WRC Rajd Szwecji – Łukasz Pieniążek walczy z rywalami i pechem
To jest Rajd Szwecji, prawdziwa zima. Wszystko tu jest możliwe – mówi Sebastien Ogier, od pięciu lat niekwestionowany rajdowy mistrz świata, który w tym roku na zaśnieżonych trasach w Skandynawii zupełnie sobie nie radzi. Doskonale przekonują się o tym startujący w klasie WRC-2 Łukasz Pieniążek i jego pilot Przemysław Mazur (Printsport Racing).
Polska załoga dwukrotnie w piątek wylądowała w zaspie śnieżnej – przed południem z pomocą przyszli kibice, a wieczorem, na ostatnim OS-ie w Torsby, to już się nie udało.
– Mimo ogromnego zaangażowania fanów nie udało nam się ukończyć tego odcinka – powiedział Łukasz Pieniążek. Zgodnie z regulaminem na Polaków nałożono dziesięciominutową karę.
Poza feralnymi dwoma odcinkami polski kierowca jechał w piątek dobrze, zajmując miejsca pod koniec pierwszej lub na samym początku drugiej dziesiątki. Niestety, dwa błędy kosztowały bardzo dużo, bo w klasyfikacji generalnej po ośmiu odcinkach specjalnych jedyny reprezentant Polski w klasie WRC-2 klasyfikowany jest na 24. pozycji.
– Czołówka bardzo mocno ciśnie i widać, że ciężko będzie odrobić do nich stratę. Ale zawodników sklasyfikowanych bezpośrednio przed nami zamierzamy pogonić – mówił jeszcze przed feralnym ostatnim piątkowym odcinkiem w Torsby. Mimo ogromnego pecha krakowianin nie zamierza się poddać i chce poprawić swoją pozycję. Ma na to szansę, bo przecież w 66. Rajdzie Szwecji nie rozegrano jeszcze nawet połowy odcinków specjalnych.
W sobotę odbędzie się aż osiem odcinków, a kibice będą mieli okazję na dwóch z nich obserwować długie skoki. Zwłaszcza jedno miejsce, nazwane na cześć nieżyjącego legendarnego kierowcy Colina McRae „Colin’s Crest” robi ogromne wrażenie. W sobotę kierowcy ponownie odwiedzą też tor w Karlstad, na którym rywalizowali w czwartek, a dzień zakończą sprintem w Torsby.
66.Rajd Szwecji zakończy się w niedzielę.
Paweł Skraba/RIRM