Brakuje łóżek na oddziałach intensywnej terapii
Pacjenci mają poważny problem z dostępem do wolnych łóżek na oddziałach intensywnej terapii. Często – jak napisał jeden z dzienników – chory z narażeniem życia jest transportowany karetką nawet kilkaset kilometrów.
Według europejskich standardów, 5 procent wszystkich łóżek w szpitalach powinno być na intensywnej terapii. W Polsce łóżka na intensywnej terapii to niecałe 1,6 proc.
Ministerstwo Zdrowia problemu nie widzi i tłumaczy, że w rozporządzeniu zapisano, iż liczba wolnych łóżek na oddziałach intensywnej terapii powinna stanowić 2 proc.
Według resortu to, czy zapis jest realizowany, zależy od dyrektorów szpitali, a nie od ministerstwa. To kolejny przykład, że ministerstwo przerzuca konstytucyjną odpowiedzialność za zdrowie Polaków na szpitale – mówi europoseł Bolesław Piecha, były wiceminister zdrowia.
– Gdyby tych łóżek było 3 – 4 proc., czy tak, jak mówią standardy europejskie – 5 procent, to te łóżka byłyby, po pierwsze, przygotowane, po drugie, aseptyczne, czyli wolne od zagrożeń (głównie zakażeń szpitalnych) z przygotowaną, odpowiednio wyczyszczoną, wysterylizowaną aparaturą. Tego pan minister zdrowia nie dostrzega i jak zwykle mówi, że „wszystko jest dobrze”, mimo, iż rodziny pacjentów twierdzą coś zupełnie innego. Mało tego – dostrzegają to również lekarze. A będzie „jeszcze lepiej”, bo zapisano, że ma być 2 proc., a nie tak, jak dziś: 1 czy 1,5 proc. To jest typowe rozporządzenie, które mówi: „myśmy swoje zrobili na papierze, a o resztę niech się martwią dyrektorzy szpitali” – komentuje europoseł Bolesław Piecha.
Lekarze, wskazują, że choć łóżek na intensywnej terapii jest za mało, to zdarza się, że leżą tam pacjenci, którzy takiego leczenia nie potrzebują. Powód? Nie ma miejsca na innych oddziałach.
RIRM