NIK krytycznie o programach lekowych
Najwyższa Izba Kontroli krytycznie oceniła funkcjonujące w Polsce programy lekowe. Obejmują one leki i technologie, które nie są finansowane przez NFZ.
Miały one zapewnić odpowiedni dostęp do leczenia pacjentom, u których standardowo stosowane farmaceutyki nie przynoszą poprawy. Aby dostać jednak taki lek potrzebna jest zgoda dyrektora wojewódzkiego NFZ.
Jak informuje NIK, od kliku lat pacjenci z takimi samymi schorzeniami w jednym województwie dostają zgodę na chemioterapię niestandardową, a w innym nie. Wówczas chorzy są odsyłani do innego województwa w poszukiwaniu pomocy.
Na problem sporej dysproporcji w związku z dostępem do poszczególnych programów uwagę zwrócił rzecznik NIK Paweł Biedziak.
– Powoli, ale systematycznie rośnie liczba ministerialnych programów lekowych, dedykowanych osobom cierpiącym na rzadkie schorzenia. Z prowadzonych w ten sposób terapii korzysta coraz więcej osób. Istniały jednak spore dysproporcje pomiędzy dostępem do poszczególnych programów, leków w poszczególnych województwach. Jeśli chodzi o poważne nieprawidłowości stwierdziliśmy, że eksperci – którzy byli zobowiązani do składania deklaracji o ewentualnym konflikcie interesów; opiniujący poszczególne programy, leki dla Agencji Oceny Technologii Medycznych – pomimo tego, że złożyli takie oświadczenia o konflikcie interesów, to wykorzystywano ich opinie, a tak być nie powinno – powiedział Paweł Biedziak.Adam Sandauer, honorowy przewodniczący Stowarzyszenia Pacjentów „Primum Non Nocere” podkreśla, że według prawa wszyscy powinniśmy mieć równy dostęp do leczenia finansowanego ze środków publicznych.
– Oczywiście można byłoby wyobrazić sobie, że gdzieś jest jakiś eksperymentalny jeden ośrodek, który stosuje nowe technologie, inne niż dostępne dla reszty pacjentów w całym kraju. Natomiast sytuacja – kiedy mamy podział geograficzny i wszystkie NFZ-y odmawiają, a jeden czy kilka w jednym, czy drugim województwie wyrażają zgodę – w moim przekonaniu jest głębokim łamaniem ustawy zasadniczej. To nie powinno mieć miejsca – dodał Adam Sandauer.Ekspert dodał, że taka osoba ma prawo do wniesienia skargi do Trybunału Konstytucyjnego. W takich przypadkach liczy się jednak czas.
RIRM