Tradycja dożynek w Polsce

Najpierw praca, później zabawa – o tradycji polskich dożynek, symbolice oraz zwyczajach opowiada Aldona Plucińska, etnograf.

,,Dożynki najczęściej kojarzą się z pracą na roli, ale współcześnie obchodzą je także mieszkańcy dużych miast. Obchodzone są dożynki parafialne, gminne, powiatowe, wojewódzkie i wszystkie kończą dożynki jasnogórskie, które powinny być świętem narodowym, lecz nie wszyscy tak to postrzegają.

Na przestrzeni wieków forma dożynek przekształcała się i pewne elementy ulegały zmianom, ale klucz tego obrzędu się nie zmienił. Przed przyjęciem chrześcijaństwa były to podziękowania bóstwom. W świętych gajach odbywały się dożynki, czyli podziękowania za zebranie plonu, a dokładniej chleba. Myślę, że w tym roku dożynki będą w swojej oprawie wyrażały przyjęcie chrześcijaństwa, poprzez obchody 1050. rocznicy Chrztu Polski.

W tej chwili dożynki kojarzą się z końcem zebranych plonów oraz zabawą […]. W przeszłości dożynki, a dokładniej od XVII do XIX wieku oznaczały tylko dożęcie oziminy i przyniesienie wieńca, zwanego także wyżynkiem, gospodarzowi, właścicielowi dworu lub gospodarzowi, który posiadał ziemię i pracowano u niego, ponieważ w polskiej kulturze była znana platforma pracy tłoka, czyli wspólna praca na danym polu i później przechodzenie i pracowanie na kolejnym. Dożynki, które kończyły się zabawą odbywały się po zebraniu ziemniaków i wszystkich innych roślin, które rosły jeszcze w polu i wtedy uważano, że można świętować i dziękować Panu i Stwórcy za to, co zostało posiane i zebrane.

Stare przysłowie powiada: „Święty Idzi w polu już nic nie widzi” – mowa tu o pierwszym września. Należało się zabrać do orki i siewu, ponieważ starano się, aby część żyta była zasiana przed 8 września, czyli przed dniem narodzenia Najświętszej Maryi, czyli Matki Boskiej Siewnej, bo jak mówi przysłowie: „Przed Bogarodzicą siej żyto przed pszenicą, a po Bogarodzicy weźmy się do pszenicy”. W polskiej kulturze było przyjęte, że najpierw praca, a później zabawa. W momencie wyciszenia ziemia przygotowuje się do odpoczynku, czyli do głębszej jesieni. W tej chwili widzimy jeszcze pełno owoców w sadach i ziemniaki, buraki i inne warzywa w ziemi, a ludzie już się radują, że zebrano plony w postaci ziarna, które jest podstawą do upieczenia chleba.

W przeszłości ten obrzęd był przebogaty, ale cały czas był zupełnie inaczej ukierunkowany niż jest to współcześnie ze względu na to, że zboże zbierane jest mechanicznie przez maszynę, a do pracy nie jest zaangażowane dużo osób. Inaczej było w przeszłości – sacrum było widoczne. Kiedyś w polskiej kulturze było niedopuszczalne, żeby maszyna po zmierzchu wjeżdżała na pole. Bardzo podkreślał to Jan Paweł II, który przebywając we Lwowie zaśpiewał- „A  zachodź, że słoneczko, skoro masz zachodzić”. Ludzie niestety nie rozumieli, dlaczego Papież się do tego odwołał. Kiedyś po zachodzie słońca był to czas odpoczynku, ponieważ słońce jest symbolem życia, bez którego nic na polu by nie urosło. W pracy słońce przyświecało naszym przodkom […]. W momencie, w którym wychodzono do pracy w polu, do żniw zakładano specjalne ubranie koloru białego, lnianego. Wychodzono w pole w dzień maryjny, najczęściej była to sobota, czyniono znak krzyża i rozpoczynano pracę. Przy okazji odbywały się wyzwoliny kosiarza, włączano w szereg młodego człowieka, który mógł dostąpić zaszczytu, żeby ścinać łany zbóż. Młody człowiek musiał położyć się na rżysku lub na bronach i wtedy najstarszy gospodarz powiadał mu, że od tej pory może ścinać zboże, może kochać dziewczęta i może pojąć dziewczynę za żonę. Natomiast nie wolno było mu przebywać z małymi dziećmi i ze swoimi rówieśnikami, bo skoro podjął się pracy szlachetnej, jedynej w swoim rodzaju, jaką jest uprawa ziemi i zbieranie plonów, to wszystko zobowiązuje do zachowania godnej postawy. Zebrane i ścięte zboże spięte w snopki zawożono do stodół i wtedy wszyscy przygotowali się do dożynek.

Dawniej zostawiano pewną ilość kłosów na polu i tę niewielką kępkę nazywano przepiórką, kozą, brodą albo pępkiem. Te kłosy były ścinane przez najmłodszą z dziewcząt. Bardzo istotny był kiedyś podział ról przy żniwach. Ogromną rolę odgrywały kobiety, ponieważ kobieta jest symbolem dawania życia. Ziemia, czyli rodzaj żeński, wydaje plony, dlatego kobiety zbierały to zboże, a mężczyźni sporadycznie pomagali przy zbieraniu.  Najmłodsza dziewczynka zbierała tzw. pępek i śpiewano – „O mój miły pępie, kto Cię dziś uchrępie”. I ze ściętych kłosów robiono mały snopek i śpiewając  przekazywano go gospodarzowi. Ogromne znaczenie miało to, jakie śpiewano pieśni, bo w piosenkach związanych z dożynkami cały czas jest mowa o Panu i Stwórcy. W czasie żniw, kiedy ścięto pierwsze kłosy, to pierwszy snopek zanoszono do domu i stawiano przed  świętym kątem, a później zabierano go do stodoły i na końcu zwożono z pola poszczególne snopy.

Symbolem dożynek jest wieniec – to podstawowy rekwizyt i obojętnie, czy zbierano plony na polu dworskim czy na kmiecym polu zwieńczeniem zawsze był wieniec. Jeśli chodzi o wieniec, to odsyłam do swojego tekstu pt. „Wieniec z samego złota”. Tekst powstał na prośbę pracowników Kancelarii Prezydenta.

Wieniec jest jedyną, zachowaną formą, która ukazuje zachowanie ciągu kulturowego, bo świat starożytny posługiwał się tą formą. Ta forma powstała w obrzędowości nie tylko dożynkowej, ale także w weselnej i kiedy dziewczynki przystępują do pierwszej Komunii Świętej, również na głowie mają wianuszek. Znowu odsyłam do swojej książki „Polskie zwyczaje rodziny”, gdzie dokładnie opisuję ten rekwizyt.

Wieniec ma ogromne znaczenie w dożynkach, ponieważ jest to krąg i zawija się go w płaszczyźnie poziomej, a nie w dowolny sposób. Układa się go w układzie horyzontalnym, jest wtedy zachowany odpowiedni kontekst. Oznacza to, że gospodynie stąpają po ziemi, gdzie zerwały zboże i je zaplatają. Jest to podstawowa forma –  to tak jakby zdjąć tarczę słońca i włożyć w dłonie, czyli symbol życia. Już w starożytnym świecie forma koła była znakiem szczęścia, dostrzegano w nim obraz życia człowieka, zachodzących zmian. Dał temu wyraz już Eurypides, który napisał – „To samo koło oznacza wzrost i przemijanie płodów ziemi i rodu ludzkiego. Życie jednych rozwija się, drugich zaś przemija i nastaje żniwo”. To słowa poety ze świata starożytnego. Są one bardzo bliskie temu obrazowi, który jest obecny w polskiej kulturze, gdzie wszystko kończy się dożynkami. Obrazem tych słów jest wieniec dożynkowy. Wieniec, czyli krąg zamknięty, upleciony jest tak, jak warkocze dziewcząt. Wieniec ten będzie się przecinał na kręgu w cztery kierunki, czyli w cztery strony świata. Zaplatano to wszystko z jednego zboża lub też łączono cztery różne zboża. Takim właśnie wieńcem obdarowywano gospodarza. Natomiast zanim to nastąpiło, panna lub sędziwa gospodyni (zależy od tradycji) zakładała na głowę wieniec i wędrowała w nim w rytm muzyki do świątyni. W kulturze chrześcijańskiej mówimy, że kto śpiewa, ten w dwójnasób wyraża chwałę dla Pana. Kiedy panna wchodziła do świątyni, zdejmowała wieniec i kładła go na ołtarz. Po poświęceniu, czyli po nabraniu formy sacrum, panna wychodziła ze świątyni i wkładała wieniec na głowę i wraz z orszakiem i muzyką wędrowała do gospodarza. A tam czekał na nią stół nakryty białym obrusem oraz jadło obrzędowe.

W innej tradycji, np. na Rzeszowszczyźnie, kładziono wieniec na wóz, który był ubrany jak na wesele i wieziono wieniec jak parę młodą do świątyni. Przed świątynią zdejmowano go i wieniec był rozbierany. Po wejściu do świątyni zostawał poświęcony i znowu nabierał mocy. Podobnie jak w innych tradycjach, po wyjściu z kościoła przodownica ubierała wieniec, wkładała go na wóz i zawożono go na wieś, gdzie przekazywano go gospodarzowi.

Wspominałam o ubieraniu wieńca – ubierano go gałęziami leszczyny wraz z owocem, dlatego że stara legenda powiada, że kiedy święta rodzina uciekała przed Herodem do Egiptu, to właśnie krzak leszczyny pochylił się nad nią i ochronił przed ścigającymi. Równie pięknym owocem jest jarzębina i często widzimy, jak dziewczęta zaplatają samą jarzębinę i wkładają taki wieniec na głowę. W przeszłości ojcowie zasadzali jarzębinę, łamali gałęzie, przychodzili do domu i zatykali ją za obrazy tam, gdzie spały ich córki lub dziewczęta czy panny na wydaniu, aby nieprzyzwoite myśli i zachcianki odpędzić od tych dziewcząt i od ich głów – na szczęście, na pomyślność i na to, żeby się w rodzinie i w zagrodzie darzyło.

Z czasem pojawiły się papierowe wstążki i wieniec, czyli to, co najbardziej zwieńczone i wystawione ku górze, ku słońcu, ku Panu Bogu. Na to nakładano także ciasto obrzędowe, czyli piernik. To najstarsze i najbardziej znane ciasto w Europie . Piernik toruński zawierał miód, ponieważ wieniec utożsamia plony pola, lasu i między innymi pasieki. Ciastem obrzędowym była także kukiełka. Kukiełka to nic innego jak pszenne ciasto obrzędowe, które przypomina formę człowieka. Tak wypieczona kukiełeczka zwieńczała wieniec. Do wieńca wkładano również kwiaty, roślinność obrzędową związaną z zaślubinami i z weselem; mirt, bukszpan czasami i słodkość, wszystko, co jest zielone. Symbolizowało to narodziny i radość, ale też obumieranie, ponieważ żywot człowieka tu i teraz rozpoczyna się i kończy. Ta radość była przekładana jak wspomniałam w tańcu, w śpiewach. Słownictwo tychże piosenek było bardzo bogate, bo nie było to żadne przyśpiewki, ale pieśni obrzędowe, dożynkowe. Kiedy przychodzono do dworu, do pana, właściciela majątku śpiewano: „Niechaj będzie pochwalony Jezus Chrystus Pan, przynosimy tutaj wieniec aby złożyć wam,  odbierz wieniec gospodarzu od nas z radością i przyjmij nas gospodarzu całą życzliwością”. Jest to pieśń do Pana, ale później śpiewano także do pani – właścicielki dworu. Podobne są słowa piosenki przeznaczone dla gospodarza (w sensie już nie właściciela dworu), a proszące o dobre jadło. Oczywiście wszystko kończyło się wznoszeniem toastu, ale toastu w postaci pieśni – ,,Żyj nam sto lat, żyj nam i 200 lat, a może nawet i więcej, miej wiele szczęścia i wesołości i jeszcze więcej radości!” – wyśpiewywano chórem. Przy takim stole znajdowało się oprócz  pierwszego wypieczonego chleba, który na dzień dzisiejszy ubiera się naklejając wzór z ciasta, najczęściej jadło obrzędowe. Analogię możemy odnieść do pisania na drzwiach w święto Trzech Króli. Nie mówiono o konkretnym roku, ponieważ obrzęd utożsamiano utożsamiano z teraźniejszością, miejscem aż do następnego razu. Tę treść zawierano w tych słowach i w tym śpiewaniu. Ktoś może powiedzieć, że przy takim obrzędzie należałoby zachować więcej powagi. Pamiętajmy o jednym – te najstarsze formy zabawy łączą w sobie radość i wdzięk, a piękno ciała i ruchu ludzkiego znajduje swój najwyższy wyraz właśnie w zabawie. Te najbardziej  rozwinięte formy zabaw są przeniknięte rytmem i harmonią. Odnajdujemy to, jeżeli potrafimy to odkryć i odnaleźć wokół własnej osoby […]. Wymaga to od nas wysiłku. To są te dary zdolności estetycznego postrzegania, jakie były dane człowiekowi, a przecież  piękno zawarte w zabawie jest pięknym kształtem miłości, owocem prawdy, która jest fundamentem ludzkości, fundamentem człowieczeństwa. Dlatego tak przeżywano w przeszłości te dożynki. Bardzo je przeżywano. Słowa mistrza Czarnolasu – Jana Kochanowskiego – nic nie straciły na aktualności: „Takci bywało, panie, pijaliśmy ze sobą, Ani gardzili pan kmiotka swojego osobą; Dziś wszystko już inaczej, wszystko spoważniało; Jako mówią: postawy dość, wątku mało”.

Wobec tego, czym jest dar Boży i wszystkie stany wobec świętości, wszyscy są jednakowi. Wszyscy zbierali się do stołu, żeby się spotkać i podzielić bochen chleba.

Na dzień dzisiejszy jak już wspomniałam, mamy dożynki parafialne, gminne, powiatowe, wojewódzkie, prezydenckie i jasnogórskie. Dochodzi do przeróżnych dziwnych sytuacji, które ukazują arogancję władzy. Na przykład w ubiegłym roku, prezydent miasta Łodzi spóźnił się na dożynki ponad godzinę, nie przepraszając zgromadzonych, którzy czekali w skwarze słońca. Po czym po 10 min opuścił je i zostawił wszystkich nie przepraszając. To nie jest świętowanie, ponieważ nasi przodkowie rozumieli i wiedzieli, co to znaczy świętować. Święto jest związane z rekwizytami oraz umiejętnym zachowaniem. Jest to świętowanie wnętrza duszy, serca które na zewnątrz przejawia się chociażby w ruchach, postawie, zachowaniu oraz odpowiednim ubiorze. Pamiętajmy, że wtedy były stroje. Te stroje teraz też się pojawiają i są elementem odświętnym. Znowu powołam się na słowa mistrza z Czarnolasu, który w pieśni o sobótce napisał:

„Dzieci, rady mej słuchajcie,

Ojcowski rząd zachowajcie:

Święto niechaj świętem będzie,

Tak bywało przedtym wszędzie.

Święta przedtym ludzie czcili,

A przedsię wszytko zrobili;

A ziemia hojnie rodziła,

Bo pobożność Bogu miła.

Dziś bez przestanku pracujem

I dniom świętym nie folgujem;

Więc też tylko zarabiamy,

Ale przedsię nic nie mamy.

Użyłam tej ostatniej zwrotki, żeby pokazać przykład dożynek prezydenckich sprzed lat, to znaczy takich, w których wygrał wieniec, który miał formę stadionu. To jest przykład społeczeństwa, które krzyczy: igrzysk i chleba! To ma być święto, nie dzień powszedni i zwyczajny. W wieńcu będzie zawarta miłość. Przecież wszystkie tradycyjne wieńce z przeszłości nie mówią o mamonie, o brzasku, o krzyku tylko mówią o miłości. Wszystkie wieńce  wykonane w przeszłości były z miłości dla tej jedynej miłości.

RIRM

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl