Polacy ze wschodniej Ukrainy czekają na pomoc
Polskie miasta otwierają się na pomoc Polakom mieszkającym na wschodzie Ukrainy. Rządząca koalicja – biorąc pod uwagę zbliżające się wybory parlamentarne – także stara się wyciągnąć pomocną dłoń. Pytanie, na ile jest to pomoc rzeczywista, a na ile pozorowana.
Działania separatystów na wschodzie Ukrainy nie ustają. Ludność zamieszkująca te tereny – w tym setki Polaków – potrzebuje natychmiastowej pomocy.
– W Doniecku, Mariupolu, Ługańsku trwa wojna i sytuacja jest bardzo trudna. Polacy czekają, aż będzie taka możliwość, by wyjechać do Polski i musimy pomóc rodakom – przede wszystkim rząd i cała Polska. Mam nadzieję, że to się uda – mówi Anatol Terlecki, prezes Towarzystwa Polaków w Doniecku.
Niestety, po ostatniej ewakuacji zorganizowanej przez polski rząd w styczniu, na długo zapadła cisza – podkreśla prezes polsko-ukraińskiego Stowarzyszenia w Mariupolu Andrzej Waszko.
– Ludzie, którzy czują się na siłach, myślą na przyszłość i czują zagrożenie, zwrócili się do naszej organizacji i od grudnia ubiegają się o wsparcie rządu polskiego. Żadnych konkretnych odpowiedzi o chęci przyjęcia naszych rodaków, od rządu niestety nie było – podkreśla Andrzej Waszko, prezes Polsko-Ukraińskiego Stowarzyszenia w Mariupolu.
Teraz – na krótko przed wyborami – rząd Ewy Kopacz obiecuje 30 mln zł. na sprowadzenie Polaków ze Wschodu.
– Wybory stały się tym bodźcem, żeby zwrócić uwagę na sprawy, które dziwnym trafem były jakoś pomijane przez ekipę rządzącą. Bardzo podobna sytuacja była z referendum, które rozpisał odchodzący pan prezydent, żeby chwytać się „koła ratunkowego” – zauważa prof. Włodzimierz Osadczy z KUL.
Na szczególną uwagę zasługuje inicjatywa polskich miast, które same – na własną rękę – starają się pomóc naszym rodakom.
– Rozmawialiśmy już o konkretnych sprawach z radnymi i z prezydentem Poznania w sprawie przyjęcia 10 rodzin. Taka inicjatywa też wyszła od Szczecina. Teraz pracujemy, żeby kilka rodzin mogła przyjąć Łódź. Oczekujemy, że drugie co do wielkości miasto w Polsce – Kraków (…) też kilka rodzin mogło przyjąć – wyjaśnia Andrzej Waszko, prezes Polsko-Ukraińskiego Stowarzyszenia w Mariupolu.
Radny Mirosław Gilarski z Prawa i Sprawiedliwości zapowiedział, że złoży w tej sprawie uchwałę kierunkową na najbliższej sesji. Zobowiązywałaby ona prezydenta Krakowa do zapewnienia choćby kilku mieszkań socjalnych i wsparcia w poszukiwaniu pracy. Radny ma nadzieję, że uchwała zostanie przyjęta, a działania będą podjęte najszybciej, jak to możliwe.
– Nie wierzę, żeby Kraków – drugie miasto pod względem ludności po Warszawie – nie znalazło tutaj miejsca choćby dla jednej, dwóch, trzech rodzin z Donbasu, których sytuacja jest tragiczna – zaznacza Mirosław Gilarski.
A sytuacja ta może być jeszcze gorsza, biorąc pod uwagę nadchodzącą zimę – akcentuje prezes Towarzystwa Polaków w Doniecku Anatol Terlecki.
– Przybliża się zima i co będzie dalej? Może nie będzie gazu, prądu, wody i to będzie po prostu katastrofa. Teraz już jest katastrofa, a co będzie w przyszłości, w najbliższym czasie? Nie wiem co będzie. Ceny, jakie są na Ukrainie, to w Doniecku trzy razy drożej. Bardzo trudno jest tym ludziom, co się znajdują na tych terenach – podkreśla Anatol Terlecki.
TV Trwam News/RIRM