„Nie zostawiajcie nas własnemu losowi!”

W Sudanie na skutek wojny domowej giną ludzie, nie tylko w wyniku walk, ale chorób oraz głodu. Ten największy kraj w Afryce to także miejsce, gdzie niemal każdego dnia giną wyznawcy Chrystusa. Masowych mordów dokonuje sekciarska Armia Oporu Pana (Lord”s Resistance Army – LRA), która porywa, torturuje i krzyżuje chrześcijan. Miejscowi biskupi od miesięcy bezskutecznie proszą o międzynarodową interwencję. „Nie zostawiajcie nas własnemu losowi!” – zwracają się poprzez organizację Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Zachodu jednak antychrześcijańska kampania LRA najwyraźniej nie obchodzi.

Masowe pogromy chrześcijan w Sudanie nasiliły się ponownie w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, kiedy to słynący z niezwykłego okrucieństwa fanatyczni bojówkarze Armii Oporu Pana napadli i zbezcześcili kościół pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Pokoju w parafii Ezo – podaje portal ACN News. Porwali wówczas 17 modlących się na nowennie osób, głównie nastolatków i ludzi młodych. Bojówkarze chcieli również uprowadzić tamtejszego księdza, któremu cudem i dzięki pomocy wiernych udało się ujść z życiem. Po kilku dniach od tego dramatycznego wydarzenia w pobliżu granicy Sudanu z Republiką Środkowej Afryki i Demokratyczną Republiką Konga odnaleziono przywiązane do drzewa i tragicznie zmasakrowane ciało jednego z 17 porwanych. Troje uprowadzonych powróciło do domów, jednak do dzisiaj nie są znane losy pozostałych trzynastu.
To jednak nie jedyny taki przypadek tylko w ostatnich kilku tygodniach. Niespełna tydzień po tej tragedii w pobliżu Nzary znaleziono ciała kolejnych sześciu osób. Były one przybite do wbitych w ziemię drewnianych konstrukcji, co miało parodiować ukrzyżowanie. Bezpośrednio po tym brutalnym mordzie światło dzienne ujrzała informacja o kolejnym napadzie LRA, porwaniu w okolicy 12 innych chrześcijan. Niestety, ich los również nie jest znany. Armia Oporu Pana dokonuje tak wielu napadów i mordestw, że nikt w Sudanie nie jest w stanie określić dokładnej liczby chrześcijan uprowadzonych i zamordowanych przez tę organizację. Do tego dochodzą także rabunki i mordy dokonywane przez inne oddziały, w tym islamskie wojska rządowe. Ponieważ w Sudanie nie ma prawie dziennikarzy, niewielu jest też dyplomatów z innych państw, informacje z tego kraju rzadko docierają do Europy, a i tak są zazwyczaj ignorowane przez rządy Starego Kontynentu. Tymczasem sytuacja jest naprawdę dramatyczna. Chrześcijanie obawiający się o życie własne i swoich rodzin coraz częściej porzucają domy i ratują się ucieczką do miast. To z kolei prowadzi do ich przeludnienia i katastrofy humanitarnej – informuje Radio Watykańskie. Dodatkowo tę dramatyczną sytuację wyznawców Chrystusa pogłębia fakt, że w kraju panuje głód spotęgowany jeszcze przez przedłużającą się suszę. Bez natychmiastowej międzynarodowej pomocy żywnościowej mieszkańców Sudanu czeka katastrofa humanitarna.
O pomoc dla chrześcijan apelują do świata sudańscy biskupi. Ksiądz biskup Eduardo Hiiboro Kussala z diecezji Tombura-Yambio w Sudanie w wywiadzie dla ACN News, wskazując na te zagrożenia, po raz kolejny zwrócił się o międzynarodową pomoc dla mieszkających w tym kraju chrześcijan. Nawiązując zaś do ataku na kościół w Ezo, podkreślił, że bezsprzecznie było to działanie antychrześcijańskie. W rozmowie z organizacją Pomoc Kościołowi w Potrzebie opisuje, jak podczas nowenny odprawianej przed świętem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, w której uczestniczyły setki wiernych, bojówkarze dopuszczali się ataków tylko dlatego, że zebrani chrześcijanie brali udział w modlitwie. Po tych tragicznych wydarzeniach ks. bp Hiiboro zalecił trzy dni postu i modlitwy w intencji pokoju, zakończone 20-kilometrową procesją pokutną. Udział w niej wzięło ponad 20 tys. osób ubranych w pokutne szaty i bez obuwia. Oprócz charakteru modlitewnego procesja miała także drugie znaczenie, a mianowicie była niemym apelem do władz o pomoc. Dlatego wśród pątników znaleźli się również wyznawcy innych religii i przedstawiciele miejscowych władz. I choć ci ostatni złożyli obietnice zwiększenia liczby żołnierzy w najbardziej niebezpiecznych rejonach kraju, jednak do tej pory nie widać końca tych bestialskich ataków. Miejscowe władze nie są bowiem w stanie zapanować nad coraz śmielej panoszącymi się bojówkami LRA. Biskup Hiiboro podkreśla więc w rozmowie z ACN News, że bez pomocy z zewnątrz los chrześcijan w Sudanie będzie tragiczny.
Armia Oporu Pana jest organizacją zbrojną, o sekciarskiej ideologii społeczno-religijnej. Została założona w 1988 roku przez samozwańczego proroka Josepha Kony”ego. Działa głównie na północy Ugandy – w pobliżu granicy z Sudanem, lecz ma także ambicje obalenia rządów prezydenta Yoweri Museveniego i zawładnięcia całym krajem – informuje Radio Watykańskie. Rebelianci od lat szerzą postrach i zniszczenie, w okrutny sposób mordując niewinnych cywilów. Oblicza się, że wojna partyzancka prowadzona przez LRA kosztowała już życie ponad 200 tys. osób. Rebelianci słyną także z uprowadzenia w ostatnich latach około 20 tys. dzieci, które później zmuszane były do świadczenia usług seksualnych żołnierzom lub też – w przypadku chłopców – do walki w ich oddziałach zbrojnych.

Narastają także konflikty plemienne

Jednak nie tylko sami chrześcijanie w Sudanie walczą o życie, gdyż sytuacja w tym kraju z dnia na dzień staje się coraz bardziej napięta. Jak przypomina PAP, podczas gdy dowództwo ONZ-owskich sił pokojowych zapewniało pod koniec ubiegłego miesiąca o zakończeniu działań wojennych w położonym na zachodzie Sudanu Darfurze, południe tego kraju coraz bardziej pogrąża się w międzyplemiennych konfliktach o ziemię, bydło i bogactwa naturalne, z których najważniejsza jest ropa naftowa. Według szacunków ONZ, tylko od początku roku w starciach tych zginęło około 2 tys. osób, a kolejnych 250 tys. straciło dach nad głową. Wśród ofiar coraz więcej jest także kobiet i dzieci starających się powstrzymać dalszy rozlew krwi. Eksperci międzynarodowi obawiają się, że jeżeli w najbliższym czasie nie uda się powstrzymać walk, Sudan pogrąży się w kolejnym krwawym konflikcie – choć jeszcze nie wyszedł z jednego. Zagraża to także stabilności wynegocjowanego w 2005 roku porozumienia pokojowego, które zakończyło trwającą 22 lata wojnę domową pomiędzy północą a południem, a która pochłonęła około 2 milionów istnień ludzkich.
Zgodnie z tymi postanowieniami pokojowymi wytyczona została granica pomiędzy islamską północą a chrześcijańskim i murzyńskim południem kraju. Ponadto w 2011 roku mieszkańcy południa mają się wypowiedzieć w referendum, czy wolą pozostać w sudańskim państwie, czy też chcą ogłosić swoją niepodległość. Jednak im bliżej wyborów, tym częściej na południu dochodzi do walk. Politycy z południa podkreślają, że rząd w Chartumie, nie chcąc dopuścić do secesji oraz planując przejęcie kontroli nad tamtejszymi polami naftowymi, celowo wznieca podziały plemienne. Północ z kolei oskarża rząd w Dżubie o roztrwonienie milionów dolarów pochodzących z udziałów z wydobycia ropy naftowej, które mogłyby wspomóc rozwój tego pogrążonego w walkach regionu.


Marta Ziarnik
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl