Polski Wrzesień
Polska między historią a geopolityką
„Polacy będą walczyć do ostatniej kropli krwi, a my będziemy walczyć do ostatniego Polaka” oraz „Nie będziemy umierać za Gdańsk” – to dwa najpopularniejsze hasła polityczne Francji z września 1939 roku. Nie minie rok i okaże się, że ci sami Francuzi nie będą chcieli umierać nie tylko za Gdańsk, ale nawet za Paryż. Drugi nasz sojusznik – Wielka Brytania – ograniczył pomoc dla walczącej Polski do zrzucania ulotek propagandowych nad Niemcami, dokładnie w tym samym czasie, kiedy bombowce Luftwaffe obracały w gruzy bezbronną Warszawę i inne polskie miasta.
Charakterystyczny angielski dowcip z początku II wojny światowej. Samolot RAF wraca do Londynu po wykonaniu misji propagandowej nad Berlinem. Na lotnisku generał pyta pilota, jak było. – OK – melduje pilot, tylko ulotki się nie rozwinęły i spadły pełne paczki w całości. Generał pełen niepokoju: – O k…a, a nie zabiliście jakiegoś Niemca?
Kolejna rocznica tragicznego dla nas września 1939 r. skłania do refleksji z perspektywy nie tylko 68 lat, ale XXI wieku, czyli z zupełnie innej epoki. Wtedy na Polskę, i tylko na Polskę, napadło dwóch wrogów. Na żadne inne państwo Europy nie dokonało jednocześnie agresji aż dwóch wrogów, a na Polskę tak. Hitler uzasadniał napad pretekstami, jakimi były Gdańsk, korytarz pomorski oraz prowokacja w Gliwicach. Stalin i Rosja sowiecka nie potrzebowali nawet pretekstu – napadli zdradziecko, bez wypowiedzenia wojny, zadając cios nożem w plecy. Heroiczna obrona Polski przed dwoma wrogami trwała dokładnie tyle samo, ile mocarstwowej Francji – pięć tygodni. Polsce nie pomógł nikt. Francji przed jednym tylko agresorem pomagały Wielka Brytania oraz Wojsko Polskie.
Jest takie przysłowie: „Uchowaj nas, Boże, od fałszywych przyjaciół, a z wrogami sami sobie poradzimy”. Pamięć tamtego września pokazuje, że jak każde przysłowie, również to nie zawsze się sprawdza, zwłaszcza jeżeli dotyczy państw, narodów, sojuszy i sojuszników. W naszej sytuacji bywało to nazbyt częste i dlatego bacznie musimy przyglądać się zarówno tym, którzy deklarują wrogość i niechęć, jak i tym, którzy formalnie są naszymi sojusznikami, a nawet deklarują przyjaźń. By nie było tak jak w odległej już epoce rozbiorów, gdy Ignacy Krasicki pisał o Polsce, że „wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły”. Aby nie było tak jak w wielkiej poetyckiej wizji Zbigniewa Herberta o wrześniu 1939 roku:
A potem jak zawsze – łuny i wybuchy
malowani chłopcy bezsenni dowódcy
plecaki pełne klęski rude pola chwały
krzepiąca wiedza że jesteśmy – sami.
Obecna przynależność Polski do Sojuszu Atlantyckiego i Unii Europejskiej nie jest i nie może być celem samym w sobie. Tylko silna politycznie, ekonomicznie, także militarnie Rzeczpospolita będzie liczącym się partnerem w NATO i UE. Ale od kiedy Polska zaczęła zdecydowanie umacniać swój potencjał, od kiedy zaczęła zwalczać wewnętrzne patologie – coraz bardziej jest krytykowana nie tylko przez swych wrogów na Kremlu, ale także przez sojuszników, a nawet formalnych przyjaciół w Europie.
Dzisiaj w Rosji i w Niemczech, a także we Francji, Belgii i Włoszech prowadzona jest przeciwko Polsce wzmożona agresja nie tylko propagandowo-medialna, ale też polityczna. Musi budzić zastanowienie fakt, że te same argumenty przeciwko polskiemu prezydentowi i polskiemu rządowi wysuwają również media w Polsce i polscy opozycyjni politycy. Agresywność PO, SLD, LPR, Samoobrony, Tuska, Giertycha, Olejniczaka, Leppera, Kwaśniewskiego, Komorowskiego jest w swej ordynarnej formie, a także fałszywej treści zupełnie zbieżna z napastliwymi wystąpieniami przeciwko Polsce w Moskwie i Berlinie.
Józef Szaniawski