PiS jak Partia Republikańska?

VADEMECUM WYBORCZE

Choć opozycja zarzuca PiS gospodarczy socjalizm i polityczny totalitaryzm, to jednak w działaniach liderów tego ugrupowania widać wiele odniesień do polityki prezydenta USA – Ronalda Reagana: poparcia dla patriotyzmu, dla tradycji, wsparcia inicjatywy prywatnej na polu gospodarczym i społecznym, wreszcie podniesienia poziomu dumy narodowej.

Kiedy w czerwcu 1992 r. w wyniku „nocnej zmiany” – spisku komunistów i liberałów – obalono rząd Jana Olszewskiego, popierany przez Porozumienie Centrum, a krótko później w wyborach parlamentarnych w 1993 r. partia Jarosława Kaczyńskiego osiągnęła wynik zaledwie 4,42 proc. i znalazła się poza parlamentem, wydawało się, że „demoniczni bliźniacy” i ich ugrupowanie – jak dziś o Kaczyńskich pisze niemiecka prasa – definitywnie znikną z polskiej sceny politycznej. Miały o to zadbać dyspozycyjne media oraz Wojskowe Służby Informacyjne, odpowiedzialne nie tylko za inwigilację, ale również akcję kompromitowania i konfliktowania polityków prawicy. Nikt wówczas nie przypuszczał, że czternaście lat później to właśnie J. Kaczyński i jego Prawo i Sprawiedliwość niepodzielnie będą dominować w polskiej polityce, efektywnie zdobywając coraz większą część chadeckiego i konserwatywno-narodowego elektoratu. A wszystko wskazuje na to, że dzisiejsza dominacja PiS po prawej stronie sceny politycznej to efekt realizowanego od lat większego planu braci Kaczyńskich.

Polscy Republikanie i Demokraci

Choć Jarosław i Lech Kaczyńscy, dzisiejsi liderzy Prawa i Sprawiedliwości, nigdy nie słynęli z przesadnego hurra-amerykanizmu, to jednak zwolennicy spiskowej teorii dziejów mogliby dostrzec w poczynaniach tych polityków i w kierowanych przez nich w ostatnich latach ugrupowaniach pewną fascynację amerykańską sceną polityczną. A konkretnie – dwubiegunowym, zdecydowanie bardziej czytelnym niż w przypadku brytyjskiej Partii Konserwatywnej i Partii Pracy podziałem sił na konserwatywno-chadecką, zachowawczą prawicę – Republikanów, i liberalną lewicę – Demokratów. O tym, że taki kształt sceny politycznej marzy się J. Kaczyńskiemu, lider PiS napomknął podczas ostatniej kadencji zaledwie kilka razy, m.in. w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” 3 września 2007 roku. Dał się on poznać jako zwolennik ewolucyjnego podziału sceny politycznej w Polsce w swoistych „demokratów” na czele z politykami PO i dzisiejszego LiD oraz konserwatystów – silnego, ogólnoprawicowego PiS, które wchłonęłoby teoretycznie endecką LPR i część ruchów ludowych.

Jarosław Kaczyński rzadko publicznie prezentuje taką koncepcję podziału polskiej polityki w pamiętającym okres 50 lat komunizmu polskim społeczeństwie. Przy dominacji niechętnych mu liberalno-lewicowych mediów łatwo można wywołać swoistą histerię, sugerując, że to próba powrotu do czasów PRL i jedynie słusznej partii. Ale właśnie koncepcję dwóch, a być może trzech wielkich bloków politycznych, Kaczyński zaczął realizować przed laty, a dziś, w przededniu kolejnych wyborów parlamentarnych, można powiedzieć, że udało mu się to zamierzenie przynajmniej w części zrealizować.

Jarosław Kaczyński, stojąc na czele PiS, zepchnął liberałów z PO na lewą stronę, niejako zmuszając do współpracy z LiD, w ramach prawdopodobnej koalicji, zaś PiS zdominowało prawą stronę sceny politycznej, przejmując również olbrzymią większość elektoratu LPR i pozyskując katolicki, ludowo-narodowy elektorat wiejski stanowiący, co prawda, oddolną, ale niemałą podstawę Samoobrony. Po wyborach 21 października – ten plan może odnieść ostateczne zwycięstwo.

Z jednej strony bowiem zaistnieje albo w formie koalicji rządowej, albo też silnej opozycji liberalno-lewicowy blok PO – LiD, z drugiej, po prawej stronie sceny politycznej, jako wyłączny reprezentant prawicy, znajdzie się PiS. Ten scenariusz nie ma szans ziścić się tylko w jednym przypadku, a mianowicie, jeśli J. Kaczyński powtórzy błąd M. Krzaklewskiego (alians z UW) i zdecyduje się na koalicję z Platformą Obywatelską. Czy jednak PiS ma szansę, a przede wszystkim warunki, by stać się polskim odpowiednikiem amerykańskiej Partii Republikańskiej w czasach Ronalda Reagana, albo też Partii Konserwatywnej kierowanej przez Margaret Thatcher?

Jarosław Kaczyński jak Ronald Reagan

Choć przeciwnicy PiS zarzucają temu ugrupowaniu gospodarczy socjalizm, polityczny populizm, autorytaryzm czy faszyzm, to jednak w działaniach tej partii widać wiele odniesień właśnie do polityki Ronalda Reagana. Chodzi tu o poparcie dla patriotyzmu, dla tradycji, wolności politycznej i gospodarczej, wsparcie inicjatywy prywatnej na polu gospodarczym i społecznym, o podniesienie poziomu dumy narodowej, i wreszcie o niechęć do liberalnej lewicowości, ale nie jako doktryny samej w sobie, ale lewicowości, jako przeciwnika podstawowych wolności człowieka zakorzenionych w tradycji i prawie naturalnym. „(…) Nie dążymy do cięć w budżecie, tylko do rozsądniejszego dysponowania środkami finansowymi (…). Tak jak dążymy do uporządkowania finansów i odbudowania sił zbrojnych naszego kraju, tak dążymy do obrony dzieci nienarodzonych, do uniemożliwienia utopijnym planistom manipulowania młodzieżą szkolną. Pozwolimy na modlitwę w szkołach, co będzie potwierdzeniem naszej wiary w istnienie Boga. (…) Musimy przywrócić sprawne działanie rządu w tych dziedzinach, w których powinien być aktywny (…). Musimy umacniać tradycyjne wartości. (…)” – mówił 20 marca 1981 r. wielki amerykański prezydent R. Reagan. Do tych samych założeń nawiązał PiS w programie „taniego państwa”, wbrew słowom krytyków, rzeczywiście nieco tańszego niż poprzednie rządy Leszka Millera czy Marka Belki. Odnosił się też, choć różnie to wyglądało z realizacją, w założeniach do „Solidarnego Państwa”. A słowa premiera J. Kaczyńskiego z jednego z wystąpień telewizyjnych, w którym apelował o poparcie społeczne w trudnej walce z korupcją, o stanięcie w tej walce po stronie PiS, brzmią również jak słowa R. Reagana z 1981 roku: „Drodzy obywatele, nasz czas właśnie nadszedł. Stoimy w tej walce razem murem (…)”.

Warto też przypomnieć, że za czasów prezydenta Reagana w USA zwiększono uprawnienia służb specjalnych walczących z przestępczością, zwłaszcza narkotykową i korupcją wśród urzędników, co przyniosło wymierny efekt w postaci chociażby wzrostu poczucia bezpieczeństwa wśród obywateli Stanów Zjednoczonych. Podobieństwo działań podejmowanych przez Kaczyńskiego i ministra Zbigniewa Ziobrę bynajmniej nie jest przypadkowe. Tylko pojawia się pytanie, czy w Polsce, gdzie tak wielu ludzi jest jeszcze skażonych mentalnością realnego socjalizmu, uda się zrealizować i urzeczywistnić wizję Polski, jako odpowiednika reaganowskiej Ameryki?

Zaczęło się od Porozumienia

Tym, czym dla SLD była komunistyczna PZPR, tym dla dzisiejszego Prawa i Sprawiedliwości jest dawne Porozumienie Centrum. Dziś czołówka liderów partii Kaczyńskiego to jego dawni najbliżsi współpracownicy jeszcze z okresu rządów Jana Olszewskiego, m.in: Krzysztof Tchórzewski – dziś poseł PiS, Krzysztof Putra – dziś wicemarszałek Senatu, czy minister Adam Lipiński. Porozumienie Centrum powstałe 20 marca 1990 r., bez wątpienia jest „ideowym ojcem” dzisiejszego PiS. W postulatach Prawa i Sprawiedliwości pojawiają się hasła głoszone jeszcze w okresie funkcjonowania PC. Jednak ówczesne Porozumienie Centrum, którego nazwa dzisiaj pojawia się najczęściej przy okazji kolejnych, „finansowych odkryć” Andrzeja Leppera, w rzeczywistości było pierwszą podjętą przez J. Kaczyńskiego próbą szerokiego zjednoczenia prawicy wokół jego osoby. Choć pierwsze struktury PC zaczęły działać już w marcu 1990 r., to jednak za oficjalną datę utworzenia tego ugrupowania uważa się 12 maja 1990 r. i podpisanie założycielskiego porozumienia przez przedstawicieli kilkunastu mniejszych i większych ugrupowań. Porozumienia zjednoczeniowego, co trzeba podkreślić, bowiem w ugrupowaniach ówczesnej prawicy – mocno ze sobą skonfliktowanych, takie działania były rzadkością. Wśród sygnatariuszy Porozumienia Centrum byli przedstawiciele organizacji: Forum Demokratyczne Mazowsze, Chrześcijańska Demokracja Kraków, Klub Myśli Politycznej Dziekania, Młodzi Chrześcijańscy Demokraci, Polskie Stronnictwo Ludowe „Solidarność”, Centrum Demokratyczne, Kongres Liberalno-Demokratyczny, oraz Komitetów Obywatelskich. Nowy centroprawicowy blok jednak nie przetrwał długo. Jeszcze przed I Kongresem, który miał skonsolidować nową partię, wycofał się z uczestnictwa w niej Kongres Liberalno-Demokratyczny, kierowany wówczas przez Donalda Tuska. Wkrótce później KLD zrobiło wyraźny skręt w lewo, zbliżając się do Unii Demokratycznej. Porozumienie Centrum zostało również opuszczone przez PSL „Solidarność”. W wyborach parlamentarnych w 1991 r., partia wystartowała w ramach koalicji Porozumienie Obywatelskie Centrum i wprowadziła do Sejmu 44 posłów. Zmusiła również Lecha Wałęsę do desygnowania na fotel premiera Jana Olszewskiego. Po „nocnej zmianie” i upadku prolustracyjnego rządu Olszewskiego zaczął się też rozsypywać pierwszy „centroprawicowy blok” stworzony przez Jarosława Kaczyńskiego. Na koniec kadencji w 1993 r., w klubie PC liczącym początkowo 44 osoby zostało zaledwie 23 posłów. Próby zjednoczenia prawicy wokół PC i Jarosława Kaczyńskiego nie powiodły się również w 1993 roku. Wówczas to ta formacja osiągnęła zaledwie 4,42 proc. poparcia i nie znalazła się w parlamencie. Wydawało się wówczas, że to już koniec aktywnej polityki w wykonaniu Kaczyńskiego. Odnalazł się jednak po latach, najpierw w 1997 r. – dostając się do Sejmu z list ROP, i wreszcie w 2001 r. na czele założonego przez siebie Prawa i Sprawiedliwości.

Nowa jakość

Za oficjalną datę utworzenia Prawa i Sprawiedliwości uważa się 13 czerwca 2001 r., choć pierwszy lokalny komitet tego ugrupowania utworzono już kilka miesięcy wcześniej. Nowo powstałe wówczas PiS pod względem modelu osobowego i organizacyjnego zdecydowanie pozytywnie odbiegało wówczas od skostniałych, peerelowskich standardów funkcjonowania innych ugrupowań prawicowych. Było pierwszym ugrupowaniem prawicy, które zrezygnowało z lansowania „bohaterów styropianu”, stawiając na młodych i dynamicznych działaczy wywodzących się ze środowisk Niezależnego Zrzeszenia Studentów czy dynamicznej Ligi Republikańskiej. W środowisku PiS znaleźli się wówczas m.in. Mariusz Kamiński, dzisiejszy szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, czy Zbigniew Ziobro, dziś minister sprawiedliwości. Prawo i Sprawiedliwość jako pierwsze zerwało z modelem „młodzi do klejenia plakatów, starzy do władzy”, a wejście w politykę młodych, ale przygotowanych już do nowoczesnej działalności politycznej ludzi zdynamizowało partię. Kiedy politycy rozmaitych pomniejszych ugrupowań nie radzili sobie nawet z zorganizowaniem prostej konferencji prasowej, a za własne niepowodzenia obwiniali wyimaginowane spiski, PiS korzystało z doradztwa młodych ludzi specjalizujących się w technikach public relations, budowania wizerunku i marketingu politycznego. Nic więc dziwnego, że w bardzo szybkim czasie albo te ugrupowania wchłonęło, albo po prostu „wygryzło” z rynku. Prezesem partii został Jarosław Kaczyński, a prominentnymi działaczami Ludwik Dorn, Adam Lipiński, Kazimierz Michał Ujazdowski, Paweł Zalewski.

Od zwycięstwa do zwycięstwa

W wyborach do Sejmu 23 września 2001 r. PiS uzyskało 9,5 proc. głosów, co pozwoliło mu zająć czwarte miejsce i zdobyć 44 mandaty poselskie. Stało się też liczącą się siłą opozycyjną, zdecydowanie krytykującą rządzące wówczas SLD. Prawdopodobnie to właśnie antylewicowy radykalizm i ówczesne zapowiedzi Jarosława Kaczyńskiego i Ludwika Dorna o planach delegalizacji Sojuszu Lewicy Demokratycznej, przeprowadzenia dekomunizacji w kontekście rozmaitych afer wstrząsających wówczas polską sceną polityczną, afer, w których pierwszoplanowe role odgrywali wówczas właśnie prominenci lewicy, na czele z Aleksandrem Kwaśniewskim, przyniosły w końcowym efekcie w 2005 r. zwycięstwo wyborcze nad nijaką i mdłą Platformą Obywatelską. 25 września 2005 r. PiS zdobyło 26,99 proc. głosów, ostatecznie wygrywając wybory parlamentarne. Krótko później, 23 października 2005 r., Lech Kaczyński pokonał w rywalizacji o fotel prezydenta Rzeczypospolitej lidera Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska. Dwie tak istotne porażki najwyraźniej wstrząsnęły szefem PO.

Wyborcy PiS nie chcą POPiS

Nieszczęsny POPiS, do którego tak często dziś nawiązuje część politycznych komentatorów, obwiniając za jego nieutworzenie właśnie PiS, w rzeczywistości korzystny jest tylko i wyłącznie z punktu widzenia interesów Platformy Obywatelskiej. W 2002 roku, właśnie z powodu medialnie nagłośnionej rzekomej koalicji PiS – PO, w gruncie rzeczy wówczas marginalnej i bez znaczenia, poniósł porażkę w wyborach samorządowych. 20 czerwca 2002 r. PiS porozumiał się z PO co do współpracy w ramach koalicji wyborczej do sejmików województw.

Porozumienie nie objęło jedynie dwóch przypadków: województwa mazowieckiego i tradycyjnie prawicowego województwa podkarpackiego. Koalicja określana przez media mianem POPiS odnotowała jednak słabiutki wynik 12,11 proc. ważnych głosów. Liberalno-lewicowy elektorat Platformy Obywatelskiej wolał zagłosować na bliską im Unię Wolności, wspieraną przez „Gazetę Wyborczą”, względnie na Sojusz Lewicy Demokratycznej, niż „marnować głosy”, popierając „oszołomów” z PiS. Z kolei prawicowi, antykomunistyczni wyborcy nie byli skłonni popierać ugrupowania, które porozumiało się z Platformą i przenieśli swoje głosy na wówczas jeszcze silną Ligę Polskich Rodzin. Inna rzecz, że lider LPR Roman Giertych nie potrafił wówczas wykorzystać sytuacji. Dziś LPR praktycznie jest politycznym trupem. W 2006 roku w wyborach samorządowych politycy PiS nauczeni doświadczeniem sprzed czterech lat i kilkoma miesiącami nowego rządu, zdecydowanie dystansowali się już od partii Tuska. Zamiast teorii o powyborczych sojuszach podkreślano coraz bardziej istotne różnice pomiędzy PiS a PO. W efekcie, choć Prawo i Sprawiedliwość przegrało z Platformą Obywatelską w wyborach do sejmików wojewódzkich, to jednak zdecydowanie wygrało wyścig wyborczy do rad gmin i powiatów, umacniając swoją pozycję również na poziomie struktur samorządowych. W tegorocznych wyborach parlamentarnych opcja możliwej koalicji POPiS ponownie pojawia się w mediach, jednak przyjęcie takich rozwiązań to zdecydowane osłabienie Prawa i Sprawiedliwości i utrata sporego procentu konserwatywnych, antylewicowych wyborców. Najwyraźniej zdaje sobie z tego sprawę również premier Jarosław Kaczyński, zdecydowanie spychając PO w kierunku LiD i nazywając Tuska pomocnikiem Kwaśniewskiego.

Trochę z lewicy, trochę z prawicy

Najtrudniejsze pytanie, jakie można zadać wyborcy PiS, dotyczy tego, czy jego zdaniem ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego jest partią lewicową czy prawicową. Niemożliwość jasnego umiejscowienia PiS na politycznej mapie to bez wątpienia polityczny, ale również marketingowy błąd liderów tego ugrupowania. Pozostaje bowiem możliwość doskonałej manipulacji dla politycznych przeciwników: postkomuniści będą nazywać PiS prawicową ekstremą, liberałowie oskarżać o socjalizm. Nieumiejętność postawienia się PiS w określonym segmencie politycznym doskonale odzwierciedla program tego ugrupowania. Gospodarczo jest on bez wątpienia lewicujący, choć słowo socjalistyczny w tym przypadku jest mocnym nadużyciem. PiS jest zwolennikiem zagwarantowania podstawowej opieki socjalnej obywatelom, zwłaszcza rodzinom wielodzietnym, młodym małżeństwom, emerytom i rencistom. Zwiększenie pomocy państwa, dotacje budżetowe w postaci „becikowego” to lewicowe elementy programu PiS. Trzeba jednak pamiętać, że pomoc finansowa wielodzietnym rodzinom amerykańskim, przy jednoczesnym zmniejszeniu wydatków na biurokrację była również elementem polityki właśnie Ronalda Reagana, któremu lewicowości nie sposób zarzucić. Utrzymanie państwowej, teoretycznie bezpłatnej, służby zdrowia, co postuluje PiS, trąci lewicowością, zaś obniżenie stawki rentowej, co udało się zrealizować PiS w ciągu dwóch lat rządów, to wyjście naprzeciw oczekiwaniom przedsiębiorców, zwłaszcza właścicieli oraz pracowników małych i średnich przedsiębiorstw i z socjalizmem nie ma nic wspólnego.

Sukcesy i porażki PiS

Największe sukcesy dwóch lat rządów PiS wiążą się z działaniami resortów podległych ministrom: Zbigniewowi Ziobrze i Zbigniewowi Wassermannowi. Dziś, jak wskazują rankingi i opracowania międzynarodowych instytucji, Polska nie jest już niechlubnym liderem w kategoriach najbardziej skorumpowanego państwa w Europie. Dzięki powołaniu CBA, dzięki spektakularnym zatrzymaniom również osób powiązanych z elitami władzy udało się znacząco zmienić skłonność do działań korupcyjnych wśród zwykłych ludzi, urzędników i biznesmenów. Niewątpliwą zasługą ministra Ziobry jest ukrócenie szkodliwych układów, zwłaszcza na styku samorządów i biznesu z wymiarem sprawiedliwości. Dziś w Polsce toczy się największa w historii liczba postępowań dyscyplinarnych wobec nieuczciwych prokuratorów. Niestety, nadal zdarzają się przypadki niszczenia dobrych, polskich firm przez nieudolnych prokuratorów, często być może na zlecenie konkurencji, czego przykładem jest choćby głośna sprawa upadku poznańskiego Bestcomu. Sukcesem PiS są też zmiany w wojsku, a przede wszystkim likwidacja szkodliwych Wojskowych Służb Informacyjnych i powołanie w ich miejsce Służby Wywiadu Wojskowego i Służby Kontrwywiadu Wojskowego, a także przyspieszenie procesów modernizacji uzbrojenia. Podobne zmiany wprowadzono również w służbach policyjnych: zwiększono wydatki na policję przy jednoczesnym otwarciu drogi awansu dla młodych. Policjanci będą mogli dzięki zwiększonym nakładom korzystać niebawem z lepszego sprzętu. PiS udało się też wprowadzić pozytywne zmiany w korpusie służby cywilnej i korpusie dyplomatycznym, z którego odwołano peerelowskich agentów. Przyjęto ustawę lustracyjną, która prowadzi do ujawnienia nazwisk agentów SB, wprowadzono przyspieszony tryb orzekania przed tzw. sądami 24-godzinnymi. I wreszcie rozpoczęto prace nad ustawą o upadłości konsumenckiej, pozwalającej osobom indywidualnym zadłużonym na znaczne kwoty uregulować większą część swoich należności, nie tracąc przy tym np. dachu nad głową. W Stanach Zjednoczonych, gdzie podobna ustawa obowiązuje od dawna, określa się ją mianem „ustawy nowego otwarcia”. Natomiast niewątpliwą porażką jest hucznie zapowiadany pakiet Kluski – tylko w niewielkim stopniu wychodzi on naprzeciw oczekiwaniom odbiorców, choć większość z nich nie ukrywa, że jest to jednak mały krok w dobrym kierunku.

Przez dwa lata politykom Prawa i Sprawiedliwości nie udało się natomiast przygotować i przyjąć ustawy o wolności gospodarczej radykalnie upraszczającej procedury założenia i prowadzenia własnej firmy, co było podstawą programu gospodarczego tej partii w 2005 roku.

Co proponuje partia Kaczyńskiego?

Program PiS w tegorocznych wyborach parlamentarnych pozytywnie różni się od prezentowanego przez tę partię dwa lata wcześniej. Nie ogranicza się on bowiem do mętnych postulatów, ale wskazuje konkretne działania, jakie partia Kaczyńskiego zamierza wykonać. I tak PiS zaznacza w swoim programie, że „obywatel nie może być traktowany w urzędzie jak kłopotliwy petent”. Obiecuje więc wprowadzenie systemu oceny pracy urzędników, realizację zasady „jednego okienka”, czyli załatwienie wszystkich spraw w jednym miejscu, oraz rozwijanie infrastruktury informatycznej oraz telefonicznych linii informacyjnych. Politycy PiS deklarują, że doprowadzą do uchwalenia ustawy o „lustracji majątkowej polityków” i wprowadzą zakaz kandydowania do parlamentu przez osoby skazane. Nowelizacja kodeksu karnego przygotowana przez PiS zakłada m.in. zaostrzenie kar za przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu oraz te z użyciem przemocy, terrorystyczne i przeciwko rodzinie, ale również stworzenie Funduszu Pomocy Ofiarom Przestępstw, poszerzenie granic obrony koniecznej, zaostrzenie kar za recydywę i obniżenie wieku odpowiedzialności karnej. PiS obiecuje Polsce nową Konstytucję, jak napisano w programie, „na miarę wyzwań XXI wieku”. Spore zmiany partia Kaczyńskiego zapowiada również w sferze gospodarczej: m.in. przekształcenie ZUS w jednostkę budżetową i finansowanie jej bezpośrednio z budżetu, co zapewni kontrolę i racjonalizację wydatków tej instytucji. PiS przygotowało projekty ustaw o emeryturach pomostowych oraz o sposobie wypłaty emerytur z OFE. Mają one zacząć obowiązywać przed 2009 rokiem.

Wojciech Wybranowski

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl