Górnicy JSW rozpoczęli protest pod ziemią
Górnicy we wszystkich kopalniach spółki rozpoczęli strajk pod ziemią. W każdej kopalni podziemny protest prowadzi kilkadziesiąt osób. Chętnych było dużo więcej, ale ze względów bezpieczeństwa, liczbę uczestników strajku pod ziemią ograniczono.
Jak podkreślają przedstawiciele Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego JSW, zaostrzenie strajku to odpowiedź załóg na brak efektów kolejnej rundy rozmów pomiędzy przedstawicielami związków zawodowych a reprezentantami zarządu i rady nadzorczej spółki.
Zasadniczym postulatem strajkujących jest odwołanie prezesa zarządu spółki Jarosława Zagórowskiego, który – ich zdaniem – jest głównym winowajcą trudnej sytuacji finansowej spółki i zaostrzającego się strajku w kopalniach JSW.
– 80 mln kosztował remont siedziby zarządu spółki, 27 mln zł JSW wpakowała w hotel Różany Gaj w Gdyni. Wielomilionowe kwoty płyną do zewnętrznych firm, m.in. pijarowskich czy konsultingowych. W sumie, te 400 mln zł, które prezes chce uzyskać z realizacji programu naprawczego, sam wyrzucił w błoto, ponieważ lista jego nietrafionych inwestycji i bezsensownych wydatków jest bardzo długa. I teraz ten prezes chce, aby górnicy zapłacili za jego niekompetencję – mówi Roman Brudziński, wiceszef Solidarności w JSW.
„Ludzie są gotowi na ustępstwa, na zmiany organizacyjne, a nawet na zaciśnięcie pasa, aby ratować swoje kopalnie, ale pod jednym zasadniczym warunkiem, bez tego prezesa” – dodaje Brudziński.
Wiceprzewodniczący dodał też, że załoga jest gotowa na szybkie odpracowanie strat powstałych w wyniku trwającej już ponad tydzień przerwy w wydobyciu.
Nocne rozmowy pomiędzy MKPS JSW a władzami spółki prowadzone z udziałem mediatora, byłego ministra pracy Longina Komołowskiego, trwały około 7 godzin. Kolejna runda rozmów ma zostać wznowiona o godz. 13.00.
Strajk w kopalniach JSW rozpoczął się 28 stycznia. Dotychczas był to strajk na powierzchni o charakterze rotacyjnym. Górnicy po przyjściu do pracy nie zjeżdżali pod ziemię, lecz zostawali do końca zmiany na cechowniach. Na dół zjeżdżały tylko służby utrzymania ruchu zakładu.
RIRM