Putin testuje Europę i świat

Z Tomaszem Porębą, posłem Prawa i Sprawiedliwości do Parlamentu Europejskiego, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Sytuacja staje się coraz bardziej napięta, tymczasem UE wydaje się tym nie przejmować i posiedzenie rady ministrów spraw zagranicznych poszczególnych krajów zwołuje dopiero na poniedziałek. Czyżby weekend dla unijnych polityków był ważniejszy od pokoju w Europie?

– Państwa Unii Europejskiej, zwłaszcza te, których bieżące interesy nie znajdują się w Europie Środkowo-Wschodniej, nie potrafią zrozumieć powagi sytuacji. Ten krok, czyli maksymalne opóźnienie podjęcia decyzji o faktycznym opowiedzeniu się po stronie Ukrainy, ma pozwolić dopasować się do przebiegu zdarzeń. Politycy zachodnioeuropejscy liczą, że nie będą musieli aktywnie angażować się w ten konflikt, ale – jak miało to miejsce wcześniej – przeczekają kryzysowy moment, żeby nie musieć występować przeciwko Rosji. Później uznają fakty dokonane, nie psując sobie dobrych relacji z Moskwą.

Czy polityków UE trzeba przekonywać, że sytuacja jest na krawędzi?


– Niestety, cały czas musimy o tym przekonywać. Jak widać, przykład wojny w Czeczenii i wojny w Gruzji w 2008 r. nie wywarł na politykach zachodnioeuropejskich żadnego wrażenia. Mimo że Rosja łamała już wielokrotnie prawo międzynarodowe, nadal jest traktowana w UE jako cywilizowane państwo, które nie zagraża pokojowi w Europie. Dzisiaj widzimy, jak wielkim jest to złudzeniem, a mimo to wciąż politycy unijni nie rozumieją, że skutki obecnego kryzysu mogą dotknąć cały kontynent.

Na poniedziałek Catherine Ashton zapowiedziała swoją wizytę w Kijowie, czy w pierwszym rzędzie nie powinna  skierować się do Moskwy…?

– Wysokiej rangi politycy UE od samego początku unikają potwierdzenia, że faktyczne źródło napięcia znajduje się w Moskwie. Podobnie zachowuje się Catherine Ashton, która zamiast zająć się wywieraniem nacisku na Władimira Putina, który nie chce pogodzić się ze zwycięstwem demokratycznej opozycji na Ukrainie, będzie po raz kolejny uspokajała władze w Kijowie. Trzeba jednak pamiętać, że nawet najbardziej odpowiedzialne władze nie mogą zachowywać spokoju w obliczu obecności obcych wojsk na swoim terytorium. Bez wątpienia kolejną podróż pani Ashton powinna odbyć na Kreml i tam szefowa unijnej dyplomacji powinna apelować o powściągliwość i odpowiedzialność.

UE jest jeszcze dla Rosji partnerem?

– Jest partnerem przede wszystkim w zakresie kontaktów handlowych i to tutaj jest główne pole do działania dla UE. Dziś to właśnie UE jest głównym partnerem handlowym Rosji i to właśnie wprowadzenie przez Wspólnotę ograniczeń w tym zakresie byłoby dla Władimira Putina najbardziej dotkliwe. Trzeba pamiętać, że jako główny odbiorca surowców UE pośrednio finansuje modernizację rosyjskiej armii, która staje się najważniejszym narzędziem polityki zagranicznej Kremla.

Pana zdaniem, Putin straszy czy rzeczywiście chce przejąć Krym?

– Putin stosuje dziś taktykę salami – odcina plasterek i testuje reakcję świata zachodniego. W ten sposób sprawdza, jak daleko może się posunąć. Jeżeli uznamy, że Rosja ma prawo ingerować w politykę wewnętrzną państw, w których jest duża mniejszość rosyjska, to następnymi, wobec których Rosja może próbować podejmować takie same działania, mogą być państwa bałtyckie: Litwa, Łotwa czy Estonia. To bardzo niebezpieczne, bo mówimy tu już bezpośrednio o terytorium UE i NATO. Krym to tylko część większego planu, jakim jest odbudowa rosyjskiej strefy wpływów w Europie Wschodniej. Sukces w tej sprawie zachęci Putina do kolejnych działań i właśnie dlatego tak stanowczo musimy się temu przeciwstawić.

Jeden z rosyjskich deputowanych po udzieleniu Putinowi przez Dumę upoważnienia do użycia siły powiedział, żeby się nie przejmować Europą, bo, jak stwierdził: oni sobie pogadają i przestaną. Czy Ukraina może liczyć na jakiekolwiek wsparcie z zewnątrz?

– Trzeba podkreślić, że to, co dzieje się na Ukrainie, nie jest sprawą wewnętrzną tego kraju. Jest to konflikt międzynarodowy, który rozgrywa się u granic UE i państw należących do NATO. Dlatego kwestia bezpieczeństwa Ukrainy to także kwestia bezpieczeństwa Polski i Europy. Zwrócił dziś na to uwagę sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen, który wezwał Rosję do powstrzymania działań wojskowych na terenie Ukrainy. To ważny sygnał, który pokazuje, że w razie pogarszającej się sytuacji nowe władze Ukrainy nie zostaną pozostawione same sobie.

Putinowi nie chodzi o ekspansję na zachód, a Ukraina jest tylko pretekstem czy też pierwszym krokiem w tym kierunku?

– Putin za wszelką cenę próbuje zachować swoją strefę wpływów. W tym miejscu niezwykle aktualne pozostają słowa wypowiedziane w 2008 r. przez śp. Lecha Kaczyńskiego: „Dzisiaj Gruzja, jutro Ukraina, a później może i czas na mój kraj, na Polskę”. Dziś wiemy niestety, że Gruzję udało się ponownie włączyć w orbitę rosyjskiej dominacji. Widać, że nowe ukraińskie władze wyciągnęły wnioski z sytuacji w Gruzji i nie dają się sprowokować Putinowi, który wyraźnie dąży do dezintegracji Ukrainy. Bez wątpienia zwycięstwo na Ukrainie nie zadowoli Rosji i będziemy mogli się spodziewać podobnych działań w przyszłości, tym razem jeszcze bliżej naszych granic.

Sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen, o czym Pan wspomniał, wezwał Rosję do poszanowania integralności Ukrainy i zminimalizowania napięcia. Co NATO może zrobić w tej sytuacji?

– Zakres działań, jakie może podjąć NATO, jest ograniczony faktem, iż wydarzenia dzieją się poza obszarem Sojuszu. Ukraina jest jednak ważnym partnerem dla takich państw, jak Polska czy Turcja, i dlatego naturalne wydaje się użycie wszelkich środków do zamanifestowania gotowości do powstrzymania tej bezprawnej akcji ze strony Rosji. Przede wszystkim trzeba wykorzystać wszelkie kanały dyplomatyczne, w tym Radę NATO – Rosja, której powołanie miało zapobiec powstawaniu podobnych napięć. Myślę też, że wzmocnienie obecności militarnej Stanów Zjednoczonych w Europie czy skierowanie floty wojennej w rejon Morza Czarnego byłoby realnym dowodem na to, jak ważna jest ta sprawa. Nie bez znaczenia byłby też powrót do idei członkostwa Ukrainy w strukturach Sojuszu Północnoatlantyckiego. Taka integracja, której orędownikiem był śp. prezydent Lech Kaczyński, byłaby jednoznacznym sygnałem, że Ukraina jest częścią świata zachodniego, który nie pozwoli na pogwałcenie jej integralności terytorialnej.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl