Prof. Ryba o ataku na syryjską bazę: Trump upiekł kilka pieczeni na jednym ogniu
Poprzez zbombardowanie przez USA syryjskiej bazy lotnictwa Donald Trump chciał nie tylko zaznaczyć siłę Stanów Zjednoczonych, ale też pokazać, że nie jest pro-rosyjskim prezydentem Stanów Zjednoczonych – ocenił w rozmowie z Radiem Maryja prof. Mieczysław Ryba – historyk, wykładowca KUL i WSKSiM.
Donald Trump dzięki atakowi na obiekty wojskowe w Syrii chciał upiec kilka pieczeni na jednym ogniu – powiedział prof. Mieczysław Ryba.
– Trump pokazał, że nie jest politykiem pro-rosyjskim, ponieważ jego czyn wywołał dyplomatyczny konflikt z Rosją. Pokazał również, że jest politykiem silnym i zdecydowanym i jest w stanie reagować bardzo radykalnie, jeśli będzie wymagał tego interes nie tylko Stanów Zjednoczonych, ale – jak zaznaczył – gdy naruszane są prawa człowieka. (…) Starał się wskazać Rosji miejsce w szeregu, czyli że nie jest tak, iż Rosja rozgrywa na Bliskim Wschodzie wszystkie karty. Chciał pokazać, że jest o wiele silniejszy niż Barack Obama, który tylko dużo mówił, ale nie robił konkretnych ruchów – wskazał wykładowca WSKSiM.
Jak dodał historyk, zbombardowanie lotniska w Syrii miało na celu nie tyle uporządkowanie konfliktu i sytuacji w tym rejonie Bliskiego Wschodu, co zamanifestowanie siły Stanów Zjednoczonych i amerykańskiego prezydenta.
Przypomnijmy, w nocy z czwartku na piątek siły USA przeprowadziły atak z użyciem 59 pocisków samosterujących Tomahawk na syryjską bazę lotniczą Szajrat w prowincji Hims, w zachodniej części kraju.
Była to militarna reakcja Waszyngtonu na wtorkowy atak chemiczny na opanowaną przez rebeliantów miejscowość Chan Szajchun w prowincji Idlib, o który Stany Zjednoczone oskarżyły reżim prezydenta Asada. W ataku chemicznym zginęło 86 osób, w tym 30 dzieci.
RIRM/PAP