Zastraszyć, zaszczuć, zabić

Ksiądz Jerzy Popiełuszko jest symbolem męczeństwa doświadczanego przez
Kościół w PRL ze strony komunistów

 

Polska Rzeczpospolita Ludowa realizowała wzór totalitarnego,
opartego na agresywnej ideologii ateistycznej, komunistycznego ustroju
sowieckiego. Kościół katolicki jako niezależna struktura społeczna, o własnym,
opartym na religii chrześcijańskiej programie nauczania i wychowania, stanowił
zasadniczą przeszkodę w dążeniu do tego celu. Toteż walka z nim w PRL była
jednym z najważniejszych zadań, jakie państwo to sobie stawiało.

Z upływem czasu zmieniały się metody, lecz niezmienny pozostawał cel: likwidacja
wpływu Kościoła na społeczeństwo przez rozbicie go od wewnątrz, skompromitowanie
i podporządkowanie. Cel ten uzasadniały stwierdzenia pierwszych ideologów
komunizmu słusznie głoszących, że "religia i komunizm nie mogą istnieć obok
siebie, ani w teorii, ani w praktyce". Jeden z nich pouczał, że "Walka przeciwko
religii jest środkiem koniecznym i najbardziej skutecznym dla utorowania drogi
komunistom".
Naukowe badania problemu represji wobec duchowieństwa katolickiego w PRL
rozpoczęły się dopiero w latach 90. i wiedza na temat tych zbrodni komunizmu
jest w Kościele polskim i w społeczeństwie ciągle bardzo ograniczona. Brakuje
ich moralnej oceny, a prawna jest wciąż niemożliwa. Nie pozwala to zaleczyć
duchowych ran i urazów społeczeństwa, niszczy wiarę w ludzką uczciwość, sprzyja
stępieniu sumienia i ułatwia powrót do barbarzyństwa.

Przyczyny i cel represji
Należy przypomnieć zasadnicze przyczyny walki z Kościołem w ustroju
komunistycznym. Komunizm był w swojej istocie pseudoreligią, która nie
tolerowała żadnej innej religii, w tym szczególnie katolicyzmu. Nauczanie
Kościoła o niepodważalnych zasadach moralnych i takich samych kryteriach dobra i
zła umacniało bowiem niezależność myślenia, utrudniało zapanowanie nad
społeczeństwem i podporządkowanie go sobie. Z tego względu duchowieństwo
katolickie uznane zostało za wroga ideologicznego nr 1 i odpowiednio do tej
kwalifikacji było traktowane.
Ze względu na wielki autorytet moralny Kościoła i jego silne oparcie w
społeczeństwie walka z nim w Polsce wymagała przemyślanej taktyki. Została ona
opracowana i zastosowana przez stworzone w tym celu specjalne wydziały do walki
z Kościołem i duchowieństwem. Istniały one w Ministerstwie Bezpieczeństwa
Publicznego, później w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Służyły jej także
Urzędy ds. Wyznań, powstałe w 1950 roku.

Taktyka kamuflażu
Bezpośrednio po wojnie władze zastosowały taktykę maskowania swoich zamiarów.
Miało to na celu osłabienie psychologicznego i społecznego oporu wobec
narzuconej terrorem władzy komunistów. Na przykład w uroczystość 3 Maja 1945 r.
rząd w całości, na czele z "bezpartyjnym" prezydentem Bierutem, uczestniczył w
uroczystym nabożeństwie w kościele Karmelitów w Warszawie. Kilka tygodni później
sam zwierzchnik państwa pojawił się na w uroczystości poświęcenia
odrestaurowanego posągu Chrystusa przed kościołem Świętego Krzyża w Warszawie.
Składając przysięgę na Konstytucję, Bierut jako ateista, kończył ją słowami "Tak
mi dopomóż Bóg". Za jego przykładem funkcjonariusze partyjni i państwowi brali
udział w nabożeństwach i procesjach Bożego Ciała, prowadząc celebransów do
ołtarzy. Programy Polskiego Radia rozpoczynały się pieśnią "Kiedy ranne wstają
zorze", a wojsko śpiewało ją na porannej zbiórce. Ukazywały się dawne i nowe
pisma katolickie, w niedzielę rano młodzież gimnazjalna pod opieką nauczycieli
szła parami do kościoła. Istniały katolickie stowarzyszenia młodzieżowe
(Sodalicja Mariańska) i niezależne harcerstwo. Kamuflaż ten był potrzeby władzom
w pierwszym okresie umacniania władzy narzuconej Narodowi poprzez sowiecki
aparat represji. Zapowiedzią kursu polityki władz było zerwanie konkordatu ze
Stolicą Apostolską w 1945 roku.
Trzeba jednak dodać, że w tym samym czasie trwały represje w postaci mordów
dokonywanych przez bojówki komunistyczne na księżach mających kontakt z
antykomunistycznym podziemiem lub legalnymi wówczas opozycyjnymi stronnictwami
politycznymi. Do 1948 r. kilkuset księży zostało aresztowanych i skazanych na
podstawie oskarżeń o "uprawianie polityki", "próbę obalenia ustroju" i tym
podobnych zarzutów.

Dyrektywy i wzory
Metody walki z Kościołem katolickim w Polsce Ludowej opierały się na
wypróbowanych wzorach sowieckich z okresu międzywojennego. Ich wprowadzanie w
życie nadzorowali doradcy sowieccy decydujący o działaniu aparatu represji w
PRL. Autorem szczegółowego planu walki z Kościołem, stosowanego przez cały okres
istnienia tzw. Polski Ludowej, był generał NKWD Iwan A. Sierow. Najważniejsze
decyzje dotyczące walki z Kościołem zapadały w Moskwie i podejmował je sam
Stalin. Swoje projekty w tym względzie przedstawiał mu Bolesław Bierut, a Stalin
udzielał odpowiednich wskazówek. Wykonywali je jego agenci rządzący w Polsce.
W okresie międzywojennym w walce z Kościołem katolickim władze Rosji sowieckiej
stosowały wobec duchowieństwa różne formy represji: sfingowane oskarżenia o
charakterze politycznym, procesy pokazowe, wydawanie surowych wyroków
skazujących i mobilizowanie przeciwko niemu opinii publicznej. Cerkiew
prawosławna została rozbita od wewnątrz przez tzw. Żywą Cerkiew. Taką samą
taktykę władze PRL zastosowały w walce z Kościołem katolickim w Polsce po
krótkim okresie kamuflowania swoich celów bezpośrednio po wojnie.

Ewolucja form represji
Od 1948 r. propaganda partyjna PRL radykalnie zmieniła ton i zaczęła
przedstawiać Kościół katolicki jako wroga Polski i nowego ustroju, powiązanego z
amerykańskim imperializmem i jako "agenturę Watykanu", wroga nr 1 Związku
Sowieckiego i socjalizmu. Było to przygotowanie się do niespotykanych dotychczas
form represji.
Na początku lat 50. generalna rozprawa z hierarchią Kościoła katolickiego w
Polce była już przygotowana. Rozpoczęła się od aresztowań i pokazowych procesów
biskupów i księży zajmujących ważniejsze pozycje w instytucjach kościelnych.
Odbywały się one według wspomnianych wzorów sowieckich. Najgłośniejszy stał się
proces ordynariusza kieleckiego ks. bp. Czesława Kaczmarka, aresztowanego 21
stycznia 1951 roku. Aresztowanie to wywołało taką falę oburzenia, że Bierut i
inni najwyżsi funkcjonariusze UB udali się na naradę w tej sprawie do Moskwy.
Tam zatwierdzono akt oskarżenia. Po zastosowaniu przez komunistów odpowiednich
metod tzw. śledztwa biskup przyznał się do "popierania akcji faszystowskich
ugrupowań i przyczynienia się do osłabienia ducha obronnego społeczeństwa
polskiego w obliczu grożącej agresji hitlerowskiej; do współdziałania z
niemiecką władzą okupacyjną, nawoływania wiernych do uległości i współpracy z
okupantem, kierując się założeniami prohitlerowskiej i antypolskiej polityki
Watykanu; do usiłowania obalenia przemocą władzy robotniczo-chłopskiej i
ludowo-demokratycznego ustroju Polski, prowadzenia akcji przeciwko odbudowie
kraju i planowej gospodarce; do organizowania i kierowania akcją wywiadowczą na
terenie Polski, w interesie imperializmu amerykańskiego i Watykanu; do
uprawiania propagandy wojennej w wystąpieniach publicznych, biorąc kurs na nową
wojnę, a także do przyjmowania od zagranicznych ośrodków dywersyjnych i
szpiegowskich pieniędzy w walucie obcej i spekulowania nimi na czarnym rynku".
Rozgłaszany był sfałszowany list pasterski bp. Kaczmarka z okresu okupacji.
Duchowny został skazany na 12 lat więzienia.
Przyznanie się ks. bp. Kaczmarka do stawianych mu absurdalnych zarzutów zdumiało
ludzi w Polsce. Opinia publiczna nie znała jeszcze metod, jakie w śledztwie
zastosował UB, a które doprowadziły do załamania się więźnia. Po aresztowaniu
przez ponad dwa i pół roku nikt – łącznie z Episkopatem Polski i kielecką kurią
biskupią – nie wiedział, co się z nim dzieje. W tym czasie ks. bp Kaczmarek
poddawany był trwającym bez przerwy przez 30-40 godzin przesłuchaniom, w czasie
których grożono mu śmiercią. Aplikowano mu zastrzyki wprowadzające w obłęd i
wywołujące otępienie. Przesłuchujący go oficerowie śledczy UB pozbawili go nie
tylko możliwości snu i pożywienia – ale uniemożliwiali mu także korzystanie z
toalety. W czasie zimy przetrzymywano go w samej koszuli przy otwartym oknie.
Pogrążony w ekskrementach musiał odpowiadać na pytania przesłuchujących go
funkcjonariuszy UB.
Ludziom słuchającym przebiegu procesu z radioodbiorników nie przychodziło do
głowy, że wszelkie wyjaśnienia, jakie ks. bp Kaczmarek składał w czasie
trwających przez tydzień rozpraw sądowych, były odczytywane przez niego z
30-stronicowego maszynopisu zredagowanego przez prowadzących śledztwo
funkcjonariuszy UB. Nikt też, poza specjalnie dobraną publicznością obecną na
sali rozpraw kieleckiego sądu wojskowego, nie wiedział, iż podjęta przez ks. bp.
Kaczmarka na początku procesu próba zmiany treści tych "zeznań" skończyła się
jej natychmiastowym przerwaniem i brutalnymi pogróżkami dyrektora departamentu
śledczego MBP, pułkownika Józefa Różańskiego (Goldberga), który mu powiedział:
"Ja już skułem mordy obrońcom i przestrzegam księdza biskupa, aby nie poważył
się więcej na podobne postępowanie".
Wielu ludzi w Polsce dało się zwieść propagandzie przedstawiającej księdza
biskupa jako hitlerowskiego kolaboranta i zdrajcę. Jakakolwiek odpowiedź na nią
była niemożliwa. Ksiądz biskup Kaczmarek został skazany przez Wojskowy Sąd
Rejonowy w Warszawie na 12 lat więzienia. Do ataków na niego dołączali się
"postępowi katolicy" z ówczesnego PAX. Zohydzająca go propaganda miała szeroki
zasięg. W Polskiej Kronice Filmowej pokazywano ordynariusza kieleckiego w
biskupim stroju i z napisem: "na usługach wroga". W zakładach pracy organizowane
były wiece potępiające jego "faszystowsko-szpiegowską działalność". Było to
oparte na przedwojennych wzorach sowieckich.
W lipcu 1952 r. zlikwidowane zostały niższe seminaria duchowne. W listopadzie i
w grudniu tegoż roku nastąpiły aresztowania biskupów i księży krakowskich.
Aresztowano: metropolitę krakowskiego ks. abp. Eugeniusza Baziaka, ks. bp.
Stefana Rosponda oraz kilku księży, urzędników kurialnych. W następnym roku
rozpoczął się tzw. proces kurii krakowskiej. Księża otrzymali wyroki skazujące
na kilkanaście lat więzienia, a niekiedy na karę śmierci. Dzięki staraniom
Prymasa Polski z procesu wyłączono biskupów i zostali oni internowani poza
diecezją. Rozprawa przeciwko kurii krakowskiej była wzorowana na sowieckich
procesach pokazowych. Przez wiele dni i tygodni był to główny temat doniesień
prasowych. Proces i rzekome szpiegostwo sądzonych na rzecz zachodnich
imperialistów transmitowano przez radio. Oskarżono ich o szerzenie wrogiej
propagandy, handel walutą, prowadzenie niemoralnego życia i demoralizowanie
młodzieży. Praca księży z młodzieżą w kołach Żywego Różańca została określona
jako jej deprawowanie. Zostali oskarżeni o rzekomą współpracę z Niemcami w
czasie wojny. W trakcie śledztwa podsądni i świadkowie byli łamani przez
stosowanie presji psychicznej i fizycznej. Mobilizowano przeciwko nim opinię
publiczną. Fabrykowano "dowody". Znane interwencje nieżyjącego już ks. abp.
Adama Sapiehy u Niemców w obronie ludności polskiej nazywano okupacyjną
współpracą z nimi. Jednym z celów krakowskiego procesu było zniszczenie legendy
metropolity.
Prasa pisała o "aferze szpiegowskiej w krakowskiej kurii arcybiskupiej", o
"kanaliach zwerbowanych do szpiegowskiej roboty"; o "księżach-agentach wywiadu
amerykańskiego"; o "bandzie zorganizowanej na zlecenie monachijskiego ośrodka
wywiadu amerykańskiego przez tzw. radę polityczną skupiającą na emigracji wrogów
i wyrzutków narodu polskiego, nazwiska dobrze w kraju znanych zdrajców i
renegatów naszego narodu". Obiektem ataku była również Stolica Apostolska.
Pisano na ten temat: "Watykan wprzągnięty w służbę amerykańskiego imperializmu
błogosławi wszystkim przygotowaniom do nowej wojny, stara się podsycić
rewizjonizm niemiecki i bierze udział we wszystkich antypolskich knowaniach,
popiera odbudowę nowego Wehrmachtu. Kto z takiego antypolskiego zatrutego źródła
jak Watykan czerpie polityczne natchnienie, musi działać na szkodę naszej
ojczyzny".
Procesom towarzyszyła nieustanna, zniesławiająca i oszczercza propaganda w
prasie i w radiu. W kampanii przeciwko sądzonym w Krakowie biskupom i księżom
wzięła udział duża grupa pisarzy. Gdy w lutym 1953 r. skazani księża oczekiwali
na wykonanie wyroku śmierci, krakowski oddział Związku Literatów Polskich
ogłosił 8 lutego rezolucję, podpisaną przez znanych pisarzy, popierającą wydane
wyroki. Był to akt szczególnie odrażający.
Surowo karane było złamanie zakazu odczytania komunikatu potępionego przez
władze biskupa. Gdy ks. Aleksander Woźny z Krakowa, wbrew powiadomieniu go, że
za odczytanie z ambony komunikatu na temat rozwiązania przez państwo Caritas
czekają go dwa lata pozbawienia wolności, uczynił to, dostał rok więzienia. W
1953 r. został aresztowany i na trzy lata internowany Prymas Polski ks. kard.
Stefan Wyszyński.
Tak zwana odwilż październikowa w 1956 r. zmieniła pewne formy represji.
Pojawiły się jednak inne ich formy, spowodowane powstaniem nowych metod pracy
duszpasterskiej z młodzieżą. Wykorzystywane były wobec wszystkich księży,
których działalność lub wypowiedzi nie mieściły się w tolerowanych dotychczas
granicach. Służba Bezpieczeństwa niezmiennie stosowała cały szereg działań
represyjnych: nękanie poprzez inwigilację, zastraszanie, pogróżki telefoniczne,
szantaż, napady, pobicia przez "nieznanych sprawców" niekiedy ze śmiertelnym
skutkiem (ks. Roman Kotlarz z Radomia), wywoływanie wypadków samochodowych
księży z tragicznym skutkiem (o. Honoriusz Kowalczyk OP), oszczerstwa w prasie,
odmowy zgody na sprawowanie funkcji duszpasterskich i inne. Wytaczano procesy a,
wyroki wydawane były zwykle w trybie administracyjnym. Dotyczyło to szczególnie
księży, którzy pracowali z młodzieżą akademicką, w swoich kazaniach bronili
represjonowanych czy też wspierali ukrytą działalność opozycyjną w latach 80.

Po wprowadzeniu stanu wojennego w grudniu 1981 r. i delegalizacji "Solidarności"
SB zastosowała ponownie powojenne formy represji w postaci skrytobójczego
mordowania jej działaczy, w tym księży, których działalność miała szerszy zasięg
społeczny. Dokumentacja na ten temat zawiera listę ponad 100 przypadków śmierci
w niewyjaśnionych okolicznościach różnych osób, które zostały zamordowane przez
"nieznanych sprawców", to znaczy Służbę Bezpieczeństwa PRL. Należało do nich
także kilku księży. Tylko w przypadku ks. Jerzego Popiełuszki bezpośredni
sprawcy zostali wykryci. W innych przypadkach podejmowane śledztwa były
natychmiast umarzane z powodu niewykrycia sprawców. Do dziś, pomimo 20 lat
formalnie niepodległej Polski, żyjący mocodawcy zabójstwa ks. Popiełuszki i
całego szeregu innych zabójstw nie zostali wykryci. Śledztwa są przerywane.
Stawia to naszą niepodległość w charakterystycznym świetle. W latach 1983-1989 w
niewyjaśnionych okolicznościach śmierć poniosło siedmiu księży: duszpasterz
akademicki z Poznania o. Honoriusz Kowalczyk OP, ks. Jerzy Popiełuszko, ks.
Stanisław Palimąka, proboszcz z Klimontowa, ks. Antoni Kij, ks. Stefan
Niedzielak z Warszawy, ks. Stanisław Suchowolec, przyjaciel ks. Popiełuszki,
który odprawiał Msze św. za Ojczyznę, oraz ks. Sylwester Zych, aresztowany w
1982 roku. Skazany na 6 lat więzienia za przynależność do nielegalnej
organizacji zbrojnej, przebywał w więzieniu 4 lata i 7 miesięcy. Dwa lata przed
śmiercią, którą poniósł 11 lipca 1989 r., spisał i nagrał na taśmę
magnetofonową, 13 października 1987 r., swój testament. Mówił w nim: "Czuję, że
zbliża się mój dzień, czas spotkania z Panem (…), do nikogo nie mam
nienawiści, dla wszystkich chcę być bratem i kapłanem (…). Solidarnym sercem
jestem ze wszystkimi, którzy jeszcze walczą, którzy dążą do Polski wolnej i
niepodległej". Wydaje się, że mógłby to być testament wszystkich innych
represjonowanych w PRL księży katolickich, dziś już nieżyjących.

Zasięg represji. Porażki i zwycięstwo
Represje wobec duchowieństwa katolickiego w latach 1945-1989 objęły biskupów,
księży diecezjalnych i zakonnych. Do 1953 r. dziewięciu biskupów zostało
usuniętych ze swoich stolic i wygnanych, niektórzy z nich byli, jak wspomniano,
sądzeni i skazano ich na podstawie sfingowanych zarzutów.
Według kryteriów przyjętych przez ks. prof. Jerzego Myszora, w okresie 1944-1989
represjom poddanych zostało 982 duchownych. Prowadzone dochodzenia na razie
udowodniły, że z grupy tej zamordowano 48 kapłanów i 25 sióstr zakonnych. W
niewyjaśnionych okolicznościach zginęło 10 księży, a 52 deportowano w głąb
Związku Sowieckiego. Karę od 10 lat więzienia do dożywocia odbywało 67, zaś karę
od 6 miesięcy więzienia do 10 lat – 259 duchownych. Nie wiadomo dokładnie, ilu z
nich zmarło w więzieniach. Między innymi znany działacz społeczny i redaktor ks.
Zygmunt Kaczyński (1894-1953). Wspomniana liczba niemal tysiąca represjonowanych
obejmuje różne kategorie kapłanów, powyżej wyodrębniono tylko ogólne. Można
wyróżnić wśród nich skazanych sądownie i więzionych; karanych w trybie
administracyjnym przez kolegia różnego rodzaju; tych, którzy ponieśli śmierć w
wypadkach sprowokowanych przez agentów MSW; pobitych przez "nieznanych sprawców"
ze śmiertelnym skutkiem; rozstrzelanych po wyroku sądowym (ks. Władysław Gurgacz
TJ); zamordowanych skrytobójczo; deportowanych. Niekiedy zemsta SB sięgała poza
granicę kraju, jak np. w wypadku ks. Franciszka Blachnickiego (1921-1987), który
w podejrzanych okolicznościach zmarł w RFN.
Władze PRL zrobiły wszystko, by ukryć zasięg zbrodniczej działalności aparatu
represji. Polegało to na niszczeniu dokumentacji archiwalnej. Akcja ta miała
kilka etapów. Prowadzono ją po 1956 i po 1968 roku. Gigantyczne rozmiary, jak
twierdzą znawcy, akcja niszczenia dokumentów Departamentu IV MSW, zajmującego
się zwalczaniem Kościoła, przybrała po 1989 r. i trwała do początku lat 90.
Ponieważ nie zbierano relacji świadków represji wobec duchowieństwa, a wielu z
nich już nie żyje, dokładniejszy opis, analiza i charakterystyka trwających
niemal pół wieku represyjnych działań władz PRL wobec duchowieństwa są
niemożliwe. Już po przyjętym początkowo z nadzieją przełomie politycznym w 1989
r. podjęte śledztwa były utrudniane, blokowane i umarzane, a dokumentacja
ginęła. Sprawcy zbrodni pozostają niewykryci i bezkarni. Panowanie nad
najważniejszymi mediami pozwoliło formacjom postkomunistycznym na powrót do
władzy. W tej sytuacji pamięć o represjach się zaciera.
Z działaniami represyjnymi władz PRL ściśle łączy się upokarzający dla Kościoła
problem księży zwerbowanych do tajnej współpracy z UB, a później z SB. W latach
40. i 50. stosowano w tym celu szantaż: współpraca albo aresztowanie i dalsze
represje ze skazaniem na wieloletnie więzienie włącznie. Potem wykorzystywano
inne metody werbunku, np. danemu duchownemu można było zagrozić kompromitacją w
oczach wiernych przez ujawnienie poważnych defektów natury moralnej. Według
historyków, grupa duchownych, która współpracowała z organami represji PRL,
wynosiła od 10 do 15 procent. Należy jednak pamiętać, że przez 45 lat
duchowieństwo Kościoła katolickiego było w PRL najbardziej prześladowaną grupą.
Z racji samego swego istnienia zaliczone było do wrogów ludu. Jednak 90 proc. z
nich oparło się naciskom i groźbom. Niektórzy kapłani za obronę prawdy i pomoc
prześladowanym oddali życie.
Kościół katolicki w Polsce, pomimo z górą 20 lat niepodległości, nie dokonał
jeszcze bilansu prześladowań swojego duchowieństwa. Dopiero ostatnio powołana
została przez Episkopat komisja, która zbiera informacje o męczennikach za wiarę
w okresie komunizmu, nie tylko księżach, ale i świeckich. Wymaga tego szacunek
dla ich heroicznej wierności Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie. Nie można zgodzić się
na amnezję w tej dziedzinie, zwłaszcza wobec szerzonego dziś przez różne media
obrazu księdza, współpracownika SB. Od 1939 do 1989 r. Kościół w Polsce był
Kościołem męczenników. Ich symbolem jest Czcigodny Sługa Boży ks. Jerzy
Popiełuszko.

Ks. prof. Roman Dzwonkowski SAC
 

Autor jest socjologiem, wieloletnim profesorem KUL, specjalizuje się w badaniach
nad Polonią i Polakami na Kresach Wschodnich oraz zajmuje się historią Kościoła
katolickiego na Wschodzie.
 

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl