Rosjanie osiągają zamierzone cele

Z dr. Mieczysławem Rybą, historykiem KUL, rozmawia Anna Ludwig

Jak ocenia Pan obecną sytuację w Gruzji?

– Rosjanie już od dłuższego czasu utrzymywali te dwa przyczółki, tzn. Osetię Południową i Abchazję, jako istotne dla ewentualnego szantażowania Gruzji. W sytuacji, kiedy Amerykanie ich mocno osłabili, chociażby poprzez ogłoszenie niepodległości Kosowa, wykorzystali ten czynnik amerykańskiej gry, która się nie opiera na prawie międzynarodowym (inwazja na Irak, podobnie jak i ogłoszenie niepodległości Kosowa absolutnie nie było w świetle prawa międzynarodowego legalne). Rosjanie wykorzystali pretekst, pewien może nawet błąd Micheila Saakaszwiliego, który zdecydował się interweniować na własnym terytorium, gdzie mieszka jednak mniejszość osetyjska. Gruzja miała do tego pełne prawo, lecz posunięcie to zostało w sposób przewrotny wykorzystane przez Rosjan przeciwko niej. Problem polega na tym, że trudno jest usprawiedliwić interwencję na terenie suwerennego państwa, jakim jest Gruzja, bez wypowiedzenia wojny, natomiast jest zupełnie inną rzeczą fakt, że Amerykanie udrożnili, czy pokazali Rosjanom potencjalną drogę. Ci ostatni wykorzystali ją, posługując się rzekomym pretekstem czystek etnicznych itd. W tej chwili Rosjanie są w ofensywie, tzn. zasadniczo osiągają cele, które sobie wyznaczyli.


Co Rosja w takim razie zyskała, wywołując ten konflikt?


– Rosja przede wszystkim zyskała dwie rzeczy: Gruzja jest osłabiona, pozycja Saakaszwiliego, jednoznacznie proamerykańskiego prezydenta, również uległa osłabieniu. Przede wszystkim jednak pokazała Stanom Zjednoczonym i innym ewentualnym amerykańskim partnerom w dawnych republikach sowieckich, że nie jest w stanie zgodzić się np. na rozszerzenie NATO. Tutaj szczególnie mam na myśli Ukrainę, tzn. zademonstrowali możliwości prowadzenia gry analogicznej do prowadzonej przez Amerykanów w Serbii. Polega ona na tym, że wykorzystuje się konflikty z mniejszościami narodowymi w celu „uspokojenia” sytuacji i podporządkowania ich sobie. Rosjanie pokazali i wewnątrz WNP [Wspólnoty Niepodległych Państw], i rożnym partnerom na zewnątrz, że wyznaczyli granicę, poza którą się nie cofną. Jednocześnie wyznaczyli strefę własnych wpływów, do której nie wpuszczą ani NATO, ani Amerykanów. Pokazali, iż będą działać agresywnie. Otwartym pozostaje pytanie, jak zareagują Amerykanie, czy potwierdzą ofertę przyjęcia Gruzji do NATO, czy potwierdzą przyjęcie Ukrainy do NATO itd.


W jakich kategoriach można odczytywać podział Europy po wybuchu tej wojny?


– Francuzi i Niemcy nie od dzisiaj uznają Rosję jako swojego strategicznego partnera w Eurazji i pokazali, że owszem reagują, lecz tylko pro forma. Brak reakcji zostałby bowiem odczytany jako słabość UE, dlatego w ogóle zareagowali. Zauważmy jednak, iż ich działań nie można określić mianem antyrosyjskich. Wręcz przeciwnie – zareagowali o wiele spokojniej niż Amerykanie. Pokazuje to dokładnie, w jakim punkcie jesteśmy, tzn. że kraje środkowoeuropejskie, może nie wszystkie, ale w szczególności kraje byłego Związku Sowieckiego, w tym Polska, reagują dosyć intensywnie i nerwowo. Natomiast inne kraje uważają, że dla nich strategicznym partnerem jest Rosja, a sprawa Gruzji pozostaje drugorzędna. A jeśli jest kłopotliwa, to w tym znaczeniu, że obnaża pewne hipokryzje tych stosunków. Europejczycy mają pełne usta frazesów o demokracji, a w sytuacji gdy te zasady demokratyczne są łamane, oni nie reagują. W jakimś sensie był to dla nich kłopot, natomiast w rzeczywistości jest tak, że Niemcy, Francja, Włochy uznają Rosję za głównego partnera, zupełnie nie przejmując się suwerennością innych państw.


Dokąd zmierza obecna sytuacja w Gruzji?


– W kierunku utrzymania dominacji Rosji na Kaukazie, i taki był główny cel tej operacji. Wydaje się, że został on osiągnięty. Rosjanie raczej nie mieli zamiaru opanowywać całej Gruzji w sensie fizycznej okupacji, gdyż siłą rzeczy wiązałoby się to z pewnymi poważnymi reperkusjami międzynarodowymi. Głównym celem było powstrzymanie rozszerzenia wpływów amerykańskich, a Gruzja miała szczególne znaczenie ze względu na przesył ropy i gazu. Ten teren jest po prostu strategiczny. Wydaje się, iż cel ten został osiągnięty. Pośrednictwo francuskie czy pośrednictwo UE nie zmierza, moim zdaniem, w kierunku wypchnięcia Rosjan z tego obszaru.


Czy w obecnej sytuacji Gruzini mają rzeczywiście co świętować i dlaczego?


– Nie doszło wprawdzie do sytuacji rodem z czasów sowieckich, czyli do rosyjskiej okupacji kraju. Był ogromny rozlew krwi, natomiast kraj ten przynajmniej funkcjonuje jako niezależny byt państwowy. Nie udało im się wzmocnić swojej suwerenności i opanować separatystycznych obszarów, ale generalnie Rosjanom nie udało się doprowadzić ani do okupacji kraju, ani do jego totalnego upokorzenia. W sensie ludzkim jest to zatem zdecydowany postęp w porównaniu z czasami sowieckimi. Rosja nie reaguje tak jak w czasach sowieckich, w pewnym sensie liczy się z opinią międzynarodową. Natomiast jeśli bierzemy pod uwagę sytuację przed wojną, przed wprowadzeniem wojsk do Osetii Południowej przez Saakaszwiliego, to generalnie wojska gruzińskie wycofały się, a ich pozycja osłabła.


Czy obecna sytuacja w Gruzji i Rosji zmieni coś w postawie Kazachstanu? Jest on bardzo prorosyjski…


– Bardzo możliwe. Sygnał jest bardzo mocny dla krajów byłego Związku Sowieckiego. Będzie to może sygnał dla Azerbejdżanu i innych państw, posiadających gaz i ropę.

Prezydent Kazachstanu już wcześniej zapowiedział, że ewentualna inicjatywa przesyłu z Kazachstanu gazu jest możliwa jedynie przy współpracy z Rosją. Tym bardziej sądzę, że tutaj interesy Kazachstanu i elity politycznej mają silne związki z Rosją. Pamiętajmy, że dziś Rosja, przynajmniej na chwilę obecną, jest w ofensywie. Widzimy interesy w Gruzji i przypuszczam, że Kazachstan nie będzie skłonny do tego, żeby włączyć się w projekty, które abstrahując od wszelkich innych czynników, mają małą szansę na powodzenie. Pamiętajmy o tym, gdyż pozostaje pytanie, co zrobią Amerykanie. Jeżeli Amerykanom uda się oczywiście wyjść z jakąś ofensywą gospodarczą czy dyplomatyczną i będą w stanie osłabić Rosję, to jest taka szansa, ale na dzień dzisiejszy, gdybyśmy mieli oceniać sytuację, moim zdaniem nie.


Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl