Traktat zwiąże nam ręce
W obecnej sytuacji ratyfikację traktatu możemy rozpatrywać jedynie w kategoriach politycznego nacisku na Irlandię i kraje, które ewentualnie wyrażą swój sprzeciw wobec przyjęcia dokumentu. Decydujący może się okazać rozpoczynający się w czwartek szczyt w Brukseli.
Wszystko wskazuje na to, że można się na nim spodziewać bardzo silnego nacisku na kraje, które nie zdecydowały się na wprowadzenie w życie postanowień lizbońskich. – Kraje bezpośrednio zainteresowane przyjęciem traktatu lizbońskiego będą usiłowały wymóc na Irlandii, a także na pozostałych państwach, które wyrażą sprzeciw wobec wejścia w życie dokumentu, zmianę stanowiska w tej sprawie. Temu służy plan ratyfikacji traktatu w pozostałych krajach Wspólnoty – ocenił w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” prawnik i europarlamentarzysta Konrad Szymański (PiS). Przypomniał, że pojawiały się już pomysły zawiązania Unii od nowa i tym sposobem ratyfikowania tego traktatu, jednak jego zdaniem wydaje się mało prawdopodobne, aby zostały one zrealizowane.
– Traktat nie może wejść w życie, jeżeli jedno z państw go nie ratyfikowało, i to, że politycznie mamy pewien postulat i on może być zrealizowany, pozostaje jedynie faktem politycznym pozbawionym mocy prawnej. Z prawnego punktu widzenia w organizacji międzynarodowej nie można przyjmować traktatów, które nie są ratyfikowane zgodnie z porządkiem krajowym przez chociażby jedno z państw członkowskich – tłumaczył Szymański.
W walkę o unijną konstytucję zaangażowano również Radę Europejską, która dzisiaj ogłosi swoje stanowisko w tej sprawie. – Rada Europejska najprawdopodobniej wyda apel o ratyfikowanie traktatu, ale ta ratyfikacja w momencie, kiedy w jednym państwie jej nie ma, ma już znaczenie czysto polityczne – ocenił Szymański.
Kwestia irlandzkiego weta zdominowała wczorajsze spotkanie ministrów spraw zagranicznych Trójkąta Weimarskiego w Paryżu. Bernard Kouchner, Radosław Sikorski i Frank-Walter Steinmeier omawiali przygotowania do francuskiego przewodnictwa w UE, które rozpoczyna się 1 lipca bieżącego roku.
– Cały traktat stanowi zagrożenie dla państw członkowskich, w tym dla Polski – przypomniał berliński mecenas Stefan Hambura. – Została rozbudowana sprawa większościowych decyzji. Rada będzie stanowić większością głosów w 68 nowych obszarach, jak podają polscy europosłowie Urszula Krupa i Witold Tomczak. Dotychczas nie było to tak rozbudowane. Z zapisów w traktacie z Lizbony można wywnioskować, że jeżeliby został on przyjęty – byłby ostatnim, który by został poddany decyzji państw członkowskich, gdyż wtedy będzie możliwa daleko idąca modyfikacja zapisów traktatowych – stwierdził prawnik.
Zdaniem mecenasa Hambury, szczególnie groźny jest punkt 6 art. 48 traktatu o Unii Europejskiej po wprowadzeniu zmian z Lizbony, który pozwala Radzie Europejskiej (na wniosek np. któregokolwiek z państw członkowskich) w ramach uproszczonych procedur zmieniać zapisy trzeciej części traktatu o funkcjonowaniu UE dotyczące wewnętrznych polityk i działań Unii (np. rynek wewnętrzny, rolnictwo i rybołówstwo, usługi, kapitał i płatności itd.).
Po ratyfikacji traktatu unijne władze, w których będą dominować Niemcy i Francja, nie będą musiały liczyć się z głosem państw członkowskich, ponieważ otrzymają prawo decydowania o zmianach w unijnym systemie bez oglądania się na stanowisko mniej wpływowych państw.
Anna Wiejak
Łukasz Sianożęcki