Kłuszyn, Moskwa, hołd ruski

Mija właśnie 400 lat od dnia, kiedy w bitwie pod Kłuszynem wojsko
polskie rozbiło wielokrotnie silniejszą armię rosyjską. Kłuszyn był nie
tylko jednym z najwspanialszych militarnych zwycięstw w całej naszej
historii, lecz to także chwała i sława oręża polskiego. To apogeum
potęgi politycznej i świetności Rzeczypospolitej pod koniec jej złotego
wieku. Takich wiktorii jak Kłuszyn mieliśmy w naszej historii zaledwie
kilka. Można je policzyć dosłownie na palcach jednej ręki. Zdecydowanie
więcej mieliśmy wielkich klęsk narodowych. Przegrane powstania,
tragiczny wrzesień 1939, klęska Polski w II wojnie światowej w 1945
roku, Katyń, Oświęcim, deportacje na Syberię… Tak – rocznice tych
tragicznych wydarzeń są na ogół uroczyście czczone, odsłaniane są
tablice, pomniki, składa się kwiaty, a politycy przypominają
okoliczności historyczne tych wydarzeń. A zwycięstw często jakbyśmy się
wstydzili. Dotyczy to przede wszystkim Kłuszyna, którą to nazwę cenzura
komunistyczna PRL wykreśliła na pół wieku z kart polskiej historii i ten
cenzorski zapis jakby nadal obowiązuje, chociaż PRL już dawno przestała
istnieć.

Od połowy XVI wieku, szczególnie w okresie panowania cara
Iwana Groźnego, Moskwa prowadziła zdecydowaną ekspansję na Zachód, nie
tylko przeciwko Polsce, ale też przeciwko cywilizacji europejskiej,
której katolicka Polska była przedmurzem i symbolem, a zarazem stanowiła
całkowite zaprzeczenie azjatyckiego systemu ideowo-politycznego, który
panował w Rosji. W 1609 r. został zawarty traktat w Wyborgu pomiędzy
prawosławną Rosją a protestancką Szwecją. Skierowany był on przeciwko
Rzeczypospolitej. W Polsce złotego wieku obaj agresorzy widzieli
zamożne, bogate państwo, które można było złupić, a co ważniejsze –
przewidywali zagarnięcie i podzielenie się częścią terytorium Polski, co
stanowiło preludium do późniejszych rozbiorów. Rosjanie i Szwedzi
wnikliwie obserwowali sytuację w Warszawie, a zwłaszcza konflikty
polityczne w Polsce, licząc na słabość Rzeczypospolitej. Rachuby te
okazały się wtedy jeszcze przedwczesne. Dzięki hetmanowi Stanisławowi
Żółkiewskiemu rozpoczęto prewencyjne działania bojowe. Problemem były:
brak pieniędzy na sformowanie nowych oddziałów, presja czasu, a przede
wszystkim ogromna przewaga rosyjska w ludziach i artylerii. Mimo to
wojsko polskie ruszyło na Moskwę, a w październiku 1609 roku rozpoczęło
się oblężenie Smoleńska. To w trakcie otoczenia tej twierdzy większość
bojarów uznała polskiego królewicza Władysława, który zagwarantował
Rosjanom prawosławie, za władcę Rosji.
W tych okolicznościach
pomiędzy Smoleńskiem a Moskwą pod Kłuszynem doszło do bitwy 4 lipca 1610
roku. Armia rosyjska złożona z doborowych pułków dowodzona była
osobiście przez brata carskiego wielkiego kniazia Dymitra Szujskiego. W
jej skład wchodził 5-tysięczny korpus Szwedów, a także ponad 6 tysięcy
najemników z Niemiec, Francji, Holandii, a nawet z Hiszpanii. W sumie
armia rosyjska przekraczała 40 tysięcy ludzi, w dodatku posiadała
artylerię. Przeciwko nim hetman Żółkiewski wystawił zaledwie 7-tysięczny
korpus polski, którym dowodził osobiście. Główną siłą uderzeniową i
trzonem nielicznych wojsk polskich była husaria – najlepsza wtedy,
niepokonana ciężka jazda, słynna w całej Europie. Mobilność wojsk oraz
odwaga i determinacja żołnierzy polskich, a wreszcie znakomite
dowodzenie i geniusz strategiczny Stanisława Żółkiewskiego doprowadziły
do całkowitego rozbicia armii rosyjskiej. Krwawa bitwa miała swój moment
krytyczny, kiedy do decydującej szarży ruszyła polska husaria, której
uderzenie dosłownie rozniosło wielokrotnie liczniejszego przeciwnika.
Pobici i zdemoralizowani Rosjanie w popłochu uciekli z pola bitwy.
Zdezerterował m.in. dowódca armii rosyjskiej wielki kniaź Dymitr
Szujski. Zwycięscy husarze zdobyli jego złotą buławę oraz główny
sztandar armii rosyjskiej ze złowieszczym carskim dwugłowym orłem. Przed
polskim wodzem skapitulowali natomiast najemnicy europejscy suto
opłacani przez Rosjan. Do polskiej niewoli już po zajęciu Moskwy dostał
się zarówno pobity pod Kłuszynem Dymitr Szujski, jak też jego brat – car
Wasyl. Rosyjski car dostał się do polskiej niewoli i musiał się ukorzyć
przed polskim królem w Warszawie!
W 1611 roku odbył się w
Warszawie tzw. hołd ruski, czyli tryumf, jakiego nikt w Polsce nigdy nie
widział! Przez Krakowskie Przedmieście „szła kareta skórzana otworzysta
Króla Jego Mości, sześciom koni. Siedział w niej car Rosji Wasyl
Szujski, przybrany w szatę z białego złotogłowiu i wysoki szłyk
futrzany. 'Oczu parzystych, ponurych, surowych’ – patrzył w ulicę, na
której 'konkurs był większy ludzi'”. W Sali Senatorskiej Zamku
Królewskiego hetman Stanisław Żółkiewski oddał go królowi, w pięknej i
ludzkiej przemowie uszanował jeńców, polecił ich łaskawości zwycięzcy. W
obecności wszystkich posłów i senatorów podczas wspólnego posiedzenia
Sejmu i Senatu car Wasyl pochylił odkrytą głowę, dotknął dłonią
posadzki, ucałował własne palce. Kniaź Dymitr Szujski, niefortunny wódz
spod Kłuszyna, uderzył czołem raz jeden. Najmłodszy brat cara kniaź Iwan
uczynił to po trzykroć i płakał. Podobnie jak hołd pruski z 1525 roku,
tak samo hołd ruski z 1611 roku był zmarnowaną szansą Polski.
Politycznie
Rzeczpospolita nie potrafiła wykorzystać wielkiego zwycięstwa pod
Kłuszynem, zabrakło woli politycznej, koncepcji polityki wschodniej i
szerokich strategicznych pomysłów w polityce zagranicznej. Mało kto wie,
że słynna kolumna Zygmunta przed Zamkiem Królewskim została postawiona w
1644 roku, w kolejną rocznicę zwycięstwa wojsk polskich nad Rosją.
Wystarczy wczytać się w łacińskie inskrypcje znajdujące się na podstawie
kolumny. Strzegą jej z czterech stron polskie orły, bo to nasza polska
pamięć i tożsamość.
Klęska pod Kłuszynem jest dla Rosjan od 400 lat
ważnym memento. W rosyjskiej tradycji do dziś (!) czuje się
charakterystyczny respekt przed Polakami oraz Polską dużo słabszą od
Rosji.

Józef Szaniawski

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl