Prywatny biznes in vitro i publiczne pieniądze

Przypadek współfinansowania centrum in vitro w Białymstoku z funduszy Unii Europejskiej, a więc środków publicznych, nie jest odosobniony. Mechanizm dofinansowania w ramach Narodowej Strategii Spójności i Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego wykorzystuje wiele ośrodków parających się tym procederem. Pieniędzmi zarządzają urzędy marszałkowskie.

Stosowne informacje – jako wymóg formalny w przypadku otrzymania środków – umieszczone są na stronach internetowych zakładów in vitro, które uzyskały dofinansowanie projektów. Bezkarność właścicieli tego biznesu wiedzie ich do kolejnych nadużyć. Szokuje cynizm, przekroczenie granic zdrowego rozsądku i kompletne oderwanie od zasad etyki. Coraz bardziej wyrafinowaną eugenikę przykrywa się zaawansowaną technologią odpowiednią najwyżej w hodowli rozpłodowej zwierząt. „Nowa metoda znacznie zwiększa prawdopodobieństwo wyboru do transferu zarodka, który zapoczątkuje prawidłowy rozwój ciąży” – takie oto „zalety” „techniki ciągłego monitorowania zarodka” (w pożywce do in vitro razem z innymi zarodkami przed selekcją) przedstawia jeden z zakładów. O losie tych, którym się „nie udało” zakwalifikować „do wyboru”, nikt nie wspomni. Wyobraźnia potencjalnych klientów kierowana jest w inną stronę, tj. z dala od termosów z ciekłym azotem. Sentymentalna „galeria radości” – „Pokaż swoje maleństwo” – ze zdjęciami urodzonych dzieci zamieszczona na stronie zakładu in vitro służy jako prosty chwyt socjotechniczny. Ostatni wysyp programów reklamowanych kuriozalnymi hasłami: „Przekaż „Dar życia”. Podziel się swoimi komórkami jajowymi. (…) Zostań Honorowym Dawcą Nasienia i pomóż innym w walce o upragnione potomstwo” (sic!) – to kolejny przykład zwyrodnienia. Pogwałcenie wszelkich norm społecznych i etycznych. Nie wiem, czy mają to być kpiny bardziej z „dawców”, czy też z potencjalnych rodziców zastępczych, tj. de facto rodziców dziecka innych rodziców. „Kliniki” nazywają to „leczeniem niepłodności”, w myśl głównej zasady propagandy: kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą. Odnoszę wrażenie, że zakłady wspomaganego rozrodu żerują na niewiedzy i sieją ciemnotę, co prawda przykrytą płaszczykiem nowoczesnych metod manipulacji komórkami rozrodczymi. Wiedza o zagrożeniach zdrowotnych jest przez nie marginalizowana – bo po co sobie zrażać klientów. Wiele konsekwencji odsuniętych jest w czasie, stąd nikt nie weźmie za nie odpowiedzialności. Bulwersuje, że w „biznes rozrodczy”, oparty na oddzieleniu prokreacji od małżeństwa, eugenice i prenatalnej aborcji, wikła się wiele osób z dyplomami uczelni medycznych. Co więcej, biznes staje się rodzinny, sądząc po nazwiskach wielu pracowników. Sprawa rozdysponowywania środków unijnych przez urzędy marszałkowskie na wsparcie działalności firm „leczenia niepłodności” powinna stać się przedmiotem poważnego dochodzenia, w tym analizy, kto akceptował treść wniosków. Od strony prawnej – dlatego że procedura in vitro nie jest prawnie w Polsce uregulowana. Od strony ściśle merytorycznej – przyznanie środków publicznych na działalność, która wiąże się z poważnymi konsekwencjami medycznymi dla dziecka w embrionalnej fazie rozwoju, jest przejawem skrajnej nieodpowiedzialności i ignorancji. Niezależnie od uregulowań Unii Europejskiej, które embrion traktują przedmiotowo, zrównując go z komórkami rozrodczymi (Dyrektywa 2004/23/WE, 2006/17/WE), nie można odstąpić od kierowania się obiektywną prawdą. Niestety, nie można liczyć na odpowiedzialność rządzącej partii, która przedkłada ideologię nad fakty medyczne, a dyletanctwo podpiera wypowiedziami „ekspertów” – lobbystów. Konieczna jest tu szeroka, społeczna akcja edukacyjna, która stawi opór kultowi technologii i nauk przyrodniczych z pominięciem porządku natury stworzonej przez Boga. W przeciwnym razie będziemy bombardowani takimi obrażającymi inteligencję rewelacjami, jak wyrażona przez anonimowego rozmówcę myśl z weekendowego wydania „Gazety Wyborczej”: „(…) in vitro to najzwyczajniejsza metoda leczenia niepłodności, tak samo jak się leczy ból zęba”. Wiele się mówi w mediach płytkiego nurtu o bioterroryzmie, pokazując przy tym sugestywne sceny z „talibami”. W istocie in vitro to właśnie esencja biotechnologicznego terroryzmu (nie pojmie tego czytelnik tabloidów), z niszczeniem ludzkich embrionów oraz wieloma społecznymi i genetycznymi konsekwencjami. Łatwo można sobie wyobrazić sytuację, w której przestępcy zajmujący się handlem żywym towarem i organami założą „klinikę” odwołującą się na swojej stronie internetowej do „daru życia”… kosztem czyjegoś. Czy również dostaną dofinansowanie?

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl