Znaki czasu polskiej współczesności

Homilia ks. abp. Andrzeja Dzięgi, metropolity szczecińsko-kamieńskiego, wygłoszona w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, 15 sierpnia 2011 r., na Jasnej Górze z wielu względów zasługuje na zauważenie, komentarz i analizy. Można bez wątpienia podkreślić, że to słowo pasterskie wpisuje się w tradycję wielkich sierpniowych kazań jasnogórskich, tak mocno kształtujących polskie życie religijne i narodowe od czasów Prymasa Tysiąclecia. 

Pośród wielu wątków tego tekstu chciałbym zwrócić uwagę na trzy. Pierwszym z nich jest znacząca dla posoborowej myśli teologicznej teologia znaków czasu – czyli tzw. kairologia. Ksiądz arcybiskup Andrzej Dzięga przedstawił bardzo znaczący zespół owych znaków czasu polskiej współczesności. Oprócz zwrócenia uwagi na dramatyczną sytuację polskich rolników bezradnych wobec anomalii pogodowych, co przypomina w sposób bolesny o zależności człowieka od Stwórcy, ksiądz arcybiskup stwierdził: „Przynosimy na to święto także nasze sprawy narodowe i państwowe”.

Tajemnica zwycięstwa
Pierwszą z tych spraw było wydobycie prawdy czytelnej w kontekście Cudu nad Wisłą, ale i Powstania Warszawskiego: „Jedynie w zjednoczeniu wysiłku i odwagi żołnierza z mądrością i odwagą dowódców, ale także z odważną odpowiedzialnością polityków oraz z modlitwą całego Narodu jest szansa na zwycięstwo w najważniejszych zmaganiach”. Brak któregoś z tych czynników niweczy działanie, które jest sumą wszystkich składowych. Stąd, w przypadku powstańców warszawskich, choć „mieli odwagę, mieli dowódców, mieli wsparcie modlitewne, lecz zabrakło im odpowiedzialności polityków ówczesnego świata”, powstanie nie spełniło oczekiwanych nadziei. To ważny głos, wskazujący na realny rozkład odpowiedzialności za dramat powstania, ale nie tylko. Trudno przecież nie odczytać tego przesłania w kontekście aktualnych wydarzeń, które polskimi głosami szargają honor polskich żołnierzy-pilotów, czyniąc z nich nieudacznych sprawców katastrofy smoleńskiej, a pomijając całkowicie problem odpowiedzialności moralnej i politycznej rządu i rządzącej partii. To znaczy tych sił politycznych, które przez całe lata bycia u władzy ośmieszały godność osoby, ale i urzędu prezydenta RP.

Cywilizacja miłości w konkretach
Drugim znakiem czasu jest „wspomnienie mądrości, jaką zaprezentowali ludzie sierpniowej „Solidarności”. Owa mądrość jest zarazem surowym kryterium oceny współczesnych realiów życia gospodarczego i ekonomicznego. Wyrazem braku solidarności pracowników i pracodawców są sytuacje paradoksów polskiej rzeczywistości, gdy upadające spółki Skarbu Państwa są ratowane (na ile to możliwe) nie przez odpowiedzialnych za ich istnienie, ale przez pracowników o bardzo ograniczonych możliwościach działania.
Umiejętne odczytanie znaków czasu jest źródłem nadziei, jest także podstawą budowania cywilizacji miłości, cywilizacji serca. Proces budowania tej cywilizacji dokonuje się w konkretnych polskich warunkach. Obejmuje całość życia społecznego, narodowego, gospodarczego i politycznego. Ksiądz arcybiskup powiedział na przykład: „Pamiętajcie jednak wszyscy, którzy w swojej firmie zatrudniacie innych, by nie bać się po chrześcijańsku, uczciwie dbać o swoich pracowników. By nie wykorzystywać bezwzględnie czasu kryzysu i bezrobocia do zaniżania płacy – chociaż w całym świecie szuka się tzw. tańszej siły roboczej, to znaczy ludzi, którzy z biedy zgodzą się na tę samą pracę, ale za niższą zapłatę”.
Właśnie takie konkretne przestrzenie są apelem o cywilizację miłości lub o to, co zostawił nam testamentalnie bł. Jan Paweł II – apel o „wyobraźnię miłosierdzia”. Trzeba bowiem takiej wyobraźni, by uciec od presji ekonomizmu i dowartościować człowieka – pracownika. Pamiętam zasłyszane kiedyś za granicą opowiadanie o pewnym szwajcarskim przedsiębiorcy, który odchodząc na emeryturę, miał świadomość, że podjęta przez jego następcę restrukturyzacja firmy przyniesie modernizację i zwolnienia pracowników. Nie odszedł zatem z zarządzania firmą, dopóki nie zabezpieczył – dzięki swym koneksjom – miejsc pracy dla potencjalnie zagrożonych zwolnieniami. To chyba przykład i wyobraźni miłosierdzia, i owego „chrześcijańskiego, uczciwego dbania o swoich pracowników przez przedsiębiorcę”.

Duchowa konstytucja Narodu
W kontekście apelu o budowanie cywilizacji miłości jako aksjologicznego fundamentu życia społecznego pojawia się drugi bardzo ważny temat homilii księdza arcybiskupa. Jest nim problem niepisanej „duchowej konstytucji Narodu Polskiego”.
Polska z różnych względów, których nie sposób tutaj omówić, jest wciąż w sytuacji państwa będącego w momencie przełomu. W takim momencie ujawniają się kryzys i konieczność tworzenia nowych struktur społeczno-politycznych. Właśnie w takim momencie dominuje polityka konstytuująca. Nie w znaczeniu nowego dokumentu – konstytucji, ale bardzo konkretnego wytworzenia w ludziach pewnej sumy przekonań, postaw i zachowań. To jest właśnie owa „konstytucja duchowa” czy „konstytucja ducha”. Umożliwia ona w konsekwencji budowanie instytucji i praw, które ukonkretnią konstytucję, co więcej – które staną się rzeczywistą konstytucją („konstytucją materialną”). To właśnie w takich momentach zagadnienia filozoficzne nabierają charakteru palących problemów politycznych. Ksiądz arcybiskup wymienia kwestie najbardziej palące: „nowe uznanie Boga i o uznanie panowania Jego prawa w życiu osobistym, rodzinnym i społecznym”, potwierdzenie tego, by „rodzina, powstająca na gruncie małżeństwa jako związku mężczyzny i niewiasty, była niezmiennie podstawą siły Narodu”, uznanie, „by każde życie ludzkie, od poczęcia do naturalnej śmierci, (…) było święte i nietykalne, by było bezpieczne (…)”, także uznanie tego, „by podstawą ekonomii była znowu zwykła, uczciwa praca umysłu i rąk, a nie przede wszystkim gry giełdowe”.
Nietrudno dostrzec, że wskazane zagadnienia stanowią hasła klucze do całej ogromnej sfery dyskusji narodowej wokół aksjologicznych podstaw życia narodowego i politycznego.
Używam tutaj określenia „narodowa dyskusja”, by zaakcentować trzeci ważny nurt homilii księdza arcybiskupa metropolity szczecińskiego. Jest to nurt podkreślający podmiotowość Narodu. „Naród ma prawo pytać, gdyż Naród jest suwerenem we własnym państwie. Instytucje państwowe nie służą 'jakiemuś państwu’ czy 'jakiejś formie państwa’, ale służą państwu według woli Narodu. Naród suwerenny nie może być klientem ani petentem we własnym państwie. Naród nie jest intruzem w swoim państwie. Jest u siebie”.
Jeśli wokół homilii ks. abp. Dzięgi narosły głosy dyskusji, to może właśnie nade wszystko wokół tego problemu. Dla jednych Kościół, który – jak mawiał ks. kard. August Hlond – stoi „na straży sumienia narodu”, nie ma prawa głosu, jak i sam Naród nie ma tego głosu. Dla innych Kościół i Naród w państwie są u siebie i mają prawo głosu w sprawach, które o Polsce stanowią.

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl