Program in vitro przedłużony do 2019 roku
Minister zdrowia przedłużył program in vitro do 2019 r. Za refundację sztucznego zapłodnienia Polacy zapłacą blisko 304 mln zł. Marian Zembala – w TVN 24 – stwierdził, że w słuszności decyzji upewniło go własne sumienie lekarskie i wiedza.
Szef resortu nie posłuchał próśb ze strony m.in. polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy apelowali, by nie podejmował tak ważnych decyzji na koniec urzędowania.
Utrudni to nowemu rządowi PiS ewentualną rezygnację z dotowania procedury in vitro, m.in. ze względu na pary, które są w jej trakcie.
Co więcej, Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie nakazał resortowi zająć się wnioskiem w sprawie udostępnienia danych o skuteczności poszczególnych ośrodków uczestniczących w rządowym programie. Jedna z organizacji wskazała we wniosku na niską skuteczność zapłodnienia in vitro.
To typowo egoistyczna rozgrywka, za którą minister każe płacić obywatelom – mówi europoseł PiS–u Bolesław Piecha, były minister zdrowia.
– To błąd, ponieważ nie wiemy jak ten program działa. Byłoby dobrze, gdyby minister przedstawił na koniec swojego urzędowania (na zakończenie tego programu) rzeczywistą analizę działania tego programu. To znaczy: ile było par, ile stworzono zarodków, ile zamrożono, ile zniszczono, ile uzyskano „pozytywnych wyników” w postaci ciąży, ile urodziło się dzieci i ile w związku z tym za każde dziecko urodzone podatnik musiał zapłacić. Wydaje mi się, że bardziej rozsądne byłoby przedstawienie raportu, natomiast pozostawienie decyzji swoim następcom. Arogancja, według mnie, i niestety egoizm, a nie służenie ludziom – podkreśla Bolesław Piecha.
Rządowy program in vitro, błędnie nazywany programem leczenia niepłodności, ruszył 1 lipca 2013 r.
Nowy program ma być dostosowany do zapisów wchodzącej w życie w niedzielę ustawy o tzw. leczeniu niepłodności.
Rząd PO-PSL nie promuje natomiast naprotechnologii – dobrej dla zdrowia dziecka i rzeczywistej metody leczenia niepłodności.
RIRM