Dłuższe życie zawodowe, coraz niższe emerytury
Zabezpieczenie emerytalne osób o niskich zarobkach jest w Polsce na dramatycznie niskim poziomie – wynika z raportu Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju. Polska jest w rankingu na przedostatnim miejscu.
Osoby o niskich dochodach, mogą liczyć na emerytury w wysokości zaledwie 49 proc. swojego średniego zarobku. Przeciętna w krajach uprzemysłowionych wynosi tymczasem 71 proc. W czołówce jest Dania, w której emerytury osób o niskich zarobkach mogą sięgnąć nawet 128 proc. ich dochodów.
Prof. Grażyna Ancyparowicz, ekonomista zaznacza, że taka sytuacja wynika z niskich zarobków, płac, a więc dochodów, a w konsekwencji i emerytur. Jednak sytuacja pogorszy się zdecydowanie w stosunku do osób, które nabędą prawo do świadczeń emerytalnych od przyszłego roku.
– Tragedia grozi nam w najbliższej perspektywie, ponieważ wszyscy, którzy będą nabywali uprawnień emerytalnych od przyszłego roku, będą mieli świadczenia kalkulowane na poziomie minimum i jeszcze państwo będzie musiało dopłacić do tych minimalnych emerytur. To z początku nie będzie widoczne, bo przy 5 mln emerytów – a tylu ich mamy – to będzie ok. 50 tys. osób, czyli one się rozproszą w tej masie. Jednak z każdym rokiem liczba takich nędzarzy, którzy będą musieli przeżyć w miastach – to podkreślam bo to jest bardzo ważny element – za 600/700 zł będzie rosła – tłumaczy prof. Grażyna Ancyparowicz.Profesor zwraca uwagę na jeszcze jeden ważny element wynikający z wprowadzonego wcześniej systemu zdefiniowanego świadczenia. Przy którym zakładano, że każdy człowiek wypracuje sobie sam emeryturę odkładając oszczędności tak jak to się odbywa w banku.
Profesor podkreśla, że to rozwiązanie jest kłamstwem, niestety wielu Polaków uległo absurdalnym obietnicom.
– Żaden człowiek nie może przez 30 lat pracy, chociażby ze względu na inflację, odłożyć tyle, by mógł się utrzymać następne 20-30 lat. Tak więc państwo tam, gdzie będą te gwarancje emerytalne będzie musiało ludziom dopłacać do tych minimalnych emerytur, średnio po 200-300 zł. Dopóki to będzie 50 tys. ludzi to nie problem, ale jeżeli będzie to 5 mln, czy nawet połowa 2,5 mln to są to gigantyczne pieniądze. Stąd też będziemy się bez końca zadłużać i prawdopodobnie zostaną również odebrane uprawnienia nabyte do emerytur tym, którzy już je otrzymali wcześniej. I to jest ogromna klęska cywilizacyjna i humanitarna, która nam grozi – dodaje prof. Grażyna Ancyparowicz.RIRM