Rosja czuje się właścicielem Kaukazu

Z Krzysztofem Strachotą, ekspertem ds. Gruzji z Ośrodka Studiów Wschodnich, rozmawia Anna Wiejak

Rosja zakończyła operację. Czy rzeczywiście można się spodziewać, że definitywnie? Czy jest to po prostu tymczasowe uspokojenie sytuacji, a później wprowadzenie własnego rządu w Gruzji?

– Już wczoraj pojawiały się informacje, że Rosja w zasadzie zakończyła operację, i okazało się to nie do końca prawdą. Myślę jednak, że w tym przypadku jest to faktyczny koniec militarnej ofensywy, ponieważ Rosja osiągnęła większość politycznych i wojskowych celów, które sobie stawiała.


Czyli?


– Po pierwsze, wyparła Gruzinów z Osetii i w znacznym stopniu z Abchazji. W znacznym stopniu zniszczyła potencjał militarny Gruzji, zademonstrowała zarówno Gruzji, jak i obszarowi postsowieckiemu oraz Zachodowi, że traktuje Kaukaz jak swoją strefę wpływów, traktuje WNP jako swoją strefę wpływów, ma tam bardzo mocne interesy i jest w stanie uciec się do bardzo ostrych instrumentów, żeby tych interesów bronić. Powinno to zniechęcić z perspektywy rosyjskiej zarówno kraje WNP, jak i Zachód do godzenia w interesy rosyjskie na obszarze postsowieckim.


Jak Pan sądzi, czy prezydentowi Micheilowi Saakaszwiliemu uda się utrzymać przy władzy?


– Trudno powiedzieć. Na pewno będzie miał ciężko, bo, po pierwsze, kiedy się skończą działania wojenne i dojdzie do względnego unormowania sytuacji, zacznie się w Gruzji okres rozliczeń, czy ta wojna była potrzebna, kto jest za to odpowiedzialny itd. Będzie mu również ciężko ze względu na to, że Rosjanie zapowiedzieli, iż nie będą z nim rozmawiać w żadnych kwestiach. Tymczasem Gruzini będą musieli rozmawiać z Rosjanami. Może to też powodować pewną izolację Saakaszwiliego czy też naciski gruzińskie, rosyjskie i być może nawet zachodnie na to, aby ktoś go zastąpił, gdyż nie będzie w stanie rozwiązać tej sytuacji politycznie w przyszłości.


A w jakich warunkach, jeżeli w ogóle, zdecyduje się na ustąpienie?


– Myślę, że musiałby mieć poczucie beznadziejności sytuacji. Poczucie izolacji i utraty legitymacji wewnętrznej oraz narodowej. Ponadto musiałby mieć gwarancje, że zastąpi go osoba, która będzie kontynuowała jego politykę i będzie miał on wpływ na przyszłość Gruzji.


W tej chwili takiej izolacji nie ma, więc chyba raczej nie należy się spodziewać ustąpienia…


– To jest tak, jak mówię, że Rosjanie nie chcą w ogóle rozmawiać z Saakaszwilim i ciężko będzie podpisać rozejm, dogadać się na temat zakończenia tego konfliktu, jeżeli strony nie będą ze sobą rozmawiały. Taka sytuacja może powodować irytację w niektórych państwach zachodnich, że nie da się rozwiązać tego konfliktu, bo jest Saakaszwili. Tego typu myślenie byłoby na rękę Rosji i sądzę, że Rosja pójdzie w tym kierunku.


A czy Saakaszwili ma osobę, której mógłby powierzyć ten urząd?


– Ja w tej chwili nie widzę takiej osobowości politycznej, która byłaby porównywalna z Saakaszwilim w samej Gruzji. Chyba najpoważniejszą osobą, która powinna być ewentualnie brana pod uwagę jako następca Saakaszwiliego, jest Nino Burdżanadze, która wcześniej była wieloletnim sojusznikiem Saakaszwilego, a która się z nim poróżniła w czasie ostatnich wyborów. Ma ona trochę inne spojrzenie na niektóre sprawy wewnętrzne i zewnętrzne Gruzji, ale generalnie jest z tej samej ekipy i co do zasad obydwoje się zgadzają. Jest ona, że tak powiem, najpoważniejszym i najbardziej umiarkowanym z czołowych gruzińskich polityków.


Czy Gruzja w obecnej sytuacji może spodziewać się rzeczywistej pomocy ze strony zachodnich partnerów, czy też skończy się na wyrażeniu oburzenia przez społeczność międzynarodową?


– Rzeczywistym efektem pomocy Zachodu było to, że doszło do przerwania walk. Bez stanowiska Zachodu nie doszłoby do przerwania walk w Gruzji.


Jakiego rozwoju sytuacji należałoby się teraz spodziewać?


– Bardzo żmudnej i zakulisowej mediacji w trójkącie Gruzja – Rosja – Zachód. Zachód zresztą rozbity na oficjalną UE i NATO, a także na poszczególne stolice europejskie. Państwa tego trójkąta będą miały na celu ustalenie porządku w Gruzji i na Kaukazie, podziału wpływów i kompetencji między stronami, a także wstępne uregulowanie kwestii osetyjskiej.


Czy można się spodziewać, że ta mediacja będzie skuteczna, biorąc pod uwagę to, że Europa jest podzielona i raczej nie będzie w stanie wydać jakiejś konkretnej wspólnej rezolucji, zająć jednolitego stanowiska w ramach wspólnej polityki zagranicznej, a z kolei Stany Zjednoczone są zaangażowane w Iraku? Czy to nie będzie stanowiło czynnika osłabiającego?


– Osłabi na pewno. Będą różnice w stanowiskach poszczególnych państw zachodnich, natomiast cel wydaje mi się jeden – zapewnienie stabilności wewnętrznej Gruzji i stabilności jako takiej oraz bezpieczeństwa na Kaukazie. Kontrowersje będą wokół tego, jak to osiągnąć, ale cel tutaj jest wspólny.


Czy pomogłoby wysłanie wojsk międzynarodowej misji pokojowej?


– Wydaje mi się nieodzowne, żeby pojawili się międzynarodowi obserwatorzy czy też siły rozjemcze. Zarówno w rejonie konfliktu, jak i po prostu między Rosją a Gruzją. Pamiętajmy, że to tego konfliktu doszło w wyniku wielokrotnych prowokacji podejmowanych w ostatnich dniach i latach, gdzie Rosja pełniła rolę rozjemcy i mediatora, a była jedną ze stron prowokujących. Zatem jeżeli chce się myśleć o wyciszeniu tej sytuacji, to do Gruzji muszą udać się niezależni obserwatorzy międzynarodowi czy też siły rozjemcze.


Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl