Etyka a muzyka

Po odprowadzeniu ciała świętej pamięci ks. prof. Tadeusza Stycznia na
miejsce oczekiwania zmartwychwstania nadeszła pora na wywiązanie się przez jego
uczniów z obowiązku wdzięczności wobec mistrza. Ten obowiązek obejmuje najpierw
zabezpieczenie jego dzieła intelektualnego w zakresie przede wszystkim etyki. Co
wartościowego wniósł ks. prof. Styczeń do tej naukowej dyscypliny? Bardziej
szczegółowe rozważania pozostawiam na inną okazję i innemu gremium, ale pewnie
Czytelnicy "Naszego Dziennika" przede wszystkim pragną się dowiedzieć, na czym
skoncentrowane było życie naukowe księdza profesora. Nieraz bowiem naukowcy
tracą cenny czas na zajmowanie się kwestiami nieważnymi, czego szczególnie winni
unikać nade wszystko etycy uprawiający tzw. praktyczną naukę, czyli taką, która
jest ukierunkowana na ludzkie działanie.

Najpierw jednak konieczne jest wyjaśnienie decyzji o studiowaniu i
specjalizowaniu się właśnie w etyce podjętej przez ks. prof. Stycznia. We
wspomnieniach związanych z księdzem profesorem wszyscy świadkowie podkreślają
jego umiłowanie muzyki (pisał o tym także Jan Paweł II w liście z okazji 70.
rocznicy urodzin swojego ucznia), nawet pragnął studiować właśnie tę dziedzinę.
Decyzja przełożonych skierowała go jednak w stronę filozofii, której działem
jest etyka. Wprawdzie przełożeni – nawet zakonni – mogą się mylić, ale pojawia
się pytanie, czy ich rozstrzygnięcie pozostawało w istocie w jakiejś
niezgodności z pragnieniem młodego zakonnika, aby studiować raczej muzykę. Czy
też może spotkanie z etyką dzięki drodze posłuszeństwa zakonnego wpisuje się w
najgłębszy sens zajmowania się muzyką?
Dzisiaj zazwyczaj nie zauważa się związku tych zainteresowań, bo nawet w
świątyniach skazani jesteśmy niekiedy na słuchanie "Schodów do Nieba",
pierwotnie skomponowanych dla uczczenia szatana, który tymi schodami spadł z
Nieba. Znaczenie moralne samej muzyki jest dzisiaj dosyć powszechnie
lekceważone. Inaczej było w starożytnej Grecji, a przynajmniej w jej najbardziej
wartościowym nurcie. Zarówno Platon, jak i Arystoteles podkreślali – za dawną
tradycją – wychowawcze znaczenie muzyki, ale nie każdej, tylko tej o
odpowiednich tonacji i rytmie, służących panowaniu nad uczuciami i wykorzystaniu
ich dynamiki. Całe bowiem życie moralne polega na formowaniu uczuć, aby nie
tylko nie przeszkadzały, ale wręcz pomagały w wyborze prawdziwego dobra – na
miarę istoty rozumnej, którą jest człowiek. Obydwaj etycy negatywnie oceniali
taką muzykę, która ze swej istoty przeszkadza w wychowaniu uczuć. Patronami
naszych niefrasobliwych miłośników każdej muzyki – byleby tylko poruszającej
gwałtownie uczuciami – mogą być natomiast Demokryt z Abdery i Epikur, którzy
uważali, że muzyka służy rozrywce, a nie celom moralnym.
Jeszcze w epoce klasycznej wychowanie muzyczne stanowiło jeden z czterech
elementów podstawowego wykształcenia (dopiero w epoce hellenistycznej zamiast do
kształcenia muzycznego większą wagę przywiązywano do słuchania występów
muzycznych) i każdy wykształcony Ateńczyk (czyli prawie każdy obywatel) pobierał
naukę gry na lirze u "kitarzysty". Cyceron opowiada nam o kompromitacji
Temistoklesa (wybitnego polityka i wodza czasów zwycięstwa nad Persami), do
którego szacunek ze strony rodaków został zachwiany, kiedy okazało się, że nie
potrafił zagrać na lirze. Miał jednak zapewniać: "nie gram na lirze, ale z
małego miasta zrobię wielkie państwo".
Chęć dalszych studiów muzycznych wyrażona przez ks. prof. Tadeusza Stycznia
wpisuje się zatem w tę szlachetną tradycję intelektualną, dostrzegającą rangę
formacji muzycznej dla formacji moralnej, czyli osiągnięcia w pełni dojrzałego
człowieczeństwa.
Ksiądz prof. Styczeń nie poświęcił jakiejś osobnej pracy aspektom wychowawczym
muzyki, ale – jak wszyscy wiedzieli – współkonstytuowała ona jego modlitwę (dość
przypomnieć coroczne słynne kolędowanie w Watykanie z Janem Pawłem II), ale
także pracę naukową. On sam opowiada o tym w artykule "Żyć to dziękować",
poświęconym koniec końców głównej tezie personalistycznej etyki, że każdą osobę
– zarówno Boga, jak i człowieka – należy traktować jako wartość "wsobną", a nie
jako tylko środek do własnych, nawet szczytnych celów (jak np. szczęście
wieczne). Przypisuje wielokrotnemu słuchaniu Mszy h-moll Jana Sebastiana Bacha
"małą rewolucję" w swoim "myśleniu o wdzięczności". Dzięki fragmentowi tego
utworu – muzyce do starożytnego hymnu "Gloria in excelsis Deo" – a w
szczególności dzięki akcentowi Bacha na słowa "Gratias agimus Tibi propter
magnam gloriam Tuam" ("Dzięki Ci składamy, bo wielka jest chwała Twoja"), ksiądz
profesor miał odkryć "sens tych słów" i dokonać wewnętrznej przemiany: "poniekąd
żyję nowym życiem mocą tamtego odkrycia i przeżycia". Nakierowane przez muzykę
Bacha słowa znanego hymnu wskazują, że należy dziękować Bogu "nie tylko za to,
co od Niego otrzymujemy, ale także za to, kim jest, za to, co tak bardzo Boże,
co iście Boskie, za własną Boga wspaniałość, za Jego własną chwałę". Skupienie
na treści brzemiennej dla personalistycznej etyki – etyki szacunku dla wsobnej
wartości każdej osoby ludzkiej – nie byłoby możliwe poprzez muzykę zapominającą
o jej moralnym przesłaniu, czego z pewnością nie da się zarzucić muzyce Bacha.
Po odejściu ks. prof. Stycznia w sposób szczególny pamiętać należy o jego
oczekiwaniu, że w Domu Ojca "rozbrzmiewa (…) wciąż owa nieśmiertelna muzyka
Gratias agimus Tibi propter magnam gloriam Tuam!". W zdaniu tym mamy też klucz
do jego personalistycznej etyki.

Marek Czachorowski
 

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl