Kilka myśli o duchowości dziecka

"Gdzie byłem, zanim się urodziłem?" – zapytał mnie nasz trzyletni synek.
"Byłeś w brzuszku u mamusi" – odpowiedziałam. "To wiem. Ale wcześniej gdzie
byłem?" – zadał mi trudne pytanie. Musiałam pomyśleć. "Pan Bóg chciał, żebyś
był, bardzo chciał i myślał o Tobie i już wtedy Ciebie kochał. Byłeś w Bożych
myślach i sercu. To znaczy, że bardzo chciał Ciebie stworzyć, a my, Twoi
rodzice, byliśmy pomocnikami Boga, takimi współstwórcami". Ta odpowiedź
całkowicie zadowoliła nasze dziecko.

Kiedy patrzyliśmy z mężem na nasze dopiero co urodzone dzieci, wielbiliśmy Boga.
W ich szeroko otwartych oczach było coś zadziwiającego, jakaś głębia nie z tego
świata, powaga, niezatarty ślad Tego, od którego tak naprawdę pochodzą. Mieliśmy
to szczęście, my i nasze dzieci, że rodziły się w naturalnych warunkach, "bez
przemocy", o czym tak pięknie, poetycko pisał francuski położnik, a zarazem
humanista i filozof Fr�d�rick Leboyer. Widzieliśmy, że każde dziecko od początku
przejawiało swoją osobowość. Nasuwają się tutaj słowa Ojca Świętego Jana Pawła
II z "Listu do rodzin", że człowiek jest "ucieleśnionym duchem" albo inaczej
"uduchowionym ciałem". Jest indywidualnością. To naprawdę widać!
Człowiek rozwija się od początku poprzez całe życie i wreszcie, przekraczając
próg śmierci, dalej rozwija się w sposób dla nas niepojęty w bliskości Boga.
Rola rodziców polega na ułatwianiu tego rozwoju, pomocy we wprowadzaniu zmian w
życie dzieci, czujnym towarzyszeniu im w dążeniu ku pełni, jaką kiedyś osiągną w
Bogu.
Na czym polega ta pomoc i towarzyszenie na początkowym etapie życia dziecka?
Dziecko jest owocem wielkiej miłości rodziców i Boga. Jest chciane, upragnione.
Rodzice oczekują jego narodzin, z radością przygotowując się na ten ważny
moment. Ich wspólna modlitwa ochrania maleństwo, wsparcie ojca daje matce
poczucie bezpieczeństwa. To wszystko powoduje, że dziecko, jeszcze w łonie
matki, odczuwa miłość i pokój. Już wtedy otrzymuje od rodziców dar, który ma
wpływ na dalsze jego życie.
Dobrze jest, gdy rodzice w tym czasie mogą przeczytać coś więcej o swoim
rozwijającym się maleństwie, kiedy mogą razem uczestniczyć w dobrej, całościowo
traktującej człowieka i małżeństwo szkole rodzenia, kiedy modlą się i przyjmują
Eucharystię, kiedy wreszcie mogą być razem i wspierać się w tym niezwykłym dla
rodziny wydarzeniu – narodzinach swojego dziecka.
Obserwujemy dzisiaj tak wielu ludzi przeżywających wewnętrzne dramaty: objawy
depresyjne, pragnienie śmierci, przykre poczucie, że nie jest się takim, jak
trzeba. Wiele tych wewnętrznych zranień ma swój początek w zaraniu życia, w
niezaakceptowaniu życia przez matkę lub też z powodu niepokojów, które przeżywa,
oczekując na narodziny swojego dziecka.

Czułość, jakiej nie możemy podarować
Dostaliśmy kiedyś piękną współczesną ikonę przedstawiającą Matkę Bożą Czułości.
Zaskakujący był dla nas ten tytuł Maryi, lecz po zastanowieniu dotarło do nas
jako oczywistość, że dziecku potrzebna jest macierzyńska czułość. To ona
rozbudza w maleństwie życie. W pierwszym okresie życia dziecka, po urodzeniu,
lecz w inny sposób i później niezbędna jest czułość, jaką jest otaczane: matka
karmi, pieści swoje maleństwo, mówi do niego, jest wciąż dostępna. Obserwujemy
często, że mamy będące w jakimś życiowym pędzie nie mają czasu dla swoich
dzieci, a przecież miłość przekazywana przez matkę jest wyrazem Bożej czułości.
Nawet jeśli wiele dajemy naszym dzieciom, czegoś im brakuje, w tej miłości
macierzyńskiej są różne braki i właśnie to, czego nie umieliśmy dać im w
dzieciństwie, może dać Maryja, przynosząc swojego Syna, który jest Życiem.
Rzeczywiście ikona Maryi przykuwała uwagę, a my, rodzice, mówiliśmy dzieciom
dużo o Maryi. Myślę, że naszą niedoskonałość przekazu sama Maryja zechciała
wypełniać.
Dziecięce serce, jeśli tylko nie jest wykrzywione przez niedobre uwagi
dorosłych, samo, spontanicznie otwiera się na miłość Maryi.
Nie zapomnę, jak kiedyś córeczka, widząc piękną figurkę Matki Bożej, wpadła w
zachwyt, wpatrywała się w nią i przytulała. Zadziwił mnie też kilkuletni synek,
któremu kapłan po Roratach zaproponował wylosowanie jednego z serduszek
umieszczonych w koszu przez dzieci. Szczęśliwy właściciel serduszka mógł zabrać
figurę Niepokalanej na tydzień do domu. Synek poznał zrobione przez siebie
serduszko i bez namysłu właśnie je "wylosował". Niektórzy żartowali z niego,
mówiąc, że "taki to sobie wszystko załatwi", co bardzo go zraniło, ale Maryja
myślała inaczej, bo na koniec Adwentu, kiedy na stałe jedna osoba mogła dostać
tę figurkę, przypadkowo wskazany przez księdza pan wylosował spośród wielu
serduszko mojego synka. Był to dla nas wszystkich znak, że Maryja rozumie serce
dziecka, które działa bezkompromisowo i szczerze.
Przez sakrament chrztu świętego dziecko staje się mieszkaniem Boga. Poprzez
pełnię łaski ofiarowaną w tym sakramencie jest wprowadzone w miłosny obieg
Trójcy Świętej, w Bożą Rodzinę. Człowiek jest istotą w ciągłym rozwoju, ale jest
też istotą wspólnotową, "nie potrafi odnaleźć się inaczej jak poprzez
bezinteresowny dar z samego siebie".
Duch Święty, pozwalając Maryi począć Syna Ojca, wciągnął Ją w wymianę miłości w
Bogu, a Maryja, "pełna łaski", jest dla dzieci odzwierciedleniem macierzyńskiej
miłości Ducha Świętego. Ona stopniowo uczy, jak pozbywać się egoizmu i stawać
się bezinteresownym darem. W ciągu pierwszych lat życia dziecka rodzice powinni
przybliżać mu osobę Maryi, powierzać je Matce, która składa w jego sercu Jezusa,
wprowadzając je do Rodziny Trójcy Świętej. My, rodzice, pomimo najlepszych
chęci, nie zawsze przekazujemy dzieciom miłość.
Skąd bierze się u dorosłych już ludzi potrzeba miłości, a zarazem niezdolność do
jej przyjmowania i dawania? Tyle gestów niechęci, zniecierpliwienia, postaw
obronnych, a nawet agresji… Odpowiedź może sięgać czasów dzieciństwa każdego
człowieka. Małe dziecko przychodzi na świat uzdolnione do przyjmowania,
potrzebujące czułości jak kwiat wody. Potrzebuje jej do życia. Z czym jednak się
spotyka? Często z milczeniem, bo rodzice są zajęci, ze zniecierpliwieniem,
pewnym rodzajem agresji, kiedy są zmęczeni, niesprawiedliwą oceną,
podsumowaniem. Co ciekawe – dorośli często nie są tego świadomi. Myślę, że nie
ma rodzica, który byłby zupełnie wolny od takich zachowań. Mały człowiek zostaje
zraniony, nie wierzy w miłość, przestaje być ufny, choć wydarzeń, które to
spowodowały, nie pamięta. Potem w dorosłym życiu widać, jak trudno zrozumieć, co
to znaczy "zawierzyć miłości".

Niezwykłe indywidualności
Istotę człowieka przychodzącego na świat stanowi nade wszystko "przyjmowanie",
może dać tylko to, co wcześniej otrzymał. "Cóż masz, czego byś nie otrzymał? (1
Kor 4, 7).
Człowiek został stworzony na obraz Boży (Rdz 1, 26), powstał, by kochać na wzór
kochającego Boga. Starajmy się przekazywać miłość naszym dzieciom, będąc dla
nich dostępnymi, rozmawiając z nimi i wsłuchując się w ich potrzeby duchowe, bo
te materialne zawsze zauważamy.
Święta Tereska, w czasie kiedy zajmowała się nowicjuszkami, bardzo jasno
dostrzegła, że dusze ludzkie różnią się bardziej niż ludzkie twarze. Nie da się
podejść do wszystkich dzieci tak samo. Wiedzą o tym rodzice, którzy mają ich
kilkoro. Bóg stwarza te niezwykłe indywidualności z Miłości i dla Miłości.
Zaprasza je do swojej Rodziny. Na skutek skażenia człowieka grzechem
pierworodnym tak łatwo zostają one poza obiegiem Trynitarnej Miłości.
Już u małych dzieci zauważamy to rozdarcie, a naszą rolą jest pomóc im ułatwić
przemianę.
Mamy im pomóc przejść z infantylizmu, egocentryzmu na drogę duchowego
dziecięctwa. Zdarza się, że również nasze słabości oddane Bogu mogą pomóc naszym
dzieciom w tej drodze. Każde dziecko może mieć inną trudność, ale kierunek
rozwoju jest ten sam. Przykładem takiej przemiany jest doświadczenie św. Tereski
od Dzieciątka Jezus, które dokonało się dzięki Bożej łasce i zmęczeniu jej
ukochanego króla – tatusia, pana Ludwika Martin. Ta przemiana, o której pisze w
"Dziejach duszy", została nazwana łaską Bożego Narodzenia. Święta pisze o swojej
nadmiernej uczuciowości, która czyniła ją nieznośną. Jeśli komuś sprawiła
przykrość, to płakała z powodu winy, a potem płakała dlatego, że płakała…
Błędne koło egocentryzmu.
Kiedy wraz z rodziną wracała z Pasterki, cieszyła się ze zwyczaju wyciągania
prezentów z bucików położonych na kominku. Cieszyła się z prezentów i może
bardziej z radości taty, który to obserwował. Tym razem jednak zmęczony tatuś
okazał znudzenie na widok bucików i wypowiedział słowa, które bardzo ją
zabolały: "Całe szczęście, że w tym roku będzie to wreszcie po raz ostatni!".
Siostra, Celina, przeraziła się, myśląc, że znowu powtórzy się sytuacja
zamknięcia się w sobie i ciągłego płaczu ukochanej "córeczki", lecz tym razem
Tereska "nie była już taka sama; Jezus przemienił jej serce!". Święta pisze:
"Tłumiąc łzy, zbiegłam ze schodów i powstrzymując bicie serca, wzięłam moje
buciki stawiając je przed tatusiem, po czym wyciągałam radośnie całą zawartość,
promieniując szczęściem jak królowa. Tatuś śmiał się i zdawał się być
zadowolony, a Celina myślała, że to sen!…". Teresa uzyskała wtedy dojrzałość,
którą nazywa nawróceniem. Otrzymała zdolność do miłości połączonej z
zapomnieniem o sobie, by innym sprawiać przyjemność.
Rodzi się wątpliwość, czy nie dotyczy to tylko wielkich świętych. Czy to jest
możliwe? Przypuszczam, że gdyby rodzice mogli pisać o przemianach swoich dzieci,
dowiedzielibyśmy się o tysiącach takich sytuacji. Sami w naszej rodzinie również
tego doświadczyliśmy i doświadczamy. Nas również dotknęła łaska Bożego
Narodzenia, kiedy jedno z naszych dzieci, nadwrażliwe i przez to będące
przedmiotem utrapienia dla nas i dla nauczycieli, po okresie Adwentu i
związanego z nim uczestnictwa w Roratach oraz stanięcia w prawdzie swojej
słabości dostąpiło łaski przemiany – z dnia na dzień. Wychowawca tego nie
rozumiał i dopytywał się, co zrobiliśmy, że tak nagle to dziecko stało się inne.
A my nie robiliśmy nic innego niż to, co do tej pory. Dla nas to był cud, łaska
przemiany, wyjście z egocentryzmu.

Nie wszystko zależy od ludzi
W rozwoju duchowym dziecka niezwykle ważna jest rola ojca. Właśnie matka
pierwsza wskazuje na niego, mówiąc słowo "tatuś". Ona musi umieć we właściwym
czasie oddzielić się od swojego dziecka, bardziej oddając stery ojcu, tak by
mogło dojrzeć i stać się samodzielne. Sposób, w jaki odnoszą się nasze dzieci do
swoich tatusiów, ukierunkowuje podstawy ich faktycznego kontaktu z Bogiem,
Ojcem. Dla wielu kobiet dzisiaj to wskazanie dzieciom na tatę jest bardzo
trudne. Wtedy warto przypomnieć sobie słowa i postawę Maryi po odnalezieniu Syna
w świątyni: "Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie" (Łk 2, 48).
Bez akceptacji ojca dziecko nie będzie umiało wejść w sprawy Ojca Niebieskiego.
Wielką pomocą dla nas, rodziców, jest zwracanie się do świętego Józefa. W tym
również pomaga Maryja, wskazując, tak jak Jezusowi, na świętego Józefa,
wprowadzając w bliskość z nim, a potem razem z nim i z Duchem Świętym nauczy
zwracania się do Ojca.
Co kiedyś, kiedy miałam jeszcze malutkie dzieci, chciałabym usłyszeć? Nie wolno
się załamywać, człowiek się zmienia, nie będzie łatwo, ale warto troszczyć się,
a czasem walczyć o dusze swoich dzieci, ufając bezgranicznie Bogu, nie poddając
się lękowi i zwątpieniu. Nasze rodziny nie są doskonałe, my jako rodzice
również. I dobrze. Właśnie te trudności i słabości skłaniają nas do otwarcia się
na Bożą potęgę, która rozprzestrzenia się w naszej słabości. Możemy powiedzieć:
"Ja sam nie dam rady, ale Bóg we mnie wszystko może".
Zauważamy z mężem, że rozwój duchowy dziecka nie zawsze idzie w parze z rozwojem
fizycznym i psychicznym. Kieruje się innymi prawami. Przykładem są święci,
którzy osiągali świętość w różnym wieku, również wiele świętych dzieci, które
pomimo niewielu lat życia osiągały wielką świętość – umiały kochać, całkowicie
zapominając o sobie. Dlatego nie można tracić cierpliwości i nadziei. Rozmawiam
nieraz z rodzicami, którzy bardzo troszczą się o swoje małe dzieci, ale już
teraz lękają się o nie, myśląc, że będą musiały stawić czoła pogubionemu w
zamęcie i złu światu. Im wszystkim powiedziałabym, że Bóg jest mocniejszy od zła
całego świata, dlatego trzeba Mu wciąż na nowo ufać, a samemu poświęcić się Bogu
w rodzinie, oddać się aż do końca. Nasz czas należy spożytkować kochając.
Wzorem i źródłem siły dla naszych rodzin jest Święta Rodzina – odzwierciedlenie
miłości trynitarnej. Dlatego prosimy: Święta Rodzino, módl się za nami!

Elżbieta Marek
 

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl