Lekcje świętego Augustyna

W polu dobra i zła

Wielkie osobowości doskwierają słabościom także następnych pokoleń. Albo się zatem tę wielkość zaprawia potężną porcją goryczy, albo też się ją tak dosładza, że również nie da się jej strawić. Cóż zatem z tego, że mamy nawet w kalendarzu liturgicznym w tych dniach wspomnienie o św. Augustynie, jeśli tę postać na słodko lub na gorzko zmumifikujemy, ustawimy w galerii zasłużonych zabytków, potrzebnych dzisiaj tylko niektórym dla organizacji dnia imienin? Przy okazji wspomnienia o tym świętym usłyszymy zatem precyzyjne daty jego urodzenia i zgonu w jakichś już dzisiaj egzotycznych miejscach. Opowiemy też w specjalistycznym, naukowym żargonie o jego wkładzie w wypracowanie jakiejś kwestii teologicznej i odetchniemy z ulgą, że winniśmy raczej tzw. własnym sumieniem torować sobie drogę, a nie przy pomocy jakichś jakoby przestarzałych wskazówek świętego Augustyna.

Szczególnie uciążliwe wydają się one dzisiaj odnośnie do zagadnień życia małżeńskiego. W tej sprawie święty Augustyn jest szczególnie zasłużony dla chrześcijaństwa i dźwiganej przezeń – chociaż wyrywającej się – Europy. O tym jego dorobku jednak albo lekceważąco się nie pamięta, albo usilnie zwalcza na użytek wyprzęgnięcia z umysłów najważniejszych norm moralnych dotyczących życia małżeńskiego. Tymczasem nic dzisiaj bardziej aktualnego w naszej neomanichejskiej kulturze jak przypominanie o godności ludzkiej prokreacji, o co w sposób wyjątkowy walczył właśnie wielki Afrykańczyk z manichejczykami. Obowiązywały ich trzy „pieczęcie”: ust, rąk i łona. Zakazywano im zatem picia wina i jedzenia mięsa, zabijania zwierząt i niszczenia roślin oraz prokreacji. Dozwolone było im jednak konsumpcyjne życie seksualne. Cóż bardziej bliskiego naszym wymierającym chyba od takiej manichejskiej ascezy rodzinom? Lęk przed prokreacją w czasach Freuda rodził wiecznie schorowane żony, dzisiaj opieczętowuje się łona także antykoncepcyjnie potraktowanymi „naturalnymi metodami” chyba aż „poczwórnego sprawdzenia”. Pewnie brakuje cnoty męstwa, bardzo potrzebnej również w pełni ludzkiej erotyce.

Ale święty Augustyn wskazywał także drugi cel małżeństwa, który określał jako „wierność”. Tutaj może nam się wydaje, że za nim nadążamy, bo łatwą jest rzeczą nie porzucić swojej żony czy męża. Ale ta tylko „negatywna” wierność małżeńska nie wyczerpuje jej zakresu. Święty Augustyn wskazywał, że obejmuje ona staranie się o ofiarne dokonywanie czynów potwierdzających jedność małżonków, co sprawia jednak wiele trudności. Obserwujemy tymczasem wyścigi „pokolenia JPII” z poprzednim pokoleniem w głębokości dekoltów. Tak zwana reszta świata albo na portalach internetowych zagrzewa do wzmożenia wysiłków w tym zmaganiu, albo przejmująco spogląda w dal, aby się nie narazić na niecne domniemania o pogardę dla dzieła samego Stwórcy. Jeśli Don Juan uważał się za wiernego wszystkim kobietom, bo z tego powodu opuszczał każdą z nich, to wyścigi części naszych kobiet, aby zrobić wrażenie na wszystkich spotkanych mężczyznach, odległe są od dbałości o wierność tylko jednemu z nich. Drogę tej mentalności utorował także film „Quo vadis”. Być może pojawili się jacyś katechumeni po jego obejrzeniu, ale jest on o czymś innym wedle Poczty Polskiej, która na okazję premiery wypuściła odpowiednie znaczki – akurat pokazujące orgię u Nerona. Zadbał tu reżyser o realizm przekazu, co łatwiej zobaczymy, kiedy już bez narodowego uniesienia jeszcze raz przebrniemy przez ten film. Ale nasze dzieci są pewnie bardziej spostrzegawcze i złapały to za pierwszym razem, kiedy całymi klasami siedziały w kinie. Czyżby któryś z tzw. katolickich biznesmenów zainwestował w ekranizację dzieła Sienkiewicza i trzeba się było potem solidarnie zrzucić? I może właśnie dlatego odłożono Augustyna do katolickiego muzeum?


Marek Czachorowski
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl