Komisja weryfikacyjna przesłuchała świadków ws. kamienicy przy ul. Lutosławskiego 9
Wielokrotnie podnoszony czynsz, zastraszanie, obrażanie, bicie starszych i chorych osób – o tym w swych zeznaniach mówili byli lokatorzy kamienicy przy ul. Lutosławskiego 9. W wyniku reprywatyzacji nieruchomości trzy osoby zostały bezdomne, a jedna – chora na cukrzycę i zmuszona do opuszczenia lokalu – zmarła.
To kolejna kamienica, która znalazła się pod lupą komisji weryfikacyjnej ds. warszawskich reprywatyzacji. Budynek w dużej części został zburzony w trakcie działań wojennych. Po wojnie został odbudowany i wyremontowany ze środków publicznych. Miasto oddało kamienicę na mocy decyzji reprywatyzacyjnej w 2013 r. Trafiła ona w ręce państwa Wierzbickich, prawowitych spadkobierców, którym jednak cały budynek nie do końca się należał.
– Po pierwsze, nie zapłacili za odbudowę tej kamienicy, czyli na dobrą sprawę ta kamienica im się nie należała i jeżeli coś, to może odszkodowanie za grunt, ale nic więcej. Cała reszta była wybudowana wysiłkiem całego narodu, nie tylko warszawiaków – wskazała Ewa Andruszkiewicz, członek Rady Społecznej przy komisji weryfikacyjnej.
To, co działo się po oddaniu nieruchomości w ręce państwa Wierzbickich,przechodziło ludzkie pojęcie – zwracają uwagę świadkowie.
– Ze strony pani Wierzbickiej zaczęły się nękania (…). Zaczęła mnie poniżać, zaczęła pytać się natarczywie, kiedy opuszczę to mieszkanie, zaczęła mnie obrażać: „kiedy te szczury pójdą stąd?” – powiedziała Katarzyna Gołub, była lokatorka kamienicy przy ul. Lutosławskiego 9.
Katarzyna Gołub mówiła dziś przed komisją o pobiciach lokatorów, zastraszaniu i ciągłej kontroli. W efekcie 3 osoby zostały bezdomne. Jedna z nich, pan Marek Orłowski, zmarł na ulicy z wyziębienia.
– Wychodziłam kiedyś z mieszkania, jest kilka schodków, nim zejdzie się na parter, i widzę taką scenę: przed domem stoi pan Orłowski zalany krwią, a z tyłu za nim stoi pani Wierzbicka i bije jego głową w te szklane drzwi – relacjonowała Alina Kołodziejczyk, była lokatorka budynku.
Pan Marek wielokrotnie był bity przez rodzinę Wierzbickich, ponieważ nie płacił czynszu. Przez okno wyrzucano także rzeczy jego i innych lokatorów, w tym leki na cukrzycę. Przyznał to dziś mąż właścicielki kamienicy Piotr Wierzbicki. Na pytanie członka komisji: na jakiej podstawie świadek opróżniał lokal z rzeczy, które nie należały do świadka?”, odpowiedział: na takiej podstawie, że był skreślony jako lokator.
Incydenty z udziałem państwa Wierzbickich były zgłaszane na Policję, jednak ta nie reagowała uznając, że są to zwykłe, sąsiedzkie kłótnie. Nie reagował także warszawski ratusz. Natomiast w przypadku konkretnych pytań dotyczących sprawy kamienicy, radca prawny Bogusława Dąbrowska-Rogacka zasłaniała się niepamięcią.
– Nie, nie pamiętam. Po pięciu latach nie jest możliwe, żeby pamiętać jednostkową sprawę – zaznaczyła Bogusława Dąbrowska-Rogacka.
– A czy pamięta Pani, że np. wskazano w decyzji nieżyjącą stronę pana Feliksa Zduniaka? – pytał przewodniczący komisji Patryk Jaki.
– Też nie pamiętam – odpowiedziała radca prawny.
– A czy coś Pani pamięta? – dopytywał Patryk Jaki.
– Nie – wskazała Bogusława Dąbrowska-Rogacka.
Reprywatyzacja nieruchomości przy ul. Lutosławskiego 9 pokazuje całkowitą bierność państwa wobec nadużyć za rządów PO-PSL – podkreślił przewodniczący komisji weryfikacyjnej ds. warszawskich reprywatyzacji Patryk Jaki.
– To pokazuje, jak wiele było zaniedbań w III RP, jak bardzo pozwalano pomiatać ludźmi. Ludzie byli traktowani jak rzeczy, tym bardziej, że mamy tutaj do czynienia w większości przypadków z ludźmi, którzy mieszkali tam od lat i mieli święty spokój do czasu, kiedy przyszła reprywatyzacja – akcentował polityk.
Komisja weryfikacyjna od początku czerwca ubiegłego roku bada zgodność z prawem decyzji administracyjnych ws. reprywatyzacji warszawskich nieruchomości. Komisja uchyliła już decyzje władz miasta o przyznaniu praw do nieruchomości m.in. przy ul. Twardej, Siennej 29, Chmielnej 70, Nabielaka 9, Poznańskiej 14, Marszałkowskiej 43 i Nowogrodzkiej 6a.
TV Trwam News/RIRM