Nasze urojenia Ekonomiczne

Nasze postrzeganie zjawisk ekonomicznych jest czymś zaskakującym: jakże często żyjemy w świecie wręcz urojonym. Nie widzimy tego, co nas otacza, a obraz rzeczywistości zastępujemy ideologicznymi postulatami lub, co bardziej sympatyczne, marzeniami o lepszym świecie. Podam przykłady sześciu najważniejszych urojeń ekonomicznych, którymi na co dzień wielu z nas stara się wyjaśnić to, co się wokół nas dzieje.

Urojenie pierwsze: istnieje jednoznaczne przeciwstawienie się między „przedsiębiorcami” (kapitalistami), którzy są symbolem dobra, i „biurokracją państwową i samorządową”, która jest oczywiście czymś z natury złym. Teza czysto ideologiczna, w dodatku błędna empirycznie. Współczesną gospodarką rządzą takie same biurokracje jak administracją publiczną (tam wcale nie rządzą politycy). Mają one własne interesy i kierują się dwoma podstawowymi zasadami: maksimum wpływów i minimum odpowiedzialności. Większość struktur biznesowych, takich jak banki i inne instytucje finansowe, holdingi przemysłowe czy handlowe, a nawet spółki kapitałowe średniej wielkości, mają tylko formalnych właścicieli, którzy nie mają zbyt wiele do gadania. Zarządy, które jakoby reprezentują interesy właścicieli (akcjonariuszy czy wspólników), robią swoje czy dbają o to, aby – cytując słowa pana Tureckiego – „coś robić, aby (dobrze) zarobić, ale się (zbytnio) nie narobić”. Oczywiście jest wiele wyjątków, gdzie firmami w rzeczywistości rządzą właściciele, a nie kliki biurokratyczne. Udaje się to tylko na krótką metę, bo jest to zbyt wyniszczający sposób rządzenia, chyba że tworzy się firmę rodzinną, ale ten wariant u nas rzadko się udaje. Biurokracje biznesowe są bardzo podobne do urzędniczych i istnieje między nimi wiele nieformalnych związków.

Urojenie drugie: istnieje zbyt dużo (nadmiar) formalnych ograniczeń w prowadzeniu działalności gospodarczej i przez to (jakoby) nie osiągamy ekonomicznych sukcesów. Pomylenie rzeczywistości z treścią przepisów. W tych ostatnich istnieją oczywiście tysiące różnych nakazów i zakazów, lecz z reguły nie mają one jednak większego znaczenia, bo nikogo – łącznie z biurokracją publiczną – nie obchodzą, a większości nawet nikt nie zna. Cecha ta nawet dotyczy tych gremiów, które uchwalają te przepisy, bo nawet w Parlamencie Europejskim zasadą jest, że eurodeputowani nie czytają tego, nad czym głosują. Faktycznie prowadzenie działalności gospodarczej nie spotyka istotnych barier „biurokratycznych”, a większość służb publicznych, które (jakoby) stoją na straży tej gmatwaniny przepisów, ma charakter czysto fasadowy. Jak w każdej strukturze z tej bajki najważniejszy jest „spokój”, a najgorszym intruzem ten, kto upominałby się o przestrzeganie przepisów. Zwłaszcza że te ostatnie mamy w ogólnej pogardzie, niezależnie od tego, po której stronie siedzimy: przed czy za urzędowym biurkiem. Oczywiście, gdy politycy chcą komuś przyłożyć, to zawsze znajdzie się na niego w tych przepisach tzw. hak, ale nawet czyniąc coś złego, jesteśmy często równie niesprawni jak wtedy, gdy chcemy zrobić coś dobrego. Tu też są wyjątki, ale nie jest ich wiele.

Urojenie trzecie: niskie podatki (a najbardziej ich brak) sprzyjają przedsiębiorczości i rozwojowi gospodarki. Teza ta charakterystyczna dla postaw, gdzie chciwość jest silniejsza od zdrowego rozsądku. Aby biznes mógł spokojnie zarabiać pieniądze, potrzebnych jest co najmniej pięć „twardych” warunków, które może zapewnić tylko dobrze zorganizowana władza publiczna:

* kompetentny i sprawny wymiar sprawiedliwości, który mądrze rozstrzyga spory o charakterze gospodarczym,
* zasobne w środki i uczciwe organy ścigania, które ochronią nas przed bandytami i oszustami,
* infrastruktura publiczna w postaci dróg, mostów, portów i torów kolejowych dających szansę przemieszczania się i transportu towarów,
* system edukacyjny, który uczy potencjalnych pracowników potrzebnych w gospodarce umiejętności,
* dobre, czyli precyzyjne i przyjazne dla uczciwych ludzi prawo, tworzone przez władze.

To kosztuje. Aby otrzymać owe „dary” na przyzwoitym poziomie, trzeba pieniędzy, które mogą pochodzić tylko od podatków. Gdy jest ich za mało, to mamy to, co mamy.

Urojenie czwarte: zredukowane do roli stróża nocnego państwo jest przyjazne dla ludzi bogatych. Zupełny nonsens. Bogactwo wymaga silnego państwa, bo tylko ono może zagwarantować jego przetrwanie. Ograniczenie i słabe państwo idzie w parze z biedą. Nie bez powodu bogaci uciekają ze swym bogactwem, a często interesami życiowymi tam, gdzie silne i dobrze zorganizowane kraje zapewniają anonimowość i spokój. Oczywiście silne państwo może być również wrogie ludziom bogatym, ale jego przyjaźń też się da kupić i lepiej, gdyby była to uczciwa transakcja, czyli poprzez zapłatę podatków, a nie łapówki.

Urojenie piąte: można w Polsce powtórzyć jakiś historyczny eksperyment, który gdzieś przyniósł sukces ekonomiczny („druga Japonia”, „druga Irlandia”, „drugi Hongkong”). Tak jak Polska nie będzie „drugim Hongkongiem, tak Hongkong nie będzie drugą Polską”. Otwarte granice i głęboki, trwający od lat kryzys demograficzny bogatszej części Unii Europejskiej, spowodowały, że nasi rodacy masowo szukają pracy i szczęścia za granicami, a tam są przyjmowani przez pracodawców z otwartymi ramionami. To najważniejszy i nieznany poprzednio czynnik, decydujący o naszym rozwoju gospodarczym. Jako polscy pracodawcy jesteśmy dla naszych pracowników często propozycją drugiej kategorii, bo jesteśmy biedniejsi niż konkurenci z Niemiec, Wielkiej Brytanii czy nawet Czech. Alternatywa jest zbyt łatwa do osiągnięcia, zwłaszcza że mamy już tanie linie lotnicze. Dlatego też nie zmusimy – tak jak sto lat temu – setek tysięcy ludzi zdesperowanych biedą przeludnionej wsi do pracy w przemyśle, którego zresztą już prawie nie ma. Nie powtórzymy więc nawet sukcesu ekonomicznego naszego kapitalizmu z przełomu XIX i XX wieku.

Urojenie szóste: inwestycje, szerzej – kapitał zagraniczny jest motorem rozwoju gospodarczego i bogactwa naszych obywateli. Teza nieempiryczna, wynikająca być może z naszych kompleksów i niskiej samooceny. Od dawna, a tak naprawdę, to z przerwami od ponad stu lat, jesteśmy regionem wielkich transferów zewnętrznych o ujemnym skutku. Jest rzeczą oczywistą, że inwestuje się tu po to, aby zarobić, a ów zarobek wydać tam, gdzie się chce. Tym miejscem nie jest z reguły nasz kraj i w sumie nie należy się na to obrażać, choć można (i trzeba) utrudniać ogałacanie zagranicznych przedsiębiorców z zysków – ale to już rola władzy. Istotnym czynnikiem rozwoju jest na dłuższą metę tylko krajowy biznes, który chce tu zarabiać, czyli wydawać swoje pieniądze, dzięki czemu wszyscy staniemy się bogatsi.

Pora na jakieś wnioski. Nie warto żyć w świecie urojeń. Musimy zmienić nasze państwo, aby służyło ono naszym obywatelom, którzy powinni tu widzieć swoją przyszłość, czyli pracę i dobrobyt. Chyba że nam na tym nie zależy.

Prof. dr hab. Witold Modzelewski
Uniwersytet Warszawski
Instytut Studiów Podatkowych

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl