Wspomnienia ze stanu wojennego…

Prof. dr hab. Wojciech Polak – wypowiedź dla Redakcji Informacyjnej Radia
Maryja


 

Stan wojenny dlaczego – dlaczego?

Należy odnieść się do tego dlaczego gen. Wojciech Jaruzelski wprowadził stan wojenny? Otóż sam generał często twierdził, że wprowadzenie stanu wojennego uratowało Polskę przed największą tragedią w dziejach historii, w domyśle miał tutaj interwencję sowiecką. Czyli, jeżeli on nie wprowadziłby stanu wojennego, to sowieci wkroczyliby i zrobili porządek na swoją modłę. Twierdzi tak zresztą do dnia dzisiejszego. Tymczasem najciekawsze jest to, że dokumenty mówią zupełnie coś innego. Okazuje się, że gen. Wojciech Jaruzelski, który prowadził przygotowania już bardzo intensywne do wprowadzenia stanu wojennego, już od kwietnia 1981r., obawiał się, że społeczeństwo na wprowadzenie stanu wojennego zareaguje w sposób gwałtowny, że dojdzie do jakichś rozruchów ulicznych, że być może nawet posłuszeństwo wypowie mu część milicji i wojska. W związku z tym w ostatnich tygodniach przed wprowadzeniem stanu wojennego, on sam i jego współpracownicy, nalegali na marszałka Kulikowa, różnych członków biura politycznego sowieckiego, naciskali żeby uzyskać gwarancję, że jeżeli stan wojenny nie będzie mógł być wprowadzony własnymi siłami a społeczeństwo polskie stawi zbyt wielki opór, to armia sowiecka wyjdzie z koszar i pomoże wojsku i milicji wprowadzić stan wojenny.

Biuro polityczne sowieckie, wszyscy jego członkowie stwierdzili, że mowy nie ma, że on ma wprowadzić stan wojenny własnymi siłami, a że o jakiejkolwiek interwencji sowieckiej nie ma co marzyć. Jaruzelski wręcz zachęcał Sowietów do wkroczenia do Polski. Oni się postawili, mieli już otwartą wojnę w Afganistanie, nie chcieli już otwierać drugiego frontu, dla nich to było nie do pomyślenia. Tu można wysnuć prosty wniosek, że w gruncie rzeczy stanu wojennego można było uniknąć. Po prostu Sowieci się odgrażali, straszyli, naciskali natomiast interweniować w Polsce nie chcieli. Jaruzelski zatem wprowadzając stan wojenny wyszedł przed szereg i okazał się gorliwym człowiekiem Moskwy, gorliwym sługą Moskwy. Oczywiście Sowietom zależało na tym, żeby on siłowo zrobił w Polsce porządek, ale nie chcieli sami do tego ręki przykładać.
Wiemy jedno, że Rosja nie myślała, gdzieś już od kwietnia 1981 roku, o interwencji zbrojnej w Polsce, a właściwie odrzucała tę myśl.

Etapy oporu

Po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce mamy akcje protestacyjne. Nie było ich zbyt wiele. Zgodnie ze statutem związku wszystkie zakłady pracy powinny stanąć. Jednak zastraszanie było ogromne, atmosfera terroru i terrorystyczne działania wojska i milicji. Pomimo tego w całej Polsce strajkowało 200 zakładów pracy, z czego bardzo wielkie zakłady jak Stocznia Gdańska. Zakład ten pacyfikowano kilkakrotnie i ostatecznie nad ranem 16 grudnia czołgami wyłamano bramę do Stoczni i wszystkich wyprowadzono, pałując ich i bijąc okrutnie. Strajkowało ponad 20 kopalni na Śląsku. W niektórych kopalniach górnicy zjechali pod ziemię i tam strajkowali przez całe tygodnie w kopalni Zimowicz czy w kopalni Piast. W kopalni Wujek i Manifest Lipcowy doszło do użycia broni przez siły milicyjne. Zginęło 9 górników, spora ilość osób została postrzelona. W innych miejscach strajkowały wielkie zakłady pracy: Huta im. Lenina w Krakowie, Zakłady Samochodowe w Świdniku. Takich centrum strajkowych w całej Polsce było wiele. Bywało że strajki były krótkie, trwały dzień, dwa. Bywało, że robotnicy sami przerywali strajk, ale często dochodziło do krwawych i brutalnych pacyfikacji. Dochodziło także do akcji protestacyjnych w siedzibach zarządu regionu Solidarności, dochodziło do manifestacji ulicznych. Wielka manifestacja, w której brało udział, moim zdaniem 100-150 tys. odbyła się 16 grudnia przed dworcem Gdańskim. Walka o pomnik, bo wtedy miały być obchody wydarzeń grudniowych pod pomnikiem przed stoczniom. Tam doszło do strasznych scen. Byłem tam 16 grudnia i widziałem na własne oczy, to były naprawdę wstrząsające widoki.

Sprzeciw w Toruniu

W Toruniu w pierwszych dniach stanu wojennego nie doszło do większych akcji protestacyjnych. Trwał strajk rolników w budynku cukrowni toruńskich. Ci rolnicy zostali nad ranem 13 grudnia wyrzuceni przez ZOMO. Były próby strajków w Merinotexie i w Elane, ale one nie były skuteczne. Natomiast już od pierwszych godzin stanu wojennego drukowano w Toruniu ulotki, gazetki. Pierwsze ulotki ukazały się właściwie już kilka godzin po wprowadzeniu stanu wojennego. Wydawali je ludzie Solidarności, członkowie NZSu, którzy w opuszczonym domu przy ul. Chełmińskiej mieli powielać i drukowali i dostarczali do wielu zakładów pracy. Była taka grupa licealistów z Rafałem Sadowskim, Tomkiem Kokocińskim i Krzysztofem Bundą na czele, którzy na ramce drukowali ulotki w wielkiej ilości. Ja wtedy przywiozłem z Gdańska niezależny serwis informacyjny, taką ulotkę, którą dostałem, oni ją powielili w 7 tys. egzemplarzy. W całej Polsce w okolicach Świąt Bożego Narodzenia, zaczął się proces kończenia akcji protestacyjnych, spontanicznych strajków, manifestacji. Sprawa była przegrana, wiadomo że Jaruzelskiemu udało się spacyfikować Solidarność. Zaczęło się przechodzenie do podziemia. Zaczął się okres podziemny, który trwał prawie 10 lat. W wielu miastach, w wielu ośrodkach, środowiskach zaczęły zbierać się grupki ludzi i wydawać swoje gazetki. To był zresztą proces bardzo różny, albo ludzie się zbierali i wydawali gazety albo zbierali się i zaczynali działać a po pewnym czasie dochodzili do wniosku o może zaczniemy drukować. Drukować można było, mówiąc żartobliwie na byle czym tylko trzeba było umieć, mieć pewne przeszkolenie, niewielkie, maszyna do pisania, matryca białkowa nawet nie trzeba było mieć powielacza. Więc tych pism w Polsce zaczyna się pojawiać mnóstwo. W Toruniu pierwszy numer Toruńskiego Informatora Solidarności ukazuje się z datą 1 stycznia 1982r. Ale tak naprawdę został on wydrukowany jeszcze przed nowym rokiem. Przez kilka lat ten TIS, tak mówiono na niego w skrócie, wychodził regularnie co tydzień w nakładzie 1 tys. potem więcej egzemplarzy. Potem to już co dwa tygodnie w późniejszych latach. Ale to pismo przechodziło przez dziesiątki rąk. Parę tygodni później wychodzi drugie pismo „Kontra”, podziemne w Toruniu, które przez 5 lat jest wydawane. Wychodzą pisma zakładowe. Każdy zakład pracy w Toruniu ma swoje solidarnościowe pismo. Elana, Towimor, Pogłos, Merinotex, Apator, Geofon itd. Są pisma związane z różnymi środowiskami. Młodzieżowe związane z AZSM, satyryczne pojawiają się, kulturalne, no oczywiście w stanie wojennym mamy nie tylko pisma informacyjne ale zaczynają być wydawane pisma publicystyczne o różnym charakterze, w końcu powstaje duża ilość oficyn książkowych. Ten drugi obieg książek jest swoistym ewenementem książek w latach 80tych, w drugim obiegu wydano tysiące i te książki docierały, były właściwie czytane przez młodzież, korzystano z nich na wyższych uczelniach w normalny sposób mimo że za drukowanie, czy kolportowanie tych książek groziły srogie represje.

Stan wojenny to był okres terroru.

Ja zawsze mówię, stan wojenny skończył się w lipcu 1983 r. formalnie, ale to nic nie zmieniło. Kagańcowe ustawodawstwo zostało wcielone do prawa powszechnego i terror trwał nadal. Pierwsze tygodnie rzeczywiście były najgorsze. Godzina milicyjna, nie wolno było z domu wychodzić pomiędzy 22 a 5 rano, potem rozszerzyli 23 a 6 rano. Zakaz przemieszczania się poza miejscem zameldowania potem z województwa do województwa, odcięte telefony, gazety nie wychodziły, tam jedna na województwo, czy Trybuna Ludu, program telewizyjny tylko jeden, tylko kilka godzin audycji programu radiowego. Tryb doraźny w sądownictwie więc za przestępstwa polityczne został złapany z ulotkami to osądzano go w tępawe przyspieszonym, jedna instancja i kara minimum 3 lata. Takich drastycznych różnych rozwiązań było bardzo wiele. Zawieszono wszystkie stowarzyszenia, organizacje, nawet zawodów sportowych nie wolno było organizować. Oczywiście Solidarność zdelegalizowano na jesieni 1982r. Działaczy najważniejszych internowano. W sumie internowano ponad 10 tys. osób w 50 kilku obozach internowań, z tym że z czasem oprócz internowanych zaczęli pojawiać się więźniowie polityczni w ogromnych ilościach. Za 3 ulotki dostawało się 3 lata więzienia. Pomimo to te ulotki były kolportowanie na ogromną skalę. Poczucie podziemne polegało nie tylko na wolnym słowie, na drukowaniu gazetek, książek ale także na innych rzeczach. Na wykładach odbywanych w podziemiach, w mieszkaniach prywatnych. Mówiono o różnych tematach z zakresu historii, literatury, historii sztuki, politologii.

Kościół, a działania podziemia

Z czasem nastąpiło pewne sprzężenie działań Kościoła Katolickiego z działalnością podziemia. Często takie wykłady, prelekcje odbywały się w Kościołach różnych duszpasterstw. Przychodzili na nie sami działacze Solidarności. Już od zimy 1982 r. zaczęto w Polsce odprawiać Msze Św. za Ojczyznę, stało się to typowym zjawiskiem w okresie stanu wojennego i później, oczywiście najgłośniejsze były te Msze odprawiane przez ks. Jerzego Popiełuszkę w kościele św. Stanisława Kostki na Żoliborzu. Ale były odprawiane w wielu miejscach. W Toruniu odprawiał takie Masze za Ojczyznę ks. Stanisław Kardasz w Kościele matki Boskiej Zwycięskiej przy ul. Podgórnej. Potem przez o. Wołoszyna w kościele Jezuitów, także u Redemptorystów, tam były tez takie Msze w intencji zakładów pracy, poszczególnych Torunian, że przychodziła Solidarność . Najgłośniejsze były te Msze odprawiane przez ks. Kardasza. Na tych Mszach był i sztafaż solidarnościowy, modlono sięga Solidarność. Po Mszy przemawiał zawsze przewodniczący zarządu regionu Antonii Stawikowski, który komentował to co się dzieje w kraju. Po Maszach odbywały się często imprezy można powiedzieć kulturalne, występowały teatry, zespoły muzyczne, wyświetlano film którego normalnie nie można było wyświetlić. Ks. Kardasz w tych czasach kupił magnetowid, to było urządzenie drogie, kosztowne, w tych czasach prawie że nie spotykany i w jego mieszkaniu działało kino niezależne. Zdobył ileś tam kaset filmowych i tam u niego w mieszkaniu organizowano takie komplety, przychodzili ludzie oglądać filmy, pamiętam że sam obejrzałem po raz pierwszy „Przesłuchanie” Bugajskiego, właśnie w mieszkaniu ks. Stanisława Kardasza. Takich działań było bardzo wiele, one się często tutaj sprężały z działalnością podziemia solidarnościowego z działalnością Kościoła. Dodajmy, że zwłaszcza lata 82-83 to jest także okres ogromnych zajść ulicznych. Do tych zajść ulicznych dochodziło przy wielu okazjach. Każdego 13-ego na pamiątkę wprowadzenia stanu wojennego ludzie wychodzili na ulicę i w wielu miastach dochodziło do demonstracji, te demonstracje były brutalnie rozpędzane przez ZOMO-wców. Do wielkich manifestacji dochodziło z okazji świąt rocznic narodowych. W Toruniu 1-3 maja 1982r. 1 maja gdy komuniści świętowali swój pochód Solidarność zorganizowała taki kontr pochód na Bulwarze Filadelfijskim, taki niby spacer ale to miało mocno solidarnościowy wydźwięk. Ulotki latały w powietrzu. Spod Bulwaru ludzie poszli pod pomnik Kopernika i tam zaczęła się demonstracja brutalnie rozpędzona przez ZOMO. W sumie zatrzymano kilka set osób pewnie jakby policzyć wszystkie to ze 400. 3 maja doszło wręcz do oblężenia kościoła Jezuitów. Tam była odprawiana Masza za Ojczyznę, po Mszy gdy ludzie wychodzili z kościoła zostali zaatakowania przez ZOMO. Cześć ludzi się schroniła w kościele i całą noc prawie siedzieli w kościele nie mogąc wyjść bo pod kościołem było ZOMO.

W pewnym momencie udało się osiągnąć pertraktacje z kapitanem ZOMO Szulcem, który zapewnił, że jeżeli ludzie będą dziesiątkami wychodzić to będą tylko legitymowani i wypuszczani. Więc parę dziesiątek takich ludzi wyszło. W końcu grupa chłopaków weszła na murek między kościołem, a klasztorem wzdłuż ulicy Różanej i zaczęła obserwować co się dzieje z tymi ludźmi, a ci ludzie byli pałowani i wrzucani do samochodów. Tyle było warte słowo honoru pana kapitana Szulca. Więc ludzie przestali wychodzić z kościoła nie wiedząc co będzie dalej. Zomowcy wprawdzie wbiegali do przedsionka, pobili gabloty, wrzucali petardy, ale do kościoła nie śmieli wejść. W końcu nad ranem odjechali, a tych ludzi, których udało im się zatrzymać stawiano przed kolegiami i skazywano nawet do trzech miesięcy aresztu.

Do ogromny zajść doszło w całej Polsce 31 sierpnia 1982 roku: w Warszawie, Krakowie, w Lubinie gdzie w pewnym momencie rozszalałe ZOMO zaczęło strzelać na oślep po oknach i po ludziach. Zastrzelono trzech robotników. W czasie tych zajść ginęli ludzie, najczęściej pojedyncze osoby. Ale w Lubinie doszło do większej masakry. W te rocznice odprawiane były Msze Święte, a ludzie atakowani byli po wyjściu z kościoła. Dodajmy, że 31 sierpnia 82 roku w Toruniu demonstranci zebrali się na Bielanach przed Aulą UMK. Tam grupie Rafała Sadowskiego i jego kolegów powiesić następnego dnia transparent na Auli „Solidarność zwycięży”, który wisiał kilka godzin. Zebrał się tłum ludzi, zomowcy próbowali ten transparent usunąć. Tam byli linki, znaleźli te linki i ciągali, a transparent wędrował tylko góra – dół ku uciesze tłumu. W końcu musieli się pofatygować na dach ściągnąć go z dachu. Tego rodzaju działań polegających na wywieszaniu transparentów, czy rozrzucaniu ulotek robiono bardzo wiele.

Działalność ulotkowa, radiowa i telewizyjna

W Toruniu była grupa ulotkowa kierowana przez Wiesława Cichonia, która miała swoje metody techniczne. Robiono wyrzutnie na sprężynach, ładowano na nie ulotki równiutko ułożone, a sprężynę blokowano żyłką. Do żyłki przywiązywano papierosa – musiał być dobrej jakości papieros więc tylko Malboro się nadawało z ówcześnie dostępnych – i papieros odpalano. Czas palenia papierosa dawał możliwość żeby z tego dachu, na którym stała ta machina zbiec na dół i opuścić budynek jak najszybciej. Papieros się palił minutę, czy dwie w momencie, gdy dochodził do żyłki ona się przepalała i cały ładunek wylatywał w powietrze. Jeżeli to był na jakimś dziesięciopiętrowym bloku to pół osiedla było zasypane ulotkami. Tego rodzaju spektakularnych akcji było wiele. W Warszawie Teodor Klincewicz związany z Solidarnością Mazowsza, działacz NZSu montował wielkie głośniki na dachach domów i stamtąd nadawano audycje solidarnościowe. Chyba największą popularność zdobyło Radio Solidarność, które było dziełem dwojga ludzi Zbigniewa i Zofii Romaszewskich. Oni przez pewien czas kierowali tym radiem w Warszawie. Już na wiosnę 82 roku radio to zaczęło nadawać krótkie piętnastominutowe audycje z nadajników umieszczanych na blokach. Potem te nadajniki zostawiono na zatracenie. Oczywiście milicja, SB próbowały namierzać, mieli specjalne urządzenia na samochodach, ale zazwyczaj udało się wyemitować audycję. Oczywiście ulotki mówiły wcześniej na jakim zakresie fali będzie ta audycja i w jakich godzinach. Więc ludzie słuchali. Było zresztą ustalone, że ci co słyszeli audycję – jeśli audycja była wieczorem – to mieli mrugać światłami. Emitenci audycji wychodzili wtedy na balkon i patrzyli. Najczęściej całe osiedla mrugały światłami na znak, że – słyszeliśmy. To radio zaczęło potem działać w wielu innych miastach Polski, także w Toruniu. Tylko, że Toruń był ewenementem, jeśli chodzi o Radio Solidarność. Tutaj prof. Jan Hanasz, dr Jerzy Wieczorek z fizyki, współpracownicy wpadli na pomysł żeby nadawać z balonów. Balony meteorologiczne lub dętki od piłek plażowych napełnione wodorem, niewielkie urządzenie z magnetofonem, które wylatywało wysoko w powietrze. wtedy przy niewielkiej mocy można było obejmować swoim zasięgiem olbrzymie obszary. W sumie wyemitowano cztery takie audycje. Z lasu na Bielanach wypuszczano te balony i te audycje były słyszalne w całym województwie toruńskim. Odbywano także gościnne wyjazdy Radia Solidarność dla regionu śląsko-dąbrowskiego i nadawano z tych balonów. Toruń był ewenementem także dla tego, że w tym mieście w 1984 roku działała Telewizja Solidarność. Prof. Jan Harnaś wraz z Zygmuntem Turło, Eugeniuszem Pazderskim i paroma współpracownikami w oparciu o prymitywny komputer osobisty Atari skonstruowali nadajnik, który wchodził na wizję telewizyjną. Były dwa takie wejścia. Widzowie oglądali sobie serial „07 zgłoś się”, a tu nagle przed oczami zaczynają się im przesuwać litery: Solidarność zwycięży, precz z podwyżkami, bojkot wyborów (wtedy akurat były zapowiedziane wybory do Rad Narodowych). Niestety przy drugiej takiej próbie z mieszkania Piotra Łukaszewskiego na Rubinkowie zostali namierzeni. Milicja wpadła do mieszkania i zakończyło się to głośnym procesem, aresztowaniem czwórki ludzi, którzy to nadawali. Potem Stanisław Śmigiel ze swoją ekipą w Toruniu wchodził w kolejne fonie telewizyjne przy pomocy audycji. To było dość łatwe. Co ciekawe często nadawali z tego samego mieszkania Piotra Łukaszewskiego. Wysuwano przez okno wielką antenę, była to produkcji sowieckiej wędka teleskopowa – długa na jakieś 7 metrów, czy więcej. Sąsiedzi patrzyli, ze zdziwieniem. Ludzie, którzy pracowali przy tym radiu opowiadali mi kiedyś, że raz nawet jeden z sąsiadów wyjrzał i zapytał: „no i co biorą?” Nie wiedział o co chodzi. Na pewno nie było to łowienie ryb. Tak więc tych przejawów działalności, aktywności podziemia było bardzo wiele. Ja czasem mówię, że Solidarność stworzyła w latach 80tych przy ogromnym współudziale Kościoła coś w rodzaju społeczeństwa alternatywnego, gdzie ludzie mogli żyć. Musieli brać pod uwagę to w jakim systemie żyją i musieli się jakoś dostosowywać, ale z drugiej strony mogli zachowywać ogromną dozę niezależności. Mogli czytać swoje gazety, mogli czytać swoje książki, mogli nawet słuchać radia niezależnego, mogli zdobywać wiedzę na prelekcjach, wykładach samokształceniowych. Grupy towarzyskie oparte były często o te środowiska niezależne.

Walką na ironię

Właściwie władze komunistyczne, rząd komunistyczny były ignorowane, wyśmiewane. Polacy mieli ogromną dozę ironii i dystansu do tego co oficjalnie oglądano w telewizji. Dzisiaj się śmiejemy , kiedy oglądamy jakieś archiwalne wydania dziennika telewizyjnego np. z lat 80tych. Wtedy się też z tego śmieliśmy. Wtedy to był jakiś ponury, ale równocześnie śmieszny rytuał gdy wychodził jakiś facet i zaczynał opowiadać o tym, że filozofia marksistowska jest jedynie słuszna, że ona się sprawdza i tak dalej. No to wszyscy ryczeliśmy ze śmiechu. Na tej ironii do sytemu bazowała później pomarańczowa alternatywa stworzona głownie we Wrocławiu przez Waldemara Fydrycha, który był rodem z Torunia. Waldemar Fydrych zastosował metodę wyśmiewania z tego systemu i prowokowania, że wychodzimy na ulicę przebieramy się za krasnoludki, a milicja nie wie co z nami zrobić. Bo to nie była organizacja solidarnościowa tylko jakaś młodzież przebrana za krasnoludki, która śpiewa „my jesteśmy krasnoludki, mu jesteśmy pszczółka Maja”. Ale to jest demonstracja nielegalna, bo trzeba mieć na nią pozwolenie więc w zasadzie należałoby ich spałować, ale jak tu pałować krasnoludki, wszyscy się będą śmieli. Więc happeningi pomarańczowej alternatywy ośmieszały system niezwykle skutecznie. Przyczyniły się bardzo do jego upadku.

Internowania i więzienie

Działaczy Solidarności z Torunia umieszczono początkowo w obozie w Potulicach. Tam było więzienie – zresztą jest do dzisiaj. Więźniów zagęszczono, zwolniono bloki dla internowanych i tam zawieziono mężczyzn. Warunki było okropne cele były małe, zimne , brudne miejsce toaletowe – słabo oddzielone, jedzenie straszne – ze szczeciną, z odpadkami. Początkowo próbowano internowanym narzucić reżym typowo więzienny. Jednak, że zezwalali mu oglądać telewizję, to usłyszeli, jak Jerzy Urban – rzecznik prasowy rządu powiedział, że oni przebywają w ośrodkach wypoczynkowych i nie mają wcale regulaminu tymczasowo aresztowanych. Wtedy więc zaczęli się stawiać i oczywiście wywalczyli z czasem coraz większe swobody. Internowani w Potulicach mieli swego naturalnego przywódcę Antoniego Stolikowskiego, szefa Zarządu Regionu w Toruniu, który był najwyższy rangą spośród zarówno internowanych z Torunia, jak i z Bydgoszczy (bo tam byli także bydgoszczanie). W zasadzie był takim przywódcą i oni sami sobie narzucili wojskowy tryb życia, żeby tą dyscypliną trochę się podtrzymywać np. rano Stolikowski krzyczał na wszystkie cele przez wentylator, że czas na pacierz. Wtedy wszyscy się modlili na komendę, śpiewali „Kiedy Ranne wstają zorze…”. Wieczorem tak samo, do pacierza, do hymnu, modlili się, śpiewali ” Wszystkie nasze dzienne sprawy…”. W święta narodowe, w rocznice, czy np. każdego 13 grudnia urządzali łomoty, walenie w drzwi cel. Stolikowskiz resztą prowadził rokowania także z administracją więzienną. Po pewnym czasie te drzwi cel zostały otwarte. Posługę religijną dopuszczono jeszcze w grudniu. Przyjechał ks. Kutermag, bardzo zasłużony kapelan więzienny z Bydgoszczy, który odprawił pasterkę 24 grudnia. Po pasterce Stolikowski wszedł na stół i wygłosił przemówienie do wszystkich zebranych. Potem się łamali opłatkiem, nawet ze strażnikami.

Na początku kwietnia internowanych mężczyzn z Potulic przeniesiono do Strzebielinka, tam byli internowani gdańszczanie. warunki były tam lepsze. Obóz leżał na dużym terenie, miał spory dziedziniec więzienny, na którym można było urządzać np. zawody sportowe, cele były otwarte, więc tam warunki mieli na pewno lepsze. Kwitła tam np. działalność samokształceniowa, fakt, że podejmowano w Potulicach, gdzie były różne wykłady. Stolikowski uczył języka angielskiego. W Strzebielinku było tego więcej, była Olimpiada Strzebielińska z różnymi konkurencjami np. 16 okrążeń dziedzińca. Egzotycznie to brzmi, ale wszyscy startowali, oglądano także rozgrywki grupowe. Oczywiście nie było tak do końca różowo, jakby mogło się na pierwszy rzut oka wydawać, bo pomimo tego SB-cja przyjeżdżała bardzo często. Próbowali rozmowy prowadzić, próbowali nawet zachęcać do współpracy. Stosowali różne prowokacje i naciski, poza tym największe były problemy psychiczne tzn. z wytrzymaniem tego wszystkiego, także rozłąki, oddalenia. Więc jak czytam pamiętniki, jak słucham relacji, to widzę, że najtrudniejsze sprawy były z samym sobą, żeby wytrzymać to wszystko.

Kobiety internowano początkowo w więzieniu w Fordonie bydgoskim. Tam warunki były straszne, natomiast po nowym roku wszystkie kobiety przewieziono w Polsce do Ośrodka w Gołdapi , to był Ośrodek wypoczynkowy Polskiego Radia i Telewizji, przy samej granicy sowieckiej, na północy. Tam warunki były niezłe, bo były tam pokoje wypoczynkowe z łazienką. Próbowano tam przywozić delegacje czerwonego krzyża, parlamentarzystów, żeby pokazać jakie świetne są warunki. Najgorsza jednak była podróż do Gołdapi, bo kobiety przewożono w dwóch ciężarówkach zimą. Te ciężarówki się nie zatrzymywały, do załatwiania potrzeb naturalnych służyła dziura w podłodze, do budy przedostawały się spaliny. I w końcu jedna z tych ciężarówek się przewróciła. Gdzieś na lodzie się poślizgnęła i cała buda się wywróciła. Kilka kobiet doznało urazu kręgosłupa, do dzisiaj mają kłopoty. A konwojenci dostali szoku psychicznego, rzucili karabiny w zaspę śniegu i zaczęli uciekać. Jakaś kobieta wyszła, wzięła te karabiny i zaczęła do nich wołać ” Panowie chodźcie, bo was tu rozstrzelają” i oni się opamiętali i wrócili. Ale widzimy jaka to była paranoja. Ten obóz w Gołdapi zlikwidowano latem, ale kobiety częściowo przeniesiono jeszcze do Darłówka. W tym obozie internowania byli mężczyźni i kobiety. Z Torunia też trafiały do Darłówka, pojedyncze osoby trafiały także do obozu internowania w Kwidzyniu.

Z internowaniami związane były też różne historie np. w Darłówku internowano panią Nowak z Olsztyna, która była w siódmym miesiącu ciąży. Ciężarną kobietę trzymano w takim obozie internowania. Ponadto był znany przypadek Kingi Dunin, której zabrano dziecko- niemowlę, ponieważ ją i męża internowano. Po kilku dniach łomotania w drzwi celi w końcu udało jej się dostać do jakiegoś naczelnika aresztu, w którym ją tymczasem przetrzymywano i oddano jej to dziecko. Więc do różnych tragicznych sytuacji dochodziło

Pamięć historyczna jest bardzo zła

Ludzie młodzi na pewno coś na ten temat wiedzą, ale wydaje mi się, że stanowczo za mało. Zwłaszcza, że nauka historii teraz według nowego programu ma się kończyć na pierwszej klasie liceum. Z drugiej strony nawet jeżeli były te potrójne kursy historii – podstawówka, gimnazjum, liceum- to często uczniowie żalą się, czy też ich rodzice, że trzy razy przerabiają historię Mezopotamii, bo to jest na początku. Natomiast do PRL-u na żadnym etapie już nie dochodzą, bo brakuje czasu. Więc jeśli chodzi o tę historię najnowszą, to jest bardzo źle. Wiele zależy od nauczyciela. Powiem tak, że badania na temat stanu wojennego, na temat historii PRL-u, tych ostatnich dziesięcioleci, posunęły się niezwykle do przodu dzięki Instytutowi Pamięci Narodowej. Jest masa opracowań, książek, filmów i tu trzeba podkreślić tę działalność edukacyjną Biura Edukacji Publicznej IPN. Filmów jest naprawdę mnóstwo, biuletyn IPN-u, który wychodzi co miesiąc, każdy zawiera film. To są znakomite filmy, one są ciekawe same w sobie jako materiały dydaktyczne, są nawet gry. Kiedyś młodzi ludzie z Torunia zorganizowali taki konwent gier planszowych, gier dotyczących historii, polityki- takich ambitnych gier, tam była m.in. gra wyprodukowana przez IPN- ” Kolejka” . Gra pokazująca w jaki sposób w PRL-u trzeba było zdobywać towary potrzebne do życia. Każdy musi nabyć pewne towary np. coś do jedzenia, pralkę itp. To są fajne metody, ponieważ tymi metodami do młodego człowieka można dotrzeć w prostszy sposób, niż suchym wykładem. Lepszy jest film, czy taka gra. Świetną robotę robią także grupy rekonstrukcyjne, młodzi ludzie, którzy odtwarzają różne sceny historyczne, widowiska. A przy okazji, żeby coś takiego zrobić, muszą nieźle tą historię poznać, więc to jest bardzo pożyteczne. Jednak, generalnie dobrze nie jest, trzeba pracować nad tym młodym pokoleniem, bo w końcu patriotyzm łączy się z tym, że trzeba znać dzieje naszej Ojczyzny, rozumieć i pamiętać o nich.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl