Ferdynand Goetel – głosiciel prawdy o Katyniu

Obok Józefa Mackiewicza nazwisko Ferdynanda Goetla utrwaliło się w świadomości
patriotycznej części społeczeństwa polskiego jako symbol walki o prawdę i godność
człowieka. Goetel wolał bowiem zostać przez władze komunistycznej Polski oskarżony
o kolaborację niż podpisać listę mówiącą o niemieckim sprawstwie mordu na oficerach
polskich w Lesie Katyńskim.

Urodził się 15 maja 1890 roku w Suchej Beskidzkiej. Pochodził z rodziny niemieckiej,
która jednak uległa szybkiej polonizacji. Sam mówił o sobie: "Krwi niemieckiej
mam w żyłach, jak sądzę, 50 procent. Nie było chwili w życiu, abym przypisywał
temu jakiekolwiek znaczenie. Poczucie moje narodowe urabiało środowisko polskie,
książka, pieśń, a także i to, czym pachnie nasza ziemia, nasz chleb żytni;
czym jest budząca się długo i burzliwie polska wiosna, czym posępność naszej
jesieni, czym chata ze strzechą słomianą i bielonymi z niebieska ścianami".
Po śmierci ojca przeniósł się Goetel wraz z rodziną do Krakowa, gdzie uczęszczał
do Gimnazjum św. Anny. Uważany za niesfornego ucznia zmuszony był jednak opuścić
mury tej szkoły i kontynuować naukę w gimnazjach lwowskich. Przez dwa lata
uczył się również w szkole kadetów. Ostatecznie w 1908 roku zdał egzamin dojrzałości
w krakowskiej I Szkole Realnej. Od 1912 roku należał do tworzonych w zaborze
austriackim formacji strzeleckich. Na jego młodzieńczy światopogląd wywierały
wielki wpływ spotkania z Józefem Piłsudskim i jego współpracownikami. Lata
1906-1914 przyszły pisarz spędził w Zakopanem, gdzie narodziła się jego wielka
miłość do gór. Trzeba zaznaczyć, że należał on do Towarzystwa Tatrzańskiego
i był jednym z prekursorów polskiego taternictwa. To także polskie Tatry przyczyniły
się do jego literackiego debiutu. Swoje poezje, jak również relacje z górskich
wspinaczek, zamieszczał bowiem w czasopiśmie "Taternik". Wśród dzieł, które
wówczas stworzył, wymienić należy "W Buczynowej Turni" (1911) oraz "Smrek wśród
głazów" (1914). Równolegle studiował architekturę w Wiedniu i Monachium.

"Wytrawny
podróżopisarz"

Gdy wybuchła I wojna światowa, Goetel znajdował się na terenie zaboru rosyjskiego.
Jako obywatel monarchii austro-węgierskiej został internowany i zesłany do
Turkiestanu. W latach 1914-1920 przebywał głównie w Taszkiencie. Pierwsze pół
roku spędził tam w więzieniu, następnie pracował jako robotnik, a później nadzorca
przy osuszaniu bagien i budowie dróg. Mógł tam osobiście zapoznać się z realiami
rewolucji sowieckiej, które sprawiły, że stał się zagorzałym antykomunistą.
W końcu udało mu się uciec z Rosji i poprzez Azję Środkową, Iran, Indie i Anglię
wraz z rodziną powrócić w 1921 roku do Polski. W Ojczyźnie szybko zdobył sławę
jednego z najwybitniejszych literatów polskich dwudziestolecia międzywojennego.
Faktyczny rozgłos pisarski przyniosły mu utwory oparte na doświadczeniach turkiestańskich.
Zaliczyć do nich można: "Przez płonący Wschód" (1923), "Kar Chat" (1923), opowiadania
z tomu "Pątnik Karapeta" (1923) czy późniejsze "Z dnia na dzień" (1926) i "Ludzkość"
(1930). To były jedne z pierwszych w naszej literaturze relacji z bolszewickiej
rewolucji, pełne przy tym wnikliwych obserwacji pisarza. Należy bowiem powiedzieć,
że przymusowy pobyt na Wschodzie uświadomił mu, że jako świadek swoich czasów
powinien dawać świadectwo tego, co zaobserwował. Tak też czynił w swoich utworach.
Ferdynand Goetel był człowiekiem słynącym z hartu ducha, ceniącym sobie wysoko
niezależność myśli i godność istnienia. Na sercu leżało mu bardzo dobro własnego
Narodu i niezawisłość Polski. W słowie wstępnym do swoich "Wspomnień" podkreślał:
"Jestem dzieckiem okresu, kiedy to ludzie, ich idee i zamysły ruszyły naprzód
w zawrotnym tempie. (…) To, czego się spodziewałem, okazało się zbyt trudne
dla ludzkości, choć nieraz już za mego życia było gromko głoszone w oświadczeniach
tak zwanych opatrznościowych mężów. Mam na myśli taką społeczność ludzką, w
której idee wolności i zasady moralne staną się treścią życia publicznego.
Gdy ktoś ukaże mi jakiś przykładny kraj na tej czy tamtej półkuli, odpowiem:
jestem Polakiem, synem narodu pozbawionego wolności i wydanego na pastwę demoralizacji
wskutek egoizmu innych społeczności ludzkich. Dziś, u schyłku życia, znalazłem
się więc tam, gdzie byłem za młodu i znowu dążeniem mym głównym jest przywrócenie
Polsce niepodległości".
Ponieważ jego zamiłowaniem były góry, a także podróżowanie i badanie nieznanych
przestrzeni i kultur, Goetel wyjeżdżał do tak odległych zakątków świata, jak:
Egipt (1926 r.), Islandia (1927 r.) czy Indie (1931-1932). Dzięki tym podróżom
w dwudziestoleciu międzywojennym okrzyknięto go "wytrawnym podróżopisarzem".
Swoje wrażenia z każdej takiej eskapady utrwalał bowiem w formie reportażowej.
To była dla niego, jak sam mówił, swoista "geografia literacka". W swojej twórczości
kładł nacisk na akcenty etyczne, psychologiczne i metafizyczne, często poruszał
także wątki autobiograficzne.
Goetel był również dziennikarzem. Kierował redakcją "Przeglądu Sportowego"
i "Naokoło Świata" (1922-1925), a w późniejszym czasie także "Kuriera Porannego".
Był autorem scenariuszy do filmów "Z dnia na dzień", "Dziesięciu z Pawiaka",
"Janko Muzykant", "Pan Tadeusz", "Ułani, ułani". Pozostawił po sobie także
dwie sztuki: "Samuel Zborowski" i "Król Nikodem". Jego książki tłumaczone były
na kilkanaście języków. Warto przypomnieć, że gdy w Anglii ukazał się przekład
książki "Z dnia na dzień", Gilbert K. Chesterton napisał specjalnie artykuł
poświęcony temu dziełu, nazywając w nim Goetla "pierwszym pisarzem, który racjonalnie
opisał, co znaczy być i czuć się literatem". Pisarz obracał się w środowisku
"Wiadomości Literackich". Znany z energii i trzeźwego spojrzenia na świat,
został wkrótce prezesem polskiego Pen Clubu (1926-1933), a potem Związku Zawodowego
Literatów Polskich (1933-1939). W 1936 roku z rekomendacji Karola Irzykowskiego
stał się również członkiem prestiżowej Polskiej Akademii Literatury.
Czasy II wojny światowej przeżył w Warszawie. Podczas oblężenia miasta w 1939
roku Goetel pisał przemówienia dla prezydenta Starzyńskiego zagrzewającego
nimi walczących i podtrzymującego na duchu ludność cywilną. Po odmowie podpisania
volkslisty pisarz trafił wkrótce do więzienia na Pawiaku. Jednak i tutaj nie
dał się złamać. Twierdził bowiem, że "być Polakiem nie jest to wielka rzecz,
jak nam się wydaje. Ale przestać nim być, znaczyłoby przestać być człowiekiem".
Po wyjściu z więzienia należał do Rady Głównej Opiekuńczej, która niosła pomoc
ofiarom wojny. Wraz z żoną prowadził także tak zwaną Kuchnię Literatów, gdzie
stołowało się wielu pisarzy i ich rodziny. Poza tym włączył się w działalność
konspiracyjną. W latach 1943-1944 współredagował wraz z Wiliamem Horzycą podziemny
miesięcznik "Nurt", który był organem organizacji Obóz Polski Walczącej.

Relacja z ekshumacji
1943 roku

10 kwietnia 1943 roku za zgodą polskich władz podziemnych Goetel udał się do
Katynia, gdzie wziął udział w wizji lokalnej tamtejszych grobów. Przekonany
o sowieckiej odpowiedzialności za mord, napisał raport do PCK i zdał relacje
oficerom AK, wśród których był sam gen. Stefan Grot-Rowecki. Ten krótki pobyt
w Katyniu odmienił całe życie pisarza. Jego przyjaciel Kazimierz Truchanowski
wspominał, że "w ciągu kilku dni Goetel postarzał się o 10 lat. Załamany opowiadał
zmęczonym głosem o tym, co zobaczył w Katyniu. Nigdy już nie był taki jak przedtem".
Warto przytoczyć tutaj fragment opisu pobytu w Lesie Katyńskim, który zawarł
Goetel w swojej książce "Czasy wojny": "(…) Przed nami ciągnie się główna
mogiła. Przeszywa ją wąwóz wykopany wzdłuż pokładu trupów, leżących zwartą
i zlepioną masą jeden na drugim. Tu wychyla się ze ściany ręka bezwładna, ówdzie
zwisają nogi. W miejscu, gdzie odkryta jest wierzchnia warstwa zwłok, jest
postać związana sznurem. Ta zdaje się żyć jeszcze dramatem przedśmiertnej walki.
Na dnie opadającej ku dołowi mogiły czernieje woda zmieszana z krwią. Profesor
zwraca się do nas, abyśmy ukazali na jakiekolwiek zwłoki w grobie, gdyż chce
dokonać przy nas na nich obdukcji. Przekona nas wówczas naocznie, że zwłoki
będą miały przestrzeloną czaszkę. Wynoszą ukazanego przez nas trupa. Rosły,
barczysty człowiek z emblematami rotmistrza. Mundur niezniszczony. Buty prześliczne,
<<warszawskie>>. Twarz: woskowa maska. Coś kurczy się w nas i drży, gdyż profesor
paru ruchami noża odłącza głowę od ciała i skalpuje ją, aby ukazać na wlot
kuli w tyle głowy i wylot jej ponad czołem. A teraz nożyczki tną mundur i poszukują
papierów. Są. Poklejone i nadżarte jadem, mało czytelne. Wśród nich kartka
z częściowo czytelnym adresem wysyłającego: <<Zielińska… powiat Grodziec…
wiec…>> – już nie pomnę jaka. I dalej <<Drogi mężu…>>
– Jeszcze kogoś? – pyta profesor. Nie, nie, wystarczy!
– A oto zwłoki generała Bohatyrowicza – słyszę, przystanąwszy nad postacią,
leżącą na uboczu. Nie mogę dłuższy czas oderwać od niej wzroku, gdyż więzi
mnie wstążka Virtuti na krawędzi płaszcza… Z tamtej wojny – biegnę myślą
wstecz – Bohatyrowicz… Bohatyrowicz… skąd znam to nazwisko? Ach! prawda!
To z powieści Orzeszkowej <<Nad Niemnem>>. Wzruszam się. W duszy burzy się gniew.
Proszę profesora, aby odjął wstążkę Virtuti, gdyż chcę ją zabrać ze sobą do
Warszawy. Biorę jeszcze szlifę leżącego obok generała Smorawińskiego, parę
guzików z Orłem Polskim i garść ziemi z grobu. Myślałem wówczas o chwili, gdy
relikwie te przekażę do jakiegoś muzeum czy pomnika w wolnej Polsce. Wszystko
miało spłonąć wraz z moim mieszkaniem podczas powstania. (…) Nie trzeba tłumaczyć,
że pobyt w Katyniu upewnił mnie, iż sprawcami mordu są bolszewicy". Dalej pisze:
(…) Nikt jeszcze wówczas nie przewidywał, że zerwanie stosunków z Polską
z przyczyny tak ponurej jak sprawa katyńska, jest tylko pierwszym krokiem na
drodze likwidacji sprawy polskiego Państwa przez wszystkich jego sprzymierzeńców,
a odżegnanie się od sprawy katyńskiej stanie się świadectwem nędzy moralnej
całego zachodniego świata. Zaiste, jeśli słusznie powiedział Seyfryd nad grobem
katyńskim, że polegli w nim Polacy <<zginęli, aby Polska istniała>>, to nikt
z nas wówczas nie rozumiał tragicznego znaczenia tych słów. Polska, bowiem,
związana z tymi prochami, miała istnieć jako widmo, spędzające z oczu sen bezpieczny".

Niewygodny świadek
Po zakończeniu wojny Ferdynand Goetel nie chciał podpisać oświadczenia, w którym
winą za tę masową zbrodnię obciążono stronę niemiecką. Za to został niesłusznie
oskarżony przez ówczesne władze komunistyczne o kolaborację. W prasie krakowskiej
ukazał się list gończy podpisany przez prokuratora Romana Martiniego, oskarżający
pisarza o przestępstwo wobec Narodu Polskiego. Ponieważ był jednym z najważniejszych
świadków zbrodni katyńskiej, groziło mu poważne niebezpieczeństwo. Dzięki
jednak pomocy księdza Machaja znalazł on schronienie w klasztorze karmelitów,
gdzie przebywał prawie rok. Tam okrężną drogą doszła do niego propozycja
prokuratora Sawickiego, aby oświadczył, że Katyń jest dziełem Niemców, a
za to będzie mógł żyć spokojnie w Polsce i drukować swoje książki. Goetel
odmówił, nie miał bowiem zamiaru zawierać z okupantem żadnych kompromisów.
Wokół pisarza panowała atmosfera niejasnych podejrzeń i plotek. W grudniu
1945 roku wyjechał więc do Włoch, gdzie wraz z II Korpusem generała Andersa,
przez którego był przyjmowany, udał się do Anglii. Po przesłuchaniu przez
specjalną komisję został tam oczyszczony z zarzutów o współpracę z Niemcami.
Na emigracji pozostał już do końca swego życia. Zmarł w nędzy 24 listopada
1960 roku.
Ferdynand Goetel został skazany w komunistycznej Polsce na śmierć przez przemilczenie.
Tam zaś, gdzie zachowała się pamięć o nim, często przyklejano mu etykietkę
kolaboranta. Dopiero w czerwcu 1989 roku pojawiło się oświadczenie polskiego
Pen Clubu stwierdzające bezzasadność wszelkich zarzutów wysuwanych w związku
z okupacyjną działalnością Goetla. W grudniu 2003 roku doczesne szczątki pisarza
sprowadzono do Polski i złożono je na Pęksowym Brzysku, tzw. Starym Cmentarzu,
w Zakopanem.

Piotr Czartoryski-Sziler

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl