Kupujemy, bo jest tańsze

Co najmniej ponad pół miliarda złotych może wynosić wartość sprzedawanych w Polsce podrabianych markowych produktów

Na całym świecie wartość sprzedaży podrabianych towarów to grubo ponad bilion dolarów, w Polsce to co najmniej 500 mln złotych. Podrabia się niemal wszystko, ostatnio nawet leki i szczepionki, co stanowi już ogromne zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi. Producenci skarżą się, że tracą ogromne pieniądze, które trafiają do kieszeni oszustów, ale nawet spektakularne akcje policji i prokuratury niewiele dają. Powód jest prosty: towar podrabiany, który często nie jest gorszy od oryginału, kosztuje nawet kilka razy mniej, co ma znaczenie zwłaszcza w czasach kryzysu, gdy maleją dochody ludności.

Wartość sprzedaży podrabianych towarów rośnie z roku na rok w skali całego świata o kilkanaście procent, mimo coraz większej liczby procesów wytaczanych producentom i dystrybutorom tego rodzaju wyrobów. Praktycznie nie ma produktu, który nie jest podrabiany, czyli nie może stać się towarem „pirackim”. Oprócz płyt CD i DVD bardzo często podrabiane są buty, odzież, galanteria, papierosy, alkohole, kosmetyki, zegarki, zabawki, a nawet artykuły spożywcze. Taki towar jest także bardzo często spotykany w Polsce: część podróbek jest wytwarzana w kraju, ale większość trafia do nas z importu, głównie z Chin, które są światowym centrum tego przemysłu, choć gonią ich także zakłady z innych azjatyckich państw.

Do niedawna panowało przekonanie, że fałszowane towary można kupić tylko na bazarach, tymczasem – jak wynika z informacji przekazywanych przez policję – coraz częściej takie wyroby znajdują się na półkach supermarketów, a nawet w drogich sklepach i butikach handlujących rzeczami markowymi tylko z nazwy. Okazuje się bowiem, że handlowcy, owszem, kupują wyroby oryginalne, ale w niewielkiej ilości. Faktury są im potrzebne wyłącznie jako podkładki, aby w razie kontroli wykazać się niezbędnymi dokumentami. Jednak w rzeczywistości na półkach pojawiają się podróbki, których zazwyczaj nie da się na pierwszy rzut oka odróżnić od oryginałów, ponieważ może to stwierdzić tylko ekspert.

Ogromnym centrum dystrybucji podróbek stał się internet, w którym funkcjonują nie tylko liczne wirtualne sklepy, ale także portale aukcyjne, gdzie handluje się używanymi rzeczami. A jeśli ktoś widzi dany produkt tylko na ekranie komputera lub telefonu komórkowego, to na pewno nie jest w stanie odróżnić oryginału od podróbki.


Taniej może kupić każdy


Podstawowym i w zasadzie jedynym powodem, dla którego na całym świecie towary podrabiane cieszą się tak ogromnym powodzeniem, jest ich cena: są po prostu znacznie tańsze od oryginałów, a wcale nie muszą od nich odbiegać jakością. – Od kilkunastu lat handluję odzieżą dżinsową. Poza wyrobami markowymi w hurtowniach można kupić także towar podrabiany. Różnica w cenie jest ogromna, bo np. spodnie znanej firmy kosztują w detalu 250-300 zł, a takie same uszyte w małej szwalni w Chinach z naszytą metką są co najmniej o połowę tańsze – mówi Grzegorz, sprzedawca odzieży na jednym z warszawskich bazarów. – W zasadzie mało kto pyta mnie o markowe ciuchy. Jeśli kogoś stać, to idzie po takie ubrania do firmowych sklepów, do mnie przychodzą klienci, których na takie zakupy nie stać – dodaje.

Obok stoiska pana Grzegorza działa jeszcze wiele podobnych, gdzie sprzedaje się nie tylko odzież, ale także buty czy kosmetyki. – To prawda, że podrabiane perfumy mają często gorszą jakość, ale decydujące znaczenie ma jednak cena – twierdzi pani Grażyna, właścicielka stoiska z kosmetykami i artykułami chemicznymi. I podaje przykład perfum znanej francuskiej firmy: oryginalne kosztują ponad 300 zł za niewielki flakonik (50 ml), podczas gdy produkt podrabiany jest sprzedawany w cenie 80 zł, a jego opakowanie praktycznie nie różni się od oryginalnego.

Andrzej, student z Częstochowy, dorabia do niewielkiego stypendium handlem obuwiem sportowym. Oprócz butów mało znanych producentów ma także buty ze znaczkami znanych koncernów europejskich i amerykańskich. – Hurtownik, który nas zaopatruje, twierdzi, że wszystko jest produkowane w Chinach, Wietnamie i Indiach. Podobno towar jest legalny, ale to raczej niemożliwe, aby u nas markowe buty były tańsze o 30-50 proc. niż w firmowych sklepach. Dlatego pewnie buty są podrabiane – mówi Andrzej. – Ale klientów nie brakuje – zapewnia.

Kupujący podrabiane płyty, spodnie, kurtki, dresy, koszulki, buty, torebki, zegarki tłumaczą, że nie stać ich na oryginalne wyroby, dlatego muszą zadowolić się imitacjami. – W szkole wywierana jest ogromna presja rówieśników, można założyć tylko markowe buty, a na studniówce trzeba było mieć taką samą sukienkę czy torebkę. Oczywiście 99 proc. z nas ma towar podrabiany, ale każdy udaje, że jest oryginalny – przekonuje Ania, tegoroczna maturzystka. – Na pewno, gdyby oryginalne wyroby były przynajmniej o połowę tańsze, więcej osób byłoby na nie stać, bo jest chyba różnica, gdy torebka „ze znaczkiem” kosztuje 800 złotych, a ta podrabiana 100 czy 150 zł – dodaje Ania.

Marek zaopatruje się w płyty z muzyką i filmami tylko na targu, tutaj kupuje też papierosy. – Oryginalny film to w sklepie wydatek rzędu 50-70 złotych. Tutaj kosztuje 20 zł, a jakość jest podobna. Z kolei papierosy, które palę, kosztują w kiosku prawie 10 zł za paczkę, a spod lady na targu tylko 5-6 zł – informuje. – W ten sposób co miesiąc oszczędzam po kilkaset złotych – zapewnia.

Tadeusz Pióro kilka lat pracował w dziale marketingu polskiego oddziału znanej firmy odzieżowej, która także boryka się z problemem fałszowania swoich wyrobów. – Naszym właścicielom chyba podróbki nie doskwierają, bo przez tyle lat, gdy tu pracowałem, nie pamiętam, aby spadły ceny butów lub t-shirtów poza oczywiście sezonowymi obniżkami. Gdy znaczna część produkcji powstawała w Europie, tłumaczono to wysokimi kosztami. Gdy jednak całość produkcji przeniesiono do Chin, te koszty znacznie spadły. Mimo to nasze wyroby podrożały, a więc wzrósł zysk właściciela znaku towarowego, zaś klient ma płacić więcej. Skoro tak, to żaden markowy producent nie powinien się dziwić, że jego wyroby są podrabiane – przyznaje Tadeusz Pióro. – Koncerny doskonale wiedzą, że walka z podróbkami to jak walka z wiatrakami, ponieważ znacznej części klientów nigdy nie będzie stać na zakup oryginalnych wyrobów. Dlatego wiele z nich niezbyt naciska na policję i prokuraturę, aby ścigały handlowców – dodaje.

Podobne odczucia ma Magda, pracownik innej zachodniej firmy odzieżowej. Co ciekawe, od osób podrabiających oryginały można się wiele nauczyć. – Zdarzyło się nawet kiedyś, że gdy eksperci oglądali nasze podrabiane buty, okazało się, że są staranniej i lepiej wykonane od oryginalnych. Po prostu zakład, który je wytwarzał w Polsce, stosował lepszej jakości kleje i nici, przez co obuwie było trwalsze – mówi. – Jedna taka firma, która wprowadzała za pośrednictwem targowiska w Rzgowie pod Łodzią „nasze produkty” na rynek, gdy została wykryta przez wynajęte biuro detektywistyczne, otrzymała od zarządu propozycję szycia dla nas obuwia już legalnie. I współpracujemy od ponad roku – dodaje pani Magda.

Ale fałszowane są nie tylko wyroby zachodnich koncernów. Jeśli bowiem jakiś krajowy wyrób zdobędzie sobie popularność wśród klientów, producent może być pewien, że ktoś zechce skorzystać na jego sukcesie i wprowadzić na rynek podróbkę, licząc przy tym, że polska firma nie ma dość pieniędzy, aby walczyć o swoje produkty.


Małe ryzyko wpadki


Skoro wartość obrotów w handlu podróbkami z roku na rok rośnie, oznacza to, że mimo surowych kar, jakie grożą w wielu krajach za taką działalność, ryzyko jest niewielkie. Tak jest także w naszym kraju, bo – wedle oficjalnych danych – co roku udaje się policji zabezpieczyć produkty o wartości tylko ponad 5 mln złotych. Zazwyczaj dzieje się to przy okazji spektakularnych akcji policji na targowiskach lub gdy taki proceder odkryją przedstawiciele zainteresowanych koncernów. Dopiero od 2 lat mamy do czynienia z ostrzejszymi przepisami prawnymi w naszym kraju dotyczącymi sprzedaży podrabianych produktów.

W 2000 roku została uchwalona, wydawało się, nowoczesna i skuteczna ustawa o ochronie własności przemysłowej. I na jej podstawie policja i prokuratura ścigały osoby handlujące podróbkami. Jednak w 2005 roku Sąd Najwyższy wydał wyrok, w którym uznał, że rzeczona ustawa pozwala na karanie jedynie pierwszej osoby, która wprowadziła fałszywy towar na rynek. Pozostali, którzy go legalnie kupują, już karze nie podlegają. I choć orzeczenie dotyczyło akurat wprowadzenia na rynek podrobionej kawy, to prokuratura i policja zaczęły je stosować wobec wielu innych podobnych przypadków i po prostu odmawiały ścigania handlujących. Prokuratura, powołując się na wyrok Sądu Najwyższego, stwierdzała, że nie ma w tej sprawie „znamion czynu zabronionego”, a ponieważ handlujący szybko dowiadywali się o wyroku SN, mieli podstawy, aby się odwoływać od decyzji policji i prokuratury w razie postawienia im zarzutów. Dochodziło nawet do takich sytuacji, że handlujący na bazarach mieli zalaminowane orzeczenie Sądu Najwyższego, co skutecznie przekonywało policję do niepodejmowania interwencji. – Jeśli tylko ktoś prowadził legalną działalność gospodarczą, płacił podatki i składki na ZUS, to nic mu nie można było zrobić – tłumaczy prawnik Antoni Witkowski.

Wkrótce jednak po orzeczeniu SN Sejm zajął się nowelizacją ustawy i tę lukę w przepisach w 2007 roku zlikwidowano. Według nowych przepisów prawa własności przemysłowej, za sprzedaż podrobionych towarów, na każdym etapie dystrybucji, grożą 2 lata więzienia. Jeśli przestępstwo dotyczy sprzedaży produktów niewielkiej wartości, karą może być grzywna. Jeśli jednak komuś się udowodni sprzedaż produktów wielkiej wartości lub gdy zajmuje się tym biznesem przez dłuższy czas, sąd może go skazać nawet na 5 lat więzienia.

Gdy te przepisy wchodziły w życie, przedstawiciele producentów markowych wyrobów nie kryli radości, licząc, że osoby handlujące podróbkami albo zrezygnują z tej działalności, albo wpadną w ręce wymiaru sprawiedliwości. Nadzieje te okazały się płonne. – Przecież policja nie może zarzucić innych śledztw i zająć się tylko ściganiem handlarzy. Przecież nawet w małych miastach działają targowiska. To jest zjawisko niemożliwe do ogarnięcia. Z nieoficjalnych informacji wiemy, że do Polski codziennie wjeżdżają ciężarówki z kontenerami załadowanymi takimi wyrobami – powiedział nam jeden z policjantów kierujący śledztwami w sprawach gospodarczych. – Paradoksalnie, globalizacja spowodowała zmniejszenie możliwości walki z podróbkami. Kiedyś były one masowo produkowane w Polsce i wystarczyło namierzyć zakład, aby przerwać łańcuch dostaw. Ale teraz, gdy nie ma problemu ze znalezieniem fabryki w Chinach, która wykona dowolne zlecenie, trzeba by sprawdzać wszystkie dostawy importowane do Polski – podkreśla nasz rozmówca.


Internet w kręgu podejrzeń


Miejscem, gdzie handluje się coraz większą ilością nieoryginalnych wyrobów, jest internet. Wirtualne sklepy, portale aukcyjne ułatwiają zakupy. Nie mamy też niestety pewności, czy nieświadomie nie kupimy podrobionej rzeczy. – Już kilkanaście razy kupowałem różne rzeczy za pośrednictwem sieci i kilka razy zdarzyło mi się kupić fałszowane wyroby. Raz były to narciarskie gogle, które miały oczywiście markowe logo, ale zostały wykonane nieco inaczej niż oryginał. Innym razem był to szwajcarski zegarek – relacjonuje Bogdan Sieracki.

Zdarza się również, że ktoś np. sprzedaje na aukcji internetowej niechciany prezent imieninowy, nie wiedząc, że jest to podróbka. Ale i w tym przypadku teoretycznie sprzedający złamał prawo, więc powinien ponieść konsekwencje. Ale prawnicy uspokajają, że każdy przypadek sądy rozpatrują indywidualnie. Jeśli bowiem ktoś rzeczywiście tylko raz czy dwa sprzedał podróbkę, do tego niezbyt drogą, to może liczyć na wyrozumiałość sędziego. Jeśli jednak prokurator udowodni, że handel fałszywymi wyrobami to dla oskarżonego stałe źródło dochodu, że para się tym procederem od dłuższego czasu, to wyrok może być bardzo surowy.

Nieoficjalnie wiadomo, że policja czy też np. firmy detektywistyczne wynajęte przez producentów śledzą bardzo uważnie aukcje w internecie. Dzięki temu walka z piractwem gospodarczym ma być skuteczniejsza.


Krzysztof Losz
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl