„Nigdy z komuną nie będziem w aliansach…”

Proszę państwa, 4 czerwca 1989 r. skończył się w Polsce komunizm – w to
słynne zdanie aktorki Joanny Szczepkowskiej wypowiedziane w "Dzienniku
Telewizyjnym" uwierzyło wielu, ale nie członkowie założonej zaledwie pięć lat
wcześniej Federacji Młodzieży Walczącej. Wchodzący w dorosłość w drugiej połowie
lat 80. młodzi antykomuniści stanowili z jednej strony jeden z motorów
napędowych słabnącej opozycji wobec reżimu, z drugiej – nie akceptowali
kierunku, w którym zmierzały najważniejsze solidarnościowe siły. Po wygaszeniu
przez liderów "Solidarności" strajków w 1988 r. członkowie FMW, którzy je
aktywnie wspierali, poczuli się zdradzeni.

Nie godzili się na kompromisy z "czerwonymi", rozmowy i dzielenie się władzą.
Chcieli planu maksimum – niepodległości. Dla nich komunizm nie skończył się ani
po wyborach czerwcowych, ani po wyborze Tadeusza Mazowieckiego na premiera.
Szybko dali temu wyraz. Od jesieni 1989 r. do wiosny 1990 r. działacze Federacji
stanowili trzon antyokrągłostołowych demonstracji (np. słynnego obalania pomnika
Lenina w Nowej Hucie w listopadzie i grudniu 1989 r.) oraz akcji okupowania i
przejmowania siedzib PZPR różnego szczebla. W całej Polsce doszło do
kilkudziesięciu takich wydarzeń, a najbardziej spektakularny i symboliczny (choć
jednocześnie nietypowy) przebieg miała okupacja siedziby Komitetu Wojewódzkiego
PZPR w Gdańsku. Nietypowy, bo podobne działania FMW czy szerzej – całej
ówczesnej formacji niepodległościowej, przebiegały łagodnie i trwały nawet
kilkanaście dni. W Gdańsku wszystko rozegrało się szybko i gwałtownie.

Z Warszawy do Gdańska
Niedziela, 28 stycznia 1990 r. w grodzie nad Motławą przebiegała utartymi
torami, które oznaczały Mszę św. w kościele św. Brygidy o godz. 11.00 i
tradycyjny wiec na przykościelnym placu po nabożeństwie. Wzięli w nim również
udział działacze FMW Region Pomorze Wschodnie (głównie z Gdyni), którzy dzień
wcześniej uczestniczyli w wielkiej demonstracji niepodległościowej młodzieży
przed Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie. Przypomnijmy, że tego dnia, 27
stycznia, w Sali Kongresowej PKiN rozpoczął się ostatni, jak się miało okazać,
zjazd PZPR. Patriotyczną młodzież, która chciała pokojowo cieszyć się z agonii
znienawidzonej partii, w stolicy zaatakowało kilka tysięcy milicjantów. Młodzi
ludzie zostali pobici i aresztowani.
Relacje z warszawskich wydarzeń, zdane przez gdyńskich członków FMW na gorąco
(np. przez lidera Regionu Pomorze Wschodnie Mariusza Romana), niemal natychmiast
po tym, jak wyszli z pociągu, stały się impulsem do rozpoczęcia pochodu przed
siedzibę KW PZPR, który działacze FMW Region Gdańsk planowali dopiero za kilka
dni. Podobnie jak w całej Polsce niepokorna młodzież w siedzibie PZPR chciała
znaleźć dowody potwierdzające informacje o niszczeniu partyjnych i esbeckich
dokumentów oraz "społecznie" zabezpieczyć budynek i majątek partii, które – ich
zdaniem – powinny zostać przekazane innym podmiotom i instytucjom.
Rzeczywiście, od jesieni 1989 r. dokumenty PZPR były niszczone lub
"prywatyzowane" w bardziej lub mniej formalny i profesjonalny sposób.
Przykładowo, 16 stycznia 1990 r. sekretariat KC PZPR podjął decyzję o
zniszczeniu "dokumentów pomocniczych, służących do wypracowania decyzji"
naczelnych organów partii z lat 1982-1990, natomiast 21 stycznia Biuro
Polityczne zaleciło "pilne uporządkowanie dokumentacji kadrowej" i pozostawienie
w aktach jedynie "podstawowych dokumentów pracowniczych". Pozostałe dokumenty
nakazano "w miarę możliwości zwrócić zainteresowanym". Wcześniej, w październiku
1989 r. decyzją gen. Jaruzelskiego blisko 300 teczek ze stenogramami Biura
Politycznego zostało zniszczonych w papierni w Konstancinie-Jeziornej.
Szturmujący siedzibę KW PZPR w Gdańsku 28 stycznia oczywiście tak szczegółowej
wiedzy wówczas nie posiadali, ale zdawali sobie sprawę, że proceder niszczenia
akt trzeba przerwać.

Na "gorącym" uczynku
Po krótkiej manifestacji i przemówieniach liderów Federacji przed siedzibą
gdańskiego komitetu partii protestujący wdarli się do budynku, wyłamując drzwi
kratami wyrwanymi z okien. Większość osób, które opanowały siedzibę, stanowili
członkowie FMW Gdańsk (Bogdan Falkiewicz, Krzysztof Knap, Robert Kwiatek,
Czesław Mil), FMW Pomorze Wschodnie (Grzegorz Bonk, Sławomir Cenckiewicz,
Andrzej Czaplicki, Artur Kempiński, Marcin Kwapiński, Mariusz Roman) oraz
formacji niepodległościowych (np. Ryszard Anders z SW/PPN).
W siedzibie KW PZPR manifestanci znaleźli dowody na systemowe niszczenie
partyjnych akt – w kotłowni odkryto hałdy dopalających się dokumentów (które –
jak się później okazało – wrzucali do szybu prowadzącego do pieca działacze PZPR
zabarykadowani w jednym z pokoi), w innym miejscu, w piwnicy znaleziono
przemysłową maszynę do niszczenia akt, jeszcze dalej – worki z pociętymi
dokumentami, kilka dni później na śmietniku w pobliżu komitetu znaleziono stertę
prowizorycznie zniszczonych (podartych ręcznie) papierów.

Zerwana "czerwona szmata"
Okupujący siedzibę KW PZPR zachowywali się spokojnie. Nie doszło do żadnych
zniszczeń, a "wybrykami" okazały się jedynie zerwanie z dachu budynku
znienawidzonej "czerwonej szmaty" (jak określali PZPR-owską flagę członkowie FMW)
oraz "wystawienie na widok publiczny" na balkonie ubranego w szalik i czapkę
popiersia Lenina. Powołano Radę Koordynacyjną, która miała pilnować porządku w
budynku i zabezpieczyć poszczególne pomieszczenia.
Członkowie FMW podjęli również negocjacje z prezydentem Gdańska Jerzym Pasińskim
na temat tego, co zrobić z zajętą siedzibą KW PZPR, w których pośredniczyli
posłowie Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego Czesław Nowak i Edmund Krasowski
oraz dyrektor gdańskiego biura OKP Jacek Starościak. Ustalono, że kontrolę nad
budynkiem przejmie straż prezydencka, a następnego dnia rozpocznie pracę
społeczna komisja, która zabezpieczy dokumentację PZPR.

Rząd złamał porozumienie
Okazało się jednak, że to, co dla antykomunistycznej młodzieży było sukcesem i
dowodem na łamanie prawa przez partyjnych funkcjonariuszy, dla rządu Tadeusza
Mazowieckiego stanowiło problem. W tamtym okresie Aleksander Hall, minister bez
teki odpowiedzialny za kontakty z partiami politycznymi, nazywał podobne akcje
"próbami anarchizacji życia w Polsce" oraz "narażaniem na szwank autorytetu
rządu". Paradoksalnie komunistom, posiadającym przecież w rządzie Mazowieckiego
kontrolę nad resortami siłowymi, nie paliło się do pacyfikacji okupujących
siedziby PZPR. Wiedzieli, że reżim upada i siłowe rozwiązania nie ułatwią im
adaptacji w nowym porządku. Z kolei dla "umiarkowanej" części opozycji, która
tworzyła nowy gabinet, kwestionowanie PZPR było równoznaczne z atakiem na
partnera, z którym się dogadała, a więc pośrednio – całego porozumienia
Okrągłego Stołu, "mitu założycielskiego" nowego politycznego rozdania.
Po około dwóch godzinach od zawarcia porozumienia prezydent Pasiński
poinformował okupujących siedzibę KW PZPR, że konsultował się z premierem, który
nie uznał porozumienia i nakazał im opuszczenie budynku. Wzywano do tego również
przez milicyjne megafony przed komitetem, powołując się na decyzję ministra
Halla. Reakcję członków FMW najlepiej obrazuje riposta, jakiej Pasińskiemu
udzielił wspomniany już Mariusz Roman, nawiązując do słów "nasz premier",
których prezydent Gdańska użył w odniesieniu do Tadeusza Mazowieckiego. – Panie
prezydencie, to niemożliwe, żeby tak szybko skontaktował się pan w tej sprawie z
premierem Szczepanikiem w Londynie [ostatni premier Rządu RP na Uchodźstwie –
przyp. A.C.] – odpowiedział lider gdyńskiej Federacji.

MO na młodzież
Przed budynkiem KW PZPR zbierało się coraz więcej milicjantów. Na ulicy Wały
Jagiellońskie stało kilkanaście niebieskich nysek. Około godz. 23.00 nastąpił
szturm przy wykorzystaniu nadspodziewanie silnych środków jak na
kilkudziesięcioosobową grupę młodych osób. Do jednoczesnej interwencji przez
główne drzwi wejściowe oraz dach użyto śmigłowca, oddziałów antyterrorystycznych
milicji i OPMO, Oddziałów Prewencji Milicji Obywatelskiej, na które nieco
wcześniej przemianowano ZOMO. Blisko 30 obecnych w budynku osób (pozostali udali
się na noc do swoich domów) stawiało jedynie bierny opór, śpiewając pieśni
patriotyczne. Część okupujących wypuszczono, część (18 osób) przewieziono do
komisariatów i stamtąd po kilkugodzinnych przesłuchaniach również zwolniono.

Rewanż
Członkowie FMW nie dali jednak za wygraną. Ci, którzy od razu zostali
wypuszczeni, jeszcze tej samej nocy zorganizowali krótką manifestację przed
Dworcem Głównym PKP. Następnego dnia rano, w poniedziałek 29 stycznia, przed
siedzibą KW PZPR znowu zebrał się kilkusetosobowy tłum. Na budynku wciąż wisiały
flagi powieszone poprzedniego dnia przez Federację, dlatego nie wszyscy
wiedzieli, że w środku z powrotem znaleźli się partyjniacy i milicjanci. Gdy ta
wiadomość się rozeszła, doszło do kolejnego szturmu, tym razem młodych
niepodległościowców. Mimo zabarykadowania się przez funkcjonariuszy MO i
komunistycznych aparatczyków, manifestanci wdarli się do środka i opanowali
budynek. Doszło do kolejnych negocjacji, tym razem z udziałem szefa
Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych Jerzego Andrzejewskiego, posła OKP
Krzysztofa Dowgiałły, wojewody gdańskiego Jerzego Jędykiewicza oraz
(telefonicznie) przedstawicieli Urzędu Rady Ministrów. Tym razem ustalenia
dotyczące zabezpieczenia i przekazania akt PZPR do systemu archiwów państwowych
zostały dotrzymane. Przynajmniej formalnie, bo porządkujący od 5 lutego 1990 r.
archiwum komunistycznej partii archiwiści znaleźli w kolejnych tygodniach
jeszcze wiele dowodów na niszczenie i brakowanie akt.

"PZPR – the end"
Siedzibę KW PZPR w Gdańsku Federacja Młodzieży Walczącej zdobywała pod
sztandarami antykomunizmu. Napisy na transparentach i flagach, które młodzi
ludzie nieśli spod kościoła św. Brygidy i które następnie wywiesili na budynku
Komitetu, były jednoznaczne: "PZPR – the end", "Miała Polska wrogów wielu, ale
nigdy gorszego od PZPR-u", "Młodzież z partią się rozliczy", "Żądamy ukarania
bandytów w niebieskich mundurach", "Dość paktów z czerwonymi", "Maryja nadzieją
niepodległości". To ostatnie, mocno religijne hasło nie dziwi – trzon FMW
stanowili ludzie młodzi, dopiero wchodzący w dorosłość, ale często już
ukształtowani, uformowani, odwołujący się do postaw i tradycji
niepodległościowych, które patriotyzm łączyły z silną religijnością. Dość
napisać, że w 1989 r. w szeregach FMW powstała piosenka śpiewana na melodię
"Pieśni Konfederatów Barskich" ze słowami: "Nigdy z komuną nie będziem w
aliansach, nigdy głosować na nią nie będziemy, bo u Kornela my na ordynansach,
słudzy ekstremy" i dalej: "Więc nie pójdziemy na wyborczą lipę, nie uklękniemy
przed sowiecką władzą". Wymieniony z imienia idol federacyjnej młodzieży to
oczywiście lider "Solidarności" Walczącej Kornel Morawiecki. FMW wspierała cały
ruch "Solidarności", ale szczególnie blisko współpracowała i identyfikowała się
właśnie z SW, Konfederacją Polski Niepodległej, Liberalno-Demokratyczną Partią
"Niepodległość", Grupą Roboczą Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" oraz Polską
Partią Niepodległościową Romualda Szeremietiewa.
Patriotyczne i niepodległościowe oblicze FMW widać było w każdym aspekcie, np. w
dziennikarskich pseudonimach używanych w licznych federacyjnych pismach
("Hubal", "Powstaniec" – Mariusz Roman) oraz w ich tematyce i tytułach
("Piłsudczyk" wydawany przez Sławomira Cenckiewicza). Za swój antykomunizm
Federacja zapłaciła wysoką cenę. Jest właściwie jedynym środowiskiem dawnego
ruchu "Solidarności", które po 1989 r. nie miało swoich pięciu minut. Doczekali
się ich nawet, choć późno, rówieśnicy członków FMW z Niezależnego Zrzeszenia
Studentów czy Ruchu "Wolność i Pokój". Federacja jest nieobecna w
historiografii, w dyskursie publicznym rzadko spotykamy odwołania do jej
tradycji. Dopiero niedawno rozpoczęły się poważniejsze badania naukowe na jej
temat.

Polska wyglądałaby inaczej?
Czy akcja FMW, nie tylko gdańska, ale w całej Polsce na przełomie lat 1989-1990,
miała sens? Żądanie patriotycznej młodzieży, aby PZPR odebrać majątek i
przekazać go społeczeństwu, nie zostało zrealizowane. Nie udało się również
całkowicie powstrzymać procederu niszczenia akt partii, przede wszystkim
dlatego, że ten w styczniu 1990 r. był już daleko zaawansowany. Rząd nie
wykazywał determinacji w tych kwestiach. Uchwała w sprawie zabezpieczenia i
przejęcia akt byłej PZPR została przyjęta dopiero 19 marca 1990 roku.
Federacja przyłapała jednak komunistów na gorącym uczynku, co ma znaczenie
chociażby historyczne. Cała ówczesna działalność formacji niepodległościowej
pokazała również drugie oblicze liderów "umiarkowanej" części solidarnościowej
elity. O interwencji MO w Gdańsku oraz pacyfikacji manifestacji i pikiet FMW w
innych miejscowościach ani słowem nie wzmiankuje w swoich wspomnieniach
"Osobista historia III Rzeczypospolitej" Aleksander Hall. Widać wstydzi się lub
nie uznaje tego za ważne wydarzenia. Z kolei Lech Wałęsa, na początku 1990 r.
już szykujący się do walki o prezydenturę, kilka miesięcy po okupacji siedziby
KW PZPR w Gdańsku groził członkom FMW "laniem paskiem".
Z pewnością "siła rażenia" akt partyjnych nie była tak duża jak archiwa tajnych
służb bezpieczeństwa PRL. Co nie znaczy, że zniszczona lub przejęta przez
partyjnych działaczy dokumentacja nie rzuciłaby nowego światła zarówno na
historię, jak i na współczesne życie społeczno-polityczne. Niejeden obecny
"proeuropejski socjaldemokrata" forsujący wersję o "równomiernym dochodzeniu do
historycznego porozumienia z dwóch stron" – solidarnościowej i PZPR-owskiej –
skrzywiłby się na przypomnienie mu ideologicznego zacietrzewienia, obrony
"jedynie słusznej linii" i krytyki "owczego pędu".
To wymagało jednak determinacji w działaniu nie tylko ze strony Federacji
Młodzieży Walczącej. A przecież wiadomo, że III RP wybaczy wiele, ale nigdy
prawdziwego, ideowego antykomunizmu.
 


Adam Chmielecki politolog, publicysta
 

Autor jest politologiem i niezależnym publicystą. Ostatnio wydał książkę pt.
"Wokół Solidarności".

W pracy nad artykułem wykorzystano m.in. artykuł dr. hab. Sławomira Cenckiewicza
pt. ""Dość paktów z czerwonymi". Federacja Młodzieży Walczącej Region Pomorze
Wschodnie przeciwko porozumieniom Okrągłego Stołu".

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl