NTV w kokpicie polskiego tupolewa

Przeciętni obywatele Federacji Rosyjskiej nic nie wiedzą o śledztwie w
sprawie katastrofy, o badaniach wraku. A w szczególności o problemach związanych
z przekazywaniem z Rosji polskim organom odpowiedniej dokumentacji, które były
powodem na przykład wizyty polskiego prokuratora generalnego. Ani o tym, co
dzieje się z wrakiem, ani o skandalach wokół prowadzonych w Moskwie sekcji zwłok
ofiar. Przeciętny Rosjanin przypomniał sobie o katastrofie polskiego samolotu
dopiero 12 stycznia, gdy na ekranie zobaczył gen. Tatianę Anodinę i fragmenty
przygotowanej przez MAK symulacji ostatnich chwil lotu. Wybrano oczywiście kilka
najbardziej dramatycznych sekund, podczas których lektor streścił rosyjskie
ustalenia. Słowa o alkoholu we krwi generała, presji na pilotów i głównym
pasażerze większość stacji wolała zaprezentować, puszczając bezpośrednio słowa
pani generał.

Potem była już tylko rocznica, kiedy to do Smoleńska przybył prezydent Dmitrij
Miedwiediew. Ale gdy składał wieńce przy brzozie, w której utknęła część
tupolewa, o wątpliwościach co do przyczyn tragedii już nie było mowy. Wydaje
się, że można o sprawie zapomnieć i zająć się budową wspaniałych
polsko-rosyjskich relacji.
Czemu więc należąca do koncernu Gazprom telewizja NTV, popularny kanał
informacyjno-rozrywkowy, wróciła do tego tematu teraz, półtora roku po
wydarzeniu? Film wyemitowany 18 października nie wnosi nic nowego, chociaż
pokazano go w serii "Nadzwyczajne dochodzenie", pretendującej do miana czegoś w
rodzaju tzw. dziennikarstwa śledczego. Ale w sugestywny sposób przypomina
wszystkie rosyjskie argumenty, nie darując stronie polskiej żadnej przykrości
ani drobnego przytyku, czego przykładem może być wytknięcie niewielkiego
spóźnienia Lecha Kaczyńskiego na samolot 10 kwietnia 2010 roku.
Prawdopodobnie adresatami filmu są młodsza widownia i odbiorcy internetu. Tych
jest oczywiście mniejszość, ale to najlepiej wykształceni, bardziej aktywni i
zamożniejsi obywatele. A rosyjska przestrzeń wirtualna ma zupełnie inny pogląd
na Smoleńsk niż wiodące kanały telewizyjne i wielkonakładowe moskiewskie gazety.
Setki niezależnych portali istnieją tylko po to, żeby opisywać nadużycia władzy,
korupcję, nepotyzm i ukrywanie rozmaitych afer. Na stronach internetowych można
dowiedzieć się o niewygodnych kulisach powstania MAK i o jego parakomercyjnej
działalności obecnie, o mafijnych układach łączących władze lotnicze, instytuty
badawcze i lotniczy biznes. Niemało jest też o katastrofach, w tym tej z 10
kwietnia. Informacje polskich mediów, w tym "Naszego Dziennika", są często
tłumaczone i przedrukowywane. Czytelnicy zdają sobie sprawę, że z wyjaśnieniem
tej tragedii coś jest nie tak. Niektórzy wypominają to nawet na profilu Dmitrija
Miedwiediewa na popularnym portalu Facebook.
Oczywiście nad Wołgą głośniejszym echem odbijają się raczej zupełnie
nieprawdopodobne i ekstrawaganckie hipotezy, a nie skomplikowane wywody
ekspertów i poważne wątpliwości o technicznej czy prawnej naturze. Także na
takich kwestiach koncentruje się film NTV. Wprawdzie lektor dramatycznym tonem
mówi o "narodowej tragedii" i wylicza straty, jakie Polska poniosła w
katastrofie. Ale tak naprawdę wniosek po 40 minutach oglądania może być tylko
jeden: pełna satysfakcja, że wszelkie wątpliwości zostały rozwiane, a bezczelne
oskarżenia wysuwane przez politycznie motywowanych radykałów całkowicie obalone.
W scenariuszu można odnaleźć ślady dialogu. Najpierw coś w rodzaju pytania. Tu
pojawia się wysuwany pod adresem Rosji taki czy inny zarzut, a następnie
odpowiedź udzielana przez jakiś autorytet. Wypowiadają się polscy politycy,
publicyści i lotnicy, a także rosyjscy eksperci i kilku znanych amerykańskich
specjalistów, głównie emerytowanych. Ci ostatni też oczywiście wspierają tezy
MAK, jeden z nich nawet bardzo chwali rosyjski raport. Ale kiedy się wsłuchujemy
w oryginalne angielskie sformułowania, dowiadujemy się, że wrażenie na ekspercie
robi jedynie dokładność tego dokumentu. Z polskimi uwagami Amerykanin
prawdopodobnie w ogóle się nie zapoznał, gdyż te dostępne są tylko po polsku i
rosyjsku.
Autorzy filmu jednak bardzo ułatwili sobie zadanie, gdyż koncentrują się na
teoriach o dość fantastycznym charakterze: o helu, sztucznej mgle i ładunku
elektromagnetycznym. Poważnych rozważań na temat błędów kontroli lotów, stanu
lotniska, niewpuszczenia na nie polskiej ochrony itd. – nie ma. Według
wypowiadających się w filmie rosyjskich pilotów, załoga lądowała na własną
odpowiedzialność i komunikaty z wieży nie miały żadnego znaczenia, nawet
fałszywe informacje, że samolot jest "na kursie i na ścieżce". Wokół tych
kwestii jakoś szybko się prześliźnięto.

Głosy z CVR
Wartością filmu jest duża liczba zdjęć i nagrań archiwalnych z miejsca
katastrofy i wypowiedzi uczestników akcji ratowniczej. Film przypomina atmosferę
w Polsce po 10 kwietnia 2010 r., pokazuje fragmenty ówczesnych serwisów
informacyjnych i uroczystości państwowych. Ale dziennikarze NTV poszli dalej.
Aktorzy odgrywają pracę załogi w kabinie. Pokazany jest kokpit tupolewa (zdjęcia
wykonano w symulatorze), słychać głosy z nagrania czarnych skrzynek (ciekawe,
jakim prawem MAK je udostępnił), widzimy, jak różne osoby wchodzą do kabiny.
Widz może się domyślić, że to gen. Błasik, a może i sam prezydent. Posunięto się
też do inscenizacji rzekomej kłótni generała z mjr. Protasiukiem przed lotem, a
nawet powrócono do tzw. incydentu gruzińskiego!
Jako dziennikarz piszący dużo o katastrofie także zostałem poproszony o
wypowiedź w filmie. W sierpniu spotkałem się z ekipą NTV i ponad godzinę
rozmawialiśmy o różnych pytaniach, jakie chętnie zadalibyśmy MAK i innym
rosyjskim organom, a także o wielu już udowodnionych nieprawidłowościach podczas
przygotowania do lotu prezydenckiego samolotu. Żadna z tych wskazówek nie
została wykorzystana. Wyemitowano tylko kilka zdań, które mówiłem na temat
kwestii uzgodnień w sprawie obecności rosyjskiego nawigatora (lidera) na
pokładzie, przy czym zaraz je skontrowano, pokazując dokument, który miałby im
rzekomo przeczyć. Dokument znam i sam mówiłem rosyjskiej dziennikarce o jego
znaczeniu, które jest nieco inne od zaprezentowanego. Nie wiem, czy w podobny
sposób wykorzystano także wypowiedzi pozostałych występujących w filmie Polaków.
Chciałbym producentów filmu zapewnić, że i tak prawda o Smoleńsku powoli
przebija się do świadomości Rosjan wraz z ogólnym przeświadczeniem, że władza
manipuluje społeczeństwem. Świadomość obywatelska budzi się powoli, ale proces
ten jest zauważalny. Prędzej czy później i w głównym obiegu informacji w Rosji
niezależne media wrócą do sprawy kwietnia 2010 roku. I wcale nie zaszkodzi to
stosunkom polsko-rosyjskim. Tym między ludźmi niczego nie brakuje. Są naprawdę
dobre, czego doświadczam podczas podróży do Rosji. A stosunków politycznych nie
da się budować inaczej niż na prawdzie. To powinno być jasne już w kwietniu
roku… 1940.

 

Piotr Falkowski

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl