Całe swe życie poświęcił prawdzie, jej poszukiwaniu i obronie

Z JE księdzem biskupem
Zygmuntem Zimowskim, ordynariuszem radomskim, rozmawia
Sławomir Jagodziński

Dzisiaj powitamy na polskiej ziemi Ojca Świętego Benedykta XVI. Przybywa do
nas jako Piotr Naszych Czasów. Jakie nadzieje wiąże Kościół w Polsce z tą wizytą?
– Będzie to zapewne wizyta nawiązująca do poprzednich wizyt Jana Pawła II.
Dla każdego z nas pamiętających tamte odwiedziny będzie ona rachunkiem sumienia
– na ile potrafiliśmy odnowić oblicze naszych serc i naszej Ojczyzny. Benedykt
XVI będzie chciał utwierdzić to dobro wiary – "Trwajcie mocni w wierze".
Jestem przekonany, że wskaże na doniosłość wiary Narodu Polskiego i doniosłość
wartości chrześcijańskich w zjednoczonej Europie. "Europa naprawdę potrzebuje
katolickiej Polski". To jest nasz dług, który musimy spłacić Janowi Pawłowi
II. Przecież w dużym stopniu to dzięki niemu Europa ma dzisiaj nowe oblicze.
Klamrą Europy muszą dalej być ludzie święci, dzięki którym dokonuje się duchowa
rewolucja, o czym mówił Benedykt XVI do ludzi młodych w ubiegłym roku w Kolonii.

Hasłem papieskiej pielgrzymki są słowa "Trwajcie mocni w wierze".
Ekscelencjo, czym przede wszystkim powinna cechować się silna wiara w otaczającym
nas świecie? Wszak ciągle grozi nam pokusa – jak to powiedział niedawno Benedykt
XVI – przekształcania chrześcijaństwa według naszych własnych pomysłów…
– Zapewne Benedykt XVI będzie nam mówił o wartości wiary dla chrześcijanina.
Istotną cechą chrześcijanina, odróżniającą go od innych, jest jego wiara. Wiara
określa bowiem najgłębiej kierunek jego egzystencji i jej sens. Jest ona podstawową
decyzją chrześcijanina. Stanowi akt, na którym opiera się jego egzystencja
i jego życie chrześcijańskie. W niej zostaje mu dany sens całej rzeczywistości.
Dlatego też wiara jest szekspirowskim "być albo nie być" chrześcijanina.
Łaską wiary dotknął nas Bóg po raz pierwszy w momencie chrztu, gdyż wtedy to
dokonujące się w nas odrodzenie "z wody i Ducha Świętego" włączyło
nas w sposób skuteczny w pielgrzymujący i zmierzający jednoznacznie ku zbawieniu
lud Boży.
Wiary jednak nie możemy uważać za jakąś rzecz, którą otrzymaliśmy od Boga i
którą posiadamy, lecz w istocie jest to również akt wolności człowieka, który
wierzy. Wiara jest tylko tam, gdzie człowiek powierza się z zaufaniem prawdzie
orędzia Jezusa Chrystusa o Królestwie Bożym. Tylko poprzez zaangażowanie osobowe,
w akcie wiary może zostać doświadczona prawda wiary. Wiara nie jest zatem czymś
nam danym raz na zawsze, lecz także zadanym, byśmy ją aktualizowali w nas samych.
Skoro zatem wiara jest dla chrześcijanina tak wielką egzystencjalną wartością,
decydującą o jego tożsamości i wyznaczającą jego misję w świecie, skoro jest
ona wciąż niedokończonym w pełni zadaniem życiowym, to dla każdego zawsze sensowne
pozostaje pytanie: co to znaczy wierzyć? Co znaczy być wierzącym? Odpowiedź,
refleksja nad istotą wiary nie może jednak prowadzić jedynie do zaspokojenia
ciekawości intelektualnej, lecz powinna kończyć się naszym osobistym zaangażowaniem,
aby lepiej nią żyć i lepiej o niej świadczyć we współczesnym świecie, w którym
jesteśmy powołani do "wysokiej miary życia chrześcijańskiego" (NMI
38). Wierzyć, to odpowiedzieć całą głębią swojej osobowości na wezwanie Boże
do wspólnoty z Nim, to powierzyć się Bogu i przyjąć Jego Słowo; to po prostu
otworzyć się na Boga i Jego łaskę.

Pod koniec ubiegłego roku polscy księża biskupi złożyli
w Watykanie wizytę "ad
limina Apostolorum". Można chyba zatem powiedzieć, że Ojciec Święty zna
bardzo dobrze aktualne radości i troski poszczególnych polskich diecezji?
– Czytając całość przesłania Ojca Świętego Benedykta XVI do trzech grup biskupów
polskich przybyłych w ubiegłym roku na Watykan z wizytą "ad limina Apostolorum",
trudno nie zauważyć, że kluczowym zagadnieniem jest sprawa ewangelizacji. Pierwsza
grupa biskupów usłyszała wezwanie do pogłębienia współpracy z rodzinami i środowiskami
świeckimi – wychowaniem do wiary, które, jak naucza Papież, "musi polegać
przede wszystkim na rozwijaniu tego, co jest w człowieku dobre". To wychowanie,
kontynuuje Benedykt XVI, polega na "bezpośrednim i osobowym spotkaniu
z człowiekiem, na świadectwie – autentycznym przekazie wiary, nadziei i miłości
oraz wypływających z nich wartości bezpośrednio od osoby do osoby". Takie
działanie nosi klasyczne rysy ewangelizacji. Pierwsza grupa usłyszała również
wezwanie do ewangelizacji kultury poprzez nasycanie środków masowego przekazu
wartościami chrześcijańskimi.
Do drugiej grupy biskupów Ojciec Święty skierował natomiast słowa o nowej ewangelizacji:
czym jest i kto jest jej podmiotem. To wystąpienie papieskie zostało podzielone
na cztery grupy: nowa ewangelizacja, księża diecezjalni, zakony, laikat. Benedykt
XVI nie ma wątpliwości, że wszystkie te podmioty ewangelizacji mają również
pozwalać się ewangelizować.
Biskupom z trzeciej grupy Papież natomiast powiedział, że podstawowym miejscem
ewangelizacji jest parafia i nie można jej zredukować do masy bezimiennych
wiernych, ale jest "kościelną rodziną", w której osoby należące do
różnych wspólnot apostolskich i ruchów odnajdują swoje miejsce i czują się
ze sobą powiązane wzajemną odpowiedzialnością.

Warto zauważyć, że Ojciec Święty często i z upodobaniem powołuje się na teksty
swojego wielkiego Poprzednika Jana Pawła II…

– W tym drugim wystąpieniu skierowanym do księży biskupów, niedługim, znajdziemy
aż cztery fragmenty książki Jana Pawła II "Wstańcie, chodźmy". Mówiąc
o nowej ewangelizacji, Benedykt XVI przypomniał słowa swojego Poprzednika wypowiedziane
w 1979 r. w Nowej Hucie i podkreślił, że ewangelizacja to budzenie żywej, świadomej
i odpowiedzialnej wiary, a jej podstawą jest świadectwo. U podstaw takiego
świadectwa, a co za tym idzie – u podstaw ewangelizacji, leży odpowiedzialność
za Kościół i za wierzących. Papież przypomniał, że pierwszym odpowiedzialnym
za ewangelizację jest biskup, a współpracownikami są prezbiterzy, których właśnie
biskup powinien objąć szczególną troską. Warto tu za Benedyktem XVI przypomnieć
słowa Jana Pawła II: "Diecezja odzwierciedla sposób bycia jej biskupa.
Jego cnoty – jego czystość, praktyka ubóstwa, prostota, jego wrażliwość sumienia
– zapisują się niejako w sercach kapłanów. A potem te wartości przekazują oni
powierzonym im wiernym".
Troska biskupa o kapłanów powinna się najpierw przejawiać w zwróceniu szczególnej
uwagi na jakość wychowania seminaryjnego. Bardzo ciekawe w zaleceniach Benedykta
XVI jest zwrócenie uwagi na formację emocjonalną. Wymienia ją obok formacji
intelektualnej i duchowej oraz wprost mówi o weryfikacji uczuciowej gotowości
seminarzystów do podjęcia zadań kapłańskich. Papież prosi, aby kontynuowana
była praktyka stałej formacji kapłańskiej. Równocześnie przypomina, że każdy
biskup jest wezwany, aby otoczyć serdeczną ojcowską troską swoich kapłanów.
Bardzo konkretnie oznacza to, by znaleźć "czas dla kapłanów, aby ich z
uwagą wysłuchać i wspomóc w trudnościach".
"
Bogu dziękuję za to, że wciąż darzy Polskę łaską licznych powołań" – stwierdził
Ojciec Święty. Te słowa uczą wdzięczności i uświadamiają, że niewiele tu ludzkiej
zasługi. Każde powołanie jest darem Boga dla Kościoła powszechnego, w związku
z tym Benedykt XVI prosi o budzenie wśród powołanych ducha misyjnego oraz o
wsparcie duchowe i materialne dla księży, którzy podejmują pracę poza granicami
Polski, zwłaszcza na misjach. W takim sformułowaniu warto zauważyć papieski
realizm zarówno teologiczny, jak i egzystencjalny.
Benedykt XVI pokazuje bogactwo Kościoła polegające na różnorodności charyzmatów
i posług, zakonów i instytutów życia konsekrowanego, i zachęca, by włączyć
je w diecezjalny program ewangelizacji. Równocześnie Papież daje do zrozumienia,
że czymś oczywistym jest istnienie takiego planu w diecezji. Troska biskupia
o ewangelizację zakłada szczególne staranie o żeńskie wspólnoty zakonne i zakony
kontemplacyjne, gdyż zwłaszcza te ostatnie stanowią zaplecze duchowe wszelkiego
duszpasterskiego działania. Słowa Ojca Świętego są w tej kwestii bardzo wyraźne: "Kładę
wam do serca losy zakonów kontemplacyjnych. Ich obecność w diecezji, ich modlitwa
i wyrzeczenia niech zawsze będą dla Was oparciem i pomocą". Benedykt XVI
wzywa również do refleksji nad przyczynami spadku żeńskich powołań zakonnych
oraz stawia zadanie budzenia i wspierania nowych powołań.
W ostatniej części papieskiego wystąpienia do drugiej grupy biskupów polskich
powraca temat ewangelizacji kultury i zaangażowania świeckich. Bardzo ostro
zabrzmiały słowa Jana Pawła II z adhortacji "Ecclesia in Europa": "Europejska
kultura sprawia wrażenie 'milczącej apostazji’ człowieka sytego, który żyje
tak, jakby Bóg nie istniał" ("Ecclesia in Europa", 9). Działalność
ludzi świeckich, ich świadectwo wiary są szczególnie pożądane i mają na celu
odnowę moralną społeczeństwa, zwłaszcza że docierają oni do środowisk, gdzie
często kapłan dociera z trudem. Zadaniem laikatu – podkreśla Benedykt XVI –
jest udział w życiu publicznym i w polityce, tak by przenikać je wartościami
chrześcijańskimi. Papież w swoim przemówieniu, jak również w czasie niedawno
odbytego spotkania z prezydentem Rzeczypospolitej panem Lechem Kaczyńskim,
podkreślił, że we wspólnocie narodów europejskich liczy na Polskę i na jej
katolicką tożsamość. Laikat katolicki ma bowiem zadanie, by wzywać innych i
samemu de facto budować dialog polityczny na fundamencie umiłowania prawdy,
ducha służby i solidarności w dziele angażowania się na rzecz dobra wspólnego.
Podsumowując, trzeba powiedzieć, że Papież wzywa nas do podjęcia wysiłku dzieła
ewangelizacji i zaangażowania w nie wszystkich charyzmatów, jakimi Bóg wyposażył
swój Kościół. Znajdzie się tu miejsce dla kapłanów, zakonów, instytutów świeckich,
laikatu i różnych grup formacyjnych oraz wspólnot kościelnych. Jednak, by to
zadanie było owocne, w pierwszym rzędzie mamy dbać o to, by podmiot ewangelizacji
– w tym przede wszystkim kapłani – ciągle sami poddawali się ewangelicznej
prawdzie i według niej formowali swoje życie. Nie ma wątpliwości, że towarzyszy
nam w tym Piotrowe błogosławieństwo Benedykta XVI.

Trzy przesłania, które wygłosił przy okazji "ad limina" Benedykt
XVI, stanowią konkretny program duszpasterski dla Kościoła w Polsce. W jakimś
zapewne wymiarze Ojciec Święty będzie rozwijał w swym pielgrzymkowym nauczaniu
te sprawy, na które wskazał pod koniec ubiegłego roku?

– Nie uprzedzajmy faktów. Poczekajmy na przemówienia i ich treść weźmy do naszych
serc.

Jest jednak kilka okoliczności, które niewątpliwie znajdą swój wyraz w papieskim
nauczaniu. Na przykład drugi dzień pielgrzymki to Dzień Matki. Niezwykle wymowne
jest, że Papież pokłoni się wówczas Najlepszej Matce na Jasnej Górze… Wszak
zdrowa rodzina, poszanowanie życia ludzkiego, odpowiedzialne i radosne przeżywanie
macierzyństwa, ojcostwa to wartości, które są bardzo zagrożone w dzisiejszym
świecie.

– To jest prawda. W tym miejscu zacytuję treść kazania ks. kard. Josepha Ratzingera
wygłoszonego w Krakowie w 1980 roku. "W centrum Monachium, w mojej stolicy
biskupiej, stoi kolumna z Matką Bożą – mówił wówczas kardynał Ratzinger – którą
wzniósł morawski książę elektor Maksymilian w roku 1638. Kolumna ta miała być
nie tylko środkiem miasta, lecz środkiem całego kraju. Maryja pozostała cichym
środkiem wszystkich naszych ulic. Obraz Matki Pana należy do samego serca kultury
europejskiej. Wspólna Matka uczy nas wspólnej mowy, choć pieśni i modlitwy
w poszczególnych krajach mogą się różnić, to wszystkie mają ten sam dźwięk
serca". Poczekajmy na tekst z Jasnej Góry, który dopowie więcej do słów
z tamtego czasu.

W kontekście pierwszej encykliki Benedykta XVI "Deus caritas est" i
zawartego tam wezwania do miłości miłosiernej wizyta Papieża w Sanktuarium
Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach oraz spotkanie z chorymi można traktować
chyba jako kolejne podkreślenie tej misji Kościoła?

– Nowa "wyobraźnia miłosierdzia" ukazana światu przez Jana Pawła
II polega na ciągłym promieniowaniu dobra, którego domaga się od Kościoła świat
w perspektywie nowego tysiąclecia. Przypomniał o tym 22 kwietnia 2000 r. Ojciec
Święty w czasie kanonizacji błogosławionej siostry Faustyny Kowalskiej: "Orędzie
Bożego Miłosierdzia, którego siostra Faustyna była głosicielką, jest właściwą
i przekonującą odpowiedzią, jakiej Bóg zechciał udzielić na pytania i oczekiwania
ludzi naszej epoki naznaczonej przez straszliwe tragedie". Wynika ona
również z papieskiej teologii komunii, która jest wymiarem obejmującym samą
konstytucję Kościoła, jak również wszystkie jego formy wyrazu: od wyznania
wiary do świadectwa praktyki. Nabierało to szczególnego znaczenia w Roku Eucharystii:
od Eucharystii do życia – "uczynić ziemię niebem".
Benedykt XVI tematowi miłości miłosiernej poświęcił pierwszą encyklikę "Deus
caritas est". W numerze 29 czytamy między innymi: "Kościół nigdy
nie może być zwolniony od czynienia caritas jako uporządkowanej działalności
wierzących i, z drugiej strony, nigdy nie będzie takiej sytuacji, w której
caritas poszczególnych chrześcijan nie będzie potrzebna, gdyż człowiek, poza
sprawiedliwością, potrzebuje i zawsze będzie potrzebował miłości".

Benedykt XVI przybywa do Polski, aby pielgrzymować śladami sługi Bożego Jana
Pawła II. Znamienne jest, że właściwie od początku swego pontyfikatu Ojciec
Święty w swych przemówieniach daje bardzo często świadectwo wielkiego przywiązania
do swego Poprzednika. Lata służby ks. kard. Ratzingera u boku Papieża Polaka
to nie tylko gorliwa praca dla Kościoła, ale też chyba coraz silniejsze więzy
wzajemnej przyjaźni?

– Patrzyłem na tę przyjaźń przez prawie 20 lat. Jej zadziwiające piękno trwa
również po odejściu Jana Pawła II do domu Ojca. Benedykt XVI mówi o tym całemu
światu od początku pontyfikatu. W niedawnym wywiadzie dla Telewizji Polskiej
powiedział: "Za tekstami odczuwam obecność samego Papieża – człowieka,
który odszedł do Pana, ale się nie oddalił… Powierzam się też Jego modlitwom,
prowadząc z Nim stałą rozmowę i odczuwając Jego bliskość w sposób nowy, ale
bardzo głęboki".
Ufam, że podróż Benedykta XVI przyczyni się do refleksji na temat przyjaźni
między ludźmi, narodami, zwłaszcza w zjednoczonej Europie. Dlatego pragnąłbym
zwrócić uwagę na cytowaną już wypowiedź ks. kard. Ratzingera zawartą w kazaniu
wygłoszonym w Krakowie w 1980 r., podczas spotkania Episkopatów Polski i Niemiec.
Zaznaczył wtedy, że "w najlepszych czasach Europy nie było odgraniczania
się narodów od siebie, lecz poza granice narodowe sięgały fundamentalne organizmy
wspólnotowe, w których żyła w ludziach jedność Europy. Wielość nie była sprzecznością,
lecz wzajemnym ubogacaniem się…".
Myślę, że w kontekście przytoczonych słów można również odczytywać opatrznościowy
Boży zamysł powołania Papieża z Niemiec. W Kościele nie ma granic i barier,
są tylko niezmierzone przestrzenie wiary. Wprawdzie mogą nas dzielić trudne
doświadczenia wspólnej historii, ale nawet najbardziej złożona sytuacja może
być przezwyciężona dzięki obopólnemu dążeniu do przebaczenia i pojednania.
Jan Paweł II i Benedykt XVI to Papieże tych samych czasów, choć wzrastali w
odmiennych uwarunkowaniach ustrojowo-politycznych. Niejako z przeciwnych stron
poznawali tę samą rzeczywistość, ale zawsze służyli jednej sprawie Bożej. Na
koniec potwierdzę tylko, że prawdziwie głęboko wymowny jest fakt, iż następcą
Papieża z Polski został Papież pochodzący z Niemiec. Z pewnością ten Boży zamiar
przyjdzie nam jeszcze nieraz odczytywać.

Ksiądz Biskup przez wiele lat współpracował z ks. kard. Josephem Ratzingerem
w Kongregacji Nauki Wiary. Kiedy poznał Ekscelencja dzisiejszego Papieża?

– Po raz pierwszy spotkałem Eminencję w październiku 1978 r., w katedrze w
Innsbrucku. Przybył tam, aby wygłosić homilię z okazji 30-lecia sakry biskupiej
Paula Ruscha, ordynariusza diecezji Innsbruck. Wszystkich urzekł wspaniałą
homilią wygłoszoną w sposób żywy i radosny. Mogłem go wtedy jedynie pozdrowić
słowami: "Jestem z Polski i studiuję tutaj teologię". Uśmiechnął
się i pobłogosławił mi. Następne spotkanie miało znacznie inny charakter. Odbyło
się ono późną jesienią 1982 roku. Zostałem przedstawiony przez ks. bp. Jerzego
Ablewicza, mojego ordynariusza, jako kandydat na pracownika Kongregacji Nauki
Wiary. Było wolą Ojca Świętego, aby to miejsce zajął kapłan diecezji tarnowskiej.
Pracę w Kongregacji rozpocząłem 1 lutego 1983 r. i od tego czasu systematycznie
spotykałem się z kardynałem jako jego bliski współpracownik. Trwało to ponad
19 lat, do momentu mojej sakry biskupiej, której udzielił mi ksiądz kardynał.

Jakim człowiekiem jest Benedykt XVI, jakim był prefektem jednej z najważniejszych
watykańskich dykasterii?

– Gazety amerykańskie często przedstawiały ks. kard. Ratzingera, dziś Papieża
Benedykta XVI, jako kogoś niedostępnego, natomiast jest to bardzo delikatny
człowiek. Może i dlatego, że rodzina kardynała wywodzi się z południowego Tyrolu.
Jest zawsze opanowany i uśmiechnięty, dostrzegający ludzi obok siebie, a nawet
nieco nieśmiały. Zawsze nam imponował doskonałą pamięcią oraz zdolnością do
niezwykłej syntezy.
Ponadto charakterystyczne było, że przy tak szlachetnym człowieku nikt z nas,
pracowników Kongregacji Nauki Wiary, nie śmiał się odważyć na jakiś nietakt
czy nierzetelny stosunek do pracy. Kardynał cenił u nas pracowitość i otwartość.
Wszystkich traktował równo, tak duchownych, jak i świeckich. A pracowało nas
tam 36 osób z 18 krajów.
Krótko można powiedzieć, że jest on głęboko uduchowionym człowiekiem wiary.
Tym się zawsze wyróżniał, i myślę, że to właśnie zdecydowało, że kardynałowie
w dniu konklawe powierzyli mu najwyższy urząd pasterski w Kościele.
Po otrzymaniu nominacji na biskupa radomskiego w 2002 r. poszedłem do mojego
ówczesnego przełożonego w Kongregacji, ks. kard. Josepha Ratzingera z prośbą,
aby to on był moim konsekratorem. Kardynał zapytał: "Zgodziłeś się?".
Odpowiedziałem, że tak. On dodał: "Z jednej strony żałuję, bo rozstajemy
się po tylu latach, z drugiej strony cieszę się, że będziesz mógł służyć swojej
Ojczyźnie i Kościołowi".
Po tych słowach powiedziałem, że dotąd – jako pracownik Kongregacji – o nic
dla siebie nie prosiłem, ale teraz proszę, żeby mnie wyświęcił na biskupa.
Widziałem moment wahania się, wręcz pewnej bezradności. Wreszcie ks. kard.
Ratzinger powiedział krótko: "Ja nie jestem godzien. Dotychczas wyświęciłem
tylko jednego biskupa, który już nie żyje". Odpowiedziałem, że ja też
nie jestem godzien. Ratzinger zareagował: "Skoro obaj nie jesteśmy godni,
to spróbujemy to uczynić". I tak doszło do mojej konsekracji 22 maja 2002
r. w katedrze radomskiej.
Opowiadam ten fakt szczegółowo, gdyż uważam, że dobrze obrazuje sylwetkę kardynała
Ratzingera – człowieka delikatnego, wrażliwego i bardzo silnie przeżywającego
każdą sytuację. Jednocześnie, kiedy tylko to możliwe, starającego się pomóc
drugiemu i otwartego na jego potrzeby.
Gdy dzisiaj patrzymy na życie
ks. kard. Ratzingera, możemy potwierdzić, że to sam Duch Święty podpowiedział
mu hasło "Współpracownicy Prawdy". Bo przecież całe swe życie poświęcił
on prawdzie, jej poszukiwaniu i obronie przed licznymi zagrożeniami zarówno
z zewnątrz, jak i z wewnątrz Kościoła.
Krótko mówiąc, cechuje go wielka troska o pełnię wiary. Kiedy tu, w Polsce,
w wydawnictwie "Biblos" w Tarnowie, przygotowywaliśmy do publikacji
wszystkie dokumenty Kongregacji Nauki Wiary, daliśmy im tytuł "W trosce
o pełnię wiary". Kardynał Ratzinger jako nasz przełożony w tej Kongregacji
zawsze podkreślał, że mamy pracować "wespół z Chrystusem". Współmyśleć
wespół z całym wierzącym Kościołem: z Kościołem wszystkich miejsc i wszystkich
czasów.
W przedmowie do jednej z książek napisał: "Wykonuję to, co wykonywać powinienem.
Moim zadaniem nie jest budowanie wiary chrześcijańskiej dla siebie, lecz budowanie
Kościoła dla Chrystusa".
W innym miejscu czytamy: "Zwykła wspólnota bez prawdy byłaby czymś w rodzaju
środka uśmierzającego, a nie prawdziwym uzdrowieniem".
A więc związek miłości i Prawdy wydaje się dla ks. kard. Ratzingera sprawą
zasadniczą. I to tej sprawie poświęcił on 23 lata jako prefekt Kongregacji
Nauki Wiary. Teraz służyć będzie tej sprawie jako Papież.
Inny wymiar jego sylwetki to bardzo bliski i wciąż okazywany związek z Janem
Pawłem II, nawet po jego śmierci. We wspomnianym wywiadzie dla Telewizji Polskiej
ks. kard. Ratzinger powiedział: "Jestem blisko Papieża"… i to w
czasie teraźniejszym. Nigdy nie mówi on o Janie Pawle II jako o swym poprzedniku,
ale jako o kimś bardzo sobie bliskim, wciąż mówi o nim "Papież",
jakby jeszcze był tu, na Watykanie, i pełnił swój urząd.
W wywiadzie dla TVP mówił: "Jestem blisko Papieża, a on pomaga mi zbliżyć
się do Chrystusa". Mówi o Janie Pawle II jako o kimś, kto jest blisko
Boga, tak jak mówi się o człowieku świętym.
Przez dziewiętnaście lat mej pracy w Kongregacji Nauki Wiary byłem świadkiem
wielkiej autentyczności życia ks. kard. Ratzingera. Dodam, że przez kilkanaście
lat miałem okazję raz w tygodniu błogosławić przyszłego Papieża. W każdy czwartek
ksiądz kardynał celebrował Mszę św. dla grup niemieckich. Potem przychodził
na drugie piętro do małej kaplicy w naszej Kongregacji i tam odmawiał brewiarz.
Ja w tym czasie celebrowałem Mszę św. Gdy ją kończyłem, on
– można powiedzieć – z pobożnością dziecka odkładał brewiarz, klękał i żegnał
się, przyjmując moje kapłańskie błogosławieństwo. Początkowo czułem się tym
zdeprymowany, ale później powiedziałem sobie: "Chciałbym mieć taką wiarę".

Przyjęcie sakry przez Ekscelencję z rąk obecnego Papieża wiązało się z wizytą
ks. kard. Josepha Ratzingera w Polsce. Jak Ksiądz Biskup dziś wspomina te wydarzenia
i tę wizytę?

– Jestem ogromnie wdzięczny Ojcu Świętemu Benedyktowi XVI, że jako kardynał
przyjechał do Radomia i wyświęcił mnie na biskupa. Przywiózł ze sobą pastorał,
w którym widnieje postać Chrystusa Zmartwychwstałego i przekazał mi go na drogę
mojej pasterskiej posługi. Znając moje biskupie zawołanie "Non ministari
sed ministrare" (nie aby mi służono, lecz aby służyć), powiedział w wywiadzie
dla Radia "Ave": "Gdy tutaj myślę o dobrym biskupie Zygmuncie,
by wypowiedzieć słowo naszego wspólnego wspomnienia, wracam do tej troski o
dobry obraz Boga – Boga, który w Chrystusie pokazał swoje oblicze. Konsekwencją
tej troski stanie się troska o konkretnego człowieka: wielkiego i małego, szczególnie
o biednego, także troska o powołania kapłańskie, by ludzie mogli otrzymać chleb
wiary i by doświadczyli prostoty płynącej z miłości Kościoła.
To są najprostsze i bezpośrednie konsekwencje naszej wiary w Boga, Boga, który
jest miłością. Nasza pasterska troska musi się w niej zanurzyć i ją pokazywać,
by rodzić doświadczenie Kościoła jako miłości. Niech doświadczają jej ci, którym
szczególnie brak miłości: zostawiani na marginesie życia społecznego, opuszczeni,
cierpiący, ci, którzy znikąd nie otrzymują miłości. Oni wszyscy powinni doświadczać
tego, że Kościół posiada skarby miłości, które rozdaje wszystkim. Wierzę w
to, że jeśli będziemy to czynić, na powrót umożliwimy poznanie Boga, umiłowanie
Chrystusa i wzrost powołań duchownych".

Dziękuję za rozmowę.

drukuj