Rodziny smoleńskie dalej pytają

Bliscy ofiar katastrofy smoleńskiej będą zabiegać o spotkanie z członkami
komisji Jerzego Millera. Chcą wyjaśnienia kwestii, które nie zostały
konkluzywnie rozstrzygnięte w trakcie lipcowej prezentacji dokumentu i spotkania
w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego pod kierownictwem
wicepremiera Millera, która wielokrotnie przekładała termin ogłoszenia raportu,
w rezultacie nie chciała powiedzieć za dużo, unikając jasnych sformułowań. W
ocenie rodzin smoleńskich, ton tego spotkania był wprawdzie inny niż prezentacja
raportu MAK gen. Tatiany Anodiny, ale w żaden sposób nie może zadowalać.
Wprawdzie wskazano zaniedbania rosyjskich kontrolerów, ale przeskalowano problem
jakoby niedostatecznego wyszkolenia załogi. Magdalena Pietrzak-Merta, wdowa po
wiceministrze kultury Tomaszu Mercie, który zginął w katastrofie smoleńskiej,
uważa, że spotkanie z rodzinami w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów miało
jedynie służyć uwiarygodnieniu treści raportu. Pozostawiło też duży niedosyt i
to nie tylko dlatego, że nie przedstawiało w całości ustaleń komisji Millera, co
z powodu ograniczenia ram czasowych byłoby trudne, ale dlatego, że członkowie
komisji unikali odpowiedzi na kluczowe pytania zadawane przez rodziny ofiar
smoleńskich. Do dziś nie może doczekać się odpowiedzi na pytanie, co mogło
skłonić Rosjan do zmiany zeznań kontrolerów ze smoleńskiego „Korsarza” i
nieudostępnienia stronie polskiej taśmy z nagraniem ekranu radaru. Odpowiedź
wicepremiera Millera była wymijająca. – Po pierwsze, szef komisji stwierdził, że
powinniśmy wiedzieć, z kim mamy do czynienia i jak się w ogóle zachowują
Rosjanie, a po drugie, że i tak byłyby to tylko domysły na temat zapisów, skoro
Rosjanie uznali, że nie wolno nam tego pokazać – tłumaczy Merta.
To nie jedyne wątpliwości podnoszone przez rodziny. – Minister Miller miał także
problemy z odpowiedzią na pytanie o wybuch na pokładzie, twierdząc, że czarne
skrzynki nie zarejestrowały takiego zdarzenia – dodaje Magdalena Pietrzak-Merta.
Wątpliwości w tej kwestii ma także Małgorzata Wassermann, która przypomina, że
podczas katastrofy nad Lockerbie w południowej Szkocji, gdzie w wyniku
podłożenia bomby eksplodował amerykański boeing z 259 pasażerami na pokładzie,
czarne skrzynki nie zarejestrowały wybuchu, a on jednak był. – W tej sytuacji
powstaje pytanie, czy skoro czarne skrzynki są jedynym materiałem, na podstawie
którego da się odtworzyć przebieg katastrofy, to dlaczego inni wykonują tak
wiele „zbytecznych” czynności na miejscu katastrof z wrakami samolotów, skoro
polskiej komisji wystarczyły rejestratory lotów – pyta córka Zbigniewa
Wassermanna. Dla Małgorzaty Wassermann materiał przedstawiony w raporcie komisji
Millera jest na razie tylko zbiorem hipotez i przypuszczeń. Dlatego zależy jej
na zapoznaniu się z protokołami badań, na podstawie których komisja doszła do
takich, a nie innych wniosków. – Dopiero gdy te protokoły będą wykonane
prawidłowo, wówczas będziemy mogli mówić o pewnym walorze wiarygodności – mówi
Wassermann. W jej ocenie, kolejne spotkania z poszczególnymi przedstawicielami
komisji Millera nie mają sensu. – Dopóki nie zmieni się klimat, dopóki nie
powstaną komisje śledcze, które rzetelnie podejdą do wyjaśnienia przyczyn i
okoliczności katastrofy smoleńskiej, kolejne spotkania nie mają większej
wartości – stwierdza.
Dla wielu rodzin spotkanie w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów przy okazji
ogłoszenia raportu było grą pod publikę ekipy Donalda Tuska, co bardziej
przypominało show medialny na wzór komitetu MAK niż merytoryczny przekaz.
Dlatego forma takich nieprzygotowanych, organizowanych w ostatniej chwili
spotkań nie ma sensu. – Wcześniej nie pozwolono nam zapoznać się z treścią
raportu, stąd nasze pytania były dość ogólne. Nie dano nam także możliwości
merytorycznej rozmowy, a odpowiedzi były bardzo powierzchowne – ocenia Beata
Gosiewska, żona Przemysława Gosiewskiego, nazywając to spotkanie
nieporozumieniem. Rodziny, które dopiero później przeczytały raport Millera,
nazywają ten dokument gołosłownym. – Podczas spotkania, kiedy zadawaliśmy
pytania o szczegóły, można było odnieść wrażenie, że komisja wie o wiele mniej
od nas – dodaje zdziwiona Beata Gosiewska. Mimo rozwiązania komisji rodziny, po
konsultacjach z ekspertami, przygotowują pytania. Zamierzają je złożyć po
wakacjach na ręce Jerzego Millera, który pozostaje spadkobiercą rozwiązanej
Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. – Myślę, że to dobry
sposób, a także gwarancja dla nas, że te odpowiedzi będą bardziej merytoryczne.
W przeciwnym wypadku będziemy dopytywać do skutku – zapowiada Beata Gosiewska.

Mariusz Kamieniecki

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl