Pakistańscy talibowie unieszkodliwieni
Pakistańscy talibowie, którzy przez ostatnie siedem lat terroryzowali Azję Płd. od Kabulu po Bombaj, a w piątek poinformowali, że zestrzelili śmigłowiec z dyplomatami w Gilgicie, zostali rozbici przez pakistańskie wojsko i na razie nie stanowią zagrożenia.
Bojownicy ci wyrośli na jedną z najgroźniejszych organizacji terrorystycznych na świecie wskutek amerykańskiej inwazji na Afganistan jesienią 2001 roku. Początek dali im zwolennicy ich afgańskich imienników, odsuniętych przez Amerykanów od władzy w Kabulu. W Islamabadzie, Karaczi, a przede wszystkim na afgańsko-pakistańskim pograniczu sympatycy afgańskich talibów zbierali dla nich pomoc i werbowali ochotników na wojnę z Amerykanami.
Nie chcąc ryzykować z nimi konfliktu, a także, by ocalić swoich dawnych protegowanych, władze Pakistanu udzieliły u siebie schronienia afgańskim talibom, choć formalnie pozostawały najważniejszym sprzymierzeńcem USA w afgańskiej wojnie. Korzystając z bierności władz, pakistańscy talibowie próbowali zaprowadzać u siebie porządki do tych, jakie panowały w Afganistanie pod rządami talibów.
Dopiero w 2007 roku przymuszony przez Zachód ówczesny prezydent Pervez Musharraf rozkazał swojemu wojsku dokonać pacyfikacji Czerwonego Meczetu w Islamabadzie, głównej kwatery pakistańskich talibów. Doszło do rzezi, a talibowie wypowiedzieli władzom w Islamabadzie wojnę.
Szacuje się, że od 2007 roku w wyniku zamachów i zbrojnych rajdów miejscowych talibów, w Pakistanie mogło zginąć nawet 50 tys. ludzi. Najkrwawszym rokiem okazał się rok 2009, kiedy to talibowie dokonali prawie 100 samobójczych zamachów bombowych i zabili ponad 12,5 tys. ludzi.
Mimo nacisków Zachodu, Pakistan długo wzbraniał się przed rozprawą z talibami. Wspierał po cichu tych spośród nich, którzy koncentrowali się na wojnie z Zachodem w Afganistanie, zaś występował przeciwko tym, którzy za swój główny cel uznawali władze w Islamabadzie. Na tych właśnie talibów pakistańscy wojskowi nasyłali amerykańskie bezzałogowe samoloty, które zabijały kolejnych partyzanckich dowódców.
W piątkowej katastrofie śmigłowca w Pakistanie zginęło sześć osób, w tym ambasador Norwegii i ambasador Filipin. Ranny został ambasador Polski w Islamabadzie Andrzej Ananicz. Talibowie poinformowali, że to oni zestrzelili śmigłowiec.
PAP/RIRM