Proces przeciw twórcom serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”
Przed Sądem Okręgowym w Krakowie wygłoszono mowy końcowe w procesie przeciwko niemieckim twórcom serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”. Pozew wytoczyli żołnierze Armii Krajowej o ochronę dóbr osobistych. Chodzi o naruszenie dóbr jako prawa do tożsamości narodowej, dumy narodowej i narodowej godności oraz wolności od mowy nienawiści.
Proces wytoczył 94-letni żołnierz Armii Krajowej kpt. Zbigniew Radłowski oraz Światowy Związek Żołnierzy AK. Producenci serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”, (UFA Fiction oraz ZDF) przedstawili Armię Krajową jako organizację antyżydowską.
– Przestawienie Armii Krajowej jako grupy bandyckiej, a szczególnie negatywny stosunek AK do Żydów. Wiadomo przecież, że AK była formacją rządu polskiego, a rząd polski stworzył „Żegotę”, jako specjalną organizację, która pomagałaby Żydom – mówił Zbigniew Radłowski.
Pełnomocnik niemieckich producentów filmu, mec. Piotr Niezgódka, przekonywał w mowie końcowej, że żołnierze Armii Krajowej zostali w filmie przedstawieni pozytywnie, a elementy negatywne należy tłumaczyć wolnością twórcy.
– To jest dzieło artystyczne, fikcjonalne. Zapomniano o tym, że ten film miał w Niemczech zupełnie inną funkcję społeczną. My straciliśmy całościowy obraz tej sprawy. Nie oceniliśmy tego filmu całościowo, tylko oceniliśmy ten film na podstawie wybranych ustnych deklaracji, podlanych mocno publicystycznym sosem nienawiści – powiedział mecenas Piotr Niezgódka.
Ten sos nienawiści miał oczywiście dotyczyć, zdaniem mec. Niezgódki, komentarzy i opinii jakie, pojawiły się na temat filmu. Poprzez ten film Niemcy prowadzą określoną politykę historyczną, próbując zmieniać interpretację faktów – podkreśla obserwator procesu Krzysztof Bzdyl.
– Były to kłamstwa, na których zależy Niemcom, którzy tę kampanię oszukiwania i przenoszenia winy za ludobójstwo i mordy Żydów w obozach koncentracyjnych chcą przenieść na inne narody, a w szczególności na Polaków, że współuczestniczyli w Holokauście – mówił Krzysztof Bzdyl.
Chcemy, aby producenci filmu przeprosili kpt. Radłowskiego i Światowy Związek AK we wszystkich miejscach, gdzie puszczany był ten serial – mówiła pełnomocnik powoda, dr Monika Brzozowska-Pasieka.
– Czyli zarówno na ekranach polskich telewizji, ale także na ekranach wszystkich telewizji, gdzie ten serial był emitowany – wskazywała.
Dotyczy to również TVP. Telewizja polska zakupiła i wyemitowała film za rządów PO-PSL. Powodowie chcą także usunięcia z filmu znaku graficznego AK na biało-czerwonych opaskach noszonych przez aktorów, gdyż takich opasek nie było, a także zapłaty 25 tys. zł.
Proces formalnie trwał 5 lat, przy czym pierwsze dwa lata sąd rozstrzygał kwestię zwolnienia z kosztów sądowych, gdyż mają one tu niebagatelne znaczenie.
Wyrok w sprawie zapadnie 28 grudnia.
Czy strona niemiecka dokona jakiejś refleksji i uzna swoją winę?
– Nie sądzę żeby Niemcy ustąpili – powiedział kpt. Zbigniew Radłowski.
RIRM/TV Trwam News