Obrona do końca

Dokonywane na naszych oczach manipulacje faktami dotyczącymi odpowiedzialności za zbrodnie II wojny światowej zobowiązują do przyglądania się nie tylko wypowiedziom polityków na ten temat, ale także renomowanych historyków. Po latach ich aktywności może się z umysłów wypłukać trafne rozeznanie tej odpowiedzialności. Z takim rozeznaniem już mają problemy niektóre naukowe monografie odnośnie do największych wojen starożytności, które ratowały nas przed stoczeniem się w otchłań barbarzyństwa. Wojny te miałyby wybuchać jakoś same, mocą dziejowych prawidłowości, bez sprawczego zaangażowania rządzących.

Tak nieraz przedstawia się także II wojnę światową, określając 1 września 1939 roku jako dzień „wybuchu” tej wojny. Jest to oczywiście prawda, ale nie oddaje ona sedna wydarzeń tego dnia. 1 września 1939 roku dokonany został przez Niemcy akt zbrodniczej agresji wobec Polski. Odnośnie do tego faktu mamy całkowitą jasność, której niekiedy może brakować w przypadku innych znanych z historii wojen. Dowiadujemy się o nich z równie wartościowych świadectw, które są ze sobą sprzeczne. Nieraz też brak nam jest znajomości pewnych okoliczności i całkiem słusznie można wtedy powiedzieć, że jakaś wojna niejako „sama” wybuchła i wciągnęła w swoją machinę różne państwa. 1 września 1939 r. niewątpliwie było inaczej. Polska spotkała się ze zbrodniczym atakiem Niemców i trzeba o tym cierpliwie przypominać, bo inaczej po stuleciach będzie się nam opowiadać, że nie ma winnych za zbrodnie tej wojny. Jakoby wszyscy jakoś się do niej przyłożyli, bo jej przyczyną miałby być traktat wersalski, jak to już zdaje się sugerować list premiera Putina napisany na okoliczność 70. rocznicy wybuchu tej wojny – jak czytamy – z „faszyzmem”.
Nie należy też Polaków broniących się przed zbrodniczym atakiem pozbawiać moralnej zasługi i chwały. W imponującej „Europie” Normana Daviesa czytamy, że Polacy zareagowali we wrześniu „instynktownie”, i to „instynkt kazał im walczyć i polec w walce”. Takie sformułowanie może jednak rodzić niejasności, bo wzięte dosłownie oznacza, że nasi przodkowie zareagowali na napaść Niemiec bez zastanowienia, czyli jakoś nierozumnie. Działanie instynktowne nie jest na poziomie istoty rozumnej i wolnej, którą jest człowiek, i nie zasługuje na moralne uznanie. Odpowiadając także na wojenną agresję, trzeba się zastanowić, i z pewnością nie zapomnieli o tym nasi przodkowie. Nie przeoczył pewnie tego i słynny brytyjski historyk, raczej mający na celu wyrażenie uznania dla Polaków, określając naszą odpowiedź na atak Niemców jako „instynktowną”. Zastanawiający się głęboko nad tym, czy wbić nóż w plecy sąsiadowi, nie wystawiają sobie dobrego świadectwa moralnego. Dla człowieka przyzwoitego jest całkowicie jasne, bez zastanowienia, że takich działań nigdy nie należy podejmować. Za tym dobrym, natychmiastowym rozeznaniem kryje się jednak codzienne, wytrwałe czuwanie nad swoim rozumem, trafnością jego moralnych rozeznań, i trzeba to uwzględnić w charakterystyce historycznych faktów.
Za wrzesień 1939 roku nie musimy się jako Polacy zatem wstydzić, ale jesteśmy z siebie dumni. Doznanie zła próbuje jednak wciągnąć ofiarę w swoją spiralę. Czy z ostatniego wojennego zmagania wyszliśmy bez zarzutu, czyli nie daliśmy się jakoś wciągnąć w zło? Po wojnach rzeczypospolitej rzymskiej z Kartaginą i Macedonią grecki historyk Polibiusz odnotował gwałtowny spadek poziomu moralnego wśród zwycięskich Rzymian, bo „jedni myśleli tylko o kobietach, inni o występkach przeciwko naturze, jeszcze inni o „pokazaniu się” i pijaństwie”. Zamiast od wrogów uczyć się omijania ich moralnych słabości, nieraz je przejmujemy. I tak starożytni Rzymianie po przejęciu władzy nad Sycylią dali się zainfekować tamtejszymi obyczajami. Pisał o nich z kpiną już Platon – po nieudanej wyprawie mającej na celu przemianę tyrana (Dionizjosa Młodszego) w mędrca – którego zdaniem, sycylijscy Grecy specjalizują się w nieustannym ucztowaniu, a także nie zdarza się tam zasypiać samemu.
Nasi wrześniowi agresorzy należeli do aborcyjnej światowej czołówki w XX stuleciu, o czym się dzisiaj zazwyczaj nie pamięta. Walcząc dzielnie do końca wojny, niestety nie udało nam się jednak całkowicie uniknąć infekcji tej zbrodniczej mentalności naszych okupantów. Do dzisiaj nie możemy się przecież uporać z krwawym proaborcyjnym prawnym spadkiem po Niemcach i ZSRS, co dobrze ilustruje aktualny bolszewicki stan umysłów wielu polskich polityków odnośnie do in vitro. Miejmy jednak nadzieję, że wybudzi ich – i cały Naród – ostatni dokument Episkopatu Polski. Inaczej bowiem trzeba nam z bólem przyznać, że jeszcze ta nasza ostatnia obronna wojna się nie zakończyła.

Marek Czachorowski
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl