Wielkie upychanie przedszkolaków

Ruszyła wielka akcja likwidacji przedszkolnych zerówek. Tak dzieje
się m.in. w Katowicach, Gdańsku, Lublinie i Warszawie. Dzieci hurtem przenoszone
są do oddziałów szkolnych dla sześciolatków, nawet jeśli placówki nie mają na
nie miejsca. W teren ruszyły lotne brygady propagandowe złożone z metodyków
namawiających rodziców do wcześniejszej, przymusowej scholaryzacji. Akcję
koordynują samorządy.

Jak poinformowała nas Bożena Skomorowska z biura prasowego Ministerstwa
Edukacji Narodowej, o tym, czy zerówki będą przenoszone z przedszkoli do szkół,
rozstrzyga nie resort, ale samorządy, które nie są zobligowane do takich działań
regulacjami ustawy o systemie oświaty obniżającej wiek obowiązku szkolnego z
siedmiu do sześciu lat. Resort tłumaczy, że najczęściej decydują o tym warunki
lokalowe. Poza tym przeniesienie sześcioletniego dziecka do szkoły ma dla
rodziców znaczenie finansowe: otóż w przypadku zerówki w przedszkolu, jeśli
dziecko spędza w nim do 5 godzin dziennie, rodzice płacą tylko za posiłki i
zajęcia dodatkowe, które nie są objęte podstawą programową, np. rytmikę czy
język angielski. Jeśli natomiast sześciolatek przebywa w przedszkolu dłużej,
obowiązuje go opłata stała, która ustalana jest przez radę gminy, na terenie
której znajduje się przedszkole.
Średnio ta kwota wynosi za jedno dziecko
ponad 150 zł miesięcznie. Plus stawka żywieniowa – ok. 7 zł dziennie. Jak
przekonuje resort, rodzic ponosi jedną trzecią wszystkich kosztów pobytu dziecka
w przedszkolu. Resztę pokrywa samorząd. – Rzadko zdarza się, by rodzice posyłali
dzieci do zerówek w przedszkolach tylko na 5 godzin. – W naszym przedszkolu w
grupie zerówkowej nie ma ani jednego dziecka tylko na 5 godzin dziennie.
Wszystkie przebywają u nas nawet do 10 godzin ze względu na długi czas pracy
rodziców – poinformowano nas w jednym z miejskich przedszkoli w
Pruszkowie.
Decyzję o przeniesieniu oddziałów zerowych z publicznych
przedszkoli do szkół podjęły m.in. władze warszawskiego Ursynowa i Białołęki.
Jak informuje rzecznik prasowy Urzędu Dzielnicy Ursynów m.st. Warszawy Monika
Beuth-Lutyk, od września ubiegłego roku wszystkie oddziały zerowe, które
znajdowały się na terenie przedszkoli, zostały przeniesione do szkół. Powód?
Potrzeba uzyskania dodatkowych miejsc w ursynowskich przedszkolach, które – jak
deklaruje urząd – narzekały na przepełnienie.
Według urzędu, takie
rozwiązanie zapewniło miejsca w przedszkolach wszystkim pięciolatkom
zameldowanym lub zamieszkałym w tej dzielnicy, a także stworzyło większą szansę
na edukację przedszkolną dzieciom z młodszych roczników. Dzięki utworzeniu w
szkołach przedszkolnych oddziałów dla sześciolatków w przedszkolach można było
stworzyć dodatkowe grupy trzylatków i czterolatków. Urząd przyznaje, że zmiany
pochłonęły wysokie środki finansowe. Na lokalowe przystosowanie szkół do
przyjęcia sześciolatków z kasy urzędu wypłacono ponad 1,6 mln złotych. Tyle
bowiem kosztowały: wyposażenie sal, budowa nowych placów zabaw oraz prace
remontowe, które – jak mówi Beuth-Lutyk – „miały na celu odizolowanie
pomieszczeń, w których są sale dla dzieci sześcioletnich, od dzieci
starszych”.
W szkołach powstały oddziały mieszane, w których znalazły się
dzieci sześcio- i siedmioletnie, utworzono też klasy pierwsze z dziećmi
sześcioletnimi. Urząd Dzielnicy Ursynów m.st. Warszawy nie odpowiedział nam
jednoznacznie, czy zmiany spotkały się z jakimkolwiek protestem ze strony szkół
i rodziców. – Ten proces został tylko przyspieszony, zgodnie z ustawą już za
kilka lat wszystkie dzieci sześcioletnie będą musiały uczęszczać do klasy
pierwszej, więc prędzej czy później szkoły trzeba byłoby przystosować dla
sześciolatków – zapewnia rzecznik Monika Beuth-Lutyk. Jednocześnie przyznaje, że
aby rozwiać obawy rodziców sześciolatków, dzielnica przygotowała cały cykl
spotkań z dyrektorami szkół, w których powstały nowe oddziały zerówek, tak by
mogli zobaczyć, w jakich warunkach będą przebywać dzieci, i zdobyć informacje o
tym, kto będzie je uczył.
– Nowe rozwiązania zawsze budzą jakieś
zaniepokojenie, ale nie mamy żadnych sygnałów ze strony rodziców, by były w
związku z tym jakieś problemy – mówi rzecznik. Argumentację tę podtrzymuje też
Joanna Parfianowicz, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 96 im. Ireny Kosmowskiej w
Warszawie.
Oddział przedszkolny dla sześciolatków w tej placówce już był,
decyzją urzędu do szkoły we wrześniu 2009 r. trafiło do niego 24 dzieci, dla
których została utworzona oddzielna grupa. Mogą one przebywać w oddziale od
godziny 7.00 do godziny 17.30. Bezpłatnie. Co jednak z kadrą nauczycielską?
Parfianowicz przyznaje tylko, że na rynku zaczyna brakować nauczycieli edukacji
wczesnoszkolnej. Warto tu jednak powiedzieć – podkreślają nauczyciele – że
zgodnie z ustaleniami MEN nauczyciel zatrudniony w oddziale przedszkolnym
zorganizowanym w szkole podstawowej nie ma obowiązku prowadzenia zajęć z opieki
świetlicowej. Może więc powstać sytuacja, że dziecko w świetlicy będzie
pozostawione samo sobie.
Akcję likwidacji zerówek w przedszkolach podjęły też
inne miasta, m.in. Katowice, Lublin i Gdańsk. Za każdym razem w urzędach
miejskich używano terminu „przenoszenie zerówek”. Magistraty przyznają, że
najczęstszym powodem był brak miejsc w przedszkolu dla młodszych dzieci, które
zwolniły się po odejściu dzieci sześcioletnich. Za każdym razem słyszeliśmy, że
w szkołach nie było żadnych problemów lokalowych. Żaden z urzędów nie udzielił
nam jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, ile takich oddziałów powstaje w
szkołach oraz czy miasto zamierza zwiększyć liczbę klas pierwszych. Stwierdzono
natomiast, że rodzice decydują się na umieszczanie swoich pociech w klasie
pierwszej – w Lublinie we wrześniu 2009 r. było to ponad 150
dzieci.
Większość pedagogów uważa, że lepszym rozwiązaniem dla dziecka jest
zerówka w przedszkolu. Szkoły często nie są przystosowane do przyjęcia tak
małych dzieci, które czują się tam osamotnione i mają problem z nawiązaniem
kontaktu z dużo starszymi od siebie kolegami. Przez to narażone są na sytuacje,
które nie zdarzają się w przedszkolach. – Większość sześciolatków nie nadaje się
do szkoły, nie jest dojrzała emocjonalnie, nie jest przygotowana na stres, nową
sytuację, nie jest samodzielna – ocenia Małgorzata Barańska, nauczycielka z
jednej z gdańskich podstawówek.

Resort agituje rodziców
Jak zauważa Tomasz Elbanowski z
organizacji Ratuj Maluchy, która występowała przeciwko obniżeniu wieku
szkolnego, samorządy likwidują też zerówki przedszkolne nawet w tych placówkach,
w których nie ma problemu z brakiem miejsc w przedszkolach.
Tak jest w
przypadku warszawskiego Przedszkola nr 211 im. Kubusia Puchatka. Jak powiedziano
nam w placówce, decyzja o likwidacji tamtejszej zerówki nie została jeszcze
podjęta. Urząd Dzielnicy Praga Południe deklaruje, że w takiej sytuacji
wszystkie sześciolatki z likwidowanego oddziału na pewno znajdą miejsca w
szkołach w tej samej dzielnicy. Urząd bierze pod uwagę dwie placówki, nie
informuje jednak, ile oddziałów będzie w nich czekać na sześciolatki. Podkreśla
też, że ustawa o systemie oświaty nie wskazuje na konieczność przeprowadzenia
konsultacji z rodzicami w sprawie przeniesienia oddziałów przedszkolnych do
szkół. W ocenie Elbanowskiego, to ewidentny przykład wymuszania na rodzicach
wysyłania dzieci wprost do pierwszej klasy.
Zdaniem rodziców, powód
ewentualnej decyzji i likwidacji zerówki jest prozaiczny: chodzi o pieniądze.
Każdy sześciolatek w pierwszej klasie przechodzi na utrzymanie państwa, to
znaczy, że państwo płaci na jego edukację w tzw. subwencji oświatowej.
Sześciolatki w zerówkach, a tym bardziej w zerówkach przedszkolnych – to wydatek
dla gminy, która ponosi dwie trzecie kosztów jego utrzymania. – Dlatego
samorządom bardzo opłacają się nawet drogie kampanie mające na celu namówienie
rodziców, by wybrali klasę pierwszą – konkluduje Elbanowski. Zdaniem mamy
sześcioletniej Helenki z Warszawy, może się więc okazać, że rodzice nie będą
mieli żadnego wyboru i będą musieli wysłać dziecko do klasy pierwszej. W ocenie
rodziców, działanie władz jest też podyktowane względami prestiżowymi: im więcej
sześciolatków pójdzie do pierwszej klasy, tym bardziej wzrosną statystyki MEN, a
minister Katarzyna Hall będzie mogła poszczycić się sukcesem reformy
przeprowadzonej pod jej kierownictwem. Sprawa ma jeszcze jeden aspekt: otóż
samorządy jako organy prowadzące szkoły podstawowe przeprowadzają różnego
rodzaju akcje mające na celu przedstawianie rodzicom w samych superlatywach
kwestii wcześniejszego posyłania dzieci do szkół. Akcje finansują
magistraty.
– Osobiście się z tym nie zetknęłam. Ale z relacji moich
koleżanek po fachu wiem, że takie sytuacje mają miejsce – deklaruje
Barańska.
Jak poinformowało nas biuro edukacji warszawskiego ratusza, takie
spotkania odbywają się w każdej stołecznej dzielnicy. W spotkaniach, które są
organizowane w szkołach i przedszkolach, uczestniczą nauczyciele, dyrekcja oraz
rodzice. Jak zapewnia biuro, spotkania te nie pochłaniają wysokich kosztów –
główny wydatek to koszty druku biuletynów informacyjnych na temat sześciolatków
w szkołach.

Anna Ambroziak

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl