Ministerialni wizytatorzy na każdej porodówce
Ministerialny audyt na porodówkach jest nieprzygotowany i akcyjny – oceniają eksperci. Po śmierci bliźniąt we włocławskim szpitalu, minister zdrowia Bartosz Arłukowicz zapowiedział w mediach, że na każdej porodówce w Polsce pojawią się wizytatorzy z ministerstwa.
Kontrole mają dot. m.in. procedury cesarskiego cięcia. Specjalny zespół ekspertów ma sprawdzać wszystkie szpitale, także niepubliczne. Natomiast sami specjaliści jeszcze nie wiedzą, co dokładnie mają kontrolować i jaki jest cel rzeczywisty takiego audytu.
To nie może być jednorazowa akcja, trzeba stałej kontroli nad pracą oddziałów położniczych – mówi prof. dr hab. Bogdan Chazan, były konsultant krajowy w dziedzinie położnictwa i ginekologii.
– Z pewnością wzmocnienie nadzoru specjalistycznego w położnictwie i ginekologii jest słuszne – ale nie zastąpi to systematycznego, ciągłego nadzoru, wsparcia dla lekarzy, edukacji pacjentek i przede wszystkim analiz martwych urodzeń i zgonów noworodków. Akcja medialna (którą teraz obserwujemy, której motywem jest współczucie dla rodziców, którzy stracili dzieci i chęć uniknięcia tego rodzaju nieszczęść w przyszłości) moim zdaniem prowadzona jest z pewną przesadą i może mieć swoje niekorzystne następstwa pod postacią dalszego wzrostu częstości cięć cesarskich w Polsce – zwłaszcza tych nieuzasadnionych – mówi prof. dr hab. Bogdan Chazan.
Eksperci wskazują, że decyzja ministra zdrowia to efekt medialnego szumu. Jednocześnie podkreślają, że obecnie nikt nie analizuje przyczyn zgonów matek oraz umieralności noworodków w Polsce.
Według specjalistów kontrole będą miały sens tylko wtedy, gdy zakończy je raport ze wskazaniem, które porodówki w Polsce są bezpieczne. I tylko te powinny być finansowane przez NFZ.
RIRM