Ten sam komitet, ta sama idea, ci sami ludzie

20 lat Rejonowego Komitetu Obywatelskiego Ziemi Biłgorajskiej

20 lat temu w Biłgoraju grupa członków zdelegalizowanej w stanie wojennym „Solidarności” utworzyła Rejonowy Komitet Obywatelski Ziemi Biłgorajskiej, rozpoczynając proces demontażu komunizmu na swoim terenie. Przez kilka pierwszych lat niegdysiejsi konspiratorzy, przedzierzgnięci w samorządowców, nadawali ton życiu miasta, budując zręby lokalnej demokracji. Jednak po dwóch dekadach historia zatoczyła znamienne koło i dziś, gdy Biłgorajem rządzi burmistrz o eseldowskich korzeniach, byli opozycjoniści wskazują, że jak za komuny są poddawani sądowym i administracyjnym represjom.

W Biłgoraju działacze zarządu podziemnej „Solidarności” ujawnili się jeszcze w listopadzie 1988 roku. Do tworzenia komitetu obywatelskiego przystąpili zaraz po ogłoszeniu przez Państwową Komisję Wyborczą terminu czerwcowych wyborów. W zebraniu założycielskim Komitetu Obywatelskiego Ziemi Biłgorajskiej „Solidarność”, które odbyło się 16 kwietnia 1989 r., uczestniczyło 76 osób.

– U podstaw naszego komitetu leżała wolna wola obywateli, a nie decyzja kogoś na górze, co miało znaczenie później, gdy chciano nas odgórnie zlikwidować – wskazuje Marian Jagusiewicz. To jedna z barwniejszych postaci Biłgoraja, mieszkaniec miasta z dziada pradziada, za młodu sportowiec, piłkarz i bokser trenowany przez słynnego Feliksa Stamma, absolwent Technikum Ekonomicznego Vetterów w Lublinie, marynarz, pracownik zakładów przemysłowych Biłgoraja, jeden z przywódców pierwszej „Solidarności”, a po internowaniu – w grudniu 1982 r. – również jej struktur podziemnych.

Na zebraniu założycielskim wybrano 14-osobowy zarząd i prezydium, na którego czele stanął Marian Jagusiewicz, piastujący tę funkcję do dziś. W działalność komitetu włączył się jako członek zarządu ks. kan. Kazimierz Sagan, proboszcz z Frampola.

– Wtedy uważaliśmy, że największym naszym przeciwnikiem był komunizm – wskazuje Stanisław Schodziński, członek komitetu obywatelskiego, były działacz duszpasterstwa akademickiego i Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, współorganizator „Solidarności” w Biłgoraju, a po zdelegalizowaniu członek podziemnego zarządu, późniejszy radny, starosta, obecnie wicestarosta biłgorajski. – Z naszej perspektywy nie było widać istotnych różnic ideowych wewnątrz antykomunistycznej opozycji.

Komitet obywatelski jako antykomunistyczna, powiązana z Kościołem i „Solidarnością” organizacja zdobył w Biłgoraju ogromną popularność.

– Czuliśmy się tak, jakbyśmy robili rewolucję – podkreśla Czesław Dolina, od początku w biłgorajskim komitecie obywatelskim, wcześniej szef biłgorajskich struktur NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych, represjonowany za czasów PRL. – Mamy pełną dokumentację początków naszej samorządności. Chcielibyśmy tę dokumentację wyeksponować w samorządowej izbie pamięci, na którą nie godzi się obecny eseldowski burmistrz Biłgoraja.

Działacze biłgorajskiego komitetu z dumą podkreślają, że przeprowadzili na swoim terenie pierwsze wybory – parlamentarne, samorządowe i prezydenckie – i we wszystkich zwyciężyli popierani przez nich kandydaci. Uznawali to wtedy za swój sukces. Dziś z dumą podkreślają przede wszystkim bezapelacyjną wygraną w historycznych, pierwszych wyborach samorządowych.

Niebezpieczni – bo silni i niezależni

Dziś działacze RKOZB nie mają wątpliwości, że na początku lat 90. ich organizacja jako silna i autentyczna reprezentacja lokalnej społeczności stała się niewygodna dla elit III Rzeczypospolitej wyłonionych po wyborach czerwcowych.

– Początkowo nie wiedzieliśmy, co się naprawdę za tą „grubą kreską” kryło – wskazuje Czesław Dolina. – Dopiero później okazało się, że zostaliśmy zdradzeni jeszcze w Magdalence. Naszym przywódcom chodziło o podzielenie się władzą z komunistami, a dla takich „oszołomów” jak my nie przewidzieli w III RP żadnej istotnej roli.

– Władza na górze przestraszyła się komitetów, gdyż zrozumiała, że posiadają struktury terenowe i mogą zagrozić powstającym wtedy partiom – sądzi Jagusiewicz.

W 1991 r. z misją rozwiązania komitetu przybył do nich Ryszard Setnik, lubelski działacz ROAD, później Unii Demokratycznej i Unii Wolności, który wylądował ostatecznie w SLD.

– Nie zastosowaliśmy się do tego polecenia – wspomina Jagusiewicz. – Przeciwnie, podjęliśmy uchwałę o dalszej działalności, gdyż uznaliśmy, że istnieje taka społeczna potrzeba.

Działacze komitetu obywatelskiego z niedowierzaniem przyjęli żądanie NSZZ „Solidarność”, by usunąć z nazwy komitetu wyraz „Solidarność”.

– Uważałem, że to jakiś absurd, bo przecież to ja tworzyłem „Solidarność” w Biłgoraju – mówi Jagusiewicz. – Ale ostatecznie zgodziliśmy się i teraz mamy z tego powodu kłopoty…


Pozory władzy


Wkrótce okazało się, że mimo wcześniejszych ustaleń działacze komitetu obywatelskiego nie mogą mieć wpływu na obsadę stanowiska komendanta policji i prokuratora rejonowego.

Dziś członkowie Komitetu Obywatelskiego, którzy jako pokrzywdzeni mają wgląd w akta IPN, wiedzą już, dlaczego nie mogli mieć wpływu na obsadę kluczowych stanowisk w mieście. Myśleli, że walka z komuną zakończyła się ich zwycięstwem, a tymczasem przeciwnik przegrupował tylko siły.

– Tak nas rozpracowali jeszcze w latach 80., że nie możemy pozbierać się do dziś – mówi Schodziński. – Dopiero teraz okazuje się, jak wiele stanowisk w mieście objęli z naszej rekomendacji ludzie, którzy donosili na nas do SB. A te powiązania trwają do śmierci. Dość powiedzieć, że w naszym podziemnym 8-osobowym zarządzie oddziału „Solidarności” było 3 tajnych współpracowników! Każda zakładowa komisja „S” w latach 1989 i 1990 była w aktach bezpieki scharakteryzowana nieomal osoba po osobie, dysponowano sylwetkami psychologicznymi, typowano, z kim można rozmawiać, a z kim nie, kogo można zrobić współpracownikiem, gdzie zainstalować kontakt osobowy.


Komitet zmienił oblicze miasta


Trudno byłoby wskazać w czasie ostatnich 20 lat jakąkolwiek inicjatywę patriotyczną powstałą w Biłgoraju bez udziału komitetu obywatelskiego.

Jednym z pierwszych osiągnięć komitetu obywatelskiego była organizacja Festiwalu Pieśni Patriotycznej i Legionowej corocznej imprezy, w której do dziś biorą udział setki młodych ludzi.

O niektóre pomniki musieli staczać prawdziwe boje. Tak było np. z pomnikiem dla ofiar Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego czy z Krzyżem Katyńskim. Dzięki komitetowi obywatelskiemu powstała też nowa tablica ku czci biłgorajskich ofiar gestapo, która zastąpiła starą, ufundowaną jeszcze przez Polską Partię Robotniczą.

– Przekonaliśmy władze, że ofiarami tutejszego gestapo byli przecież żołnierze AK i nie wypada, aby PPR później prześladująca i mordująca tych żołnierzy fundowała im tablicę – tłumaczy Jagusiewicz. Na prośbę środowiska żołnierzy Armii Krajowej komitet obywatelski zmodyfikował pomnik żołnierzy AK przez wzbogacenie go o symbolikę religijną, czego „zapomnieli” postkomunistyczni budowniczowie monumentu. Na kościele św. Jerzego społecznicy wmurowali tablicę ku czci ks. Jerzego Popiełuszki, doprowadzili też do wybudowania w 2001 r. pomnika wdzięczności za dwa tysiące lat chrześcijaństwa, nazwania jednej z ulic imieniem Jana Pawła II, a szkoły nr 1 – imieniem ks. kard. Stefana Wyszyńskiego.

– Wszystkie inicjowane przez nas pomniki są wykonane czynem społecznym ze zbieranych przez nas składek mieszkańców, bez angażowania, no może z wyjątkiem pomnika wdzięczności, pieniędzy miasta czy innych urzędów – zaznacza Stanisław Schodziński.

Dzięki komitetowi obywatelskiemu w Biłgoraju istnieje tzw. park „Solidarności”, a trzem kapelanom „S” z trudnych lat 80. miasto przyznało tytuł honorowego obywatela Biłgoraja.


„Nie” dla Singera i Palikota


Falę krytyki o zasięgu wręcz ogólnopolskim działacze komitetu obywatelskiego ściągnęli na siebie w 2005 r., gdy na ścianie starostwa powiatowego w Biłgoraju wmurowali tablice Dekalogu.

– Czego to w gazetach, m.in. w naszej „Tanwi”, ale i w „Gazecie Wyborczej” czy w „Nie” przeciwko tej idei nie wypisywali – wskazuje Schodziński, ówczesny starosta biłgorajski. – Dziennikarze TVN biegali po mieście z pytaniem, ilu więcej ludzi przychodzi teraz do kościoła. Ujawnił się zastanawiająco szeroki front skierowany przeciwko Dekalogowi.

Do rangi wroga publicznego nr 1 biłgorajski komitet obywatelski urósł po skutecznym oprotestowaniu próby nadania jednej z miejskich ulic imienia Izaaka Singera, żydowskiego noblisty żyjącego przez część życia w Polsce, a kilka lat w Biłgoraju. Nie znał ani Polaków, ani języka polskiego, pisał książki przesiąknięte antypolskimi fobiami, przedstawiał nieprawdziwy i niezwykle szkodliwy dla Polski stereotyp Polaka antysemity, wulgarnego degenerata, alkoholika oraz pełen nienawiści nieprawdziwy obraz Kościoła i duchowieństwa katolickiego.

– Przedstawiliśmy liczne recenzje twórczości Singera, która przez samych Żydów z powodu wulgaryzmów określana jest jako literatura klozetowa i rada miasta poprzedniej kadencji nie poświęciła Singerowi ulicy – przypomina Jagusiewicz.

Kolejne gromy ściągnęła na Mariana Jagusiewicza i komitet obywatelski inicjatywa uznania za persona non grata w Biłgoraju Janusza Palikota, posła skandalisty z Platformy Obywatelskiej, pochodzącego z tego miasta.

– Uważamy, że Palikot nazywany w prasie „błaznem z Biłgoraja” ośmiesza i kompromituje nasze miasto – twierdzi Jagusiewicz. I dodaje: – Jaka się wtedy rozpętała nagonka prasowa na nas. Przyjechał tabun ludzi podających się za dziennikarzy, ustalali adresy, sprawdzali, czy ponad setka ludzi rzeczywiście podpisała ten wniosek.


Order dla komitetu obywatelskiego


Ostatnie lata to prawdziwa szkoła przetrwania dla biłgorajskiego komitetu obywatelskiego. To efekt dojścia do władzy w mieście opcji lewicowej, a szczególnie wyboru na burmistrza kandydata SLD.

– Szykany zaczęły się nasilać po wyborach w 2003 r. – twierdzi Jagusiewicz. – Musiałem zlikwidować sklep, storpedowano nasz projekt stworzenia samorządowej izby pamięci i nie dopuszczono do remontu Dworku Modrzewiowego, w którym mieliśmy siedzibę, a w końcu podjęto starania o pozbawienie nas lokalu.

Starania te doprowadziły do wydania pod koniec ubiegłego roku sądowego nakazu eksmisji z użytkowanej od blisko 20 lat siedziby – niewielkiego pokoju usytuowanego w należącym do miasta budynku. Opozycjonistów najbardziej jednak bulwersuje stwierdzenie przez sędziego w ustnym uzasadnieniu wyroku, że ich komitet obywatelski jest inną organizacją niż ta powołana do życia 20 lat temu.

– To jest jakaś paranoja, pisanie przez sąd nowej historii – protestuje Jagusiewicz. – Przedstawialiśmy świadków, dokumenty, sami zeznawaliśmy – wszystko na nic. Zeznawał w sądzie burmistrz, który prawie 20 lat temu podpisywał z nami umowę bezterminowego najmu, zeznawał członek zarządu, przedstawiliśmy trzy pisma organizacji nadzorujących, wszyscy potwierdzają, że to jest ten sam komitet, ta sama idea i ci sami ludzie. Zmieniła się nieco tylko nazwa, gdyż musieliśmy z niej usunąć słowo „Solidarność”.

Wyrok jest już prawomocny, lecz komitet obywatelski, uznając, że jest zmanipulowany i niesprawiedliwy, zamierza wnieść kasację.

Tymczasem 10 grudnia 2008 r. na wniosek Stowarzyszenia Represjonowanych w Stanie Wojennym Marian Jagusiewicz odznaczony został przez prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

– Uważam, że w ten sposób pan prezydent uhonorował nie tyle mnie osobiście, co również zasługi naszego Rejonowego Komitetu Obywatelskiego Ziemi Biłgorajskiej – mówi Jagusiewicz. – Dlatego powiesiliśmy order na ścianie naszego historycznego lokalu, tego, który chcą nam odebrać.


Adam Kruczek
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl