Nowy biznes plan Stoczni Gdańsk trafi do ARP
Nowy biznesplan Stoczni Gdańsk ma trafić dziś lub jutro do Agencji Rozwoju Przemysłu – napisał jeden z dzienników. Od nowego planu Agencja uzależnia dalsze inwestowanie w zakład.
Agencja Rozwoju Przemysłu posiada 25 proc. akcji w Stoczni, 75 proc. należy do Gdańsk Shipyard Gruop, kontrolowanej przez ukraiński koncern ISD. W ubiegłym tygodniu wiceminister skarbu odpowiedzialny za ARP wskazał na umniejszające wiarygodność ukraińskiego koncernu opóźnienia z dostarczeniem biznesplanu dla Stoczni Gdańsk. Miał on być gotowy na koniec listopada.
Roman Gałęzewski, przewodniczący KZ „S” Stoczni Gdańsk mówi, że nie da się przygotować dobrego planu z dnia na dzień. Natomiast postawa agencji w całej tej sytuacji wskazuje na złą wolę, a nie chęć pomocy w rozwiązaniu trudnej sytuacji stoczni.
– Wiadome jest, że tego typu biznesplany tworzy się dość długo, jeśli wynajmuje się firmę zagraniczną, bardzo drogą, jedną z pięciu uznanych przez światowe rankingi jako światowa czołówka. Wiadomo mi, że 31 listopada był przedstawiany ten plan restrukturyzacji przez przedstawicieli tej firmy. Natomiast ministerstwo mówi, że ani nie było planu (być może nie dostarczono podpisanego czy zbindowanego dokumentu), natomiast najważniejsza jest treść, która na pewno była. Minister mówił, że ten plan nie będzie się wiele różnił od poprzedniego, bo tak jest, że żaden plan nie może być planem cudownym – stwierdza Roman Gałęzewski.Jak napisała jedna z gazet nowy plan nie będzie się znacznie różnił od obecnego. Zakłada on, m.in. dalszą produkcję konstrukcji stalowych; z kolei budowa kadłubów statków ma się ograniczyć tylko do wysoko rentownych projektów. Przewidziane są także zwolnienia pracowników i zmiany warunków pracy dla osób, które pozostaną.
Stocznia ma także poważne problemy finansowe, jednak jak zwraca uwagę przewodniczący, wynikają one z wcześniej zaciągniętych zobowiązań ARP. Koszty cięć najbardziej odczuwają pracownicy – podkreśla przew. KZ „S” Stoczni Gdańskiej.
– Po to, żeby był biznesplan nie tylko realny, ale taki, który ograniczy straty. Załoga jest pod wpływem bardzo wielu wyrzeczeń, że nie wspomnę już o wypłatach, o różnego rodzaju należnościach, również i o bardzo niekorzystnych umowach. To co kiedyś robiło trzech, teraz robi dwóch – czasami jest to na granicy bezpieczeństwa po to, żeby zmniejszyć koszty. Natomiast już w zasadzie od kilku miesięcy wszystkie kontrakty, które są robione, są rentowne – zaznacza przewodniczący.RIRM