R. Czarnecki ws. uchodźców: polski rząd dobrze robi słuchając obywateli, a nie urzędników w Brukseli
Część elit Unii Europejskiej poddaje Polskę pewnej presji, bo jest ona przeszkodą, która konsekwentnie przeciwstawia się przyjęciu imigrantów; polski rząd dobrze robi, że słucha się obywateli, a nie takiego czy innego, wysokiego urzędnika w Brukseli – uważa europoseł PiS Ryszard Czarnecki.
„To co się w tej chwili dzieje wokół Polski, a tak naprawdę dzieje się od blisko dwóch lat, odbieram jako konsekwentny nacisk medialno-propagandowo-polityczny ze strony części elit Unii Europejskiej, elit lewicowych i liberalnych, dla których Polska jest pewną przeszkodą, ponieważ Polska bardzo konsekwentnie przeciwstawia się przyjęciu imigrantów spoza Europy – głównie muzułmańskich – i dlatego jest takim elementem, który trzeba poddać pewnej presji” – mówił dziś w Polskim Radiu 24 Czarnecki.
Zdaniem europosła PiS i wiceszefa PE, polski rząd dobrze robi, że słucha się polskich obywateli, a nie słucha się takiego czy innego, wysokiego urzędnika w Brukseli.
Ryszard Czernecki stwierdził, że pomijając wrzawę medialno-propagandową, Unia Europejska nie ma żadnych formalno-prawnych instrumentów, aby Polskę ukarać.
Jak dodał, naprawdę poważna debata o przyszłości UE rozpocznie się po wrześniowych wyborach w Niemczech do Bundestagu.
„I potrwa – tak przynajmniej mówi się w kuluarach – do końca przyszłego roku” – powiedział polityk PiS.
Według Ryszarda Czarneckiego, Polska w debacie o przyszłości UE będzie brać aktywny udział.
„Ale są pewne rzeczy dogmatyczne, na które się nie zgodzimy. Nie ma żadnego pola kompromisu – chciałbym to powiedzieć bardzo stanowczo – ws. imigrantów spoza Europy, głównie muzułmańskich. Tutaj nie ustąpimy ani o jotę” – oświadczył Ryszard Czarnecki.
Ocenił też, że jeśli projekt Unii Europejskiej, który – jego zdaniem – jest w „największym kryzysie” od początku jej powstania, ma przetrwać, to m.in. Niemcy muszą się dogadać z Polską i innymi krajami nowej Unii.
Komisarz ds. migracji Dimitris Awramopulos zapowiedział w czwartek, że jeśli Polska, Węgry i Czechy nie zmienią stanowiska w sprawie relokacji uchodźców, to KE pójdzie dalej z procedurą o naruszenie prawa UE. W praktyce oznacza to skierowanie sprawy do Trybunału Sprawiedliwości UE.
Szef MSZ Witold Waszczykowski pytany w poniedziałkowym wywiadzie dla TV Republika o relokację uchodźców, powiedział, że jeżeli urzędnicy unijni będą naciskać w tej kwestii na polski rząd, to Polska również jest gotowa pójść do Trybunału.
„Wskazaliśmy, że decyzja podjęta w 2015 r. była niezgodna z prawem unijnym, ponieważ wszystkich zakwalifikowano jako uchodźców. Tu być może można się zastanawiać nad ich relokacją, dzieleniem, ale gros osób to byli emigranci, a prawo unijne nie reguluje rozlokowania migrantów, bo to należy do prerogatywy każdego z państw członkowskich” – zaznaczył Witold Waszczykowski.
Jak mówił, zależy to od możliwości absorpcji na rynku pracy i trendów demograficznych. To – jak podkreślił – oceniają państwa członkowskie, nie mogą takich decyzji narzucić natomiast instytucje unijne.
KE wszczęła w połowie czerwca procedurę wobec Polski, a także Czech i Węgier o naruszenie prawa unijnego. Bruksela zdecydowała się na taki krok w związku z niewywiązywaniem się przez te kraje ze spoczywających na nich obowiązków związanych z relokacją uchodźców.
Przed miesiącem KE wysłała tzw. uzasadnione opinie do władz w Warszawie, Pradze i Budapeszcie, co było drugim etapem postępowania w tej sprawie. Stolice te miały miesiąc na odpowiedź na pisma z Brukseli.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które przekazało KE pismo, wskazało, że Polska nie zgadza się z logiką przyjętych w 2015 roku decyzji relokacyjnych, jednakże będzie kontynuować swoje wsparcie w innych dziedzinach, m.in. angażując się w ochronę granic zewnętrznych UE oraz systematycznie wzmacniając swoje zaangażowanie humanitarne.
W ramach programu relokacji Polska i Węgry nie przyjęły ani jednego uchodźcy. Z kolei Słowacja i Czechy wstrzymały realizację programu, uzasadniając to obawami związanymi z falą islamistycznych zamachów w UE w ostatnich latach. Władze w Bratysławie zdecydowały się jednak na złożenie dodatkowych zobowiązań w tej sprawie, co pozwoliło im uniknąć procedury.
Z najnowszego, datowanego na 21 sierpnia raportu wynika, że kraje biorące udział w programie przyjęły dotąd nieco ponad 26 tys. osób w ramach rozdzielnika uchodźców.
PAP/RIRM