Szopki bożonarodzeniowe – tradycja, która od lat jednoczy dzieci, młodzież i starszych
Wszystkie piękne, choć niektóre skromne i proste, ale większość okazała i bogato wyposażona. Przygotowywane na wiele dni i tygodni przed świętami jednoczą dzieci, młodzież i starszych w wielu wspólnotach parafialnych – mowa o bożonarodzeniowych szopkach.
24 grudnia 1223 r. we włoskim Greccio powracający z Ziemi Świętej św. Franciszek zapoczątkował pierwszą na świecie żywą szopkę bożonarodzeniową.
– Postanowił, że chciałby oddać prawdziwy klimat tego, jak wyglądała szopka w Betlejem, także postanowił zebrać wszystkie zwierzęta, które były w tej małej wsi Greccio, i oddać właśnie przez te zwierzęta, przez obecność z sianem, przez zapach, przez zaangażowanie całego człowieka to, w jakich warunkach rodził się nasz Zbawiciel – podkreśla brat Szymon Tuptoński, franciszkanin.
Po śmierci św. Franciszka jego zakon postanowił kontynuować tradycję budowania szopek. Do Polski przywędrowały w XVIII wieku i od tej pory cieszą się dużą popularnością ze względu na swój różnorodny wygląd.
– Postaramy się tutaj przywieźć przed nasze seminarium franciszkańskie 2 lamy, owieczki, mamy nadzieję, że osła oraz możliwe, że będzie jakaś mała niespodzianka dla najmłodszych uczestników tej szopki w tym roku – mówi brat Dawid Furgal z Krakowa, gdzie żywa szopka ma już swoją 26–letnią tradycję.
Z kolei po raz XX w Opolu–Szczepanowicach powstaje jedna z największych żywych szopek w regionie – nie ukrywa radości ks. Mateusz Kozielski.
– W tym roku tytuł szopki to „Wdzięczność”. Wdzięczność Panu Bogu za to, co było przez te 20 lat, za tych, którzy tworzyli i tworzą tę szopkę – zaznacza ks. Mateusz Kozielski.
Jest do czego wracać pamięcią, ponieważ pierwsze dwie szopki były budowane na elewacji kościoła parafialnego.
– Była ona mała. Budowało ją tylko parę rodzin i budowaliśmy nie tutaj, na miejscu księdza proboszcza, ale w naszych domostwach, stodołach, warsztatach. Elementy zostały przywiezione, ale to nie zdało egzaminu, ponieważ było dużo prac logistycznych i stwierdziliśmy, że wszystko musimy tutaj na miejscu budować – wspomina Andrzej Toczek, jeden z budowniczych.
W tworzenie szopki angażuje się wielu parafian, bo ta praca to nie tylko wysiłek fizyczny – twierdzi Marek Karczer, który od 11 lat uczestniczy w powstawaniu tego dzieła.
– To na pewno ma jakiś wymiar duchowy, to jest jakaś taka forma przygotowania się do tych świąt, jakieś głębsze przeżycie świąt, ale jest to i może takie postanowienie adwentowe, że co roku przychodzę budować szopkę – mówi Marek Karczer.
Teraz Kalwaria Zebrzydowska. Do przyjazdu w to miejsce nikogo nie trzeba zachęcać. Dlaczego? Bo tutejsza szopka jest po prostu piękna.
– Ma dużo elementów i ruchomych, i stałych, więc podziwianie całego krajobrazu przedstawiającego Betlejem, chcemy odwzorować życie tamtych czasów, są rzemieślnicy, kupcy – odpowiada Konrad Cholewa OFM, kustosz sanktuarium kalwaryjskiego.
I w tej codzienności rodzi się Zbawiciel. To on staje w centrum ludzi, i choć nie wszyscy go przyjęli, wiernym dał moc i siłę.
I jeszcze Katowice Panewniki. Tutaj żłobek został rozbudowany tak, by pokazywać sceny z życia św. Franciszka. I tak od 2006 r – mówi o. Alan Rusek OFM, proboszcz, kustosz sanktuarium w Katowicach-Panewnikach.
– W tym roku pokazaliśmy św. Franciszka pośród stworzenia, pośród licznych ptaków, zwierząt, otoczenia przyrody, ponieważ niedawno zakończył się szczyt klimatyczny w Katowicach i chcieliśmy to wydarzenie zauważyć i powiązać z osobą świętego Franciszka – zaznacza o. Alan Rusek.
Św. Franciszek poprzez podziwianie otaczającej przyrody widział wielkość Stwórcy. Dlatego właśnie Franciszkanie chcą uwrażliwiać wiernych na przyrodę, zachęcając do troski o to, co dał nam sam Bóg.
TV Trwam News/RIRM