Jak by tu się odróżnić od Platformy

Zamieszanie wokół zaproponowanej przez PiS preambuły spowodowało wyciszenie w Sejmie dyskusji o „tak” lub „nie” dla traktatu lizbońskiego, a do rangi głównego problemu urósł spór, czy w ustawie o ratyfikacji dopisać interpretację tego, co już w traktacie się znajduje. Dziś Sejm zdecyduje w głosowaniu, czy przejść od razu do drugiego czytania projektu, czy też skierować go do sejmowych komisji, które rozpatrzą zgłoszone poprawki

Debaty nad ustawą w sprawie ratyfikacji traktatu lizbońskiego nie można określić mianem gorącej. Nie podgrzały jej nawet demonstracje zgromadzonych przed Sejmem jego przeciwników. Najwięcej zamieszania wśród zgodnych co do ratyfikacji liderów parlamentarnych ugrupowań wprowadził klub PiS, składając poprawkę w postaci nowego projektu ustawy o ratyfikacji zawierającego dodatkowo m.in. preambułę.

Bez poparcia przynajmniej części posłów Prawa i Sprawiedliwości ustawa nie może przejść ani przez Sejm, ani później przez Senat. Do jej uchwalenia potrzebne jest poparcie dwóch trzecich posłów i dwóch trzecich senatorów. Pozycję PiS wyraźnie obniża jednak brak „sankcji” ze strony tego ugrupowania za niezaakceptowanie przez większość parlamentarną zgłoszonych poprawek. Jarosław Kaczyński za nic nie chciał wczoraj deklarować, jak zagłosuje PiS, czy jak on sam zagłosuje, jeżeli poprawki nie zostaną przyjęte.

Prawo i Sprawiedliwość zgłosiło poprawki do rządowego projektu ustawy, której uchwalenie pozwoli prezydentowi ratyfikować unijny traktat reformujący. Nie znalazły one jednak zrozumienia wśród pozostałych ugrupowań parlamentarnych.

Po debacie projektem ustawy w sprawie ratyfikacji traktatu lizbońskiego powinny zająć się sejmowe komisje: Spraw Zagranicznych oraz do spraw Unii Europejskiej. Czy tak się jednak stanie, zdecydują dziś posłowie na wniosek Lewicy i Demokratów. Lider LiD Wojciech Olejniczak złożył bowiem wniosek o natychmiastowe przejście do drugiego czytania projektu ustawy. Jeśli jednak wniosek nie znajdzie poparcia, projektem Sejm zajmie się na następnym posiedzeniu, które odbędzie się w tygodniu poświątecznym, a do ostatecznego głosowania mogłoby dojść na kolejnym posiedzeniu za mniej więcej miesiąc.

Debaty nad ustawą w sprawie ratyfikacji nie można określić mianem szczególnie gorącej. Nie ożywiły jej nawet demonstracje zgromadzonych przed Sejmem przeciwników traktatu lizbońskiego, przekonanych, iż ratyfikowanie go doprowadzi do utraty przez nasz kraj suwerenności. Najwięcej zamieszania – wśród zgodnych, co do ratyfikacji liderów parlamentarnych ugrupowań – wprowadziło PiS, składając poprawkę w postaci nowego projektu ustawy o ratyfikacji zawierającego dodatkowo m.in. preambułę.

Głos PiS w tej sprawie mógł się wydawać o tyle istotny, że bez poparcia przynajmniej części posłów tej partii ustawa nie może przejść ani przez Sejm, ani później przez Senat. Do jej uchwalenia potrzebne jest bowiem poparcie dwóch trzecich posłów i dwóch trzecich senatorów.

Pozycję Prawa i Sprawiedliwości wyraźnie obniża jednak brak „sankcji” ze strony tego ugrupowania za niezaakceptowanie przez większość parlamentarną zgłoszonych poprawek. Prezes PiS Jarosław Kaczyński za nic bowiem nie chciał zadeklarować, jak zagłosuje PiS, czy jak on sam zagłosuje, jeżeli poprawki Prawa i Sprawiedliwości nie zostaną przyjęte. Jak dodał, liczy na dyskusję z Platformą Obywatelską. PO już jednak zapowiedziała, że nie ma zamiaru poprzeć pomysłu PiS. – To, co zaproponowało PiS, to ingerencja w samą treść traktatu lizbońskiego i dlatego nie ma mowy o jakiejkolwiek akceptacji dla tego projektu zgłoszonego przez Jarosława Kaczyńskiego – powiedział szef klubu PO Zbigniew Chlebowski. PO nie jest też w stanie uwierzyć, że PiS byłoby w stanie zagłosować przeciwko traktatowi wynegocjowanemu przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego i premiera Jarosława Kaczyńskiego.


PiS chce preambuły


Według prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego przyjęcie poprawek do ustawy o ratyfikacji traktatu reformującego pozwoli „doprowadzić do zgody wokół naszej przynależności do Unii Europejskiej”. – Każdy, kto podziela racje polskiej Konstytucji, kto nie chce widzieć Polski jako województwa w UE, powinien bez żadnych oporów to rozwiązanie poprzeć – powiedział Kaczyński. Według prezesa PiS, przyjęcie preambuły sprawi, że grupa opowiadająca się przeciw ratyfikacji powinna być naprawdę nieduża. Jarosław Kaczyński dodał, że osoby, które opowiadały się za przeprowadzeniem referendum w sprawie ratyfikacji, były de facto przeciw jakiejkolwiek zmianie ustawy o ratyfikacji. Taka bowiem możliwa jest jedynie w obecnej sytuacji, gdy ustawą zajmuje się Sejm. Zmiany, które zaproponowało Prawo i Sprawiedliwość, mają charakter wykładni tego, co już w traktacie jest i – jak powtarzał prezes PiS – mają utrwalić „sukces” negocjacji nad traktatem, czyli ograniczenie stosowania przez Polskę Karty Praw Podstawowych i kompromis z Joaniny w sprawie głosowania na unijnym forum. Zapisano jednakże, iż Karta Praw Podstawowych nie narusza w żaden sposób prawa Polski do stanowienia prawa w zakresie moralności publicznej, prawa rodzinnego, a także ochrony godności ludzkiej. – Rzecz w tym, żeby rezygnacja z tych polskich przywilejów mogła nastąpić tylko za zgodą Sejmu, Senatu, prezydenta i rządu, żeby nie mogła to być pochopna decyzja – powiedział Kaczyński. Jak wyjaśniał, w poprawkach zawarto deklaracje stwierdzające fakty oczywiste, że ratyfikowany traktat nie jest konstytucją Unii Europejskiej, że nie może być interpretowany w sposób naruszający suwerenność państw czy wreszcie, że polska Konstytucja jest najwyższym prawem w RP. Zapisano także, iż Rzeczpospolita pozostaje suwerennym państwem, którego „decyzje mają źródło w woli narodu”, co dotyczy w szczególności „decyzji o przystąpieniu RP do UE”, a także decyzji „o ewentualnym wystąpieniu z niej”.

Jarosław Kaczyński podkreślał, że w preambule nie ma niczego, co nie znajduje się w polskim prawie. – Jeśli nie ma tam nic nowego, to po co ta demonstracja? – pytał Donald Tusk, którego do zabrania głosu sprowokowało sejmowe wystąpienie prezesa PiS. – Jeśli słyszę, że trzeba dodać preambułę, żeby uniknąć jakichś konfliktów, to chcę powiedzieć, że jest to próba uniknięcia konfliktu wewnątrz jednego klubu parlamentarnego – kontynuował premier, nawiązując do sytuacji w PiS. Szef rządu spekulował, iż może celem dodania preambuły jest wprowadzenie w niej zapisu o możliwości wystąpienia Polski z Unii Europejskiej.

Tak rozbudowana, jak zaproponowało PiS, nie jest ustawa przygotowana przez rząd. Projekt składa się z dwóch artykułów. Pierwszy o brzmieniu: „wyraża się zgodę na dokonanie przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej ratyfikacji Traktatu z Lizbony zmieniającego Traktat o Unii Europejskiej i Traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską, sporządzonego w Lizbonie dnia 13 grudnia 2007 r.”. Drugi natomiast zakłada, że ustawa wchodzi w życie po 14 dniach od jej ogłoszenia.

Oprócz posłów przemawiających w imieniu klubów do poparcia traktatu reformującego przekonywał minister spraw zagranicznych, który zaprezentował rządowy projekt ustawy o ratyfikacji. Według Radosława Sikorskiego, traktat nie jest żadną kopią traktatu konstytucyjnego UE ani też nie stanowi rewolucji. – Zmierza do realizacji takiej wizji Unii Europejskiej, która odpowiada polskim potrzebom i oczekiwaniom, Unii opierającej się na sprawnych i skutecznych instytucjach, Unii solidarnej – powiedział Sikorski. Zachęcając posłów do poparcia, przypomniał, że kształt traktatu to zasługa prezydenta Lecha Kaczyńskiego i poprzedniego rządu.


Artur Kowalski
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl