fot. twitter.com/MichalSAC

[NASZ WYWIAD] Ks. M. Siennicki SAC: Ten rejs nie może się skończyć, to są młodzi ambasadorowie, którzy szukają Pana Boga i chcemy ich zaprosić, żeby świadczyli o Chrystusie i byli ambasadorami nie tylko Polski, ale też polskiej wiary – wiary katolickiej

Rejs trwa dalej. Rejs to nie tylko ten czas, kiedy młodzież była razem na statku. To są przyjaciele, to są ludzie, którzy wspólnie przeżyli coś na morzu. Ci młodzi ludzie są bardzo silnie ze sobą związani, spotykają się. Teraz jest taka myśl, że ten rejs nie może się skończyć, to są młodzi ambasadorowie, ludzie super wykształceni, to są ludzie, którzy szukają Pana Boga i chcemy ich zaprosić do tego, żeby rzeczywiście świadczyli o Chrystusie i byli ambasadorami nie tylko Polski, ale też polskiej wiary – wiary katolickiej – powiedział w rozmowie w Panamie z o. Witoldem Hetnarem CSsR z Radia Maryja ks. Michał Siennicki SAC, kapelan Rejsu Niepodległości.

Żaglowiec „Dar Młodzieży”, uczestniczący w Rejsie Niepodległości, dotarł we wtorek do Panamy, gdzie rozpoczęły się Światowe Dni Młodzieży. Rejs Niepodległości trwa od 20 maja 2018 roku. Na jego trasie były 22 porty w 18 państwach. Na wszystkich etapach rejsu dookoła świata uczestniczyło tysiąc młodych osób z całej Polski. Obecnie wszyscy czekają już w Panamie na papieża. Uczestnicy Rejsu Niepodległości wezmą udział w najważniejszych wydarzeniach Światowych Dni Młodzieży, które w niedzielę zakończy papieska Msza święta [zobacz więcej]. We wtorek w panamskim porcie Balboa „Dar Młodzieży” przywitali uczestnicy wszystkich dotychczasowych etapów Rejsu Niepodległość, wśród nich był ks. Michał Siennicki SAC, z którym rozmawiał o. Witold Hetnar CSsR.

O. Witold Hetnar CSsR: Dużo było pracy na pokładzie w czasie rejsu?

Ks. Michał Siennicki SAC: Płynąłem już jakiś czas temu, bo teraz do Panamy, jako kapelan, dopłynął redemptorysta o. Edward Pracz, ja płynąłem na etapie Mauritius – Singapur, i pracy było dużo.

Jak wyglądał dzień na pokładzie „Daru Młodzieży”?

Taki dzień przebiegał bardzo szybko. Rozpoczynał się od najważniejszego momentu, czyli podniesienia bandery, co jest uroczystością. Przewodniczy jej codziennie komendant. Jest podniesienie bandery, jest spotkanie, podczas którego komendant ma kilka słów do młodzieży, opowiadając o tym co będziemy robić, jakie są przewidziane manewry i co się będzie działo w ciągu dnia. Wówczas były również ewentualne uwagi, pochwały, czasami nagany.

Jaka była rola kapelana? Czy też chodził po rejach, mył pokład?

Kiedy byłem kapelanem, to przede wszystkim odprawiałem Mszę św., sprawowałem sakramenty, rozmawiałem z młodzieżą. Oczywiście kapelan chodził po rejach. Miałem to szczęście, bo to jest wielkie szczęście, że mogłem wejść po rejach. Angażowałem się w mycie pokładu, szorowanie dzwonów, we wszystko co trzeba było robić i właściwie co robiła młodzież. To też była taka okazja do tego, żeby po prostu być z młodzieżą.

W jaki sposób ten przekaz duchowy wyrażał się w rejsie? Na ile był on doświadczalny dla młodzieży?

To jest bardzo ważny element, ponieważ młodzież w tym czasie, kiedy jest na statku, można powiedzieć jest zamknięta w takiej małej przestrzeni, daleko od rodziny. To jednak są młodzi ludzie, w wieku 18-26 lat i można powiedzieć w takiej ciszy bez komórek, gdzie nie ma zasięgu, internet jest słaby, jest okazja do tego, że jak oni doświadczają ciszę, to nagle słyszą, że coś jeszcze innego jest potrzebne. Tutaj kapelan, Msza św., spowiedź, rozmowa była naprawdę ważna.

Ksiądz też zawsze był dostępny, zawsze na wyciągnięcie ręki, nieco inaczej niż to bywa tak na lądzie w codziennym życiu.

Nie było na pokładzie godzin urzędowania kancelarii parafialnej, nie ma kancelarii parafialnej na statku. To jest taka dziwna parafia: 170 osób, ksiądz jest na wyciągnięcie ręki, czasami jest kolegą, czasami jest podwładnym. Ksiądz też musi wykonywać odpowiednie obowiązki, a czasami jest kolegą np. do gier planszowych.

Co daje tym młodym taki rejs, czym się dzielą, z czym schodzą na ląd po takiej wyprawie?

Rejs trwa dalej. Rejs to nie tylko ten czas, kiedy młodzież była razem na statku. Dlatego, że akurat grupa, z którą płynąłem widać, że to są przyjaciele, to są ludzie, którzy wspólnie przeżyli coś na morzu. Ci młodzi ludzie są bardzo silnie ze sobą związani, spotykają się. Teraz jest taka myśl, że ten rejs nie może się skończyć, to są młodzi ambasadorowie, ludzie super wykształceni, ludzie, którzy szukają Pana Boga i chcemy ich zaprosić do tego, żeby rzeczywiście świadczyli o Chrystusie i byli ambasadorami nie tylko Polski, ale też polskiej wiary – wiary katolickiej.

RIRM

drukuj