Co widać na zdjęciach znad Siewiernego

Prokuratura ma już ekspertyzę zdjęć satelitarnych rejonu smoleńskiego z 5
i 12 kwietnia ubiegłego roku. Wykonała ją firma SmallGIS z Krakowa oraz Służba
Wywiadu Wojskowego. Analiza jest niezbędnym warunkiem przeprowadzenia
dodatkowych badań kart podejścia lotniska Smoleńsk Siewiernyj. Chodzi o
ustalenie rzeczywistego położenia radiolatarni oraz współrzędnych progu i środka
pasa startowego.

Karta podejścia określa – mówiąc najprościej – to, jak powinna wyglądać droga
lądowania statku powietrznego. Karta taka musi być aktualizowana. Jej aktualność
jest o tyle ważna, że lotniska zmieniają częstotliwość łączności radiowej,
dochodzą nowe urządzenia nawigacyjne bądź po prostu zmienia się nazwa lotniska.
Karty podejścia zawierają także współrzędne GPS najważniejszych punktów
nawigacyjnych. Załoga wprowadza te dane do urządzeń pokładowych przed
rozpoczęciem podejścia do lądowania. Dane te są zawsze przypisane do konkretnego
lotniska i zależą między innymi od jego wyposażenia. – Karty podejścia są
dokumentami niezbędnymi do przygotowania się pilotów do lądowania. Zawierają
graficznie przedstawione procedury podejścia do lądowania opisane wartościami
liczbowymi, takimi jak: prędkość, wysokość podejścia, minimalne wysokości
zniżania i decyzji itp. – tłumaczy gen. Anatol Czaban, były szef szkolenia Sił
Powietrznych, obecnie asystent szefa Sztabu Generalnego WP ds. Sił Powietrznych.
Karta podejścia to dokument jawny. W przypadku lądowania na lotniskach takich
jak smoleńskie lotnisko Sierwiernyj strona zainteresowana lądowaniem zawsze
prosi o jego aktualną dokumentację zawierającą m.in. dane na temat drogi
startowej czy też dane o częstotliwości i rozmieszczeniu radiolatarni. Ma to
związek z tym, że lotnisko to nie zostało ujęte w wykazie AIP Russia (lista
lotnisk znajdujących się na terenie Federacji Rosyjskich i udostępnionych do
użytkowania lotnictwu cywilnemu. Znajdują się tam dane na ich temat).

Karty sobie, rzeczywistość sobie
Karty podejścia lotniska Smoleńsk Siewiernyj były analizowane przez biegłych z
katedry nawigacji dęblińskiej Szkoły Orląt we wrześniu ubiegłego roku. Z
dotychczasowych ustaleń ekspertów wynikało, że załogi miały do dyspozycji takie
same dokumenty. Jak przyznaje prokuratura, biegli wydali opinię w oparciu o
materiały toczącego się śledztwa w sprawie katastrofy samolotu Tu-154M nr 101.
Jednak podważył ją jeden z pilotów 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa
Transportowego, który zeznał, że karty różniły się od siebie. Z informacji
przekazanych prokuraturze przez pilotów wynika, że karty podejścia lotniska
Siewiernyj, jakimi dysponowała załoga tupolewa w kwietniu ubiegłego roku,
różniły się od stanu rzeczywistego. Wskazywali m.in. na inne niż w karcie
rozmieszczenie radiolatarni – jedna z wersji mówiła o przesunięciu dalszej
radiolatarni z szóstego na czwarty kilometr, druga o większej o ok. 650 m
odległości między radiolatarniami, niż wynikałoby to z karty podejścia, jaką
miała załoga. Piloci wskazywali także na złe współrzędne zarówno progu pasa
startowego, jak i środka pasa. 10 kwietnia piloci Jaka-40, którzy lądowali przed
Tu-154M, zaobserwowali, że wskazania GPS różniły się od wskazań radiokompasu nad
dalszą radiolatarnią – chodziło o to, że wpisane współrzędne lotniska nie
wskazywały środka drogi startowej, nowe karty podejścia miały różnić się od
starszych wersji także w zakresie rozmieszczenia radiolatarni. Jak przyznają
osoby związane z dowództwem Sił Powietrznych, strona polska wielokrotnie miała
problem z uzyskaniem aktualnych danych rosyjskich lotnisk. – Z Rosjanami zawsze
były problemy, taka była współpraca, taka była, jest i będzie – mówi krótko
jeden z naszych rozmówców. Jak informuje Dowództwo Sił Powietrznych, w wysłanym
do strony rosyjskiej w marcu ubiegłego roku clarisie była zawarta prośba o
aktualne karty podejścia na lotnisko w Smoleńsku na dwa loty: 7 i 10 kwietnia
2010 roku. Do momentu tych dwóch wylotów nie otrzymało żadnej odpowiedzi.
Zdaniem gen. Czabana, lot z 10 kwietnia był realizowany na karcie podejścia z
2009 roku.

Co wynika z analizy
W związku z tymi rozbieżnościami prokuratura postanowiła uściślić stanowisko
biegłych i zleciła dodatkowe badania. Chodziło o analizę zdjęć lotniska z
kwietnia 2010 roku. Czy analiza zobrazowań satelitarnych miała na celu ustalenie
rzeczywistego położenia radiolatarni lotniska w Smoleńsku przed katastrofą i po
niej? Na to pytanie prokuratura odpowiedziała jedynie, że analiza zdjęć
satelitarnych lotniska Siewiernyj w Smoleńsku z dnia 5 kwietnia oraz z dnia 12
kwietnia 2010 r. została już wykonana – przeprowadziła ją firma SmallGIS z
Krakowa oraz Służba Wywiadu Wojskowego. Prokuratura deklaruje przy tym, że
instytucje te miały za zadanie wykrycie wszelkich zmian, jakie zostały
zarejestrowane przez sensor satelity na zobrazowaniach pochodzących z dwóch
momentów czasowych (tj. 5 i 12 kwietnia 2010 r.). Jednak co do szczegółów
prokuratura się nie wypowiada. Stwierdza jedynie, że analiza zdjęć pozostaje na
razie w rękach polskich śledczych. Szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w
Warszawie płk Ireneusz Szeląg deklarował wcześniej, że prokuratura uzyskała
zdjęcia satelitarne z 5 i 12 kwietnia obszaru 40 km kw. dotyczącego ściśle
lotniska Siewiernyj pod Smoleńskiem, jak również jego przyległości. Szeląg
tłumaczył też, że zlecona przez prokuraturę analiza miała zawierać ocenę
prawidłowości danych zawartych w kartach, jak i wpływu ich ewentualnej
niezgodności ze stanem rzeczywistym na bezpieczeństwo lotu. Szczegółów co do
ekspertyzy zdjęć nie chciał też ujawnić jej wykonawca Bartosz Kulawik, ekspert
firmy SmallGIS. Potwierdził jedynie, że prokuratura zleciła wykonanie analizy
teledetekcyjnej. Podczas analizy wykonano tzw. detekcję zmian, jakie zaszły
między obrazami zarejestrowanymi w dwóch różnych ujęciach czasowych (porównano
zdjęcia z 5 i 12 kwietnia). Kulawik wyjaśnił, iż satelita, który rejestrował
obszar katastrofy (WorldView firmy DigitalGlobe) w tych dniach, miał
rozdzielczość terenową 50 x 50 centymetrów. Oznacza to, że zostały
zarejestrowane i są widoczne na zdjęciach satelitarnych wszystkie elementy,
które mają powierzchnię większą niż 2,5 metra kwadratowego. Kulawik przyznał, że
w przypadku analizy zdjęć z 5 i 12 kwietnia eksperci koncentrowali się głównie
na tym, czy jest możliwość rozróżnienia poszczególnych elementów samolotu na
zobrazowaniu. Czy przedmiotem analizy było też określenie rozmieszczenia
radiolatarni i współrzędnych pasa startowego? – Właściwością każdego zdjęcia
satelitarnego jest to, że posiada ono współrzędne geograficzne; tak więc
widoczne na zdjęciu elementy mają swoje określone współrzędne. Każde zdjęcie
posiada swoją lokalizację na powierzchni ziemi – wyjaśnia Kulawik. Każda
analiza, w tym teledetekcyjna, która w założeniu jest analizą obiektywną,
obarczona może być pewnego rodzaju błędami, tj. błędem położenia określanym na
poziomie 5 metrów czy też błędem interpretacyjnym, kiedy dany obiekt jest na
tyle mały, iż trudno jednoznacznie go zidentyfikować. W celu uniknięcia błędów
można wspomóc się informacjami zewnętrznymi. – Wtedy nawet taki obiekt jak
radiolatarnie będzie właściwie rozpoznany. Jak zaznaczył Kulawik, możliwe jest
dokonanie reanalizy zdjęć satelitarnych z 5 i 12 kwietnia – firma, która jest w
ich posiadaniu, może dokonać ponownej analizy zdjęć na zlecenie konkretnego
klienta. – Warto byłoby zastanowić się, dlaczego analizuje się zdjęcia sprzed
katastrofy i po niej (chociaż i te są ważne), a nie te z dnia katastrofy –
zauważa mecenas Piotr Pszczółkowski, pełnomocnik części rodzin smoleńskich. – To
niebywałe – konkluduje krótko Rafał Rogalski. – Nie chce się wierzyć, że nie
było satelity, która nie zarejestrowała zdjęć z 10 kwietnia. Wystarczyłoby tylko
zwrócić się do NATO, ale rząd dotąd tego nie zrobił. Zbyt słabo wykorzystujemy
swoją pozycję jako członka strategicznych organizacji – oceniają prawnicy.
Kulawik jest przekonany, że tego dnia nad obszarem katastrofy nie było żadnego
satelity komercyjnego. Warto jednak przy tym dodać, że są też satelity wojskowe
– dysponuje nimi m.in. NATO. Gwarantują one nie tylko większą rozdzielczość
obrazu (rozpoznają nawet tablice rejestracyjne samochodów), ale też rejestrują
wszystkie dźwięki nad badanym obszarem.

 

Anna Ambroziak

 


Zobrazowania satelitarne powstają w wyniku rejestrowania przez sensor
satelity fali elektromagnetycznej o określonej długości, a ponieważ każdy obiekt
w przyrodzie posiada inne właściwości absorpcyjne, to pewne zakresy fali
elektromagnetycznej są przez dany obiekt pochłaniane, a niektóre odbijane.
Zdjęcia satelitarne można analizować w dwojaki sposób: za pomocą
fotointerpretacji – jest to metoda wykrywania i rozpoznawania obiektów i
zjawisk, a także relacji między nimi na podstawie analizy cech
fotointeretacyjnych. Etap ten umożliwia rozpoznanie obiektów na podstawie
charakterystycznych cech obiektów zarejestrowanych za pomocą obrazów
satelitarnych, takich jak kształt, wielkość, struktura, barwa, tekstura lub ton.
Inną metodą jest tzw. analiza spektralna, która polega na analizie widma
spektralnego, które jest widoczne po zastosowaniu pewnych "obróbek" zdjęcia. W
przypadku analizy zdjęć z 5 i 12 kwietnia zastosowano obie te metody.

 

Amb

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl