Kto przeciw komu?

Wokół kanonu lektur

Gombrowicz przeciw Sienkiewiczowi – tak w ogólnym zarysie ustawiało się i ustawia lekturę dzieł tego pierwszego pisarza. W szerszej, bardziej uniwersalistycznej perspektywie ma się to przekładać na konflikt dwu postaw wobec ludzkiej rzeczywistości: permanentnego krytycyzmu i bezkrytycznej afirmacji. Tę ostatnią, zdaniem samego Gombrowicza, reprezentuje autor „Potopu”. A ponieważ każdej współczesności, w tym naszej szczególnie, wydaje się, że ma nad przeszłością bezwzględną przewagę, to i w tym sporze ogłoszono: „Gombrowicz ostatecznym zwycięzcą!” – i żadnych dyskusji. Ten, kto myśli inaczej, to „ciemnogród”, „fundamentalista”, „obskurant”.

Lecz jeśli dobrze rzecz zbadać, uczciwie zapytać o fundujące oraz przenikające sienkiewiczowski świat wartości, to odkryjemy tam kwestie o zasadniczym także dla nas znaczeniu. Pośród nich również i ta: czy od transcendencji, od natury, od przeszłości idą jakieś istotne dla człowieka zobowiązania, czy też nie? A jeśli tak – to jakie? Zobowiązania – do czego? Sienkiewicz wspaniałą polszczyzną, barwnie i zajmująco opowiada o tym, jak upadając i podnosząc się, człowiek usiłuje sobie z tymi sprawami poradzić. Mówi też w końcu o tym, że przy Bożej pomocy, gdy człowiek w słusznej sprawie wesprze swego brata, zwycięstwo nad złem i słabością jest możliwe. Gombrowicz – przeciwnie; on powiada, że każde zwycięstwo w imię jakichś wyższych wartości jest jedynie degradującą powagę egzystencji ułudą. Ono tylko deformuje prawdę o naszej całkowitej samotności w transcendencji, w kosmosie i wśród ludzi. Jedyną wartością – świadomość braku wartości.

Uważam, że obu trzeba w spisie lektur zostawić. Niech walczą i prowokują naszą na ich postawę odpowiedź. Ale też trzeba uczniom uzmysłowić, że jest to bój arcyważny i nieobojętny przy określeniu tego, kim jesteśmy i dla czego (dla kogo w nas i poza nami) wzrastamy (oczywiście, jeśli to ostatnie słowo ma mieć dla nas jeszcze jakikolwiek sens). Tu nie wystarczy samo „nasładzanie się Gombrowiczem” („bo wielki jest”), ale uważne i krytyczne rozpoznawanie racji, które stoją za jego niezwykłą, zwłaszcza w inteligenckich kręgach, popularnością. Trzeba postawić pytanie, z jakiej kultury jego dzieło wyrasta i jaką sytuację aksjologiczną oraz poznawczą w dzisiejszej kulturze wyraża i uzasadnia.

Niezależnie od wagi sporu o to, czy Dobraczyński ważniejszy od Myśliwskiego, za jedno jestem przedstawionej przez MEN propozycji wdzięczny: za umieszczenie w spisie lektur „Pamięci i tożsamości” Jana Pawła II. Książka ta poprzez horyzont i głębię papieskich rozpoznań może odsłonić każdemu człowiekowi wiele z prawdy o nim samym i o dzisiejszym świecie. Dramatyczny bój o człowieka trwa – pisze Papież – i literatura jest tego boju niezwykle ważnym świadkiem. W tej książce, pisanej przecież nie tylko dla Polaków, Jan Paweł II przywołuje nazwiska Mickiewicza, Słowackiego, Norwida, Wyspiańskiego, wspomina i interpretuje wiele faktów z polskich dziejów, przypomina, czym dla niego Ojczyzna… (Jakże to dalekie od postawy tych, którzy tak wiele polszczyźnie zawdzięczając, używają jej do manifestowania swej dla polskości pogardy).

Spór o lektury to w rzeczy samej spór o duchowe wyposażenie nas samych. Gdzieś na jego uboczu pozostała sprawa nauczycieli, którzy w jakimś istotnym sensie są przecież akuszerami kulturowych wartości; pomagają się im narodzić, ukazują je młodzieży, chronią i poświadczają ich wagę (oby tak było!) także własnym życiem. Pozostaje pytanie, czy my jako społeczeństwo umożliwiamy im dobre przygotowanie się do tej roli? Czy dzisiejszy nauczyciel dobrze wie, co ma robić, o jakiego człowieka się troszczyć? Kim tak naprawdę ma być nauczyciel polonista? Tu, widzę, bardzo źle się dzieje. Bezkrytyczne, bez poważniejszej dyskusji, wdrożenie tzw. programu bolońskiego na polskich uniwersytetach spowodowało spłycenie procesu kształcenia, obniżyło w oczach studentów rangę nauczycielskiego powołania, doprowadziło do swoistej „makdonaldyzacji” wyższych uczelni: płać, szybko konsumuj i… do widzenia! Jakich nauczycieli po tych uniwersytetach będziemy mieli? Kto powie naszym dzieciom, że jednak godzi się niżej kłaniać Homerowi niźli Batmanowi? Warto i o tym pomyśleć.

dr hab. Kazimierz Nowosielski

Autor jest profesorem Uniwersytetu Gdańskiego w Zakładzie Współczesnej Literatury Polskiej.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl