Szkoły są nieprzygotowane – jest bardzo ciasno
Pierwsze dni nauki udowodniły, że szkoły nie są przygotowane na przyjęcie tak dużej liczby uczniów. Dzieci są przerażone tłokiem, płaczą, nie chcą zostawać na lekcjach. Szkoły w dużych miastach nie radzą sobie z ogromną liczbą zarówno pierwszaków, jak i dzieci w zerówkach. O sprawie napisał „Nasz Dziennik”.
W Warszawie są szkoły, które liczą po nawet 18 klas pierwszych. Zamożniejsi rodzice, przenoszą swoje dzieci do szkół prywatnych. W jednej z ursuskich placówek maluchy muszą chodzić do sali wynajmowanej w zewnętrznym obiekcie.
Pięciolatki, które chodzą do zerówek w wielu zatłoczonych szkołach uczą się w systemie zmianowym. Często zajęcia rozpoczynają późnym popołudniem, a następnego dnia mają lekcja od rana.
To prawdziwy skandal, ale rząd nie słuchał argumentów rodziców i polityków prawicy zgłaszanych podczas debaty w tej sprawie – podkreśla poseł Marzena Wróbel.
– Słyszałam, że dzieci pracują na trzy zmiany. Jeśli chodzi o efektywność procesu dydaktycznego, to jest oczywiste, że dzieci najszybciej i najpełniej przyjmują wiedzę i umiejętności w godzinach porannych, wtedy kiedy są wypoczęte. Wtedy najszybciej się uczą i wszystkie powinny mieć szansę na to, żeby uczyć się w godziwych, ludzkich, przyzwoitych warunkach i w przyzwoitych godzinach. To jest oczywiście wina PO, że nie słuchała rodziców, nie słuchała opozycji i ze względów czysto politycznych – po prostu po to, żeby postawić na swoim – wtłoczyła nasze dzieci do szkół, które nie są do tego przygotowane – stwierdza poseł Wróbel.
Rodzice wysyłają zdjęcia planów zajęć i piszą listy o sytuacji do Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców.
RIRM