Talizmany „przekleństwa”, czyli kontrinicjacja dla każdego

Talizmany i amulety Biblia traktuje z najwyższą powagą jak swoiste i realne symbole pewnego rodzaju „religijnych ślubów”, które noszone intymnie na sercu, ręce czy palcu odnoszą się jednak do niewłaściwego boga. Dla chrześcijanina ochrzczonego jest to więc religijna zdrada, obrażanie Boga żywego, kontrinicjacja. Nie jest to zatem rozrywka czy zabawa, ale oznacza mniej lub bardziej poważne, choć nierzadko permanentne zaprzeczanie własnej inicjacji chrzcielnej, które może być niebezpieczne dla zbawienia wiecznego. Także dlatego, że niechybnie przyciągnie zwodnicze siły zła, które są bardzo zainteresowane tym, by człowiek zagubił właściwą drogę do wieczności.

Powinniśmy więc reagować, bo zniewalające siły, szerzące iluzje zwodniczych nadziei szczęścia, ukrywają się za „pozytywnymi” maskami uspokajającej ignorancji religijnej. Używają przy tym mass mediów i osób publicznych, by propagować błędy i grzechy. Sprawia to, że zdrada i nieposłuszeństwo Bogu prawdziwemu szerzą się masowo, jako propozycja „kontrinicjacji dla każdego”.

Pierścień Atlantów, czyli
historia pewnego upadku

Kupując chleb, widzę u sprzedawcy znajomy talizman, który niedawno widziałem u taksówkarza, urzędniczki na poczcie i biznesmena w pociągu, który zabawiał się drogim laptopem. Skąd ta masowa plaga? Wynika to także z faktu, że sprzedawcy talizmanu, nazwanego „pierścieniem Atlantów”, propagują sugestywnie podaną ideologię. Dlaczego Atlantów? Chodzi tu przecież o mityczną Atlantydę, której mieszkańcy dysponowali rzekomo nadzwyczajnym poznaniem paranormalnym i nadludzką mocą.
Legenda Atlantydy jest fundamentem ideologicznym, na którym opierają się wszystkie tajne towarzystwa (M. Hall). Ale czy tylko o legendę chodzi? Uderzające są bowiem podobieństwa między zagładą Atlantydy a biblijną opowieścią o Noe i potopie. Wizja biblijna zgadza się w wielu ważnych szczegółach z wizją Platona, który wprowadza temat Atlantydy do kultury zachodniej. Tę zgodność potwierdza I. Donnelly, wybitny autorytet w sprawach Atlantydy. Wydaje się, że tu chodzi o to samo wydarzenie ujęte nie tylko z różnej, ale symetrycznie przeciwstawnej perspektywy. Z biblijnego punktu widzenia jej zniszczenie przez potop było koniecznością, ponieważ jej mieszkańcy ulegli duchowemu i moralnemu zepsuciu, o czym pisał właśnie Platon. Pycha i dążenie do magicznej mocy i potęgi ostatecznie przyniosły Atlantom „przekleństwo” jako skutek grzechu bałwochwalstwa. W tym sensie Atlantyda jest symetrycznym przeciwieństwem Ziemi Obiecanej, podobnie jak Egipt: obydwie krainy są preferowane w tradycji wolnomularskiej. Chodzi tu więc o ideologiczną podstawę „kontrinicjacji dla każdego”.
Zobaczmy, co głosi jednak ideologia dotycząca samego pierścienia, ujęta w języku pseudonaukowej nowomowy. Oto tajemniczy pierścień, wykonany z asuańskiej kamionki, który znalazł rzekomo w końcu XIX stulecia w grobowcu, w Dolinie Królów, egiptolog markiz d’Agrain. Odziedziczył go André de Balizal, radiesteta i pionier badań nad „falami form”, który odkrył rzekomo zadziwiające właściwości pierścienia. Ideolodzy w swej zwodniczej propagandzie twierdzą jednak, że de Balizal nie dotarł do sedna tajemnicy, która zapewnia posiadaczowi pierścienia „niewytłumaczalną nietykalność”, chroniąc go przed każdą „niewidzialną agresją” pochodzącą z zewnątrz. Szereg doświadczeń miało rzekomo upewnić Balizala, że siłą sprawczą są i w tym wypadku „fale kształtu”. Owe fale, emitowane przez pewne uprzywilejowane formy, mogą rzekomo stworzyć barierę ochronną nie do pokonania. Taka bariera może zatrzymać lub zneutralizować wszystkie oddziaływania „negatywne” mogące zakłócić atmosferę domu, mieszkania, firmy czy równowagę (zdrowie, powodzenie, szczęście) przebywającej tam osoby.
Ponadto, według tych ideologicznych kłamstw, pierścień Atlantów noszony na palcu zapewnia ochronę osobistą właścicielowi, a umieszczony w formie rozwiniętej w mieszkaniu ochrania jego domowników oraz całe mieszkanie, jednocześnie wykazuje wspaniałe właściwości jako „odpromiennik szkodliwego promieniowania”, propagowany przez radiestetów. Mamy tu więc przykład połączenia ezoteryzmu czy okultyzmu z radiestezją, co w radiestezji i bioenergoterapii jest zresztą zjawiskiem powszechnym. Występuje tu pomieszanie porządku duchowego z materialnym czy energetycznym, w propagowanej dziś powszechnie ideologii „panenergetyzmu”. Mamy tu też pomieszanie religii z nauką lub raczej – z czym mamy częściej do czynienia – wsparcie magii pseudonauką (więcej na ten temat zob. A. Posacki, Popularyzacja jogi i hinduizmu a globalny antychrystianizm, „Nasz Dziennik” 19-20 sierpnia 2006 r.)
Twierdzi się w tym kontekście, że kapłani faraonów, jako spadkobiercy mitycznych sekretów Atlantów, znali niesłychanie tajemnicze metody, jakie awangardowa nauka nowoczesna zaczyna dzisiaj dopiero na nowo odkrywać za pomocą innych sposobów. Podsumowując temat, można stwierdzić, że skuteczność działania pierścienia objawia się w trzech dziedzinach:
pierwsza to ta, że pierścień chroni jego posiadacza przed niebezpieczeństwami i uodparnia na wszelkiego rodzaju „negatywne” wpływy;
drugą właściwością pierścienia jest jego zdolność uzdrawiania, czyli przywracania pewnych funkcji, które uległy zaburzeniom, a jednocześnie likwidowania fizycznego bólu;
trzecia właściwość to rzekomo ta, że osoba będąca w jego posiadaniu staje się wrażliwa na pewne przesłania, których nigdy nie mogłaby odczuć w inny sposób.
W innym ujęciu okultystycznej propagandy twierdzi się także, że pierścień Atlantów tworzy wokół ciała „energetyczną tarczę ochronną”, a osoby noszące ten pierścień są mniej wrażliwe na choroby i czują się znacznie lepiej. Pierścień może być noszony na dowolnym palcu każdej ręki, nie należy go odstępować innej osobie, gdyż od początku jest związany z właścicielem. Pierścień ten jest miejscem i formułą jednego z najbardziej zadziwiających cudów fizyki mikrowibracji: cudem, którego „fale kształtu” są „niewidzialnymi agentami”. Tak więc pierścień Atlantów zapewnia człowiekowi pełną izolację wobec wszystkich zewnętrznych, „negatywnych” wpływów i uważany jest – jak podkreśla ideologiczna ulotka – za „najpotężniejszą podporę telepatii”. Służy więc także rozwojowi zdolności paranormalnych, co upodabnia go w tym względzie do siddhajogi, jaką jest Transcendentalna Medytacja (więcej o tym zob. A. Posacki, Transcendentalna Medytacja jako bałwochwalstwo, „Nasz Dziennik”, 5-6 sierpnia 2006 r.).

Pierścień Archontów, czyli
niebezpieczna kontrola

To wszystko są zatem cechy przypisywane boskiej Wszechmocy. Przeniesienie jednak tych atrybutów na zwykły przedmiot jest zwykłym logicznym i teologicznym błędem. Nie przeczę, że takie doświadczenia są możliwe. W takim sensie powyższy opis nie jest czystym kłamstwem. Kto jednak w takim kontekście telepatycznie przemawia do człowieka? Kto go chroni czy uzdrawia w taki opisany wyżej sposób? Czy Bóg? Według Objawienia chrześcijańskiego, na pewno nie Bóg, ale raczej diabeł. Dlaczego? Ano z tej racji, że mamy tu do czynienia z typowym amuletem czy talizmanem. Z powyższego opisu wynika, że pierścień Atlantów jest jednocześnie jednym i drugim. O co tu naprawdę chodzi?
Swoisty kult amuletów rozwinięty był szczególnie we wspomnianym już Egipcie (np. kawałki papirusu z tajemniczymi znakami, liczbami i rysunkami). Amulet (łac. amuletum, arab. humulet) to przedmiot posiadający – w przekonaniu wielu ludzi – tajemniczą, magiczną siłę ochraniającą właściciela przed złem. Jeśli nadto przynosi on szczęście i pomoc w przedsięwzięciach, nosi nazwę „talizmanu”. Fetysze jako amulety i talizmany były masowo używane u pogan, szczególnie u Chaldejczyków i Asyryjczyków, skąd zostały zapożyczone także przez Żydów. Stary Testament zabraniał jednak wszelkiego rodzaju magii, w tym również używania amuletów (Wj 22, 28; Kpł 20, 27; Pwt 18, 10-11). Lecz mimo to były one w użyciu u Izraelitów (Rdz 35, 4; Ps 3, 18).
Z punktu widzenia prawa Bożego, proroków i autora biblijnego jest to wyraz bałwochwalstwa, czyli idolatrii, którą Biblia porównuje do prostytucji lub cudzołóstwa z obcymi bogami. Idolatria idzie w parze ze „zdemonizowaniem”, czyli z obecnością i działaniem złych duchów. Jak stwierdza wielki znawca duchowości L. Bouyer, na temat równoważności bałwochwalstwa i kultu demonów należałoby cytować całą patrystykę. Wymieńmy przynajmniej dwóch autorów tak krańcowo różnych Ojców Kościoła, tworzących spektrum całego horyzontu (a jednak w tej kwestii tak bardzo ze sobą zgodnych): Klemensa Aleksandryjskiego w jego „Protreptikos”, rozdz. 3, i Tertuliana w „De praescriptione”, rozdz. 40. Również zgadza się z nimi św. Justyn (1 Apol. 66 i Dial. cum Tryphone, 70) i wszyscy inni Ojcowie Kościoła.
Widzimy więc, że talizmany w Biblii i w przekazie wszystkich Ojców Kościoła traktowane są jako autentyczne źródła mocy, ale też właśnie z tego powodu odrzucone są w najradykalniejszy sposób. Szatan przywołany przez amulet czy talizman sprzyja chwilowo, by głębiej wciągnąć i zniszczyć. Dlatego „rzeczy idolatryczne” nie mogą być noszone. Zły duch jest także „niewidzialnym agentem” i źródłem „energii”, czyli realnej mocy. Nie można jednak czerpać z diabelskich mocy, nie zdradzając jednocześnie Boga, który pragnie, by Mu zaufano bezgranicznie. Nie można – jak naucza św. Paweł – „pić z kielicha Pana i z kielicha demonów” (1 Kor 10, 21). Tylko prawdziwa wiara zbawia. W przeciwnym razie uprawiamy bałwochwalstwo i utrwalamy anty-zbawienie, czemu służy „talizmaniczna” kontrinicjacja. Noszenie talizmanów, amuletów na ręku, szyi czy sercu oznacza tę intymną więź z duchami, a nawet ją pieczętuje.
Katoliku, który jesteś ochrzczony, zastanów się, jakiej mocy zaufałeś. Talizmany czy amulety, noszone na sercu czy na palcu, mówią wymownie o Twojej duszy (są to miejsca osobowej intymności), a także mówią innym ludziom, komu zaufałeś (w tym sensie jest to także grzeszne „antyświadectwo”). Jakiej mocy zaufałeś, taka Cię będzie prowadzić i „chronić”. Czy jednak złe duchy, małpując Boga, nie czynią wszystkiego, by doprowadzić człowieka do upadku i zagłady? Jest to bałwochwalstwo wynoszone na pokaz i spektakularna zdrada własnej inicjacji chrzcielnej.
Dlatego – i tym bardziej że kumuluje się w ideologii amuletów i talizmanów wiele błędów i grzechów – noszenie ich nie tylko nie pomoże, ale może (czy nawet musi) zaszkodzić. Zaszkodzić w wymiarze duchowym (przynieść „szkodę na duszy” – Mt 16, 26) i ostatecznie przynieść nieszczęścia w wymiarze materialnym, egzystencjalnym, życiowym, rodzinnym. Świadczy o tym zarówno duszpasterska praktyka, jak i analiza samej „talizmanicznej” ideologii, wspartej dodatkowo ideologią Atlantydy, którą się także – jakby przy okazji – propaguje. Atlantyda to przecież „ziemia obiecana” i ideał dla wszystkich okultystów i wolnomularzy. Pisał o niej okultysta R. Steiner, twórca antropozofii, który nakazał nauczać o niej w szkołach waldorfskich. Także naziści prowadzili na tym polu określone badania. O Atlantach wspomina Platon, ale zauważa, że zginęli przez pychę, czyli – mówiąc językiem psychologii – przez zbyt „wysoką samoocenę”. Czyżby nieprzypadkowo pierścień Atlantów rozdawano na jednym ze zjazdów psychologów?
Gnostycy, propagowani dzisiaj przez popkulturę („Kod Leonarda da Vinci”), z racji swoich grzechów czuli się wewnętrznie kontrolowani przez złe istoty czy duchy, które nazywali Archontami. Jeśli nawet Atlanci istnieli, to stali za nimi gnostyccy Archonci, czyli piekielne duchy, kontrolujące ludzi (prezentujące się dziś najczęściej w kluczu „myślenia pozytywnego”), które mają wobec nich własne plany, niezgodne z Bożym planem zbawienia. Ukrywają jednak swoje prawdziwe intencje.
Jeśli twierdzi się, że pierścień ze znakiem Atlantów został przekazany ludzkości przez wyżej rozwiniętą cywilizację, to podobnie zwodnicze (choć „pozytywne”) obietnice przekazuje świat duchów, także w formie niektórych manifestacji UFO, które też kontaktuje się telepatycznie ze swoimi „wybrańcami”. Ale jak wykazują badania chrześcijańskich ufologów, UFO jako niezidentyfikowane zjawisko może mieć też naturę okultystyczną, za czym także mogą stać złe duchy (więcej o tym zob. A. Posacki, Spór o duchy, „Nasz Dziennik”, 31 X-1 XI 2005).
Nie daj się więc oszukać. Tylko Bóg może zapewnić Ci ochronę, jeśli się do Niego nie tylko zwrócisz, ale przede wszystkim nawrócisz. Wszystkie talizmany i amulety – w tym także ich współczesne formy, jak pierścień Atlantów – proponują to samo, co stare księgi czarnej magii i średniowieczne pakty z szatanem: sukces „za wszelką cenę” czy szczęście „poza Bogiem”, które muszą mieć znamiona „przekleństwa”, w biblijnym znaczeniu tego słowa. Noszenie amuletu i talizmanu to bowiem szczątkowy rytuał magiczny, uproszczony ryt inicjacyjny, zredukowana forma bałwochwalczego i demonicznego kultu.
Amulety były używane w formie sznurów, półksiężyca, kółka do nosa, bransolet, flaszeczek na wonności czy łańcuszków u nóg, ale też właśnie pierścieni i wstążek (Iz 3, 18-23; Ez 13, 20; Sdz 8, 21). W Księdze Ezechiela znajdujemy oskarżenie wobec prorokujących bez Bożego upoważnienia kobiet, które na pewno zajmowały się przepowiadaniem przyszłości, używając wstążek (wokół ramion czy na czole) jako amuletów (Ez 13, 17-23).

Piekielna nitka
To, co w Biblii występuje jako magiczna wstążka, propagowane jest w interpretacji ezoterycznej jako nitka będąca jednocześnie amuletem i talizmanem. Chodzi o czerwoną nitkę, czyli rozpoznawalny na całym świecie emblemat stowarzyszenia kabalistów, uważanego przez samych Żydów za sektę, co jeśli wziąć pod uwagę metody socjotechniczne stosowane przez Kabbalah Centre, jest uzasadnione. Centrum Kabbalah jest organizacją non profit o charakterze edukacyjnym, z siecią 50 oddziałów na całym świecie. W Polsce Centrum działa od 2004 roku jako Fundacja Centrum Kabbalah. Światowa centrala znajduje się w Kalifornii, koło Beverly Hills. To w Hollywood pseudokabaliści zrobili w latach 90. prawdziwą furorę i tam zdobyli światowy rozgłos.
Według niektórych badaczy, działacze Centrum osiągnęli to poprzez psychomanipulację. Centrum oferuje np. darmowy wykład, obiecując, że na kolejnych, już płatnych, kursanci otrzymają wiedzę o tajemnicach wszechświata, swoistą „instrukcję obsługi wszechświata”. Miało to formę łańcuszkową – kolejne, coraz bardziej zaawansowane kursy miały zapewnić lepszą wiedzę. Są to metody socjotechniczne, by uzależniać ludzi i wyłudzać od nich pieniądze. Uczestnicy kursów są też nierzadko namawiani wprost do darowizn na rzecz sekty. Centrum Kabbalah posługuje się często osobami znanymi z mediów, takimi jak piosenkarki: Madonna, Maryla Rodowicz czy znana pływaczka Otylia Jędrzejczak. Dzięki nim mogą pozyskiwać całe rzesze zwykłych ludzi.
Kabała to mistyczno-ezoteryczna oraz nieliteralna interpretacja Tory, czyli Pięciu Ksiąg Mojżesza, które są przedefiniowane w nieco okultystycznym sensie. Dzisiejsza moda na kabałę to jej wersja „pop religii”, która nie ma wiele wspólnego z prawdziwą kabałą. Jest to już całkiem zwyczajne i zarazem mocno zradykalizowane „myślenie magiczne”, które manipuluje pojęciem Boga oraz ludźmi. Centrum naucza i daje porady na każdy w zasadzie temat. Radzi, jak leczyć choroby, jak znaleźć idealnego partnera i zrozumieć zagadki tego świata. Zaawansowani kursanci studiują czarną magię i astrologię. Do pseudokabalistów przychodzą także ciężko chorzy. Dowiadują się, że ratunek tkwi w piciu „Kabbalah Water”, wody mineralnej „błogosławionej” przez lidera ruchu (w Londynie jej butelkę można kupić za 15 funtów). Dla ortodoksyjnych Żydów takie nachalne oszustwa i prymitywna magia są nie do przyjęcia. Największy autorytet prawdziwej kabały, chasydzki rabin z Jerozolimy Adin Steisaltz, mówi, że owa „pop kabała” ma się do mistyki żydowskiej mniej więcej tak jak pornografia do prawdziwej miłości. Zdaniem innego rabina Ariela Bar Tazdoka, to nie jest prawdziwa kabała, tylko mieszanka mistyki New Age, popularnej psychologii i żydowskiej tradycji.
Na polskim rynku ukazała się właśnie książka „Bóg używa szminki”, autorstwa Karen Berg. Jest to typowe dla New Age mylenie duchowości z materią. Jej wydawca – wspomniana Fundacja Centrum Kabbalah – reklamuje ją jako „pierwszy przewodnik po duchowym wszechświecie”, który „wyjaśnia, jaki jest prawdziwy cel życia człowieka”, uczy, „jak kierować swoim życiem, aby być szczęśliwym”, i jest publikacją „dla osób, które szukają odpowiedzi na najbardziej fundamentalne pytania”.
Wróćmy jednak do czerwonej nitki. „Technologie świata fizycznego oraz technologie świata duchowego działają na podobnych zasadach”, czytamy w książce Yehudy Berga, reklamującej czerwoną nitkę jako „technologię dla duszy” (s. 55). Jest to kolejny przykład bezprawnej i bluźnierczej „materializacji duchowości”. Nitka wiąże nas jednak z siłami piekła, ale nie dlatego, że czerwony kolor to także ogień piekielny. To, co w Biblii było opisane, ale zakazane, podchwycono w interpretacjach ezoterycznych Biblii jako coś pozytywnego. Dlatego w nitce nie ma i być nie może żadnej ochrony. Jest natomiast symboliczna pieczęć parareligijnej przynależności, symbol idolatrycznej kontrinicjacji, ukryte przywoływanie demonów. Dlatego, podobnie jak pierścień Atlantów, czerwona nitka zamiast „chronić”, według zasad teologii – opartej na Objawieniu i autorytecie Ojców Kościoła – przyniesie „przekleństwo”, czyli śmierć ducha, nieszczęścia i życiowe kłamstwo.
Wynika to jasno z bałwochwalczej ideologii, która zachęca do grzesznego myślenia, opartego w istocie na manipulacji Bogiem. Kolejny przedstawiciel rodziny Bergów, liderów Centrum Kabbalah, Michael Berg w książce „Upodabnianie się do Boga”, udowadnia, że możemy łatwo i bezboleśnie upodobnić się do Boga. Jest to „naturalny proces, a nie religijne nawrócenie. To naturalna przemiana, zachodząca w naszej duszy, nie mająca nic wspólnego z religią, moralnością czy zdobyciem miejsca w raju dobrymi uczynkami. To przemiana zrodzona z najstarszej z nauk o prawdzie, Kabbalah, nie będącej religią, ale raczej techniką, która religię poprzedzała” (s. 22). Jest to myślenie bałwochwalcze i bluźniercze, ze wszystkimi tego negatywnymi i niebezpiecznymi konsekwencjami.
Na ludziach znajdujących się w dramatycznej sytuacji życiowej często żerują różne sekty. „Oferują człowiekowi chwilową pociechę i wsparcie psychiczne, by po chwili uzależnić i czerpać korzyści materialne” – mówi dominikanin o. Tomasz Alexiewicz, prezes Fundacji Przeciwdziałania Uzależnieniom „Dominik”. Radzi on, by w trudnych chwilach szukać wsparcia u mądrych ludzi i brać odpowiedzialność za własne życie bez uciekania się do magii, bo „czerwona wstążeczka niczego za nas nie załatwi”. W trudnej sytuacji swego życia takiej jednak pokusie – z nieświadomości – uległa pod wpływem namowy innych Otylia Jędrzejczak. Jest to naprawdę zły przykład dla milionów kochających ją szczerze ludzi. Dlatego w jakimś momencie o. Alexiewicz zaapelował do Otylii: – „Otylio, kochana! Nie oceniam Cię, ale czerwona wstążeczka nie jest Ci potrzebna. Jeśli zdobędziesz złoty medal, wiele osób uwierzy, że to ona ci pomogła. Zawierz na nowo Bogu. Odprawię dziś Mszę św. w intencji Twojej i Twojego brata Szymona” – dodał o. Alexiewicz.
Nie chodzi jednak o to, że nitka nie pomoże. To za mało powiedziane. Ona zaszkodzi i temu, co jej używa i innym – przez zły przykład. Trzeba nazwać rzecz po imieniu. Przypomnijmy więc tekst biblijny, który nazywa rzecz po imieniu w analogicznej sprawie: „A ty, synu człowieczy, zwróć swoje oblicze ku córkom twojego narodu, samorzutnie głoszącym przepowiednie, i prorokuj przeciwko nim! Powiesz: Tak mówi Pan Bóg: Biada tym, które szyją wstążki na wszystkie przeguby rąk i sporządzają zasłony wszelkiego kształtu na głowy, by usidlać dusze. Łowicie dusze ludu mego, a własne dusze przy życiu chcecie zachować? (…) Przeto tak mówi Pan Bóg: Oto wystąpię przeciwko wstążkom, którymi usidlacie dusze jak ptaki. Pozrywam je z ramion waszych i dusze przez was usidlone wypuszczę na wolność” (Ez 13, 17-20).

Grzech najbardziej niebezpieczny
Zbierzmy dane teologiczne, by dotarło do nas znaczenie problemu. W Biblii występuje grecki termin „hieromata eidolon”, który można tłumaczyć jako „rzeczy bóstw pogańskich” lub – mówiąc bardziej lapidarnie – „przedmioty idolatryczne”. Są to bliżej nieokreślone przedmioty zabrane przez niektórych Żydów z jakiejś pogańskiej świątyni w Jamni (2 Mch 12, 40a; por. 12, 8; 1 Mch 5, 58-59). Autor tekstu biblijnego przypomina, że ich noszenie było naganne z punktu widzenia Prawa Mojżeszowego (por. Pwt 7, 24-25) i stało się powodem ich śmierci w walce (2 Mch 12, 40b). Należałoby dodać, że wina poległych leżałyby w tym, że nie zniszczyli oni tych przedmiotów, lecz zabrali je ze sobą (ks. R. Pindel).
Interesujące jest, że cytowany tekst nie mówi wprost, że traktowali oni te rzeczy jako amulety, ale już samo ich posiadanie, a nawet traktowanie ich jak wyłącznie wartość materialną przyniosło im nieszczęście w postaci śmierci. Ich śmierć była więc wyrazem „przekleństwa” na skutek grzechu idolatrii, którego się dopuścili. Społeczność żydowska jednak była przekonana, że zagraża im – właśnie z tej racji – o wiele większe nieszczęście. Ludziom, którym żal było tych żołnierzy, zaczęli się gorliwie modlić za ich zbawienie, ponieważ uważali (a było to przekonanie dosyć powszechne), iż zagraża im utrata zbawienia wiecznego. Znamienne jest, że właśnie w takim kontekście zrodziła się teologia czyśćca, jak pisze ks. kard. J. Ratzinger w swoim, przetłumaczonym na wiele języków, traktacie o eschatologii, dotyczącym spraw ostatecznych.
U każdego ze zmarłych znaleziono „przedmioty poświęcone bóstwom, zabrane z Jamni, chociaż Prawo tego Żydom zakazuje” (2 Mch 12, 40a). Owe „rzeczy poświęcone bóstwom z Jamni” to zapewne amulety, związane z bóstwami Jamni, z Dagonem. „Dla wszystkich więc stało się jasne, że to oni z tej właśnie przyczyny zginęli” (2 Mch 12, 40b). Było to silne i wspólne przekonanie wspólnoty wierzących, będącej jakby „pra-wspólnotą” chrześcijańskiego Kościoła. Z tego powodu została za nich złożona ofiara, która miała zmazać ich winy. Jest to najstarsza wypowiedź traktująca o możliwości darowania kary za winy ludziom już zmarłym ze względu na przyszłe zmartwychwstanie (ks. A. Jankowski OSB).
Widzimy, jak poważny jest – według Biblii – grzech bałwochwalstwa, wyrażony nawet w „zwykłym” (czyli nawet nie do końca świadomym) noszeniu amuletów czy talizmanów. W ten sposób rozumiane bałwochwalstwo, dalekie od próżnego kultu czy zabawy, nabiera przerażającej realności. Według L. Bouyera, nie jest ono męczącym snem, jest prawdziwym objawieniem: objawieniem diabła i jego aniołów jako tych, którzy stali się panami tego świata. Jeśli to objawienie jest kłamliwe, ponieważ nadaje pozory bycia Bogiem tym, którzy nie są bogami, lecz stworzeniami, to kłamstwo to jest najwyższym sukcesem ich buntu i wskazuje wystarczająco jasno, jaką skuteczną moc zdobyli tu, na ziemi: zajmują oto w oczach innych stworzeń miejsce Stwórcy.
Jeśli bałwan, kawałek drzewa, ułamek kamienia lub metalu nie jest niczym sam w sobie, to kult, który mu ktoś oddaje, pochodzi – według św. Pawła – wprost od demona. Nie są to według niego próżne sny, że Artemida podobnie jak Baal lub Asztarte są „fałszywymi bogami”, czyli upadłymi aniołami, lecz obdarzonymi tu, na ziemi, od chwili ich i naszego upadku aż nazbyt rzeczywistą mocą zła. Także w rytach pogańskich widzi św. Paweł prawdziwą wspólnotę z demonami (1 Kor 10, 20). Przez nią podtrzymuje człowiek sam w swojej karygodnej ślepocie władzę, której im udzielił nad sobą przez swe nieposłuszeństwo. W zamian za to potrafią one jeszcze ściślej związać go przez zwodnicze zadowolenie.
W tych warunkach zrozumiałe jest – według Bouyera – że chrześcijanie w starożytności nie widzieli w bałwochwalstwie grzechu jednego spośród wielu. Bałwochwalstwo jest grzechem par excellence. Nawet grzech pierworodny był już sam w sobie całkowitym złem bałwochwalstwa; zawierało się w nim bowiem przyznanie pierwszeństwa raczej sugestiom diabelskim niż wezwaniu Boskiemu. Dlatego amulety i talizmany jako „bałwochwalstwo łatwo dostępne” czy „kontrinicjacja dla każdego” były tak ostro, stanowczo i nieustępliwie zwalczane przez Kościół. Przeciw wierze w amulety i talizmany Kościół katolicki występował na synodach w Laodycei (344-363 r.), Akwizgranie (789 r.) i we Frankfurcie nad Menem (794 r.). Stąd, wierny tej tradycji, Katechizm Kościoła Katolickiego przypomina, że jest „naganne noszenie amuletów” (2117), co dotyczy oczywiście także talizmanów.

ks. Aleksander Posacki SJ
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl