Co się stało z autopilotem?

Tu-154 z parą prezydencką, który rozbił się 10 kwietnia pod
Smoleńskiem, podchodził do lądowania na autopilocie na kilka sekund przed
pierwszym zderzeniem z pierwszą przeszkodą – poinformował w swoim komunikacie
rosyjski Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK). Zdaniem pilotów latających na
tupolewach, zagadką pozostaje, dlaczego nie wyłączono go wcześniej, już po
otrzymaniu komendy „pull up”. – Czyżby autopilot uległ awarii? – zastanawiają
się lotnicy. Rosjanie cały czas twierdzą, że maszyna była w pełni sprawna i winę
za katastrofę zrzucają na pilotów.

W rozdziale ósmym komunikatu można znaleźć ciekawą informację, która nie
została przekazana dziennikarzom na konferencji w siedzibie moskiewskiego
Interfaksu – a mianowicie, że samolot podchodził do lądowania na włączonym
autopilocie. Jak podaje komunikat, wyłączenie autopilota nastąpiło dopiero na
5,4 sekundy przed uderzeniem w pierwszą przeszkodę. Najpóźniej, bo w momencie
uderzenia w trzecią przeszkodę, nastąpiło wyłączenie autopilota sterującego
kursem. Warto podkreślić, iż fakt ten nie został podany przez komisję podczas
środowej konferencji prasowej w Moskwie.
Według pilotów latających na
tupolewach, informacja ta jest o tyle dziwna, że żaden z doświadczonych lotników
– a z takich składała się przecież załoga prezydenckiego samolotu – nie
pozwoliłby na to, by autopilot był włączony blisko ziemi. Na autopilocie schodzi
się wyłącznie do tzw. wysokości decyzji, na której pilot ocenia, czy w ogóle
może wylądować.
– Dlatego, moim zdaniem, najprawdopodobniej załoga miała
włączony autopilot w tzw. ścieżce schodzenia. Z kolei ona powinna być trzymana
na stałej prędkości. Jednak tej stałej prędkości oni nie trzymali, ponieważ dość
szybko zbliżali się do ziemi. Może więc warto by było postawić pytanie, czy ten
autopilot był w pełni sprawny? Z tego, co podaje MAK, wynika, że piloci Tu-154
odłączyli go dość późno. MAK podaje, że na 18 sekund przed zderzeniem z drzewem
piloci otrzymali komendę „pull up – ciągnij do góry”. To w tym momencie powinni
wyłączyć autopilota. Zagadką dla mnie pozostaje to, dlaczego czekali jeszcze 13
sekund? Powinni odłączyć autopilota zaraz po uzyskaniu tej komendy – mówi pilot.
– Niepokoi mnie ciągle powtarzana teza, że nie było żadnej awarii. Ci sami
ludzie, którzy oceniają stan prezydenckiego samolotu, jednocześnie nadzorują
zakład naprawczy tupolewów. To daje do myślenia – konkludują lotnicy. Ich
zdaniem, załoga miała pełną świadomość, na jakiej wysokości się znajduje.
Działały bowiem wysokościomierze baryczne.
Autopilot nie steruje ciągiem
silników. Utrzymuje on tylko parametry lotne. Bada, czy maszyna znajduje się na
trasie – dane te lotnik odczytuje z pulpitu maszyny. Lotnicy zastrzegają też, że
nie włącza się autopilota przy słabej widoczności. Eksperci lotnictwa krytykują
też ciągłe doniesienia mediów, które lansują tezę o skrajnej
nieodpowiedzialności polskiej załogi Tu-154M, decydującej się na lądowanie mimo
niekorzystnych warunków atmosferycznych.
Informacje, które podała MAK,
niepokoją też prawników. – Chodzi o to, iż wedle zapowiedzi komisji nie
otrzymamy oryginalnego zapisu z czarnych skrzynek, a jedynie ich kopie – mówi
Piotr Kruszyński, karnista. Według niego, byłoby lepiej, gdybyśmy otrzymali
oryginały zapisów. Wówczas bowiem – podkreśla prawnik – istnieje mniejsza
możliwość przekłamania, dokonywania manipulacji na
materiale.

Anna Ambroziak

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl