Prezydentura z WSI na zapleczu

Z prof. KUL dr. hab. nauk wojskowych Romualdem Szeremietiewem, byłym
ministrem i wiceministrem obrony narodowej, rozmawia Małgorzata Rutkowska

Stan naszej armii eksperci określają krótko: zapaść. Jakie powinny być
priorytety polityki obronnej kreowanej przez głowę państwa?

– Prezydent jest zwierzchnikiem sił zbrojnych. Najważniejszym z jego obowiązków
jest dbałość o bezpieczeństwo narodowe, czego gwarantem są siły zbrojne.
Prezydent musi mieć wyrobione zdanie, czy armia jest zdolna wypełnić
konstytucyjny obowiązek obrony państwa. Punktem wyjścia powinno zatem być
całościowe zbadanie stanu sił zbrojnych. Przy czym należałoby uwzględnić opinie
ekspertów związanych z partiami opozycyjnymi, skoro szefowie tych partii są
członkami Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Ważne jest też stanowisko prezydenta w
kwestii wydatków na wojsko. W ostatnich dwu latach wykonanie budżetu MON było
niższe od ustawowego 1,95 proc. PKB. Rząd nie przestrzega ustawy o finansowaniu
obronności.

Minister finansów chce znieść ustawowy wymóg, zgodnie z którym 1,95 proc. PKB
przeznacza się na armię. Dojdzie do konfliktu z prezydentem elektem?

– Minister finansów uzasadnia to kryzysem. Państwo osiąga mniejsze dochody, więc
będziemy mniej przeznaczać na obronność. Dziwne tłumaczenie. Określony ustawowo
stały odsetek jest procentem od wielkości, którą państwo dysponuje. W liczbach
bezwzględnych będzie mniej pieniędzy przy zachowaniu obowiązującego wskaźnika.
Dlaczego rząd chce jeszcze zmniejszyć sam wskaźnik?

W powodzi obietnic Komorowski zaklinał się, że 1,95 proc. zostanie utrzymane.
– Jeśli zechce dotrzymać słowa, będzie musiał zgłosić weto, gdy minister
finansów przeforsuje zmniejszenie wskaźnika 1,95 proc. Zamiast zapowiadanej
zgody będzie konflikt prezydenta z rządem.

Obietnica wycofania naszego kontyngentu z Afganistanu wywołała publiczny spór
między szefem BBN a szefem Sztabu Generalnego. O czym świadczy ten dysonans?

– To nie najlepiej rokuje dla działalności ośrodka prezydenckiego. Przypominam,
że bardzo ważna deklaracja o wyjściu z Afganistanu została złożona przez
Komorowskiego w dziwnych okolicznościach. Spowodował ją atak na naszych
żołnierzy w Afganistanie i śmierć jednego z nich. Przyszły prezydent pod wpływem
emocji złożył ważne oświadczenie, co źle świadczy o odporności psychicznej w
sytuacji kryzysowej kogoś, kto będzie głową państwa.

Zabrakło zimnej krwi, wyważenia decyzji?
– Można tak to ocenić. Do tego dochodzi odpowiedzialność za wypowiadane słowo.
Wielu ekspertów wyrażało obawy, że po zapowiedzi wycofania wzmogą się ataki na
polskich żołnierzy. Przeciwnik zechce w ten sposób niejako utwierdzić
Komorowskiego w przekonaniu, że z Afganistanu trzeba się wycofać. I były kolejne
ataki, zginęło dwóch naszych żołnierzy, kilku zostało rannych. Opowieści, że
Afganistan jest daleko, a talibowie nie wiedzą, co dzieje się w Polsce, są w
czasach internetu dowodem wyjątkowej naiwności.

Prezydent realizuje swoje zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi za
pośrednictwem ministra obrony narodowej. Skończą się konflikty, spory o
nominacje generalskie?

– Zdaje się, że prezydent elekt nie chce mieć takiego "pośrednika" jak minister
Klich i podobno usiłuje go usunąć z MON. Ma pewne doświadczenie – w lipcu 2001
r. bardzo sprawnie wyrzucił mnie z resortu. Komplikacją mogą być wysokie
notowania Klicha u premiera Tuska. Wszak wśród sukcesów rządu wymienia się
"uzawodowienie" armii. W moim przypadku odwołanie było łatwiejsze, bo premier
Buzek mnie nie bronił. Obserwatorzy sceny politycznej wskazują, że Komorowski
jest pozbawiony charyzmy, jest kimś bez wyrazu. Poseł SLD Bartosz Arłukowicz
zauważył, że Komorowski dawał sobie radę jako marszałek, gdy miał wszystko
"napisane w punktach na kartkach". Nie daje rady, "kiedy musi zacząć mówić to,
co naprawdę myśli". Włodzimierz Cimoszewicz zastanawiał się nawet, czy liczne
gafy nie świadczą o ignorancji Komorowskiego. Wydaje się, że wiele będzie
zależało od osób doradzających prezydentowi. One będą kształtować zachowania i
politykę głowy państwa polskiego. Zobaczymy, jaki to będzie miało wpływ na
wojsko.

Polityk chwiejny, bez wyrobionego zdania – co to oznacza dla armii?
– Pierwsze prawo żołnierskie to być dobrze dowodzonym. Jakim dowódcą okaże się
nowy zwierzchnik sił zbrojnych? Żołnierze w Afganistanie, którzy są w ogniu
walki i rozpoznają cechy przywódcze, w większości głosowali na Jarosława
Kaczyńskiego. Wprawdzie Bronisław Komorowski odwiedził ich, przekonywał do
siebie, ale zdaje się, że bezskutecznie.

Czyli rację ma gen. Waldemar Skrzypczak, mówiąc, że nasza armia w ogóle nie
jest dowodzona?

– Tak, ma rację. To samo zresztą mówi gen. Sławomir Petelicki, któremu
Komorowski w trakcie debaty telewizyjnej odmówił miana żołnierza. Jest kilka
kwestii, których – jak mi się zdaje – prezydent elekt nie bardzo pojmuje.

O jakie kwestie chodzi?
– Po pierwsze rola i pozycja Polski w Sojuszu Północnoatlantyckim. Prezydent
elekt nie docenia roli Stanów Zjednoczonych i zdystansował się od
konserwatywnego premiera rządu Wielkej Brytanii. To osłabia relacje Polski z
państwami, które oceniam jako najbardziej wartościowe w konstruowaniu
bezpieczeństwa Polski. Rzeczą podstawową jest stworzenie w NATO tzw. planów
ewentualnościowych (contingency plans) przewidujących wojskowe działania w
przypadku zagrożenia naszego kraju. Toczy się spór w Sojuszu o te plany.
Przeciwni są Niemcy, podnosząc, że tworzenie planów obronnych zirytuje Rosjan.
Prezydent elekt zapowiada, że najpierw odwiedzi Brukselę, Paryż i Berlin. Budowa
bezpieczeństwa przez stawianie na tych, którzy nie widzą potrzeby stworzenia
planów ewentualnościowych dla obrony m.in. naszego kraju, jest bardzo ryzykowna.

Nadchodzi czas podejmowania niepopularnych decyzji – armia zawodowa oznacza
konieczność zmniejszenia liczby garnizonów. Co nowy prezydent powie zwalnianej
kadrze, rodzinom wojskowych?

– Jako sekretarz stanu (pierwszy wiceminister) w MON przeforsowałem utworzenie
systemu obrony terytorialnej (OT). To pozwalało utrzymać infrastrukturę
garnizonową i skierować kadrę do rozwijanych wojsk OT. Planowaliśmy powołać
brygady OT w każdym województwie i kilkadziesiąt samodzielnych batalionów.
Jednostki byłyby skadrowane, a żołnierze mieli być mobilizowani w sytuacji
zagrożenia wojennego lub kryzysu, np. na wypadek powodzi. Początkowo minister
Janusz Onyszkiewicz nie chciał się zgodzić na realizację planu tworzenia obrony
terytorialnej. Szukając sojusznika, znalazłem go w ówczesnym pośle Komorowskim,
który był przewodniczącym sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Wtedy krytykował
pomysły tworzenia armii zawodowej i poparł moje zabiegi o utworzenie obrony
terytorialnej. Dziś zmienił zdanie… Nie protestował, gdy rząd PO wprowadził
armię zawodową, a minister Klich zlikwidował wojska obrony terytorialnej.

Nowy prezydent może zaproponować jakieś korekty uzawodowienia armii?
– Nie sądzę, by zajął inne stanowisko niż jego partia. A rząd jest przekonany,
że stworzył "profesjonalną" armię. Mamy natomiast karykaturę armii zawodowej –
małą, źle uzbrojoną, słabo wyszkoloną. Opowiadano mi, że nowego szefa Sztabu
Generalnego powitał oficer dyżurny w niekompletnym mundurze słowami: "Dzień
dobry, panie generale". Nie wiedział, że powinien złożyć meldunek.

Armia wiąże jakieś nadzieje z prezydentem Komorowskim?
– Jeżeli chodzi o tych, których znam, a jest to spory krąg wojskowych,
przeważają opinie negatywne. Oficerowie mówią, że to nie był dobry wybór, biorąc
pod uwagę pełne solidaryzowanie się prezydenta elekta z polityką jego partii.
Podejrzliwie potraktowali też list premiera zapewniający, że nie będzie zmian w
systemie emerytalnym. Uznano, że był to chwyt wyborczy.

Rozumiem, że po zwycięstwie kandydata Platformy nie otworzyli szampana jak
generał Dukaczewski. Dawni funkcjonariusze WSI mogą znaleźć się w otoczeniu
głowy państwa? Prezydent elekt jako jedyny poseł Platformy glosował przeciw
rozwiązaniu WSI.

– Bronisław Komorowski ma liczne i różnorakie kontakty w środowisku wojskowych
tajnych służb. Nie tak dawno podnoszono ten temat w mediach. Generał Dukaczewski
mówił, że chętnie pomoże Komorowskiemu, gdy ten zostanie prezydentem. Myślał o
tym, zdaje się, inny były szef WSI – generał Tadeusz Rusak, który całkiem
niedawno bronił Komorowskiego, pomniejszając jego udział w usunięciu mnie z MON.
To wszystko wskazuje na to, że oficerowie tajnych służb bez wątpienia znajdą się
w otoczeniu nowego prezydenta RP.

A jakie są według Pana perspektywy tej prezydentury?
– Biorąc pod uwagę szkody, jakie wyrządził, nie darzę Komorowskiego sympatią i
nie będę dociekał, jakie są perspektywy jego prezydentury. Nie chcę też
traktować go tak, jak jego przyjaciel Janusz Palikot traktował prezydenta Lecha
Kaczyńskiego. Wyrażę tylko nadzieję, że prezydent elekt spełni zapowiedź o
zgodzie, która przecież buduje.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl