Wicepremier M. Morawiecki: Nigdy nie widziałem tylu zagranicznych inwestorów zainteresowanych Polską

Już teraz przyciągnęliśmy do Polski ok. 35-40 tys. nowych miejsc pracy. Do końca roku będą kolejne dziesiątki tysięcy – podkreśla wicepremier, minister rozwoju i finansów Mateusz Morawiecki. W wywiadzie udzielonym Telewizji Trwam polityk ocenił obecną kondycję gospodarczą naszego kraju. Zwrócił uwagę na m.in. duże zainteresowanie Polską wśród zagranicznych inwestorów oraz symboliczną dostawę amerykańskiego gazu. „Możemy stać się reeksporterem gazu i dla wielu krajów z Europy Środkowej być swojego rodzaju wentylem bezpieczeństwa, bardzo przewidywalnym partnerem w handlu gazem” – dodał.


Szymon Kozupa: Panie Premierze, okoliczność, jaką jest XX Forum Polonijne, rodzi pytanie o Polaków mieszkających na co dzień poza granicami kraju. Scenariusz, w którym zaczną oni wracać z emigracji, jest realny? Przekonują ich ostatnie dane o spadku bezrobocia?

Mateusz Morawiecki: Same dane GUS-u aż tak bardzo nikogo nie przekonają. Jeśli połączy się to jednak z prawdziwym patriotyzmem, z miłością do Ojczyzny i z jakąś nutką tęsknoty, to może rzeczywiście zacznie się od częstszych odwiedzin Polski, a potem skończy spakowaniem części albo wszystkich walizek i rozpoczęciem jakiegoś interesu w Polsce, czy to w obszarze turystycznym, edukacyjnym, przemysłowym czy jakimkolwiek innym. Polska jest bardzo otwarta na Polonię, na Polaków, na naszych rodaków, którzy mieszkają za granicą, ale to jest oczywiście indywidualna decyzja każdego człowieka.

Rząd z satysfakcją patrzy na najnowsze dane w obszarze eksportu, przemysłu i bezrobocia? Przypomnę, stopa bezrobocia zmalała obecnie do 8,1 proc.

Dane gospodarcze są ostatnio znakomite. W produkcji przemysłowej mamy przyrost o 11 procent. Nawet jeśli „odsezonuje” się te dane, jak mówią ekonomiści, to jest to wzrost blisko 10-procentowy. W konsumpcji prywatnej jest to też około 9 proc. za marzec. W marcu mamy też wzrost wynagrodzeń wielkości 5,2 proc., porównując rok do roku. Również wszystkie dane dotyczące makroekonomii, finansów publicznych, długu i deficytu świadczą o tym, że jesteśmy gospodarką zrównoważoną. Ostatnio także w rankingu Komisji Europejskiej krajów, które wykażą największą dynamikę wzrostu eksportu, Polska wśród 28 państw – na najbliższe trzy lata – znalazła się na pierwszym miejscu. To też mnie bardzo cieszy i to też można powiązać z pytaniem dotyczącym Polonii i Polaków za granicą, ponieważ tam, gdzie rodzi się eksport, ekspansja zagraniczna, tam potrzeba również kontaktów za granicą. Nasi przedsiębiorcy takich kontaktów potrzebują i w związku z tym Polonia i „Polska za granicą” może pomóc „Polsce w Polsce”.

Te dane to również dowód na to, że Strategia na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju przynosi właściwe efekty?

Te dane gospodarcze potwierdzają naszą linię gospodarczą, potwierdzają plan na rzecz odpowiedzialnego rozwoju, plan, który składa się z dwóch podstawowych filarów. Pierwszym z nich jest filar solidarnościowy. Jesteśmy ekipą, formacją solidarnościową, czyli takimi rządzącymi, którzy myślą o ludziach, myślą o rodzinach, myślą o społeczeństwie, którzy wiedzą, że gospodarka i społeczeństwo to organizm ze sobą powiązany, tak jak serce i mózg – nie ma jednego bez drugiego. Wierzymy w to głęboko, że kiedy przeznaczyliśmy ogromną część środków na społeczeństwo, to nie tylko poprawiamy w ten sposób nasze relacje demograficzne, ale również tworzymy lepszą perspektywę do rozwoju dla milionów, dziesiątek milionów Polaków żyjących tutaj, w Polsce, którzy dostają wsparcie, czy to poprzez 500 plus czy poprzez obniżony wiek emerytalny. Jednocześnie widzimy, że po drugiej stronie równania są nasze działania w kierunku unowocześnienia Polski, modernizacji, wzrostu gospodarczego, wzrostu przemysłu, czyli reindustrializacji przemysłu stoczniowego, lotniczego, samochodów, samochodów elektrycznych. Rok temu trochę się z nas podśmiewano, a dzisiaj połowa Europy mówi już o samochodach elektrycznych, o autobusach elektrycznych. Właśnie wróciłem z targów w Hanowerze, gdzie było mnóstwo wynalazków dotyczących elektryczności w obszarze mobilności, czyli elektryczne samochody, elektryczne autobusy. Wierzę w to, że w ten sposób możemy pokazać bardzo dobry, trwały rozwój gospodarczy.

Wrócę jeszcze do tych milionów Polaków, o których Pan Premier mówił. Pojawiają się prognozy, że w 2020 roku stopa bezrobocia ma spaść do 4 procent. To realny scenariusz?

W bezrobociu mamy dwa podstawowe wskaźniki porównawcze. Pierwszy to rejestrowane bezrobocie w Polsce, które wynosi 8,1 proc. Drugie to bezrobocie, które przedstawia Eurostat, czyli służba Komisji Europejskiej, według której mamy bezrobocie na poziomie poniżej 5,5 proc. już dzisiaj. Ten drugi wskaźnik jest bliższy rzeczywistości, ponieważ on w lepszy sposób odzwierciedla fakt woli podjęcia pracy lub braku woli podjęcia pracy przez daną osobę na dość dużych próbach statystycznych. Nasze bezrobocie już dzisiaj w realnym układzie oscyluje (ostrożnie licząc) wokół 6-6,5 proc. Jak najbardziej realny jest spadek bezrobocia poniżej 5 proc. To jest zresztą dla mnie ogromna radość. Ostatnie rankingi, które obserwuję, i różnego rodzaju informacje mówią o tym, że Polacy w dużo mniejszym stopniu chcą wyjeżdżać za granicę, bo od tego się zaczyna. Mówimy o przyciąganiu Polaków zza granicy, ale też nie chcemy, aby kolejne setki tysięcy na zawsze wyjechały, nie chcemy kolejnej fali emigracyjnej po wielu wcześniejszych. Przyciągnięcie ich jest jak najbardziej możliwe. Teraz też wróciłem z Londynu, wróciłem z Nowego Jorku i mogę powiedzieć, że to były kolejne bardzo udane rozmowy biznesowe, podczas których udało się przekonać wielu przedsiębiorców amerykańskich, brytyjskich, w tym takie firmy, jak Rolls-Royce, do zainwestowania w silniki samolotowe pod Rzeszowem – w Ropczycach, nie takiej znowu wielkiej miejscowości. Prowadzimy rozmowy z bankami City of London, czyli z bankami centrum finansowego w Londynie, żeby przenosiły część swoich funkcji tutaj, do Polski. Też nie dawano temu wiary rok temu, a dzisiaj pokazujemy, że już przyciągnęliśmy ok. 35–40 tys. miejsc pracy, które mamy udokumentowane. Do końca roku będą to kolejne dziesiątki tysięcy miejsc pracy.

Jeśli chodzi o Stany Zjednoczone, to głośno ostatnio także o amerykańskim gazie w Polsce. Co oznacza dla naszego kraju ta jednorazowa dostawa skroplonego gazu? Czy możemy w końcu przerwać dyktat cenowy Rosji?

Ta jednorazowa dostawa jest symboliczna i bardzo ważna. Ona po pierwsze obrazuje dobre lub nawet bardzo dobre stosunki polityczne i stosunki gospodarcze między Polską a Stanami Zjednoczonymi. Nie ma dobrych stosunków gospodarczych bez dobrych stosunków politycznych i odwrotnie. Pokazujemy więc, że ze Stanami Zjednoczonymi bardzo dużo nas łączy. Miesiąc temu byłem na spotkaniu z sekretarzem ds. energii, który odpowiada za te sprawy, z panem Rickiem Perrym, i rozmawiałem z nim właśnie o tej dostawie gazu do Polski. Bardzo się cieszę, że tak szybko udało się to wynegocjować. Jest to pierwsza dostawa gazu z Teksasu, ze Stanów Zjednoczonych do terminala LNG w Świnoujściu. Jestem przekonany, że za nią pójdą kolejne, a dzięki temu pokażemy naszym (chciałbym wierzyć) partnerom po stronie rosyjskiej, że nie będziemy ulegać takim szantażom, takiemu dyktatowi cenowemu, jak do tej pory.

Kwestia ewentualnego reeksportu w kolejnych latach to również realny scenariusz? Polska może stać się pośrednikiem przy dostawach amerykańskiego gazu?

Tak, jak najbardziej można myśleć też o takim scenariuszu, dlatego że chcemy powiększyć zdolność przerobową i zdolność do przyjmowania gazu w terminalu LNG w Świnoujściu z obecnych 5 miliardów metrów sześciennych do 7,5, a docelowo może nawet jeszcze więcej – 9,10 miliardów. Dzisiaj Polska zużywa nieco powyżej 15,5 miliarda metrów sześciennych gazu. 4,8 miliarda metrów sześciennych gazu czerpiemy ze źródeł własnych, 5 miliardów możemy mieć zabezpieczone poprzez import gazu skroplonego. Brakuje nam jeszcze – jak łatwo wyliczyć – ok. 6 miliardów gazu i ten gaz kupujemy. Kupujemy głównie z Rosji, ale jesteśmy coraz mniej uzależnieni. Wraz z rozwojem połączeń (jednocześnie jesteśmy teraz w procesie negocjacyjnym z Norwegami i z Duńczykami o obszarze budowy gazociągu do Norwegii) myślę, że ten krajobraz gazowy, nie tylko będzie się w najbliższych latach zmieniał, ale na końcu tego procesu, za kilka lat, widzę dokładnie taką możliwość, o jaką pan redaktor zapytał. My możemy się stać reeksporterem gazu i możemy dla wielu krajów z Europy Środkowej być swojego rodzaju wentylem bezpieczeństwa i bardzo przewidywalnym partnerem w handlu gazem.

Cena tego amerykańskiego gazu jest dużo niższa od tego, który importujemy z Rosji?

Cena jest w takim przypadku tajemnicą handlową przedsiębiorstwa, ale jestem przekonany, że ta cena jest przyzwoita.

Przejdźmy do targów w Hanowerze. Pan Premier miał okazję zobaczyć wszystkie polskie stoiska. Jakie wnioski towarzyszą Panu po tych targach? Możliwości – nie tylko przedsiębiorców, ale także polskiej nauki – napawają dużą nadzieją.

Tak – pokazaliśmy z naszej strony bardzo piękny obraz Polski, obraz Polski nowoczesnej, Polski, która chce być partnerem dla najlepszych, najwyżej rozwiniętych krajów świata i dla najwyżej rozwiniętych firm. Pokazaliśmy łaziki marsjańskie, pokazaliśmy również elektryczne pojazdy, znakomite programy informatyczne, samochód elektryczny, autobus elektryczny i bardzo innowacyjne wynalazki w wielu innych obszarach, jak chociażby również duże drukarki 3D, które są oczywiście coraz bardziej popularne na całym świecie, ale mamy dobrze dopasowane, dobrane oprogramowanie software do tych przedmiotów. Cieszę się, że Polska była krajem partnerskim. Przypomnę zresztą, że w poprzednich latach krajami partnerskimi były Chiny, Indie i w ostatnim roku Stany Zjednoczone, więc jesteśmy w bardzo dobrym towarzystwie potęg gospodarczych świata. W ten sposób uznano również naszą rosnącą pozycję gospodarczą. Mogę symbolicznie zacytować słowa jednego z przedsiębiorców, który powiedział mi, że „dawniej Polacy jeździli do Niemiec na roboty, a dzisiaj przywożą roboty do Niemiec”.

Gdy kanclerz Angela Merkel otwierała targi, mówiła o tym, że Polska słynie z nowoczesnych rozwiązań energetycznych i informatycznych. Spłyciła polską ofertę, jeżeli chodzi o ewentualną współpracę międzynarodową?

Niemcy zachowali się wobec nas na targach elegancko i pani kanclerz również przywitała nas we właściwy sposób. My mamy do zaoferowania wiele ciekawych rozwiązań w bardzo wielu branżach.

Wspomniał Pan Premier o Indiach. Ostatnio odbyło się spotkanie premier z wiceprezydentem Indii. Pan prezydent jest w Meksyku. Tam została otwarta Polska Agencja Inwestycji i Handlu. Ta współpraca poza Europą jest również rozwijana? Ona też jest istotną częścią planu na rzecz odpowiedzialnego rozwoju?

Jak najbardziej. Częścią planu na rzecz odpowiedzialnego rozwoju jest szukanie nowych obszarów, do których nasi przedsiębiorcy mogą eksportować i na które mogą ekspandować, mogą rozwijać swoją działalność poprzez wykupywanie innych firm i „rozpychać się” trochę po świecie. W Indiach, które są bardzo dobrym przykładem, potrafimy coraz lepiej znajdować swoje miejsce, bo akurat w roku 2016 handel z Indiami, a właściwie polski eksport do Indii, wzrósł o blisko 50 proc. – z ponad 400 milionów dolarów do ponad 600 milionów dolarów. Indie stają się naszym bardzo ważnym partnerem. W stosunkach międzynarodowych z Indiami bardzo pomaga również premier Piotr Gliński.

Zostańmy jeszcze przy kwestiach międzynarodowych. Ostatnio kandydat na prezydenta Francji zapowiedział, że jeśli wygra wybory, to jedną z pierwszych, głównych decyzji, będzie rozprawienie się z Polską. Rząd polski ma się czego obawiać?

Myślę, że trzeba bardzo dokładnie prześledzić cały kontekst. Przeczytałem bardzo dokładnie całą wypowiedź – to po pierwsze. Po drugie, ta wypowiedź padła w okresie bardzo szczególnym, w okresie przedwyborczym. W takim okresie padają różne zapowiedzi, różne groźby, ostrzeżenia. Przypomnijmy sobie kampanię amerykańską. Dzisiejszy prezydent Donald Trump mówił o zerwaniu umów z NAFTĄ, czyli umowy o wolnym handlu z Kanadą i Meksykiem. Miał ją zerwać i dzisiaj mówi, że na pewno jej nie zerwie. Miał dążyć do podniesienia stóp procentowych – dzisiaj mówi, że życzyłby sobie, żeby te stopy procentowe były jak najniższe. Miał odwołać szefową Banku Centralnego – dzisiaj mówi, że ma szansę na kolejną kadencję. Naprawdę nie ekscytujmy się tak bardzo tymi wypowiedziami polityków, które padły przed wyborami.

Jednak spór między Polską, a niektórymi unijnymi urzędnikami trwa. Może on odstraszyć potencjalnych partnerów, zmniejszyć poziom zagranicznych inwestycji w Polsce?

Jak widzimy po przykładach, to nie tylko nie odstrasza. Nie ma tutaj żadnej groźby, żadnego ryzyka, żadnego niebezpieczeństwa. Pokazujemy to na konkretach. Przyciągamy wielkie inwestycje zagraniczne takich instytucji bankowych, jak Goldman Sachs, jeden z największych banków. Citibank zwiększa swoją obecność w obszarze middle office, back office, są jeszcze UBS Credit Suisse (żeby pozostać przy obszarze bankowym), ale również wielkie przemysłowe konglomeraty, takie jak ABB, albo chociażby ostatnie inwestycje Rolls-Royce’a w dolinie lotniczej. Widzę nie tylko brak izolacji. Dostrzegam obecnie ogromne zainteresowanie Polską. Muszę powiedzieć, że tylu inwestorów, którzy teraz interesują się Polską, wcześniej nigdy nie widziałem, a właściwie w gospodarce jestem od zawsze, od początku transformacji.

Przejdźmy do sceny krajowej. Mamy zapowiedź minister Anny Zalewskiej o 15-procentowym wzroście pensji dla nauczycieli. Takie podwyżki resort edukacji planuje do roku 2020 roku. Będą na to pieniądze?

Pokazujemy rok po roku, że nie tylko z uszczelnienia podatków, ale również ze wzrostu gospodarczego, z tego eksportu, o którym mówiłem, z tych wyższych inwestycji, środki w budżecie są. Środki w budżecie będą na pewno zachowane, będą zabezpieczone. Z panią minister Zalewską rozmawialiśmy jeszcze w czwartek bardzo intensywnie właśnie na temat reformy edukacji. Ustaliliśmy również ten komunikat, który pani minister przekazała.

Szczegóły podwyżek poznamy wraz z budżetem na kolejny rok?

Tak, w najbliższych miesiącach. Budżet jest zwykle opracowywany w kilku wariantach. Wiadomo, że trzeba mieć lepszą, pogłębioną wiedzę co do tego, jak w danym momencie zachowuje się budżet. Poczekajmy jeszcze kilka miesięcy. Lipiec i sierpień są gorącymi miesiącami dla budżetu.

W kontekście reformy mówi się również o tym, że jej ewentualne odwrócenie – co postuluje opozycja – to nie tylko chaos w edukacji, ale też koszty dla państwa. Jakie byłyby to koszty?

Nie wyobrażam sobie odwrócenia tej reformy, ponieważ ona jest już bardzo zaawansowana i bardzo daleko zaszła. Oczywiście, byłyby jeszcze dodatkowo oprócz tego ogromne straty finansowe, ale najgorsze, najtrudniejsze byłoby to, że wprowadzony by został chaos, a nie chcemy dla nauczycieli, dla uczniów, dla rodziców, przede wszystkim dla młodzieży i dzieci wprowadzać jakiegokolwiek chaosu.

Kolejny pomysł Ministerstwa Rozwoju, o którym dużo się mówi, to 10 000 plus. Prace trwają? Jest już finalna propozycja czy dalej pozostajemy na etapie prac i pomysłów?

Nie ma żadnych finalnych propozycji, natomiast z panią minister Rafalską zastanawiamy się nad różnego rodzaju zachętami, bodźcami dla osób, które mogą pracować, chciałyby jeszcze pracować po osiągnięciu 60 lub 65 roku życia i które chciałyby mieć wyższą emeryturę po przepracowaniu np. dodatkowego jednego roku lub dwóch. Każda osoba, która zostanie na rynku pracy trochę dłużej, będzie miała wyższą emeryturę. Przedsiębiorca, który z pracy takiej osoby skorzysta, będzie miał doświadczonego pracownika, państwo poniesie trochę niższe koszty dla celu wypłat emerytalnych. Dodatkowo, jeśli te zachęty będą finansowe – w takiej czy innej formie (oczywiście tutaj jest bardzo wiele pomysłów) – to skorzystają na tym właśnie przyszli emeryci i ci ludzie, którzy podejmą decyzję o pozostaniu na rynku pracy.

Mówi się, że tych propozycji jest nawet ok. 15. W jakim kierunku mogłyby iść inne ewentualne pomysły, jeżeli chodzi o zachęcenie Polaków w wieku emerytalnym do pozostania na rynku pracy?

Dyskutujemy o tym z panią minister Rafalską i w ciągu najbliższych kilku miesięcy przedstawimy nasze propozycje.

Nie obawia się Pan, że obniżenie wieku emerytalnego może negatywnie wpłynąć na polski rynek pracy?

Obniżenie wieku emerytalnego może utrudnić pozyskiwanie pracowników na rynku pracy. Bardziej niepokoję się o rynek pracy niż o sam budżet, chociaż wpływ na budżet jest oczywiście też duży. Nasza polityka uszczelnienia podatków i praca na bazach danych – bo analizujemy ogromne ilości danych – pozwala nam jednak coraz lepiej rozpoznawać gdzie, w którym miejscu występują karuzele VAT-owskie. Ostatnio w Białymstoku wykryliśmy karuzelę VAT-owską okradającą państwo na 700 milionów złotych. Uszczelniamy budżet również poprzez wprowadzanie odwróconego VAT-u. Planujemy split payment, czyli podzieloną płatność. To wszystko powoduje, że te środki są, więc jeśli chodzi o przypadek obniżenia wieku emerytalnego, to na pewno zabezpieczenie jest. Natomiast warto, żeby na rynku pracy pozostali wartościowi pracownicy, z doświadczeniem w różnych dziedzinach, jeżeli oczywiście chcą, jeżeli czują się na silach. Łatwo jest mówić komuś kto ma 20, 30 czy 40 lat, ale 60 czy 65 lat to już jest zupełnie inny wiek. Dajmy swobodę wyboru i podjęcia decyzji tym ludziom.

Dziękuję za rozmowę.

Z Mateuszem Morawieckim, wicepremier, ministrem rozwoju i finansów, rozmawiał Szymon Kozupa.

RIRM

drukuj